Część 1


  Rok 2016. Klasa 8B właśnie ma ostatnią lekcje.
Alice, Sammy, Borys i Dwayne wyczekują dzwonka. Jest już piątek, nie chcą dłużej czekać. Zaplanowali sobie eksplorację starej wytwórni kreskówek Sillyvision.
-Nie moge się doczekać - powiedział szeptem Dwayne do Alice.
-Ja też - odparł Sammy.
-Jeszcze moment... - powiedział zniecierpliwiony Borys.
Dzwonek wreszcie zadzwonił.
Wybiegli ze szkoły wprost do starego studia.
-O matko - powiedział Borys, już w środku.
-Dobra, chodźmy - odparł Sammy. - Chce już to zwiedzić!
Szli, szli, aż natrafili na jakąś dziwną maszynę.
-Odpalmy ją - powiedział bez wahania Dwayne.
Gdy to zrobili, nagle zaczął z niej lecieć atrament.
Drzwi od pokoju z maszyną były zamknięte.
-Dwayne, jak mo... - powiedział Sammy, lecz w tym momencie zalał go już całkowicie atrament.
Chwile później atrament ustąpił, lecz nasi bohaterowie stracili przytomność.
Po około 2 godzinach każdy już się obudził.
Lecz... pierwsze wrażenie nie było zbyt dobre.
-Aaa, co się z nami stało?!? - krzyknął Dwayne.
Przypomnieli sobie jednak, że kiedyś oglądali kreskówkę "Bendy Show", i uświadomili sobie, że wyglądają właśnie tak.
-Zaraz, kto jest kim? - powiedział Sammy.
-Ja jestem Alice - powiedziała właśnie ta osoba.
-Zaraz, przecież ty wyglądasz jak Alice z kreskówki - powiedział Borys.
-Ty też wyglądasz jak z kreskówki!
-Zaraz, w takim razie który z nas to Dwayne?
-Ja - powiedział.
-Wyglądasz jak Bendy!
-A ty, Sammy, w takim razie kim jesteś?
-Ja... sam nie wiem.
Nagle do pokoju weszła dwójka mężczyzn w wieku około 40 lat.
-Co tu się stało? - krzyknął jeden z nich.
-My... sami nie wiemy - powiedziała Alice.
-Zaraz, Bendy? Alice? Borys? Żyjecie? - zapytał drugi, zszokowany.
-Nie, coś się stało z tą maszyną! - powiedział Dwayne.
-Co? - odparł pierwszy.
-No tak, wylał się z niej atrament, i... stało się to - powiedziała Alice.
-Tak czy siak, dobrze by było, gdybyśmy się przedstawili. Ja jestem Henry - powiedział pierwszy. - A to Joey
-Miło was poznać - odpowiedział Dwayne.
Teraz przedstawiła się druga część.
-O, no proszę. Łatwo będzie was rozróżnić - powiedział Henry.
Chwile później siedzieli i rozmawiali ze sobą.
-Proszę pana, da się to jakoś odkręcić? - zapytała Alice.
-No nie wiem - odparł Joey. - Wszystko zależy od Henry'ego
-Niewiele mi to mówi - odpowiedział Sammy.
-Nie martwcie się, będzie dobrze - stwierdził Joey niepewnie.
-Mam nadzieje - pomyślał Borys.
-Ok, wiem już, co mogę zrobić - powiedział zadowolony Henry.
-Co? - zapytała Alice.
-Mogę was tak jakby "zapieczętować", żebyście mogli się przemieniać, kiedy chcecie - odparł Henry.
-No dobra, ale ile to potrwa? - spytał Dwayne.
-Gdzieś za godzinę.
-No dobra, poczekamy.
Czekali, czekali, aż wreszcie Henry ich zapieczętował.
-To jeszcze nie koniec - stwierdził Henry. - Musicie sie jeszcze nauczyć kontrolować wasze atramentowe ja
-Więc zaczynajmy - powiedział Sammy.
Popróbowali, aż wreszcie się nauczyli.
-Do zobaczenia - powiedział Joey, gdy już wychodzili.
-Do widzenia - odpowiedzieli wszyscy.
Następnego ranka Alice spotkała Dwayne'a w parku.
-O, cześć - rzekł chłopak.
-Witaj, Dwayne - odparła dziewczyna.
Szli sobie tak przez chwilę, aż wreszcie natrafili na bandę chłopaków z klasy.
-Co tu robisz, frajerze? - powiedział szydząco jeden z nich.
-Odwal się, Franks - odparła Alice.
-Uuu, wyrywasz laski, haha - powiedział któryś z nich.
-Żadna cię i tak nie zechce! - krzyknął inny.
W tym momencie Dwayne złapał za ręke Franksa, i zmiażdżył mu ją.
Alice zauważyła, że szyja chłopaka i jego ręka pokrywa się atramentem.
-Dwayne, uspokój się! - powiedziała wystraszona Alice.
Wtedy puścił ręke Franksa, i atrament zaczął schodzić.
Banda uciekła.
-Dwayne, co się stało - spytała dziewczyna.
-Ja... sam nie wiem. Po prostu puściły mi nerwy - odparł.
Alice znała go z łagodnej strony, lecz teraz zaczeła się go bać.
Całemu incydentu po cichu przyglądał się Sammy, który postanowił powiedzieć o tym Henremu.
Ciąg dalszy nastąpi...  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top