Ciekawość To Pierwszy Stopień Do Piekła

Czym prędzej idę do łazienki i biorę prysznic. Nie mam dużo czasu na przygotowania więc staram się zrobić to jak najszybciej i już po kilkunastu minutach jestem gotowa.

Mam na sobie długą, zwiewną spódnicę w kwiatuszki i zielony top na grubych ramiączkach. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a makijażu nie nakładałam.

-Długo jeszcze?!- słyszę krzyk Nicka.

-Już idę!

Wychodząc na korytarz muszę pilnować, żeby nie pocałować się z podłogą, bo Nickolson wygląda olśniewająco.

Ma na sobie czarną, obcisłą koszulkę i tego samego koloru krótkie spodenki. Założył do tego srebrną biżuterię i tym samym wbił gwóźdź do mojej trumny.

Nicolas Wilson jest najprzystojniejszym facetem na tej ziemi i mam go na wyciągnięcie ręki, ale on nigdy nie będzie mój.

On nie będzie mój, a ja nie będę jego.

-To gdzie pierw idziemy?- pyta chłopak.

-Słyszałeś kiedyś o Buckingham Fountain?

-Tam pójdziemy?

-Tak- odpowiadam- Potem zwiedzimy parę innych atrakcji, a wieczorem zabiorę cię na molo.

-Zapowiada się fajnie- mówi i kiwa głową z uznaniem.

-Bo tak będzie.

-W to nie wątpię przewodniczko- śmieje się cicho i dostaje ode mnie kuksańca w bok.

-Nie kpij ze mnie, bo będziesz pływał w tej fontannie.

Podnosi ręce w geście kapitulacji na co oboje wybuchamy śmiechem. Idziemy w stronę pierwszej atrakcji, a w między czasie opowiadam Nicolasowi o tutejszych walkach i wyścigach. Słucha mnie uważnie, ale czasami zadaje też pytania.

Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

-Wow- komentuje chłopak, gdy podchodzimy bliżej.

Woda tryska na różne strony, a różnobarwne ledy sprawiają wrażenie jakby to ona była kolorowa. Posągi dookoła dodają wiele do wyglądu całości. Osobiście mogłabym siedzieć i patrzeć godzinami.

-Wiedziałam, że ci się spodoba.

-Jest zajebista- dodaje Nicolas.

Stoimy jeszcze chwilę i w ciszy obserwujemy lejącą się wodę.

-Idziemy dalej?- pytam.

-Oczywiście- odpowiada natychmiast- To gdzie teraz?

-Cloud Gate mówi ci coś?

-I to bardzo dużo- uśmiecha się.

Pogrążeni w rozmowie idziemy w stronę naszej następnej atrakcji. Nie mija dużo czasu i docieramy na miejsce, które jest oblegane przez turystów. Na szczęście jest na tyle wcześnie, że nie kręci się tu zbyt dużo osób.

-To też jest dojebane- komentuje Nick- Zrobimy sobie pamiątkowe zdjęcie?

-Zrobimy- odpowiadam.

-To chodź- chłopak ciągnie mnie za rękę w stronę rzeźby.

Ustawia aparat na niewielkiej ławeczce i podbiega do mnie. Znów obejmuje mnie ramionami, ale tym razem nie jestem zaskoczona. Oboje uśmiechamy się szeroko i czekamy na charakterystyczne kliknięcie, które będzie oznaczało, że zdjęcie się zrobiło.

-Patrz jak fajnie wyszło- pokazuje mi aparat.

-Masz talent- komentuje i przyglądam się uważnie fotografii.

-Dzięki- odpowiada.

-Naprzeciwko robią pyszną kawę na wynos- zaczynam, a Nicolas mi przerywa.

-Bierzemy.

Idziemy do niewielkiego stoiska i zamawiamy dwa napoje. Czekamy chwilę, a gdy wreszcie dostajemy swoje picie, płacimy i idziemy do parku w pobliżu. Zajmujemy jedną z ławek i wygodnie na niej siadamy. Na szczęście wolne miejsce było w cieniu, co pozwala nam na chwilę wytchnienia od słońca.

-Dzisiaj jest taki skwar, jak chyba nigdy- komentuje Nicolas.

-Dobrze, że Louis myśli i nie kazał nam być teraz w Meksyku.

-Albo Brazylii.

-Trzymajmy kciuki, że wszystko pójdzie tak jak powinno i nie będziemy musieli tam jechać w największe upały.

-A co może pójść źle?- pyta Nick.

-Wszystko Nickolson- odpowiadam- Mogą tam zacząć strzelaninę, bijatyki albo robić jakieś większe przekręty i musi się pojawić tam boss, czyli w naszym przypadku ja.

-Mam nadzieję, że jednak uda się bezproblemowo.

-Ja też.

-Holls?- pyta chłopak znienacka.

-Tak?

-Dalej lubisz czytać?

No dobra, nie takiego pytania się spodziewałam.

-Lubię, ale mam na to mniej czasu.

-A co powiesz na wycieczkę do księgarni, a potem do klimatyzowanej kawiarni?

-Dzisiaj?- dopytuje.

-Tak- odpowiada- Teraz, zaraz.

-W sumie mamy jeszcze cały dzień, więc czemu nie.

-To chodźmy.

Podnosimy się z ławki i kierujemy się do najbliższej księgarni. Po drodze wyciągam paczkę papierosów i odpalam jednego.

-Musisz palić?- słyszę pytanie Nicka i lekko się irytuje.

-Paliłeś kiedyś?

-Nie- odpowiada i już chce coś dodać, ale mu przerywam.

-To nie zrozumiesz, że jak masz ochotę zapalić, to musisz to zrobić, bo inaczej chodzisz zdenerwowany.

-To się nazywa uzależnienie- tłumaczy- Niszczysz sobie płuca. Od tego można umrzeć.

-Na coś trzeba umrzeć- wzruszam ramionami- A teraz nie pierdol i chodź.

Przyspieszam kroku, ale chłopak mnie dogania.

-Co ty pieprzysz?

-Mężczyzn- prycham, a zaraz potem dodaje- Skończmy ten temat, bo było miło.

-Ale...

-Chcesz nam popsuć wycieczkę kłótnią?- przerywam mu.

-Nie.

-To zakończmy tą rozmowę.

Mówiąc to ostatni raz zaciągam się tytoniem i wyrzucam niedopałek do pobliskiego śmietnika.

-Idziesz?- pytam Nicka, a sama wchodzę już do sklepu.

Kiwa głową i podąża za mną. Witam się uprzejmie z pracownicą i znikam między regałami. Przebieram w kolorowych książkach i czytam ich opisy. Zajmuje mi to całkiem sporo czasu, ale gdy kończę, z wielkim uśmiechem na twarzy kupuję słodki romans.

-To teraz idziemy do kawiarni?- pytam.

-Idziemy- odpowiada- Tu obok jest podobno fajna.

-Skąd wiesz?

-Sprzedawczyni mi podpowiedziała- wyjaśnia.

Wchodzimy do niewielkiego, ale przytulnego lokalu. Ściany są beżowe, a na nich wiszą obrazy. Stoliki są poustawiane tak, że zapewniają każdemu prywatność, a fotele są wykończone poduszkami. Zajmujemy jedno z wolnych miejsc i przeglądamy kartę.

-Czy mogę już coś podać?- pyta kelnerka.

-Ja poproszę deser lodowy, a kolega...

-Ja to samo- dokańcza Nicolas.

Kobieta odchodzi, a ja zaczynam czytać książkę. Jest tak świetna, że nie mogę się od niej oderwać. Dopiero, gdy podają nam nasze zamówienia odrywam wzrok od kartek. Zaczynam jeść pyszny deser i streszczam książkę chłopakowi. Słucha mnie uważnie, a co jakiś czas zadaje mi pytania. Szybko kończę swoją porcję i wracam do czytania.Dopiero po kilku godzinach przecieram zmęczone oczy i patrzę na Nicka, który się we mnie wpatruje.

-Już bolą mnie oczy- mówię- Idziemy stąd?

-Idziemy, ale dokąd?

-Przepłyniemy się łódką.

-Riverwalk?- pyta.

-Dokładnie.

Wychodzimy z kawiarni i kierujemy się w stronę rzeki. Spoglądam na zegar uliczny i widzę, że już jest godzina osiemnasta. No to jednak czytałam trochę dłużej niż mi się wydawało. Opłacam nam transport, bo Nicolas płacił za nas w restauracji.

-Teraz będzie magia- szepcze do niego i w pełni skupiam się na widokach.

Mijamy ogromne wieżowce, które wyglądają teraz całkiem inaczej niż normalnie. Przepływamy pod niewielkimi mostami i koronami drzew. Wygląda to trochę jak podróż po zaczarowanej krainie.

Niestety nic co dobre nie trwa wiecznie i po godzinnym rejsie, jeśli można to tak nazwać, wychodzimy z powrotem na ląd. Śmiejemy się z Nicolasem z jakiegoś żartu, który opowiedziałam i idziemy spacerkiem po mieście.

-Poczekaj chwilę- mówi i wbiega do kwiaciarni.

Co?

Nim się obejrzę chłopak wybiega z budynku z ogromnym bukietem w rękach. Podchodzi do mnie i mi go wręcza. Uśmiecham się szeroko i przyjmuję prezent.

-Dla najlepszej przewodniczki na całym świecie.

-Dziękuję- mówię i obejmuje chłopaka.

-Mogę zrobić ci zdjęcie?- pyta.

-Pewnie- odpowiadam dalej szczerząc się jak głupia.

-Wyszłaś ślicznie- komentuje fotografię Nicolas.

-Dzięki, Nick- odpowiadam- A teraz idziemy na naszą ostatnią atrakcję.

-Już bolą mnie nogi- narzeka.

-Dasz radę- mówię- Uwierz będzie tego warte.

Zmęczeni, ale z ogromnymi uśmiechami i świetnym humorem kierujemy się na molo. Słońce zaczyna zachodzić, więc gdy tam dojdziemy będzie już idealnie ciemno. Nie mogę się doczekać jego reakcji. Wiem, że Nicolas uwielbiał takie atrakcje, ale nie wiem czy dalej mu się to podoba.

Zaczynam się kurwa stresować.

-Navy pier?- pyta i spogląda na mnie.

Uśmiecham się delikatnie i odpowiadam.

-Pamiętam, że lubiłeś takie rzeczy, więc pomyślałam, że może chcesz tu przyjść- ze stresu zaczynam się nakręcać- Ale jak nie chcesz to możemy wrócić...

-Hej spokojnie- uspokaja mnie chłopak- Dalej kręcą mnie takie rzeczy.

Uśmiecham się i idziemy do kas. Kupujemy dwa bilety na diabelski młyn i stajemy w kolejce. Zgromadziło się sporo osób, ale załapaliśmy się akurat na ostatnie miejsca do tego turnusu. Wjeżdżamy na górę i podziwiamy widoki, które naprawdę są rewelacyjne. Nicolas jest tak zafascynowany, że robię mu zdjęcie i wysyłam jego mamie.

-Szkoda, że już się skończyło- komentuje.

-Chcesz jeszcze raz?- pyta.

-Już nie, ale było fajnie.

-Fajnie?- prycha- To najlepsza wycieczka na jakiej kiedykolwiek byłem.

-Miło mi to słyszeć, bo się starałam.

Wracamy do domu rozmawiając o dzisiejszym dniu i umawiamy się na następną taką wyprawę. Naszą sielankę przerywa mój telefon, który odbieram.

-Holly gdzie jesteś?- słyszę głos Louisa i już wiem, że coś się stało.

-Na mieście- odpowiadam- Co się stało?

-W Rio wykruszył się kierowca i musisz tam być jeszcze dziś w nocy.

-Już jadę- odpowiadam.

-Stało się coś?- pyta Nicolas.

-Jedziemy do Brazylii.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top