Rozdział 3

Poniedziałek, to właśnie dzień, w którym zostanę wywieziona do ciotki... Tak bardzo się cieszę, że... Uhhh w ogóle się nie ciesze!

No to pora znieść te walizki na dół...

-Papa moje kochane gierki! Papa konsolo! Papa komputerku! Będę za wami tęsknić.

Jakimś cudem udało mi się wyczołgać te ciężkie walizki z pokoju. Teraz tylko pozostaje zejście na dół...

***

Zeszłam na dół z tymi głupimi walizkami w jednym kawałku. Jestem z siebie dumna. Mam jednak nadzieję, że do auta przeniesie je już ktoś inny.

-Już spakowana? -Zapytała matka siedząca przy stole w kuchni

-Ta... -Odpowiedziałam obojętnie

-Szofer zaniesie twoje torby do auta. Za dziesięć minut wyjeżdżacie.

Bez odpowiedzi wyszłam z kuchni i udałam się do czekającego już na mnie samochodu, który stał przed domem.

***
W końcu dojechaliśmy na miejsce.
Droga dłużyła mi się strasznie. Dobrze, że przynamniej miałam ze sobą swój telefon. Bez niego byłoby ciężko...

Ciotka Amber mieszka w małym miasteczku, które znajduje się nieopodal lasu.

Podsumowując WiFi jest tylko w jednej kawiarence, to miasteczko znajduje się na kompletnym odludziu, otacza je las, mają jedno jezioro, ciotka ma tylko Nintendo 64 i nie pozwala przywozic mi swoich sprzętów, a i tak wzięłam laptopa... Po prostu wymarzone miejsce do spędzenia wakacji...

Szofer przeniósł moje bagaże do domu ciotki, a ja poszłam się z nią przywitać.

-Bella! -krzyknęła uradowana ciocia -Jak miło Cię widzieć! -Podbiegła do mnie i przytuliła

-Ciebie też miło widzieć -Powiedziałam, po czym oddałam uścisk

-W tym roku przyjechałaś wcześniej. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale czy coś się stało?

-Eh... podobno w naszym mieście grasują jacyś mordercy i starzy postanowili wysłać mnie do ciebie wcześniej, dla bezpieczeństwa, czy coś takiego...

-Ohh... Te ludzie jednak lubią wymyślać dziwne historyjki. Po moim miasteczku też kiedyś krążyły legendy. Pierwsza z nich opowiadała o chłopcu, który został utopiony w jeziorze przez swojego ojca, a natomiast druga dość podobna mówi o tym, że chłopiec został utopiony przez grupkę rówieśników.

-A może, to jednak prawda...

-Co? Ten chłopiec?

-Nie, nie on... chodzi mi o tych morderców. Podobno odnalezione zostały cztery ciała z różnymi dziwnymi znakami...

-Ehh... może to i prawda, ale nie zawracajmy sobie tym teraz głowy. Wiesz dzisiaj są wyprzedaże garażowe. Może znajdziemy tam jakieś gry do Nintendo. To co idziemy?

-No pewnie, że tak!

-Okej, daj mi tylko małą chwilę. Muszę się przebrać. Zaraz wracam!

Lepiej iść na wyprzedaż garażową i znaleźć jakieś nowe zacne gry niż siedzieć w domu i grać w jedną i tę samą nudną grę na Nintendo 64...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top