Rozdział 14
W ostrzu miecza zobaczyłam swoje odbicie...
Moje oczy były czarne, a ich źrenice miały kolor czerwony. Sączyła się z nich również krew... Włosy zostały takie jakie były wcześniej, czyli rozczochrane i blond. Uszy natomiast stały się szpiczaste jak u elfów Świętego Mikołaja. Spojrzałam jeszcze na swoje ubranie. Miałam na sobie zielony strój elfa... o mój Boże... kto mi go założył!? Dobra... nie chce wiedzieć
-Co ty mi zrobiłeś potworze!? -Krzyknęłam mając wymierzony miecz w Bena
-Ja? Ja nie zrobiłem ci nic... Sama to sobie zrobiłaś.
-Niby jak!? -Mój oddech stał się szybszy, a nogi stawały się miękkie
Ben nie powiedział nic. Przyglądał się tylko coraz to dokładniej.
Jednak po chwili elf zaczął iść w moją stronę. Chciałam, aby moja mina wyglądała stanowczo i groźnie ale on wiedział, że nie jestem dla niego żadnym zagrożeniem.
-Odsuń się muszę dokończyć, to co zacząłem... -Chłopak wyrwał z mojej ręki miecz i podszedł do Linka.
Chciałam go powstrzymać, wiec rzuciłam się na rękę, w której trzymał ostrze.
Niestety, nie jestem aż tak silna. Nie dałam rady blondynowi. On odepchnął mnie i poszedł dokończyć, to co zaczął.
-Czekaj nie...!
***
Obudziłam się już w normalnym świecie, a dokładniej w jakimś łóżku...
''O nie!'' -Pomyślałam I zdenerwowana zajrzałam pod kołdrę. Uff... na szczęście jestem ubrana.
Wspominałam, że od bardzo nie fajnego momentu mam traume na tego typu rzeczy?
Nagle usłyszałam lekko stłumione głosy. Szybko wstałam z łóżka i przykleiłam swoje ucho do drzwi.
-Ben przyjacielu ty mój, pozwól mi dokończyć dzieło...
Moje serce zaczęło bić mocniej... ch... chyba skoczyło mi do gardła. Ręce zaczęły się pocić, a oddech przyspieszył jak formuła jeden... To... to je... jest jego głos... to on...
---
Dodałam rozdział z Tobiaszkowej książki też bo... no bo tak i tez dlatego że mi się nudzi 😂😂
Idę coś robić xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top