Rozdział 29
Bella
Przez całą noc prawie wcale nie zmrużyłam oka. Cały czas myślałam o zadaniu, które zlecił mi Slenderman. Mianowicie miałam wraz z moim towarzyszem Benem dzięki technologicznej "magii" pozbyć się kilku osób, które w jakiś sposób zagrażają Operatorowi.
Nie podał nam zbyt wielu informacji. Oznajmił tylko, że Ci ludzie za mocno weszli z butami w nasz świat i wiedzą odrobinę za dużo.
Przez całą noc o tym myślałam. Co będzie z rodziną tych ludzi, z ich dziećmi (jeśli je posiadają) oraz o tym, że muszę to zrobić wbrew mojej woli.
Kiedy przez okno do mojego pokoju wpadły pierwsze promienie słońca, postanowiłam wstać z łóżka, po czym udać się do kuchni.
Wychodząc z pokoju usłyszałam, że wiele domowników już nie śpi. Większość kręciła się po rezydencji nie mogąc doczekać się kolejnego krwawego zlecenia.
Po drodze do kuchni minęłam kilka osób, lecz niestety wychodzi na to, że chyba nie jestem tu zbyt lubiana, gdyż prawie każdy odwraca ode mnie wzrok lub rzuca mi piorunujące spojrzenie.
Gdy już dotarłam do miejsca docelowego ujrzałam Toby'ego, był bez swojej maski oraz gogli. Chłopak próbował "wyklepać" coś do jedzenia z resztek, które zostały.
Niestety nasz gospodarz nie zbyt przejmował się tym czy jego creepypasty mają pełną lodówkę.
-Hej Toby -powiedziałam miło
Chłopak był bardzo skupiony nad tworzeniem tego swojego kuchennego arcydzieła, jednak nie zostawił mnie bez odpowiedzi na długo
-Hej Bell, jak się spało? Podobno masz ciekawą misję ze swoim blondi elfem -powiedział uśmiechając się pod nosem
-Niestety... - Nie miałam ochoty wykonywać tej misji tak samo jak nie miałam ochoty spędzać czasu z Benem
-Wiesz, robię śniadanie. Mogę się z tobą podzielić! Siadaj dziewczyno -Powiedział, a następnie wziął talerz i nałożył na niego swoje kulinarne dzieło.
Ja w tym czasie usiadłam przy stole. Toby niczym lekko nadpobudliwy kelner podał mi talerz. Z tym... czymś. Na talerzu były zmieszane dosłownie wszystkie kolory świata. Jedzenie było grutkowate I nie zachęcało do konsumpcji. Nie wiem jak on to zrobił I nie jestem do końca pewna, czy jest to jadalne, ale nie mam serca zrobić mu przykrości.
-Proszę Cię bardzo, smacznego! -powiedział uradowany
-Dziękuję... powiesz mi co to jest? -Zapytałam z uśmiechem
- No jajecznica... znaczy chyba, w sumie nie jestem do końca pewien. -powiedział drapiąc się po swoich gęstych brązowych włosach -Może lepiej tego nie jedź -dodał z uśmiechem
Spędziłam z chłopakiem jeszcze jakieś piętnaście minut. Głównie rozmawialiśmy.
Następnie udałam się do swojego pokoju. Kiedy byłam już przed samymi drzwiami, poczułam, że ktoś chwyta mnie za ramię.
Odwróciłam się, a moim oczom ukazała się osoba, która wywołuje u mnie negatywne uczucia.
---
Miło napisać kolejny rozdział po tak długiej przerwie :))
Zachęcam do komentowania moi drodzy :)
Rady, poprawki, propozycje itp. Mile widziane :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top