5
Tak, tak jeszcze chwila... Dalej dalej no! Co wy wyprawiacie?! Nie nie...
- Kurna! Nie nie nie. Idioci grać nieumieją!
-Ben?! Co się stało.- zdyszany Masky przybiegł do mojego pokoju.
- No gram z tymi nic niewartymi idiotami!
- Ty na serio masz problem. Eh dobra ja wracam do przygotowań.- oznajmił opuszczając mój pokój. Dobra! Mam dość niebędę dłużej grał. A tak z innej beczki która jest godzina? Na komputerze jest 19:23. Zaraz zaraz. Oczymś zapomniałem tylko o czym. Muszę sobie wynając człowieka zażadzającym mym czasem. W sumie ten blondyn mógłbybyć... Zaraz. Już pamiętam! Do niego miałem iść. Lepiej szybko coś zjem i udam się do niego. Zbiegłem do kuchni i szybko zjadłem tosta. Wróciłem do pokoju i wskoczyłem do komputera. Zajęło mi jakieś dziesięć minut lecz w końcu dotarłem do niego. Przed wyjściem z komputera ujżałem. Emmmm gry, gry, trochę innych gier i uwaga uwaga... Więcej gier! Lecz pośród nich na stole ujrzałem Sernik! Musiałem wyjść.
-Ben jesteś! - Krzyknął z radością. Kolejne godziny z fanboyem.
- No cześć. Ty... Masz sernik.
- Wiem, że lubisz.- uśmiechnął się.
-Ale s-skąd?
- No obserwuję cię dzień za dniem.- Dobra. To robi się coraz dziwniejsze. No ale to jest sernik! Muszę go zjeść.
-Eeeemm mogę?
-Pewnie.
-Dzięki.- rzuciłem się na sernik by go zasmakować. Szybko i zgrabnie uchwyciłem go w ręcę i wskoczyłem na jego łóżko.
- Hej Ben mogę zadać tobie pare pytań?- czuć było, że jest mu niezręcznie. Niezręczne pytania???
- Em, okey.
- Jej! A więc tak. Czy mógłbyś zrobić z moim komputerem wszystko?
- Wszystko czyli co?
- No niewiem na przykład. Sprawić by mój komputer miał dostęp do Deep Webu[1]?
- No w sumie tak. Ale tego niezrobię. Następne pytanie.
- Em... Czy możesz hackować wszystkto. Czyli komputery, pliki i gry?
-Tak.- odpowiedziałem kończąc mojego sernika.- Teraz ja chcę o coś cię zapytać. Co to znaczy obserwujesz mnie dzień i noc.
-No wiesz sprawdzałem, ża każdym razem każde twoje morderstwo. Spójrz- wskazał na mapę która było nad jego łóżkiem. Nieoczekując na nic wstał podszedł do mapy i ją podciągnął w górę. W net zobaczyłem tablicę na której było mnóstwo zdjęć i napisów skierowane w środek tablicy czyli moje zdjęcie. Naprawdę coś z nim jest nie tak. Liczyłem na jakąś dziewczynę użależnioną od ideału zwanego Ben a nie jakiegoś chorego chłopaka.
-Emmmm co to jest.
- Wszystko co wiem o tobie. A no właśnie.- wydrukował zdjęcie z napisem "Deep Web" i wkleił je na tablice łącząc moje zdjęcie z tym zdjęciem.- To co teraz?
-Pogramy? Masz 2 komputery?
-Nie.- powiedział smutno.
- Nic nie szkodzi.- na te słowa skoczyłem do komputera i już nie było mnie widać. Otworzyłem cleverbota i napisałem mu.
Mogę być w grze będąc w komputerze.
Chwilę później zobaczyłem odpowiedź.
Okey. ^^
Mineła jakaś godzina i postanowiłem się zbierać. Na czacie gry napisałem.
Ja wracam do domu nara.
Narka
Opuściłem komputer i ruszyłem do domu. Jakieś 20 minut później już w nim byłem.
- Ogarnij się pojebie.- To chyba głos Mery. Co się tam wyprawia. Wybiegłem z pokoju i popędziłem do szkrzydła lekarskiego. Już chwilę później byłem na miejscu. Otworzyłem drzwi i ujrzałem Jacka klęczącego na ziemi z kwiatami w ręcę.
-Mery proszę cię daj nam szansę.
- Jaką szansę. Niema, niebyło i niebędzie nas!- wzięła skalpel z stolika obok i rzuciła mu w twarz. Skalpel wbił się w jego twarz. Jack syknął i się cofnął. Zdenerwowany wyjął skalpel z twarzy. Podszedł do Mery i wyglądało jakby zaraz ją uderzył lecz w ostatniej sekundzie zatrzymał rękę i bez słowa opuścił pokój. Patrzyłem na to wszystko oniemiały.
- Ben wyjdź.- nadal nic nie mówiłem.- Ben wynoś się!- dopiero teraz zorientowałem się i opuściłem pokój. Rozpocząłem poszukiwania Jacka lecz na próżno. Zmęczony wróciłem do pokoju. Wziąłem prysznic i poszłem spać.
Te rozdziały są coraz krótsze. No ale wena nie sługa. Do zobaczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top