Muszę Z Wrażenia Uszy Przeczyścić

-Wilson powiem ci, że chujowy z ciebie nawigator- oznajmiam cofając w jakiejś uliczce.

-No co ja zrobię, że później się wyświetliło, że trzeba skręcić- oburza się.

-Później?- prycham prześmiewczo- Nick my mieliśmy zjechać dziesięć minut temu.

-Czepiasz się- odgryza mi się i pokazuje mi język.

-Nie pokazuj języka, bo ci krowa nasika.

-To było dziecinne.

-Tak samo dziecinne jak twój jęzor.

-Jęzor to może mieć krowa.

-Niewiele się od niej różnisz- wzruszam ramionami i ledwo hamuje napad śmiechu.

1:0 dla Martin.

-Holls to tu- krzyczy i wskazuje palcem.

Wykonuje gwałtowny manewr, ale zachowuje panowanie nad kierownicą.

Na całe kurwa szczęście.

-Znowu byś się zagapił ty fajtłapo- komentuje.

-Dobra cicho- ucisza mnie chłopak- Wiesz jakie wyjdą zajebiste zdjęcia?

Skąd mam to kurde wiedzieć jak nie interesuje się fotografią?

Powstrzymuje się jednak przed zgryźliwym komentarzem i dodaje tylko neutralnym głosem.

-Nie wiem, ale coś czuję, że chcesz mi powiedzieć.

-I to bardzo- ekscytuje się- Jest już ciemno, ale widziałem zdjęcia tego jeziora nocą i księżyc wszystko pięknie oświetla, a dzisiaj jest...

-A dzisiaj jest pełnia- dokańczam za niego i kiwam głową z uznaniem.

-Dokładnie- odpowiada mi, a ja parkuję pod jednym z drzew.

Nigdy tu nie byłam, ale to miejsce wydaje się całkiem niezłe. Chyba następnym razem zabiorę ze sobą chłopaków. Na pierwszy rzut oka stwierdzam, że można się tu fajnie bawić.

W okolicy nie ma domów, więc muzyka bez problemu może grać nawet wieczorem. Plaża jest spora, a ogromnym plusem jest to, że są tu drzewa, które w upalne dni dają cień. No i piasek jest w miarę czysty. Jest też nieduży pomost i miejsce na ognisko.

Coś czuję, że wiem co będziemy robić podczas pobytu tutaj.

-Nieźle sobie to wymyśliłeś- mówię, gdy wchodzimy na pomost.

-Widzisz, jestem idealny- wybucha śmiechem, a ja do niego dołączam.

Nie mogę opanować chichotu jeszcze przez kilka minut, a gdy w końcu mi się to udaje spoglądam na chłopaka i mówię.

-Normalnie jak randka, ale nie randka.

-Trochę popieprzone- odpowiada.

-Trochę to za mało powiedziane, ale to nie ważne.

-A co jest ważne?- pyta i podnosi na mnie wzrok.

-Pizza, która zaraz nam wystygnie.

Uśmiecham się radośnie i sięgam po kawałek. Nie spuszczając wzroku z spokojnej tafli jeziora zaczynam jeść. Nie robię tego szybko ani zachłannie. Od kilku lat staram się odnaleźć przyjemność z jedzenia, a jedzenie na siłę i wbrew sobie wcale nie pomaga. Dlatego więc jem powoli i nie spieszę się z tym.

-Holls?- na dźwięk znajomego głosu odwracam głowę i patrzę na chłopaka.

-No co tam?- pytam i patrzę na niego wyczekująco.

-Nie wiem jak zacząć- burczy pod nosem.

-Prosto z mostu- odpowiadam.

-Chciałem studiować, ale wyszło jak wyszło..

-Jeśli chodzi ci o to, że nie skończysz studiów to nie martw się.

-Co?- widocznie się ożywia.

-Też będę studiować- zaczynam- Louis nie ucina nam możliwości edukacji. Liceum na przykład skończyłam w New Yorku, bo w Anglii rzadko kiedy bywałam. Nie było z tym żadnego problemu i ze studiami będzie tak samo. Dalej będę podróżować, a uczelnie będę zmieniać jak skarpetki.

-A ja też będę mógł studiować?- dopytuje niepewny.

-Oczywiście- uśmiecham się do niego- Poproszę Lou to ogarnie nam jeden uniwerek, żeby miał mniej roboty jak będziemy się przenosić.

-Dziękuje Holly- szepcze i mnie przytula.

Nie powiem zaskoczył mnie tym gestem i wzbudził dziwne ciepło w klatce piersiowej.

Dziwne, ale przyjemne.

Kurwa mać.

Zmuszam się do ruchu i odwzajemnienia uścisku. Trwamy w nim chwilę, aż czuję, że to odpowiedni czas aby zakończyć czułości.

-A co będziesz studiował?- odchrząkuje i pytam.

-Fotografię- odpowiada dumny.

-Wow czyli coś co lubisz- komentuje i uśmiecham się szerko.

-A ty?

-Prawo- odpowiadam również zadowolona.

-A ty możesz... No wiesz- jąka się.

-Czy mogę być kiedyś prawnikiem?

-O to mi chodziło.

-Studia zacznę po to, żeby mieć jakieś wykształcenie i świadomość, że moją ciężką pracą coś osiągnęłam- tłumaczę- No i ewentualnie, żeby przygotowywać jakieś umowy w kartelu.

-Czyli nie chcesz rezygnować ze swojego niebezpiecznego życia?

-Zanudziłabym się jako prawnik- wzdycham i uśmiecham się ponuro, ale zaraz dodaję z uśmiechem- Sportowe wozy, broń, podróże, wyścigi i walki to jest mój świat. A poza tym nie wiem czy ktoś chciałby prawniczkę, która obraca się w nielegalnym świecie, pali tak, że płuc to już nie ma i lubi przyjarać zielsko.

-Dalej jesteś tą sarkastyczną i rozrywkową Holls. Jedynie trochę podrosłaś i stałaś się bardziej niebezpieczna.

Wzruszam ramionami i uśmiecham się słodko.

To co mówi to prawda. Nic się nie zmieniłam.

Dalej uwielbiam pomagać innym, żartować ze wszystkiego i wpadać w tarapaty.

-Taka już jestem.

-Jesteś najlepsza- oznajmia znienacka, a ja nieruchomieje.

-Co?- pytam głupio.

Doskonale kurwa słyszałam.

Albo nie.

Jak wrócimy do mieszkania to aż muszę z wrażenia uszy przeczyścić.

-Nic- odpowiada szybko i wstaje- Robimy te fotki?

-Pewnie- też wstaję i podchodzę do niego.

-Zapozujesz dla mnie Holls?

Jego głos jest taki przyjemny i... delikatny?

Przebiega mnie dreszcz, który powoduje gęsią skórkę na całym ciele. Włoski stają mi dęba, gdy on tak mówi.

Niech się już lepiej przymnknie, bo nie wiem co zrobić z taką reakcją ciała.

-Chyba po to tu przyjechałam Nickolson- prycham i oboje wybuchamy śmiechem.

Atmosfera jest luźna i oboje czujemy się przyjemnie. W zasadzie jest tak jakbym spędzała czas z przyjacielem.

-To oprzyj się o balustradę, ale sprawdź czy jest bezpieczna. Nie chcę, żeby coś ci się stało.

Zachowuje się uroczo, gdy się o mnie troszczy. Trochę jak starszy brat, ale nie przeszkadza mi to.

-Jest porządna- odpowiadam i sprawdzam barierkę.

Opieram się o nią plecami i patrzę w obiektyw. Uśmiecham się słodko, a Nicolas zaczyna robić mi zdjęcia. Jest skupiony, ale jego kąciki ust są podniesione ku górze.

-Wyszłaś pięknie zobacz- pokazuje mi aparat i widzę siebie.

Faktycznie wyszłam całkiem dobrze.

-Masz talent kolego- komentuje i klepie go po plecach.

-Dzięki- odpowiada- Wracamy? Zaczyna się robić chłodno.

-Kto pierwszy do auta ten lepszy!- krzyczę i biegnę w stronę pojazdu.

-Ej to było nie fair!- woła za mną Wilson.

-Życie jest nie fair!- odkrzykuje i zajmuję miejsce za kierownicą.

-Taka jesteś- burczy oburzony- Zapamiętam to sobie.

Już mamy trochę rozdziałów więc może powiecie mi czy wam się podoba?

I czy zmienilibyście coś?

A teraz taki smaczek

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top