Historia Miłosna
Teraz już nie biegnę tylko idę. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale nie chcę, żeby ta rozmowa odbyła się tak szybko. Mimo, że mam zapewnienie, że mnie kocha to jednak stres nie opuszcza mojego ciała.
Co jeśli to tylko żart i znów złamie mi serce?
To pytanie cały czas krąży mi po głowie. Niby dostałam listy i powinnam zaufać swojej intuicji, ale cały czas coś mnie blokuje. I nawet wiem co.
Strach.
Boję się, że gdy tym razem zostanę odrzucona nie poradzę sobie. Wtedy udało mi się wyjść z dołka, ale teraz nie dam rady.
Wreszcie przezwyciężam swoje obawy i postanawiam się odezwać.
-Hej- witam się cicho.
Nie mam pewności czy mnie usłyszał, ale Nicolas odwraca się w moim kierunku i posyła uśmiech. Jak gdyby nigdy nic rozkłada ramiona, a ja w nie wpadam. Zaczynam głośno łkać i kurczowo trzymam się jego koszuli.
Nie chcę go stracić.
Nie mogę.
Mój lęk jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odszedł, a ja znów czuję się bezpieczna. Zaufałam mu i czuję, że mnie nie zrani.
-Wiesz jak się martwiłem jak zobaczyłem, że w takim stanie wsiadłaś do tego auta?- chwyta w ręce moje policzki i przykłada swoje czoło do mojego- Nigdy więcej tak nie rób.
Martwił się.
Nicolas Wilson się o mnie martwił.
-Nie zrobię- wyduszam z trudem i przymykam powieki.
To jest ten czas.
Powinnaś powiedzieć mu co czujesz.
Dawaj Martin dasz radę.
Nie zepsujesz tego.
-Holls?- słyszę głos Nicka, ale mu przerywam.
-Ja też cię kocham- wypalam szybko i jeszcze mocniej zaciskam powieki.
Czuję, że moje policzki oblewa rumieniec. Zachowuję się jak zakochana nastolatka. Poniekąd właśnie nią jestem. Nigdy w liceum nie miałam chłopaka i nigdy nie wyznawałam nikomu miłości.
-Spójrz na mnie- prosi.
Głośno przełykam ślinę, ale posłusznie otwieram powieki. Zajmuje mi to chwilę, bo boję się spojrzeć w jego oczy. Mogę zobaczyć w nich kpinę albo złość i wtedy już kompletnie się załamie.
Jednak ufam mu i strach nie ma szans przejąć nade mną kontroli.
Nie pozwolę na to.
Ku mojemu zdziwieniu Nicolas ma w oczach łzy, a usta rozciągają mu się w szerokim uśmiechu.
On...
On jest szczęśliwy?
-Nie jesteś zły?- dukam.
-A na co miałbym być?- odpowiada pytaniem na pytanie.
Na przykład o wszystko?
-Potraktowałam cię okropnie- szepczę- Przepraszam za wszystko.
Mówię to prosto z serca, bo naprawdę żałuję, że od razu nie porozmawialiśmy jak dorośli ludzie. Moglibyśmy obejść się bez łez, złości i bólu.
-Nie masz za co przepraszać- odpowiada- To wszystko stało się przez to głupie nie.
Nie mogę patrzeć na to jak się obwinia, ale jeśli zaprzeczę to skłamię, a bardzo tego nie lubię. Przez to jedno słowo cierpiałam latami. Wnioskując z listu, on zapewne też.
-Nicolas mogę się o coś spytać?
-Pewnie.
Zbieram się na odwagę, aż w końcu zadaje pytanie, na które bardzo pragnę poznać odpowiedź. Nie ważne jaka ona będzie. Po prostu chcę znać prawdę.
-Skoro już wtedy coś do mnie czułeś czemu mnie odrzuciłeś?
To pytanie dręczy mnie odkąd przeczytałam listy. Samo to, że też chciał ze mną związku, a odsunął mnie od siebie wydaje się takie dziwne.
-Byłem zdziwiony- wzdycha ponuro- Chciałem powiedzieć coś w stylu "Nie. To chyba jakiś żart. Naprawdę chcesz ze mną być?" Cieszyłem się wtedy jak cholera, ale sam fakt, że ty chciałabyś się ze mną związać był...
-Taki nierealny?- podsuwam.
-Dokładnie- przytakuje- I dlatego się zaciąłem. Ty odbiegłaś, a ja dalej byłem jak w transie. Dopiero po kilkunastu minutach dotarło do mnie co zrobiłem.
-Przepraszam- szepcze i znów wybucham płaczem- To wszystko moja wina.
-Nic nie jest twoją winą- ściera kciukami łzy z moich policzków- Gdybym tylko szybciej się odezwał moglibyśmy już dawno być razem.
-To nasza wspólna wina- mówię- Ty mogłeś powiedzieć to szybciej, a ja mogłam poczekać.
-Masz rację- odpowiada- Ale teraz to nieważne.
-A co jest teraz ważne?- szepcze i patrzę mu w oczy.
Wzdycha i przymyka powieki. Daję mu czas, którego wcześniej ja potrzebowałam. Powoli otwiera oczy, a gdy spogląda w moje widzę w nich uwielbienie.
-Ty- gładzi kciukiem mój policzek- Holly Martin czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną.
Chyba mam zawał.
Ale tylko taki połowiczny, bo mam siłę na sarkazm.
-Niech pomyślę- droczę się z nim.
-Holls nie drażnij się ze mną.
-Nie denerwuj się, bo ci żyłka pęknie- oboje parskamy śmiechem.
-To jak?- dopytuje.
Widać, że się stresuję, więc postanawiam skrócić jego męczarnie. Nachylam się do jego ust i składam na nich całusa.
Na początku chłopak nie oddaje pocałunku, a gdy mam się odsunąć wyrywa się z jakiegoś transu i przyciąga mnie do siebie. Układa dłonie na moich policzkach i zaczyna mnie gorliwie całować.Nasze języki łączą się ze sobą i zaczynają tańczyć do tylko sobie znanej melodii. Jesteśmy spragnieni swojej bliskości, dlatego nasza pieszczota jest taka pochłaniająca.
Odrywamy się od siebie w momencie, gdy zaczyna brakować nam tchu. Opieramy swoje czoła o siebie i stykamy się nosami. Oboje patrzymy sobie głęboko w oczy, a na naszych ustach widoczny jest uśmiech.
To jest nasz moment.
Tu zaczyna się nasza wspólna historia miłosna.
-Tak Nickolson- odpowiadam- Zostanę twoją dziewczyną.
-Taką na poważnie?
No nie kurwa.
Żartujesz chyba.
-Tak. Taką na poważnie.
-Taką z którą chodzi się na randki, całuje i wysyła słodkie wiadomości?- dopytuje.
To zaczyna się robić dziwne.
-Właśnie taką- waham się chwilę, a później mówię- Dlaczego pytasz o takie rzeczy?
-Bo w to nie dowierzam- oznajmia- Tak długo o tym marzyłem, że teraz to wydaje się nierealne.
-Musisz w to uwierzyć- posyłam w jego stronę uśmiech- Ja też o tym marzyłam i też w to nie dowierzam.
-Ti amo bella, giovane, pericolosa.
Zaraz rozpłynę się od tej słodkości.
-Czy ty właśnie wyznałeś mi miłość po włosku?
-Być może- odpowiada i uśmiecha się uroczo.
-I być może nazwałeś mnie piękną, młodą,niebezpieczną?
-Wszystko się zgadza- przytakuje.
-Jestem od ciebie młodsza tylko o kilka miesięcy- oburzam się.
-I tak jesteś maluchem- droczy się ze mną.
-Dupek- obracam się obrażona.
Przed chwilą wyznaliśmy sobie miłość, a on teraz psuje romantyczną aurę.
-Nie obrażaj się Holls- mówi i przyciąga mnie do siebie.
Z zachłannością wpija się w moje usta i od razu wpełza swoim językiem do mojej buzi.
Daj palec, a weźmie całą rękę.
-Już ci przeszło?- pyta cicho.
-Jeszcze nie- odpowiadam i uśmiecham się zadziornie.
Chłopak znów przyciąga mnie do siebie i całuję.
Tym razem dwa razy mocniej.
A ja dwa razy mocniej odlatuję.
A na dokładkę macie naszych zakochańców ;-)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top