Część 2
Sammy poszedł więc do studia.
-Co się stało?!? - powiedział zszokowany Henry.
-To, co mówiłem. Dwayne jakby zmieniał się powoli w Bendy'ego - odparł Sammy.
-Trzeba coś z tym zrobić - stwierdził Henry. - Zanim zrobi komuś coś poważniejszego
-Co się stało - spytał Borys, który akurat wszedł.
-Dwayne w parku o mało co nie przemienił się w Bendy'ego - powiedział Sammy.
-Co? - odparł także zszokowany.
-No
-To niedobrze, bardzo niedobrze
-Henry, zauważyłem jednak, że uspokoił się, gdy powiedziała mu to Alice - stwierdził Sammy.
-Naprawdę?
-Tak
-To oznacza jedno: jego wewnętrzny demon reaguje na uczucia
-Czyli?
-Kiedy osoba trzecia wpłynie jakoś na niego, zaczyna się uspokajać, lub zmieniać
-To oznacza, że kiedy Franks go prowokował, wtedy się wnerwił, i zaczął przemieniać się w demona
-Dokładnie
-Jednak gdy uspokoiła go bliska osoba, opanował się
-O tym mówie
-Tak więc, musimy uważać, żeby nie doszło do przemiany
-Nie musicie, to wasz obowiązek
-Rozumiem
Po dość długiej rozmowie, chłopaki wyszli.
Na ulicy spotkali Alice.
-Witaj - powiedział Borys.
-O, cześć chłopaki - odparła Alice.
-Mamy do ciebie sprawę - stwierdził poważnie Sammy. - Musisz nam opowiedzieć o całym zdarzeniu
-Czy musimy wracać do tego tematu? - spytała wnerwiona.
-Alice, to dla dobra Dwayna - powiedział chłopak.
-No... dobrze
Opowiedziała dokładnie, co się stało.
-Dzięki - rzekł Borys. - To wiele zmieni
-Dobra, idziemy do mnie? - spytał Sammy.
-Pewnie - odpowiedziała dziewczyna.
Wieczór spędzili naprawdę ciekawie.
Obejrzeli 2 filmy, pogadali.
Aż w końcu Borys i Alice zasnęli.
Sammy zdziwił się, że dziewczyna oparła głowę o jego nogi.
Usmiechnął się.
Następnego ranka, gdy jedli śniadanie, rozmawiali.
-Alice, mam takie odrobinę osobiste pytanie - powiedział Sammy.
-Tak?
-Kto ci się podoba? - uświadomił sobie, że to było głupie.
-Mi?
-No... tak
-Więc... - Alice jakby zawiesiła się i zarumieniła.
-Ahh, debil ze mnie - powiedział chłopak.
-Nie... To nie twoja wina!
-Alice, wszyscy wiemy, że to ja zadałem to głupie pytanie
-Dobra, przestańcie już! - wtórował Borys. - Po prostu zjedzmy śniadanie
Po godzinie poszli razem na spacer.
Po drodze spotkali Dwayna.
-Cześć, Dwayne - powiedział Sammy.
-Cz... Cześć - odparł smutny.
-Co się stało? - spytał Borys.
-Po prostu... Zostawcie mnie. Nie chce, żeby stała wam się krzywda
-Dwayne, to nie twoja wina - pocieszyła go Alice.
-Tak, w takim razie kto ma w sobie demona, co?
-No... Niby tak, ale...
-Nie chce, żeby stała wam się krzywda
-Dwayne, nie martw się. Dopilnujemy, żeby to już nie miało miejsca
-Dobrze... Zaufam wam
Co się stanie dalej? Nikt tego nie wie.
Ciąg dalszy nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top