Rozdział 26
Heej wszystkim!
Ten rozdział to coś nowego! Kozak! (Moim zdaniem)
Miałam wykorzystać fragment od Kiro_Kira Ale no pomysł mi pewien przyszedł i niestety nie skorzystałam z jej pomysłu. Wybacz mi.
Miłego czytania!
Napisać czy chcecie dalsze rozdziały w takim stylu. 😘😘
---
Ciemność... tylko tyle widziałam.
Lecz jednak w tej otchłani zaczęły docierać do mnie jakieś głosy. Były ciche, słabe i pozbawione uczuć... Szepty, które zaczęły zatrówać mój umysł.
( "¤" takim oto znaczkiem będą oznaczone głosy w głowie naszej bohaterki)
¤Nie żyje... umarła... jest do niczego... I tak wróci... to nie koniec? Koniec. Nie da rady... jest słaba... on nie pozwoli odejść... wstań! Wstań... Nie dasz rady. Nie... to koniec...¤
Głosy zaczęły być coraz bardziej słyszalne.
Obudziłam się. Moje nadgarstki były owinięte zakrwawionym bandażem.
Jakim cudem ja jeszcze żyje?
W pokoju nie było nikogo... Więc skąd dochodzą te głosy? One... one nie dają mi spokoju...
¤Wstała! Wstała? Obudziła się... umrze... to jej czas. On nadejdzie... da ci nauczkę...¤
Cały czas je słyszałam! Co się dzieje!?
Chwycilam się za głowę mając nadzieję, ze owe głosy ucichną. Niestety to nic nie dało.
Próbowałam z nimi walczyć.
Upadłam na podłogę cały czas trzymając się za głowę. Znów zrobiło się ciemno... One... te głosy... cały czas coś mówią!
¤Nie dasz rady. Koniec. Przestań... Nie przestawaj... próbuj. Koniec. On natchodzi... jest blisko... zakończ to! Śpij...¤
Zaczęłam krzyczeć... próbowałam je przegłuszyć. Niestety stawały się coraz silniejsze...
Pov Ben
Usłyszałem krzyki Belli dochodzące z jej pokoju. Szybko oderwałem się od komputera.
" To Bella! Obudziła się... Ale dlaczego krzyczy? Jeff!?" -pomyślałem i bez chwili zastanowienia pobiegłem do dziewczyny
Szybko wbiegłem do jej pokoju. Zobaczyłem coś bardzo dziwnego...
Bella wiła się po podłodze. Jedną ręką trzymała się za głowę, a drugą ciągnęła swoje blond włosy. Cały czas krzyczała, że mają odejść. Ale kto? Przecież tu nikogo nie ma... Co tu się dzieje do cholery!?
Nie zastanawiając się dłużej podeszłem do niej. Chwyciłem ją za ręce, mając nadzieję że przestanje sobie robić krzywdę...
Pov Bella
Cały czas je słyszę! To mnie wykańcza... Nie mogę oddychać... czuje ich obecność... proszę dość...
¤Koniec. To koniec? Już. Nie... Ona nie da rady... zginie... jest skazana na cierpienie... życie w mroku... Nie jest sama. Natchodzi ciemność... Koniec? Nie da rady... widzisz? To on... on? Nie powstrzyma tego... on...¤
Nagle głosy ucichły... Czułam, że mój wzrok zaczął wracać, ze wróciła kontrola... Lecz na jak długo?
Otworzyłam oczy...
-B... Ben? To ty? -z trudem wydusilam pytanie...
---
Proszę napisać czy się podobało ;))
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top