Szach I Mat Ptysie

-To tutaj- oznajmił chłopak, gdy podjechaliśmy pod jego dom.

Całą drogę spędziliśmy w ciszy, co było zasługą szybkiej jazdy. Mam wrażenie, że ten dupek Nicolas bał się.
Chyba nie wiedział, że prowadzi królowa Anglii.

Nic straconego. Dowie się na wyścigach w Ameryce.

-Nie kombinuj- spoglądam na niego z poważną miną ignorując jego słowa- Twój ochroniarz dostał jasny rozkaz, jeśli będziesz chciał uciec ma dzwonić do mnie. Jesteś nowy, więc podpowiem ci, że jak mówię o sali tortur to mam na myśli bolesną zabawę. Swoją drogą, kiedyś pójdziesz tam ze mną, żeby zobaczyć dlaczego masz być grzeczny.

Kończę w idealnym momencie, bo mój pracownik pojawia się przed samochodem.

Gestem głowy wskazuje spanikowanemu Nickowi, aby wyszedł z auta. Robi to pospiesznie i gdy już ma zamknąć drzwi odzywam się .

-Będę po ciebie o dwudziestej. Nie spóźnij się. Nie lubię czekać.

Kiwa szybko głową i znika na swoim podwórku. Patrzę jeszcze chwilę, aby upewnić się, że jego ochroniarz wszedł za nim.

Po chwili odpalam samochód i jadę w kierunku swojego domu. Na samą myśl, że muszę spakować walizki mam ochotę wjechać  w drzewo.

Laska opanuj swoje zajebiste pomysły.

Nim się obejrzę parkuję już w sporym garażu. Zbieram swoje rzeczy i wysiadam z auta. Spokojnym krokiem kieruję się do budynku i po chwili już jestem w przedpokoju. Zdejmuje buty i niedbale rzucam je w kąt pomieszczenia.

Po całym domu roznosi się echo śmiechów. Przypominam sobie właśnie o gościach, których jeszcze mam odwieźć. Wchodzę na palcach do salonu, żeby wystraszyć moją rodzinkę, ale tam widzę jeszcze moich przyjaciół. Matt i  Scott siedzą rozwaleni na ziemi i gawędzą sobie o polityce oraz prawie z moim wujkiem.

Japierdole.

Najlepsi mafijni pracownicy w całej Wielkiej Brytanii, jak nie na świecie rozmawiają sobie o przestępcach.

To jest chyba jakiś słaby żart.

-Scott, Matt -zaczynam bez przywitania -Co wy tu robicie?

-Zluzuj, bo złość piękności szkodzi- odpowiada rozbawiony Scott.

-Jej to już nie ma co zaszkodzić- dodaje ten drugi.

Unoszę wysoko brwi i zakładam ręce na piersi.

-Następnym razem zobaczymy kto się za wami wstawi u Louisa.

Szach i mat ptysie.

-Ej!- krzyczy oburzony Scott- To on to powiedział, nie ja.

-Wiecie co?- pytam i czekam na odpowiedź.

-Co? - odpowiadają jednocześnie, dokładnie tak jak się spodziewałam.

-Pstro- odpyskowuje, doskonale wiedząc, że to dziecinne- Nie denerwujcie się, bo przecież zawsze się za wami wstawiam. A teraz tak na poważnie, co tu robicie?

-Chcemy pomóc ci się spakować- odpowiada Scott, bo mój drugi przyjaciel już dawno zajął się rozmową z pozostałymi.

Już mam odpowiedzieć, ale przerywa mi mój telefon. Chyba wypierdolę go przez okno, bo dzisiaj przerywa mi już drugi raz.

Odbieram połączenie i słyszę głos ochroniarza Nicolasa. Czy Nick nie może zachowywać się spokojnie? Naprawdę przyda mu się wycieczka do sali tortur.

-Co tam?- pytam bez ogródek, bo skoro dzwoni coś musiało się stać.

-Szefowo mamy problem- zaczyna, a ja się irytuję, bo zamiast od razu przejść do rzeczy zaczyna paplać bez sensu- Chłopak jest spokojny, ale jego brat niekoniecznie.

-Zaraz tam będę- odpowiadam natychmiast i wybiegam z salonu.
Buty zakładam w ekspresowym tempie, a z posesji wyjeżdżam tak szybko jak jeszcze nigdy. Nie przejmuję się rodzicami, bo oni doskonale wiedzą, że często, zupełnie niespodziewanie wybiegam z domu. Nawet w środku nocy.

Pędzę ulicą, na której jest tylko kilka aut. Na szczęście nie ma policji. Nawet jeśli by była to i tak bym nie płaciła, ale traciłabym czas na pokazanie mojego dowodu, na którym widnieje nazwisko bossa.

Odkąd zaczęłam rządzić mafią służby unikają mnie jak ognia. Niestety każdy, kto choć trochę orientuje się w naszym świecie, mógłby podszywać się za mnie albo za chłopaków, dlatego musimy pokazywać dokumenty. Chociaż to i tak lepiej niż płacić mandat, który swoją drogą jest w cholerę drogi.

Nie mija dziesięć minut a ja podjeżdżam pod dom Nicka. Poprawiam czarne okulary przeciwsłoneczne i wyciągam pistolet, którą też zdążyłam zapakować.

Wysiadam z mojego cudeńka i szybkim krokiem idę w stronę budynku.

Mówiłam Nicolas, że lepiej dla ciebie będzie jeśli się mnie posłuchasz. Nie chcę być w twojej skórze.

Wpadam do domu jak burza i odbezpieczam broń.  Celuję w szamoczącego się z moim pracownikiem chłopaka. Z tego co powiedział mi ochroniarz, to brat Nicka.

-Na ziemię- odpowiadam spokojnie, a mężczyzna na chwilę nieruchomieje. Spogląda na mnie i na przedmiot, który trzymam w ręce, a później wybucha śmiechem. Zobaczymy czy za chwilę też będziesz się tak śmiać.

Kieruję lufę na okno i strzelam. W pomieszczeniu roznosi się huk, a szyba rozbija się na tysiące malutkich kawałeczków. Następnym celem są drzwi. Dom znów wypełnia się hukiem, a ja szukam kolejnej rzeczy do zniszczenia.

-Dalej będziesz lekceważył capo- pytam spokojnie, a mój głos nawet nie drży.

-Nie-e

Jąka się a ja uśmiecham się szeroko i mówię.

-Byłbyś martwy za to, że szarpiesz ochroniarza, ale będziesz martwy za zlekceważenie bossa mafii.

-Przepraszam- duka ledwo słyszalnie.

-Masz jednak szczęście, bo dzisiaj wyjeżdżam i nie mam czasu na zabawy w sali tortur -kontynuuje, a on się wzdryga- Ale może kiedyś się tam pobawimy, kto wie.

W budynku zapada głucha cisza i mam wrażenie, że każdy wstrzymał oddech.

-I zapamiętaj sobie, że Holly Martin, bossa mafii na całym świecie się nie lekceważy.

Chłopak kiwa głową, a ja nieprzejęta nerwową atmosferą dodaje.

-Macie piętnaście minut na pożegnanie z Nicolasem, bo dzisiaj wyjeżdża ze mną i nie wiem kiedy wróci. I niech się pani nie martwi, bo mimo, że jestem suką to uratowałam mu życie, załatwiłam nietykalność i ochronę. I nie, nie będę się wyżywać na nim, bo po pierwsze mam inne sposoby na złość, a po drugie nie kręci mnie zabijanie zwykłych ludzi. Lubię różne zabawy na skurwielach i ewentualnie osobach, które pogrywają sobie ze mną i moimi przyjaciółmi.

Kończę swój monolog i wychodzę z domu. Odpalam papierosa i zaciągam się nim. To jedyny nałóg, który pozostał mi po tamtym okropnym okresie. Miałam rzucać, ale najwidoczniej mi się to nie uda, bo przeszłość rozkłada dla mnie ramiona.

On wrócił.

Pierdolony Nicolas Wilson, chłopak, który mnie zniszczył wrócił.

Mój koszmar wrócił.

Wrócił, a ja się na nim odegram.

W bardzo ciekawy sposób.

Oj bardzo kurwa ciekawy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top