7
Ben
Właśnie kosztuje mego sernika. Mery je chyba kanapkę z...?
-Mery co to jest?
-Ludzkie organy.
-fu.
-mów co chcesz ja wiem, że są pyszne!
-no jasne...-wróciłem do jedzenia lecz, pochwili pojawił się zdyszany Toby.
-słuchajcie... Widziałem... Człowieka... Z K.A.C...
-co?!- Ja i Mery krzyknęliśmy jednocześnie
-Zaraz tu będą....
-Powiedz reszcie ja i Ben spróbujemy ich przytrzymać.
-Okey...
-Szybko Ben...
-Już już... -pobiegliśmy na dwór. Już tu są.- co teraz?
-Spróbujemy ich przytrzymać.- ruszyliśmy do walki. Jeden martwy. Drugi martwy. Ile ich jest?! W takim tempie szybko nas zniszczą.
- Ben, Mery uciekajcie!
-Ben chodź!- Mery złapała mnie za rękę.- Wiesz gdzie możemy się ukryć?
-emm Tak wiem!- Mery zaczęła biec do, domu. Podbiegła do łazienki i zamknęła ją na klucz. - Co ty robisz!
-Zaufaj mi. Zaraz drzwi wyważą. - Mery rzuciła mnie do lustra. znajdowałem się w wielkim świecie luster. Zaraz za mną pojawiła się Mery. - pomyśl o miejscu do którego chcesz się udać i spójrz w jakiekolwiek lustro. - pomyślałem o pokoju mojego Fanboya. Spojrzałem w lustro i ujrzałem... Łazienkę?
-Mery?
-Najbliższe lustro...
-aha... -wskoczyłem do lustra i już byłem w tej łazience. Mój fan to usłyszał bo zaraz otworzył drzwi.
-Ben! I Mery? Co wy tu robicie.
-Długa historia... Mery gdzie mieszkasz na codzień.
-W moim domu.
-To czemu obydwoje tam nie pójdziemy!
-Bo niemożesz.
-Dobra... Tak wogóle jak masz na imię?- znam go od... Zapomniałem ale i tak nieznałem jego imienia. Prosze nie Ben prosze nie Ben.
-Daniel- uff. W sumie może być.
-Aha. Spoczko. Mery ty wracaj do swojego domu.
-Okey do widzenia.
-Nara- powiedział Daniel. Mery weszła do łazienki.- Teraz powiedz co się stało.
-Nic ważnego. Hej mogę pomieszkać w twoim komputerze?- Tylko tu mogę mieszkać. Niech się zgodzi.
- C-co?- No i masz nie.- Oczywiście. Raju Ben Drowned będzie mieszkał w moim komputerze!- przesanda reakcja nie powiem.
-Wyluzuj chłopie- coś ty powiedział!
- O rany Ben Drowned znów nazwał mnie chłopem!- Ben przestań go nakręcać.-
- Wyluzuj chło... Daniel.- Nareszcie.
- Dobra... Idź sprawdzić komputer.
- Okey.- Wchodzę do komputera. Zły to on niejest. Komputer zły nie jest! Karta graficzna w porządku. Pamięc RAM... 16GB. Może być. Jeszcze pare rzeczy i... Gotowe. Stworzyłem aplikację BEN DROWNED HOME. Otworzyłem aplikację i ujrzałem salon. Skórzany fotel. Drewniana podłoga. Telewizor i różne inne meble. Otworzyłem drzwi do obszernej kuchni. Normalnie istne niebo. Jest dość duża jak na jedną osobę. Teraz sypialnia. Duże dwuosobowe łóżko. Znów telewizor. Malowidła na ścianie głównie fanarty Daniela. To chyba wszystko. Opuściłem komputer i zastałem Daniela przygotowującego się do?
- Daniel co ty robisz?
- Przygotowuje się do randki. A co?
- Nic nic.
- A ty niemasz dziewczyny?
- Nie. Po co mi dziewczyna. Jestem morderca.
- Ale dziewczyny też są mordercami.
- Nie dziękuje.
- Dobra chyba może być.
- Zaraz, jest teraz gdzieś 4:30 prawda. O której godzinie masz tą randkę.
- O 6:00
- Dobra?- Serio o 6:00 rano.- Ale masz ponad półtorej godziny.
- Chcę by była idealna.
- A gdzie ty wogóle idziesz?
- Do parku. No właśnie! Spakować wszystko na piknik muszę!- Pędem wybiegł z pokoju. Zaleta singla. Nie trzeba zochowywać się jak on. Fanboy z dziewczyną. Mogę się założyć, że jej nawet tu niezaprosił a jak już to pewnie schował te wszystkie fanarty i plakaty. Dobra idę spać. Wskoczyłem do komputera i uruchomiłem mój dom. Weszłem do sypialni i położyłem się.
Coraz krótsze te rozdziały... Ale z czasem problem.
Do zobaczenia 💎.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top