XLIII
Pozostały czas, który obejmował godziny jego pracy spędził na zapleczu ukrywając się przed wszystkimi wścibskimi spojrzeniami. Zapewne jedynie dzięki wstawiennictwu Yuna, udało mu się jakoś przekonać swoją menadżerkę, że nie będzie zbyt dobrym pomysłem, jeżeli pojawi się w takim stanie przed TAK ważnymi ludźmi.
Eunhye może i była wspaniałą i wyrozumiałą osobą, ale przede wszystkim była szefową tego miejsca. Potrafiła się obchodzić ze swoimi pracownikami jak z dziećmi i niejednokrotnie iść im na rękę. Jednak w dalszym ciągu pozostawała nadzorczynią tego miejsca, a jej głównym zadaniem było zadbanie o to, by Idol Caffe przyniosło coraz większe zyski.
Zdecydowanie nie była zadowolona, gdy przystawała na wyłączenie jednego ze swoim pracowników z dzisiejszej imprezy.
Na całe szczęście nie tylko ona postanowiła nie sprawiać problemów, ale również Kihyun zdawał się uspokoić. Może faktycznie wyglądał na niego posępnego, gdy wchodząc przez te same drzwi, których przed kilkoma minutami użył Changkyun, pomaszerował w kierunku swoich „fanów" by kontynuować ten własnoręcznie zorganizowany cyrk.
Obydwoje nawet na siebie nie spojrzeli.
-Jak się czujesz? - Zagadnął Yun, który niczym wybawca pojawił się ze szklanką wody.
-Strasznie - z wdzięcznością przyjął oferowany mu napój. - Yun... - Zaczął ostrożnie. - Przepraszam, ale nie mogę ci tego wszystkiego wyjaśnić - powiedział skruszony.
-Nie chcę, żebyś mi to wyjaśniał - odparował błyskawicznie. - Znaczy... Fajnie byłoby wiedzieć i roznosi mnie na samą myśl o tym, ale rozumiem, że chcesz go mimo wszystko chronić - poczochrał włosy swojego przyjaciela. - Nawet, jeżeli on jest strasznym dupkiem, to ty jesteś naprawdę dobrym chłopakiem... ex-chłopakiem - zaśmiał się.
-Umiesz pocieszać ludzi - wyglądał w tamtym momencie na naprawdę spokojnego.
-Nie umiem - spoważniał lekko. - Po prostu mówię jak to wygląda z mojej strony.
-Ty coś do mnie masz, prawda? - Zapytał prosto. - Zauważyłem to podczas naszego drugiego spotkania... Bo podczas pierwszego niemalże na siebie syczeliśmy.
Lee nieco się speszył, ale nie dał własnemu zawstydzeniu odgrodzić się od Changkyuna grubym murem. Podskórnie czuł, że właśnie w tym momencie doszli do pewnego momentu w ich relacji, w którym jasno powinno określić gdzie chcą iść... I czy chcą iść razem.
Yunseok wziął głęboki oddech.
-To prawda - usiadł obok swojego znajomego, składając razem dłonie. - Spodobałeś mi się już od naszego pierwszego spotkania, dlatego byłem na siebie trochę zły, kiedy poszło ono... No mniej ciekawie - zaśmiał się, co wywołało też uśmiech na twarzy Im'a.
-Ja to miło wspominam...
-W każdym razie... Skoro już zapytałeś, to chcę ci to powiedzieć - nabrał powietrza w płuca. - Nie jestem pewien czy to co do ciebie poczułem, to miłość - podrapał się po głowie. - Na pewno jestem tobą zauroczony... bardzo - zaśmiał się, coraz bardziej zawstydzony własną szczerością. - Mogę teraz zabrzmieć jak jakiś psychol, ale nawet śniłeś mi się kilka razy. A kiedy zgodziłeś się ze mną wyjść... Nawet nie wiesz, jaki byłem szczęśliwy. Nawet, jeśli nie dosięgam do twojej ligi, to...
-Tu nie chodzi o bycie w mojej lidze - Przerwał mu delikatnie. - Po prostu boje się, że nie będę mógł oddać tego co czujesz - szepnął. - Tu nie chodzi o to, że jesteś zły, bo... Człowieku! Jesteś praktycznie chodzącym ideałem, u którego doszukanie się jakichkolwiek wad graniczy z cudem. W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, co jest z tobą nie tak, że nadal jesteś sam.
-Auć? - Zaśmiał się całkowicie niezrażony z powodu tych słów.
-Właśnie zakończyłem swój czteroletni związek, więc nie jestem do końca pewien czy chcę się pchać w kolejną relację... Przepraszam.
-Nie musisz mnie przepraszać! - Klepnął go lekko w ramię. - Nie jestem jakimś kretynem, żeby wymagać od chłopaka ze złamanym sercem zaakceptowania mnie. Cieszy mnie sam fakt, że chcesz mojej pomocy i zgadzasz się na nią. Mam nadzieję, że teraz, kiedy wiesz, nic się między nami nie zmieni.
-Więc masz zamiar czekać jak te wszystkie durne drugoplanowe postacie w dramach? - Zainteresował się.
Yunseok na chwile się zamyślił.
-Tak - przytaknął uroczo.- To właśnie mam zamiar robić. W sumie mam dużo czasu, więc spokojnie możesz wyleczyć swoje złamane serce.
-Naprawdę jesteś dziwnym człowiekiem - westchnął. - Nie dość, że wpadasz w beznadziejne zauroczenie, to jeszcze postanawiasz kręcić się wokół tej osoby i jej pomagać.
-Nie robię tego za darmo - prychnął. - Liczę na to, że z czasem ta osoba odpłaci mi nie tylko szczerym uśmiechem, ale także zaproszeniem na jakieś piwo - ponownie klepnął go w ramię. - Skoro widocznie skończyliśmy tą trudną i niezręczną rozmowę, to ja będę wracał do pracy - podniósł się z miejsca. - Czas na płakanie z powodu odrzucenia zostawię sobie na dzisiejszy odcinek serialu - puścił mu oczko, by dać do zrozumienia, że wcale nie mówi na poważnie.
-Yun - zaczął miękko.
-Nom? - Odwrócił się przez ramię.
-Cieszę się - uśmiechnął się szczerze.
-Z czego?
-Po prostu.
***
-Uuuuu~ Stary, mamy problem! - Zawołał Coff, przelatując spod drzwi dla personelu prosto na krzesło obok Kihyuna, który w niezbyt najlepszym humorze przeglądał telefon.
-Nie mam czasu na twoje dziwactwa - warknął.
-Jestem pewien, że akurat NA TO znajdziesz czas. Tylko posłuchaj - poprosił przybliżając się nieco bliżej. - Pamiętasz tego chłopaka, o którym mówiłem?
-Tego baristę, którego krocza bez przerwy szukałeś, zastanawiając się czy taką dziwkę jaką jesteś będzie bolał ten kaliber? - Nawet nie spojrzał na swojego znajomego.
-Dokładnie! - Klasnął w dłonie. - Dzięki ci panie za obcisłe spodnie i tamtego baristę - złożył dłonie, ale szybko jedną z nich przeniósł na bark Yoo. - Więc byłem przed chwilą pod drzwiami od zaplecza - na te słowa Kihyun lekko się zainteresował. - I słyszałem jak ten barista przyznaje, że podoba mu się twój Changkyunek - zachichotał z czystej złośliwości.
Telefon z hukiem wylądował na stoliku, przy którym wspólnie siedzieli. Moon lekko podskoczył na ten niespodziewany akt agresji, nieco gasząc swoje zapędy. Spodziewał się ostrej reakcji, ale Kihyun doskonale umiejący maskować swoje emocje wykonujący tak oczywisty gest na oczach tych wszystkich ludzi? To było dość niecodzienne zjawisko.
-Nie miałeś go przypadkiem przelecieć? - Warknął, patrząc z prawdziwą furią na Coff'iego.
-Miałem! - wystrzelił. - Ale wiesz, że mam pewną zasadę? Nigdy nie zabieram się za ludzi, o których wiem, że są zajęci.
-Od kiedy? - Fuknął.
-Od zawsze! - Prychnął. - Więc przykro mi, ale naszego wymiarowego bariste sobie raczej odpuszczę - wzruszył ramionami, układając nogi na stoliku. - Zresztą, poza zawartością spodni, i tak nie był w moim typie.
-Jesteś strasznie bezużyteczny - westchnął, mając ochotę walić głową o stół. - A co Kyun odpowiedział na jego wyznanie?- Zapytał cicho.
-Nie powiem ci - ułożył usta w dziubek. - Informacje kosztują.
-Czego chcesz? - Spojrzał na niego wściekły.
-Ciebie - ułożył mu dłoń na udzie. - I to kilka razy - poruszył sugestywnie brwiami.
-Spieprzaj Coff...
~~~
Witajcie
Ostatnio było fajnie
Pisałem rozdziały w okolicach godziny 18
ALE NIE!
Tym razem musiało być inaczej
Lepiej nie będę się chwalił od której pisałem akurat ten tekst
Tak będzie bezpieczniej dla Was
A przede wszystkim dla mnie
C:
Dzisiaj w zasadzie mam niewiele do powiedzenia
Chyba, że spojrzę na Yunseoka
Koleś jednak jest głupi
Bleh
"Będę na Ciebie czekał"
Bleh
"Mam dużo czasu na czekanie"
Bleh
Bleh
Bleh
Aż sam mam ciarki
Dobrze!
Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top