Rozdział 32
Poczułam jak na moich policzkach pojawiają się wypieki. Kompletnie się zawiesiłam, nie wiedziałam jak mogę odpowiedzieć na jego propozycje, tak aby go nie urazić.
-Ej, ej Bella, wszystko dobrze? -jego uwodzicielski uśmiech zniknął, a na twarzy pojawił się niepokój
- Nie... yyy znaczy tak Ben, tak jest dobrze -Odwróciłam wzrok. Teraz sama nie wiem czy chcę go pocałować I mieć z głowy misję, którą zlecił mi Slenderman, czy też nie godzić się na ten układ.
Jest przystojnym chłopcem, znaczy się mrocznym elfem, lecz sama nie wiem czy chce mu robić jakąkolwiek nadzieję. Od jednej pamiętnej chwili wciąż mam dosyć chłopców.
- To jak? - Ben zapytał wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam na niego, a on lekko się uśmiechnął I kontynuował -Idziesz na taki układ?
Patrzył mi głęboko w oczy czekając na podjęcie przeze mnie decyzji
- Wiesz Ben ja...
Nie zdążyłam dokończyć swojej wypowiedzi, ponieważ ktoś wpadł do pokoju. Był to nie kto inny jak Toby, ale co on tu robi?
-Ojoj... No co ja tu robię pewnie zapytacie hm? Otóż po pierwsze wcale nie podsłuchiwałem, a po drugie, to jak możesz szntażować Belle Ben!? Myślałem... myślałem że jesteś porządnym chłopcem, a ty prawie niczym nie różnisz się od innych starych, napalonych facetów. - Toby zaczął krzyczeć na Bena.
Z jednej strony przykro, że podsłuchuje nasze rozmowy, ale z drugiej mam nieco więcej czasu do namysłu
- Co!? - Nie sztuką było zauważyć, że Ben naprawdę się zdenerwował słowami Toby'ego - O czym ty w ogóle gadasz I dlaczego podsłuchujesz Toby!?
- Wiesz, że nie wolno sprzeciwiać się woli Slwndermana Ben... On chce, aby to Bella wykonała tę misję, którą z pewnością będzie nadwzorował. Wiesz co mogłoby się stać, gdyby na jej miejscu zobaczyłby Ciebie, a nie ją? Już spieszę z odpowiedzią, Mógłbyś zginąć za to lub co gorsza Belli też by się dostało. Myślałem, że nie zachowujesz się jak dziecko Ben.
Ben przez chwilę stał bez słowa, po czym dodał stanowczo.
- Nie obchodzi mnie to, że coś mogłoby mi się stać! Zrobię wszystko, aby Bella nie musiała zabijać jeśli tego nie chce.
Słysząc te słowa Toby uderzył się w głowę i na wyjściu machnął tylko ręka. Z oddali dodał jeszcze, aby Ben nie bawił się w rycerza bo już jednego mamy. Chodziło mu oczywiście o Dark Link'a.
- Ehh za kogo on się uważa I jak może tak po prostu sobie podsłuchiwać!? Bezwstydnik...
Ben usiadł obok mnie na łóżku, przysunęłam się do niego nieśmiało i przytuliłam.
- Bello... ja zrobię to za Ciebie, nie obchodzi mnie czy zginę czy nie Ja...
Przerwałam Benowi wypowiedź pocałunkiem. Pierwszy raz poczułam, że komuś bardzo na mnie zależy. Chłopak oczywiście odwzajemnił mój pocałunek I przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej.
Jeden mały buziak przerodzil się w długi pamiętny pocałunek. Oderwałam się od tego na krótką chwilę I rzuciłam Bena na łóżko.
- Bel... Bella co ty chcesz...
- Nie gadaj tylko się rozbieraj - Powiedziałam cała rozpalona. Moją uwagę przykuł wyraz twarzy Bena, wydawał się być bardzo skrępowany tym co powiedziałam.
- Wiesz Bello... Jakby to powiedzieć nie chce, abyś potem czegoś żałowała... A poza tym wiesz... ja jeszcze tego nie robiłem...
----
Kolejny rozdział jejj!!
Mile widziane komentarze I gwiazdki
(To bardzo zachęca do pisania, a w moim przypadku znalezienie chęci i czasu na pisanie jest trudne)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top