XXXVIII

Nie pozostawało mu nic innego jak wrócić do domu i tam przeczekać te kilka godzin do skończenia pracy przez jego dzisiejszego kompana do picia. Mniej więcej w połowie zmiany Yunseoka, Changkyun wpadł na naprawdę genialny pomysł i kontakt zapisany jako „Yunseok" zmienił najpierw na „Yunseokkie" potem padło na „Kostium motocyklowy" ale serce skradł definitywnie jego ostatni pomysł- „Prawy biceps". Nie potrafił opanować swojego uśmiechu ilekroć przychodziła wiadomość od Yunseoka, który ukradkiem przed menadżerką wysyłał mu wiadomości na naprawdę przeróżne tematy.

Ostatecznie Im zorientował się, że z porządnego zapasu czasu do wyjścia, uszczuplił się on do naprawdę nieprzyzwoitych rozmiarów. W pewnym momencie zabiegany Changkyun zastanawiał się czy w ogóle zdąży się porządnie wyszykować na dzisiejsze spotkanie.

Przymierzając kolejną koszulkę, która miałby doskonale grać ze spodniami wciśniętymi na tyłek zdał sobie sprawę z niesamowicie istotnego faktu, który do tej pory mu uciekał. Ta cała bieganina i zamartwianie się... Robił dokładnie to samo, gdy szykował się na randki z Kihyunem te cztery lata temu. Tym razem było zupełnie inaczej. To miało być zwykłe wyjście kolegów z pracy na miasto, nic więcej.

Mimo wszystko chciał wyglądać przed Yunseokiem naprawdę wspaniale.

-Nie zamykasz trochę za wcześnie? - Pojawił się za jego plecami. - Kawiarnia powinna być otwarta jeszcze przez piętnaście minut, a co jeżeli chciałbym napić się kawy? - Położył dłoń na ramieniu niewzruszonego Yunseoka.

-Wtedy bym polecił ci pójście do innej kawiarni, bo barista ma ważniejsze rzeczy do roboty - mężczyzna w końcu zdecydował się odwrócić do niego przodem. Był już ubrany w ten swój kombinezon, co znaczyło, że na dobrą sprawę był gotowy do drogi, a zamknięcie drzwi zostało ostatnim z jego nieprzyjemnych obowiązków. - Wow... - Wyrwało mu się, gdy po raz pierwszy omiótł wzrokiem sylwetkę Changkyuna. - Wyglądasz po prostu... wow - Powtórzył, jakby zahipnotyzowany biorąc między palce jeden z jego kosmyków.

-Cieszę się, że nie będziesz się za mnie wstydził tym razem - zaśmiał się.

-Nigdy się za ciebie nie wstydziłem - cofnął dłoń, wracając do pełni władz umysłowych po tym niespodziewanym ciocie.

W zasadzie nie potrafił stwierdzić czym Im go niemalże powalił na kolana. Po prostu przyszedł tu tak ubrany i... Po prostu tutaj był... I miał być dalej razem z nim.

-Dobrze wiedzieć.

-Będziemy musieli na chwilę podjechać do mnie - odchrząknął.

-Po co? - Zmarszczył brwi. - Nie mieliśmy przypadkiem jechać na miasto?

-Chce zostawić u siebie motocykl, żeby nie musieć się potem po niego wracać - wyjaśnił podchodząc do swojego pojazdu.

-To... Brzmi sensownie - pokiwał głową ze zrozumieniem. - Powinienem wezwać taksówkę i poczekać na ciebie przed barem czy...

-Masz - rzucił w niego kaskiem, który Changkyun cudem złapał.

-Co to jest? - Zapytał. - I nie mów mi, że kask, bo widzę, że to kask - pogroził mu palcem.

-Wolę żebyś ty go miał na głowie, kiedy będziemy jechać.

Changkyun powoli przeniósł wzrok na kask i wzruszając ramionami przymierzał się do jego założenia. W momencie, kiedy znalazł się on nad jego głową, Im ponownie spojrzał w kierunku maszyny, która miała stanowić dzisiejszy transport. W tamtym momencie zwątpił.

-Ja na to nie wsiądę - zastrzegł. - Wolę wydać pieniądze na taksówkę - chciał zwrócić otrzymany kask, ale z marnym skutkiem.

Yunseok na początku faktycznie przyjął go w swoje dłonie, ale tylko po to, by umieścić go na głowie Changkyuna.

-Nie będzie tak źle - puścił oczko. - Będę jechał ostrożnie. - Obiecał składając razem dłonie.

-Motocykliści zawsze tak mówią, a potem łamią wszystkie możliwe przepisy drogowe...

-Jechałeś kiedyś na czymś takim? - Wskazał na swoją własność.

-Nie... - Burknął. - Znaczy tak! - Poprawił się. - Kiedyś nawet bardzo często, ale potem przestałem... - Burknął.

-W takim razie czego się boisz? Przecież nas nie zabije - zaśmiał się.

-Twój śmiech wcale mnie nie przekonał, wiesz o tym?

-Mamy zamiar tutaj stać cały wieczór i przekonywać się nawzajem? Podobno chciałeś gdzieś iść...

Na dobrą sprawę w tej sytuacji nie mógł nic zrobić. Naprawdę nie bał się jeździć na tych maszynach, ale to był pierwszy raz, gdy pozwolił posadzić się w roli pasażera mając za kierownicą kogoś zupełnie obcego. Lubił Yunseoka, ale zdecydowanie bardziej cenił swoje życie, z którym nie chciał się jeszcze rozstawać.

Ostatecznie, gdy tylko wyjechali na jedną z dłuższych ulic, Yunseok dobitnie pokazał Changkyunowi, że wsiadanie na motocykl było poważnym błędem z jego strony, a „łamanie przepisów na każdym kroku" nagle odnalazło swoje odzwierciedlenie w brutalnej rzeczywistości. Im momentalnie oplótł dłonie wokół pasa rozbawionego Yunseoka, który na ten gest mimowolnie się spiął, gdy jedna z dłoni przypadkowo znalazła się blisko jednego z najbardziej newralgicznych miejsc u mężczyzny.

-Przeżyłem - sapnął, oddalając się od maszyny. - Przeżyłem.

Yunseok klęczący niedaleko pojazdu nawet się nie odezwał, ukrywając swoją czerwoną twarz w dłoniach. Musiał chwilę odczekać przed tym jak będzie mógł godnie stanąć na nogi i pokazać się swojemu znajomemu. Porządnie pożałował zakupu takiego, a nie innego kombinezonu.

-Wszystko z tobą dobrze? - Zapytał zmartwiony Im, kładąc dłoń na ramieniu swojego szofera.

-Po prostu się uderzyłem - skłamał. - Nie musisz się niczym przejmować - uśmiechnął się lekko.

-To ja powinienem cię uderzyć jeszcze raz! -Warknął. - Zdajesz sobie sprawę, że tylko utwierdzasz stereotypy o motocyklistach? Myślałem, że umrzemy... - Narzekał.

-Ale przeżyliśmy - uśmiechnął się szeroko. - Mam nadzieję, że jeszcze dasz parę razy się przewieźć - poruszył sugestywnie brwiami.

-Zapomnij - rzucił w jego stronę kaskiem, który wstający z kucków Yunseok sprawnie złapał.

-Przecież widzę, że ci się podobało - szturchnął go palcem w ramię. - Wejdźmy do środka - zaproponował. - Przebiorę się tylko i możemy ruszać dalej! Tym razem autobusem.

-Autobusem? - Wyglądał na jeszcze bardziej zaskoczonego, niż przy propozycji jazdy na motocyklu. - Dlaczego nie taksówką? - Zaczął włóczyć nogami za swoim rozmówcą, gdy ten ruszył w kierunku budynku.

-Ponieważ to jest niedaleko - wzruszył ramionami. - A ty chyba masz za dużo pieniędzy, skoro ciągle chcesz brać taksówki - prychnął.

-Nie mam za dużo - burknął. - Ale taksówka nie kosztuje majątku! - Walczył dalej.

-Lepiej oszczędzaj każdego wona na alkohol. Podobno miałeś zamiar dzisiaj dużo wypić - uśmiechnął się przez ramię. - Ale tak szczerze. Kiedy ostatnio jechałeś autobusem?

-Nie pamiętam...- Odpowiedział dopiero po chwili namysłu. - Nie musiałem się martwić o takie rzeczy...

-Więc dzisiaj przypomnisz sobie stare czasy. Uwierz mi, że jeżdżenie publicznymi środkami transportu nie jest takie złe. A jak ktoś będzie cię zaczepiał, to przecież masz mnie, nie? Ja cię obronię - obiecał.

Im otworzył na chwilę usta z zamiarem powiedzenia czegoś. Szybko je jednak zamknął, gdy na myśl przyszły mu tysiące odpowiedzi, których zdecydowanie nie chciał wykorzystywać w tym momencie.

-Trzymam cię za słowo - szepnął.

~~~

Witajcie

W zasadzie to nie powinniście być źli na mnie za rozbicie tytułowego shipu

Spójrzcie na Changkyuna

Niby wczoraj to zerwał ze swoją miłością

A dzisiaj?

Dzisiaj idzie już na balety

Być może w ten sposób chłopak odciąga swoje myśli od rzeczywistości

A być może świadczy to po prostu o rozkładzie w jakim znajdowała się ich relacja, nim Im postanowił ją definitywnie zakończyć

W sumie to jest trochę zabawne

Bo ludzie przyszli tutaj po ChangKi

A ja robię wszystko, by Wam ich nie dać

Jednak spokojnie!

Pamiętam jak nazywa się główny ship

Więc nie bójcie żaby

(#TeamYunKyun na zawsze w moim sercu)

W sumie żal mi jest tego chłopaka

To nie powinno być odkryciem, że w tej historii, to on jest tym "drugim"

A każdy z nas wie jak takie osoby najczęściej wychodzą na sam koniec

Nah

Chyba, że ałtor postanowi zamieszać w kociołku zwanym "los"

Ale to są tylko niebezpieczne rozważania

Lepiej zająć się teraźniejszością

Ostatnio coraz bardziej dojrzewa we mnie myśl, by pokazać Wam perspektywę Kihyuna

Jeżeli ktokolwiek w ogóle go jeszcze lubi w tym ff

Bo chłopak nie miał zbyt wielu szans, by zabłysnąć

A jeżeli już to robił, to jedynie w przeszłości

Gdzie każde z Was miało zapewne taką reakcję:

"I co kłamiesz? Przecież wiemy co zrobisz za 4 lata!"

Ależ ja się dzisiaj rozgadałem

fiu fiu

Dobrze!

Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top