Chyba Zdarzył Się Cud
-Podasz mi buty?- pytam chłopaka, gdy parkujemy przed kartelem.
-Gdzie są?
-Powinny być w schowku- odpowiadam i rozwiązuje trampki.
-Są- mówi i podaje mi obuwie.
-Dzięki.
Już w pełni gotowa wysiadam z samochodu. Czekam aż Nicolas do mnie dołączy i dopiero wtedy zamykam auto. Razem idziemy do środka budynku.
-A pani gdzie?- dobiega mnie gburowaty głos należący do ochroniarza.
Chujek mnie nie zna.
Zobaczymy jak mnie potraktuje i jak daleko to zajdzie.
-Ja do pana Smith'a - odpowiadam słodko, a Wilson patrzy się na mnie jak na wariatkę.
-Tam nie można- odpowiada mężczyzna- Ale może zostać panienka ze mną. Zabawimy się.
Stary zboczeniec oblizuje się i mruga do mnie okiem.
Fuj, spierdalaj.
Wstrzymuję się jednak od skrzywienia miny i znów milutkim głosem mówię.
-Zabawimy się po mojemu- kiwam głową do mojego ochroniarza i zmieniam ton głosu na poważny- Zabrać mu broń i na salę tortur z nim. Będę tam za jakiś czas. A pod twoją nieobecność Will chronisz mnie i Nicka.
Mężczyzna kiwa głową, a drugi z ochroniarzy wyrzuca pistolet tego dziada, a jego zabiera do miejsca, gdzie raz na zawsze nauczę go szacunku do kobiet.
Nie zwracając uwagi na szamotaninę idę dalej i tym razem nikt mnie nie zatrzymuje. Ciekawe czy mnie rozpoznają? Dziwne by było nie znać swojej szefowej, bo tak naprawdę to nimi wszystkimi rządzę ja i Louis, a nie jacyś główni dowodzący w kartelach. Niestety niektórzy zapominają o naszym istnieniu, ale nie na długo bo zazwyczaj o sobie przypominamy.
-Czemu tu jest tak brzydko?- słyszę pytanie Nicolasa.
Niech się kurwa zamknie, jeśli nie chce skończyć z śliwą pod okiem.
-Bo tam gdzie byłeś jest główna siedziba i przebywa tam dwójka bossów- oznajmiam oczywistość- Chociaż i tak byłeś w tej ładnej części gdzie są biura, normalnie tam też jest taka melina.
Kiwa głową i w dalszym ciągu podąża za mną. Prowadzę nas prosto do pokoju dowódcy. Bez pukania wchodzę i staję w drzwiach. Dwójka moich towarzyszy staje za mną, a mężczyzna w środku pomieszczenia odwraca się w moją stronę.
-Kto kurwa śmiał wejść bez pukania?!- oj nie tym tonem. Nie jestem twoją koleżanką, a szefową i nie masz prawa się tak do mnie zwracać- Wypierdalaj, nie potrzebuję dziwki!
O kurwa.
Zginiesz dzisiaj tak samo jak facet z ochrony.
I ciebie też nauczę szacunku do kobiet.
Nawet do prostytutek.
-Holly Martin- witam się- Dawno się nie widzieliśmy.
-Ja...przepraszam- jąka się ta oferma.
-Przeprosisz na sali tortur. Will zaprowadź pana, przyjdę do nich za kilka godzin.
Ten szmaciarz chce jeszcze coś powiedzieć, ale przerywa mu ochroniarz, który zabiera jego broń i wyprowadza go z gabinetu. Uśmiecham się na ten widok. Dzisiaj będzie dwa trupy więcej na moim koncie.
Cóż...bywa.
-Nieźle go urządziłaś- komentuje Nicolas.
-Takich popierdoleńców trzeba tępić- wzruszam ramionami i siadam przy biurku- A teraz zobaczymy jak zarządzał kartelem. Rozgość się Wilson.
Chłopak siada na krzesełku naprzeciwko mnie i wyciąga telefon. Może go mieć, bo nawet jak zadzwoni na policje to nic nam nie zrobią. Gliny mamy w garści. Przegląda coś, a ja w tym czasie włączam komputer i wpisuje hasło.
Mamy takie same do wszystkich, w których przechowujemy ważne dane.
Wchodzę w różne foldery. Zaczynając od tego z nazwą transport, a kończąc na tym z nazwą finanse. Przejrzenie wszystkich i ocenienie czy ten fagas zarządzał kartelem dobrze zajmuję mi kilka godzin. Odcinam się zupełnie i pozwalam pochłonąć się pracy. W tym czasie Matt i Scott liczą towar i bronie oraz typują najlepszych pracowników do zarządzania w tym oddziale. Nicolas nie robi w zasadzie nic, bo się na tym nie zna. Rozmawia z rodzicami i bratem, przegląda telefon i chyba nawet przysypia. Ogólnie się nudzi, ale chuj z tym. Nie mam żadnej pracy, którą mogę mu przydzielić, więc musi siedzieć spokojnie.
Wreszcie prostuję się i przeciągam, czym zwracam uwagę Wilsona. Patrzę na niego i mówię.
-Nie radził sobie dziad, a miał czelność krzyczeć na pracowników. Jeszcze kurwa czego. Od teraz zostawię tutaj swój numer i mają do mnie dzwonić, gdy coś takiego będzie się działo.
-Masz zamiar go przywrócić do pracy?- pyta zaciekawiony chłopak.
-Oczywiście, że nie- prycham prześmiewczo.
-To co z nim zrobisz?- drąży temat.
Nie wiem czy chcesz wiedzieć.
-Zabiję go Wilson- odpowiadam i patrzę mu w oczy- Tak samo jak tego zboczeńca. Oni dzisiaj zginą, ale najpierw będą cierpieć za brak szacunku do kobiet i za obrazę capo.
-Ty tak serio?
Wzdycham i kręcę głową rozbawiona.
-Nie mówię do normalnych osób zabiję cię, bo jeśli ja to mówię to nie żartuję- uśmiecham się pobłażliwie.
-To dlaczego mnie ocaliłaś?- wypala nagle, a ja wzruszam ramionami.
-Chyba zdarzył się cud Nickolson- odpowiadam szczerze.
-Dziękuje- mówi szczerze.
-Za co?- pytam nie do końca wiedząc za co mi dziękuje.
-Za to, że mnie uratowałaś.
-Nie ma za co, bo teraz będziesz za mną chodził jak pies za ogonem.
-To i tak lepsze niż wąchanie kwiatków od spodu- uśmiecha się rozbawiony.
Odwzajemniam gest i podnoszę się.
-Chodź- mówię i idę w stronę sali tortur.
Po drodze spotykam moich przyjaciół, którzy wybrali kandydata na dowódcę. Zgadzam się na tego pracownika i idę na spotkanie. Wszyscy pracownicy kartelu przyszli tutaj i teraz słuchają co mam do powiedzenia.
-Dzień dobry- witam się i uśmiecham delikatnie- Chciałabym przedstawić wam nowego przewodniczącego. Dominic Evans od teraz on będzie pilnował tutaj porządku i przekazywał mi informację o działaniach w kartelu- opowiadam zgromadzonym ludziom - Ale to nie oznacza, że wy macie milczeć. Proszę nie urządzać żadnych buntów tylko zgłaszać mi gdy coś się dzieje. Mój numer telefonu jest na tablicy korkowej przy głównym wejściu.
Zakańczam swój monolog i zostawiam nowego dowódcę w towarzystwie Matta i Scotta. Nicolas ponownie idzie ze mną do sali tortur, ale tym razem nikt nam nie przeszkadza. Podchodzimy do lustra weneckiego i patrzymy na dwójkę mężczyzn w środku.
-No to teraz zabawisz się razem ze mną Wilson- mówię do chłopaka, a potem zwracam się do mojego ochroniarza, który piluje, żeby ta dwójka nie uciekła- Sprawdź czy na pewno nie mają broni.
Kiwa głową i wchodzi do pomieszczenia. Zaczyna przeszukiwać mężczyzn, ale finalnie nic nie znajduje i możemy wejść do środka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top