One shot

Bekstead - nazwa wymyślona na potrzeby tego one shota!!! Nie występuje w naturze bo takie rzeczy w naturze się nie zdarzają!




Wieczór kawalersko-panieński Willa i Nat.


Drink stanął przed detektywem podpierającym słup. Sięgnął po niego patrząc jak jego brat wywija na parkiecie razem z przyszłą żoną. Otoczony przyjaciółmi był szczęśliwy i nie widać po nim było, że jeszcze pięć minut temu skończył kłótnie z bratem. Wszystko przez to, że głupi rudzielec nie słucha młodszego rodzeństwa i wpakuje się zapewne w kłopoty, ale... Od czego ma brata policjanta. Czy nie od tego by ratować jego zadufane w sobie i swoich umiejętnościach dupsko. Z drugiej strony Jay też nie był święty. Sam wciągną brata w ten dół, więc jest odpowiedzialny za wszystko co się stanie.

Kolejny drink skończony, tym razem poprosił o Burbon. Płaci za to więc nie ma czego sobie żałować. Tak będąc całkowicie szczerym nie on a fundusz, który został po sprzedaniu mieszkania po ojcu, ale na jedno wychodzi. Na wspomnienie tego detektyw chciał wypić coś mocniejszego, ale nie zdążył zamówić...


Doktor Bekker była niepocieszona widokiem tańczącego z pielęgniarkami Connora. Miała minę jaka zwiastowała burzę i miała zamiar rozpętać ją za trzy, dwa, jeden... Nagle jej wzrok spoczął na mężczyźnie przy barze. Młody policjant ani razu nie był widziany na parkiecie. Nie tańczył tylko dbał o ogólną fajność imprezy. Przyglądała mu się chwilę i wpadła na nikczemny plan. Jeśli Rhodes potrafi bawić się z innymi, ona znajdzie sobie także inne towarzystwo. Mijając tą całą bandę bawiących się klaunów, piratów i innych oszołomów podeszła pewnie do detektywa.

- A ty co tak stoisz? - zapytała swoim drażniącym uszy akcentem. Patrzyła prowokacyjnie, a że Jay był wstawiony, nie przeszkadzało mu to.

- Patrzę na show w wykonaniu składu MED. A ty czemu się nie bawisz? - odparł popijając brązowy płyn.

- Zabrali mi zabawki - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Zdjęła też głupi toczek z głowy i położyła na bar. - Ten słup zawali się bez ciebie?

- Ahmmmm... nie? - nie zrozumiał o co jej chodzi.

- Więc chodź - złapała go za rękę i pociągnęła. Niestety dla niej był silniejszy i nie drgnął ani o milimetr.

- Ja nie tańczę - wyjaśnił.

- Nie myśl, nie analizuj, po prostu chodź. Ja nie gryzę - odparła. Halstead mimo iż nastrój jego spadł do zera poczuł, że nie może być gorzej więc bez większych już oporów poszedł za lekarką odkładając pustą szklankę.

Wbili się na parkiet budząc nie małe zaskoczenie wśród jeszcze trzeźwej części gości, a u pozostałej okrzyk dziwnej radości na widok tańczącego Jaya. Obrót w lewo, obrót w prawo. Krok odstawno-dostawny nie był taki trudny do opanowania jak myślał wcześniej. Noga w przód i noga w tył, to też było łatwe i nawet siedziało w muzyce. Kiedy już poczuł rytm był nie do opanowania. Ava pozytywnie zaskoczona oparła przedramiona na jego barkach i kręciła biodrami w rytm latynoskiej muzyki. Jego ręce wędrowały to w górę to w dół. Pół obrotu i oparta o jego klatkę piersiową plecami bujała się z nim na boki. Przeczesała włosy gdy on swoje dłonie położył na jej biodrach. Znów pół obrotu i stała z nim twarzą w twarz. Chwilę później widziała wszystko do góry nogami wyginając się w tył. Muzyka nie przestawała grać, a im przestało przeszkadzać, że są pożywką dla plotkarzy zebranych wokoło. Connor nie przejął się wcale tym co się dzieje kilka kroków od niego. Uważał, że Ava tak samo jak on ma prawo tańczyć z kim chce. Tyle, że nie tak....


Muzyka zwolniła, a oni nie zamierzali zmieniać partnerów. Przytuleni bujali się w rytm wolnego kawałka. Wszyscy dookoła plotkowali o Jayu i Avie. Nawet jego brat poczuł się odrobinę zaniepokojony. Po pierwsze Ava ewidentnie miała coś do Connora i z wzajemnością, a jego brat wcina się między wódkę a zakąskę. Po drugie dopiero co przestał cierpieć po odejściu Erin i miał jeszcze mnóstwo żalu w sobie po śmierci ich ojca. Romans z lekarką nie był dobrą opcją w tej chwili, ani w ogóle. Jednak mimo to nie zamierzał się w to mieszać.

- Wiesz, że jesteśmy właśnie na językach wszystkich gapiów? - zapytała szeptem mając usta tuż przy jego uchu. Wzdrygnął się lekko czując przyjemny dreszcz przebiegający po jego ciele słysząc brytyjski akcent w swoich uszach.

- Ty to zaczęłaś - zaśmiał się cicho. - Poza tym mnie to nie rusza, w wydziale non stop się plotkuje.

- W szpitalu też - wyjaśniła. - Skoro nie masz nic przeciwko to może...

- Ava, nie psuj chwili. Tańcz - westchnął tuląc mocniej ją do siebie.


Po jakimś czasie nikt już nie zwracał na nich uwagi. Jedynie Connor, który był wyluzowany i nie wyglądał na przejętego, zaczął się zastanawiać, co się dzieje między Bekker a Halsteadem? Nie znali się dobrze, aż do tego momentu. Czy to jakaś kara dla niego? Nie mógł patrzeć jak lekarka świetnie bawi się z detektywem. Pod pretekstem zalania się, wyszedł. Ava nawet nie zwróciła na to uwagi. Wciąż w ramionach policjanta, chłonęła jego zapach i upajała się jego dotykiem.

Było dobrze po drugiej w nocy kiedy w barze zostali tylko Will i Nat, Jay, Ava i kilka pielęgniarek. Przed północą dołączyli Adam i Kim, więc proporcje PD do MED się trochę wyrównały. Ruzek widząc tańczącego Halsteada omal nie dostał ataku śmiechu, a potem gdy dowiedział się z kim tańczy, zbladł. Doktor Bekker nosiła niemiły pseudonim BlondBufon, używany przez ludzi z wydziału, którzy mieli z nią choć raz kontakt. Sam Jay wymyślił tą nazwę. Adam nie mógł zrozumieć ile Jay musiał wypić aby z nią tańczyć. W głośnikach grała piosenka "I don't wanna live forever.", kiedy oboje stwierdzili, że czas to przerwać. Odsunęli się lekko od siebie patrząc sobie w oczy. Jego zieleń zniewalała, a w jej błękicie można było się utopić.

- Dziękuję za miły wieczór - westchnął.

- Tak, bardzo miły - odparła przechylając zabawnie głowę w bok. - Szkoda, że się kończy.

- Nie musi...


Pożegnała się z Willem i Natalie oraz resztą. Wyszła zabierając rzeczy, nawet nie zerknęła na stojącego na środku sali detektywa. Kiedy ona znikła, on wrócił do znajomych. Mimo pytań o to co to było? Nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko z wyższością i powiedział, że są wredni i powinni się chyba więcej napić. Po czym wyszedł nie mówiąc dokąd idzie.

Szedł chodnikiem myśląc o całym wieczorze. Nie spodziewał się, że ta BlondBufon jest taka... piękna. Uśmiechnął się do swoich myśli. Nagle pociągnięto go w jedną z uliczek. Oparty z wielką siłą o ścianę nie rozumiał co się dzieje. Dopiero ten błękit....

- Nie trzeba tak szybko kończyć tego wieczoru detektywie Halstead - zaśmiała się i wpiła w usta policjanta. Zaskoczony długo się nie opierał. Nie liczył na to, że uda mu się od niej oderwać.



Przeciągnął się na łóżku zastanawiając się dlaczego jego głowa jest taka ciężka. Ogromny ból przeszywał mu skronie, a suchość w ustach sprawiła, że myślał tylko o wodzie. Szeroko otworzył oczy gdy usłyszał dzwonek swojego telefonu. Złapał za spodnie leżące na ziemi obok łóżka i uciszył dzwoniący nieustannie przedmiot.

- Czego? - warknął zły. W odpowiedzi usłyszał głos sierżanta, a to postawiło go do pionu. - Jasne, a i przepraszam - powiedział kończąc rozmowę. Rozejrzał się zdezorientowany dookoła. Nie jego łóżko, nie jego pokój. Próbował sobie przypomnieć wieczór, ale pamiętał tylko kłótnie z Willem. A potem... Cholera!, zaklął w duchu. Wszystko wróciło i sprawiło, że oprócz głowy bolało go także sumienie. Wstał wciągnął spodnie i poszedł do salonu gdzie zostawił koszulkę. Leżała na krześle, nie na ziemi jak pamiętał. Mieszkanie było nieduże, ale przestronne. Nigdzie nie było właścicielki. Może to i dobrze. Ubrał buty i zabrał marynarkę z innego krzesła. Nie pamiętał jak się tam znalazł, ale pamiętał wszystko co działo się gdy przestąpili próg tego domu w namiętnym pocałunku. To nie powinno się zdarzyć, ale chyba nie żałował. Chciał po prostu szybko opuścić już to miejsce.

- Już wychodzisz? - zapytała Ava stojąc w szlafroku i mokrych włosach. Dopiero co wyszła z łazienki słysząc jak Jay chodzi po jej salonie. - Nie dostanę buziaka na do widzenia.

- Ava.. - zmarszczył czoło zmieszany tą sytuacją. Wystraszył się nawet jej nagłym pojawieniem się.

- Luz - zaśmiała się pokazując rząd białych zębów. - Nie jestem typem dziewczyny, którą trzeba przytulać po seksie. To było... - zastanawiała się jak to nazwać. - Ciekawe. Ale nie powinno się powtórzyć.

- Też tak myślę. Chyba trochę za bardzo zaszaleliśmy.

- Spokojnie, ja nie pisnę ani słowa. Będę cicho aż do śmierci - zadrwiła.

- Ja też. Miłego dnia - rzucił na do widzenia i wyszedł z jej mieszkania zadowolony.


Taka przygoda!

XD

LisNaSkoczni jak się podoba?

Mam nadzieję, że nikogo tym nie uraziłam.

Zostawcie ⭐ jak się wam podobało i napiszcie komentarz. Może więcej zrobię takich one shotów.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top