XLI
Obserwowanie pary idoli, którzy sztucznie uśmiechali się do jeszcze sztuczniejszych fanów zdecydowanie nie było najlepszym sposobem na spędzenie dzisiejszego dnia. Być może, gdyby Changkyun nie zmarnował swoich czterech lat życia na trwanie u boku osoby tak ściśle związanej z tym specyficznym światem, to może nawet udałoby im się go nabrać. Dokładnie tak jak tą armię fanek koczującą na swojego idola przed oknami kawiarni. Od ich krzyków występujących za każdym razem, kiedy Yoo lub Moon spojrzeli w ich stron, zaczynała go boleć nie tylko głowa, ale i uszy.
Mimo wszystko byli zmuszeni stać za kontuarem jak manekiny i grzecznie wykonywać polecenia, które co jakiś czas wydawał im któryś z menadżerów dzisiejszych gości. Zrobienie kawy czy przyniesienie czegoś z zaplecza nie było może zbyt wymagającym zadaniem, ale wcale nie przeszkadzało to Changkyunowi w dostawaniu prawdziwego szału, gdy Kihyun rzucał mu kolejne ukradkowe spojrzenie.
-Ej... - Odezwał się cicho Yun, który za wszelką cenę starał się unikać spojrzenia Coff'iego. - Dlaczego wcześniej się tak zdenerwowałeś? - Zapytał zaciekawiony.
Changkyun westchnął ciężko doskonale orientując się w tym, że nie uda mu się na chwilę obecną znaleźć satysfakcjonującej wymówki. Wtedy faktycznie opuścił gardę i poniekąd zdradził swoje prawdziwe uczucia. Za Panem Moonem przepadał do momentu, w którym Kihyun nie przyprowadził go po raz pierwszy do ich wspólnego domu. Właśnie wtedy cały wykreowany w głowie obrazek tego człowieka legł w gruzach. Na początku było ciężkie uderzenie w postaci słodkiego „Niezłą dupę ma twój facet" niezbyt umiejętnie szepnięte do Kihyuna. Potem przyszedł czas na picie, klejenie się do cudzego partnera i osobisty faworyt Im'a - propozycja spędzania wspólnej nocy we troje. A to wszystko podczas jednego wieczoru.
Niejednokrotnie uczulał Kihyuna o swojej wrogości, co do jego nowego znajomego. Problem w tym, że Yoo zawsze zdawał się w ogóle tego nie zauważać, pozwalając by Coff obejmował go w pasie podczas wspólnych spotkań, wysyłał całuski, a nawet parę razy zdarzyło im się cmoknąć, kiedy kartka, którą mieli podać sobie ustami postanowiła wywinąć im żart. Normalnie nie miałby z tym najmniejszego problemu, ale poznał Coff'iego osobiście i z opowieści Kihyuna był w pełni świadomy tego, co ten chłopak może zrobić.
Przezwisko „Coffik" było jedną z przyczyn ich przeszłych kłótni. Podsycanych faktem niezdolności Kihyuna do wypowiedzenia jakichkolwiek czułych słów w stosunku do swojego chłopaka, a o wymyślaniu uroczych przezwisk już w ogóle nie wspominając.
Tak! Był zazdrosny i miał do tego pełne prawo.
-Po prostu nie lubię tego człowieka - fuknął, polerując tą samą szklankę od dziesięciu minut, by tylko zająć czymś myśli.
Yun powędrował szybko spojrzeniem w kierunku obleganego, podłużnego stolika.
-Znasz go? - Zapytał, wymieniając szklankę w dłoni Changkyuna na taką nieco brudniejszą
-Jest zwykłym podrywaczem, który potrafi myśleć jedynie swoim kroczem - warknął, ku szczeremu zaskoczeniu Lee. - Może siedząc tam wygląda uroczo i niewinnie, kiedy uśmiecha się do podstawionych ludzi, ale w rzeczywistości jest chamem i dwulicowym materialistą, który szuka tylko sposobu, żeby zmanipulować, wykorzystać, wyruchać i zostawić...
-Dużo wiesz... - Mruknął, nie bardzo wiedząc, co powinien tak właściwie odpowiedzieć. Spodziewał się usłyszeć coś mniej... agresywnego.
Changkyun wyraźnie miał zamiar coś powiedzieć, ale poruszenie przy stoliku z idolami sprawnie przeszkodziło mu przed rzucaniem kolejnych inwektyw pod adresem Moona. Obydwoje powiedli wzrokiem ku źródle nagłego poruszenia. Szybko rzuciła im się w oczy rozlana kawa i piękna plama na białej koszuli Kihyuna. Do całego obrazka jeszcze warto było dorzucić twarz skrzywioną w bolesnym grymasie i Coff'iego grającego skruszonego szczeniaczka.
-Ktoś może mi pomóc? - Zapytał Kihyun podchodząc do dwójki baristów.
-Ja mogę - zaproponował Yun, widząc jak Changkyun odwraca wzrok.
-Wolałbym, żeby on mi pomógł - wskazał na drugiego chłopaka. - Już go znam, więc jeżeli to nie byłby problem...
-Nie wiem... - Zaczął niechętnie.
-Idź - polecił Im. - Uporządkuj ten cały bałagan z rozlaną kawą, a ja zaprowadzę Pana Yoo na zaplecze i przygotuje mu jedną z zapasowych koszul. Posturą bardziej przypomina mnie niż ciebie, więc nie powinno być problemu.
-Jesteś pewien? - Szepnął mu na ucho, ku niezadowoleniu Kihyuna.
-Tak - uśmiechnął się lekko - Idź.
-Jakby coś to wołaj - puścił oczko.
Wcale nie miał ochoty zajmować się swoim zdurniałym ex-chłopakiem. Problem polegał na tym, że w obecnej chwili nie był na pozycji, która pozwalałaby mu odmówić czemukolwiek zaproponowanemu przez Kihyuna czy Joonho. Oni byli tutaj gwiazdami i wszystko musiało być naginane pod ich wole. Nawet wolał sobie nie wyobrażać, jaką burdę zrobiłaby mu Eunhye, gdyby dowiedziała się o jakiejkolwiek niesubordynacji.
-Prawie jak cztery lata temu - zagadnął niezwykle szczęśliwy, nawet jak na kogoś, kto został oblany kawą.
Sprawnie postanowił zignorować te słowa, szukając czegoś w co chłopak mógłby się ubrać. Teraz jak na złość kluczyk wiecznie schowany w kieszeni postanowił zabawić się w chowanego. Po krótkich poszukiwaniach zorientował się, że szukanego przedmiotu nie ma w żadnej z licznych kieszeni.
Los musiał sobie naprawdę z niego kpić.
-Nie zamierzasz się odezwać do swojego chłopaka? - Zaczął nieco zbyt pewnie jak na siebie. W normalnych okolicznościach ściszyłby głos, a słowo „chłopak" zastąpiłby czymś mniej dosadnym.
-Nie jesteśmy już razem - przypomniał mu, rozpinając guziki swojej koszuli. - Może zapomniałeś, ale dwa dni temu z tobą zerwałem...
-Kyunnie... - Zaczął spokojnie. - Możemy o tym wszystkim na spokojnie porozmawiać?
-A mamy o czym rozmawiać? - Zjeżył się. - Przylazłeś z całą ekipą i NIM do mojego miejsca pracy i liczysz na to, że w ogóle będę chciał z tobą rozmawiać? - Syczał. - Nie wiem co się roi pod tą twoją farbowaną czupryną, ale mnie w to nie mieszaj - prychnął.
-Musiałem to zrobić - warknął. - Nie odbierałeś ode mnie żadnego telefonu, nie odpisywałeś na wiadomości, więc co niby miałem robić?
-Nie wiem - wzruszył teatralnie ramionami. - Dać mi spokój? Przecież tego zawsze chciałeś, prawda? Żebym w końcu przestał ci truć o tym, żebyś wracał wcześniej do domu, żeby znajdywał dla mnie czasu, żebyś chociaż raz dziennie do mnie zadzwonił czy zjadł posiłek... Teraz magicznie ci się przypomniało, że miałeś chłopaka? Nie bądź śmieszny!
-To nie moja wina, że byłem zajęty - warknął, tracąc kontrolę nad sobą. - Pracowałem ciężko, by zapewnić ci dostatnie życie, które ci obiecałem te pieprzone cztery lata temu! - Krzyknął, a jego chłop odbił się od ścian pomieszczenia.
-Takie życie mi obiecałeś? - Zapytał niedowierzając. - Nie - wyglądał na naprawdę rozczarowanego. - Złożyłeś mi naprawdę wiele gównianych obietnic, ale z pewnością nigdy nie obiecywałeś mi życia, w którym jestem zamknięty w czterech ścianach, grzecznie czekając aż mój chłopak wróci łaskawie do domu. Nie obiecywałeś mi życia, w którym moja połówka wstydziła się przyznać komukolwiek, że ze mną - mówił nie dając mu nawet dojść do pojedynczego słowa. - A wiesz jakie życie mi obiecałeś? - Skrzyżował ręce na piersi. - Pełne miłości i bliskości - warknął. - Więc nie mów mi, że robiłeś to dla mnie! - Krzyknął znacznie donioślej, rzucając w swojego rozmówce zdjętą chwile wcześniej koszulą.
-Co tu się dzieje? - Do pomieszczenia wkroczył Yun, który z miejsca odczytał wrogość wymalowaną na twarzy byłych kochanków. - Jeżeli chcecie się kłócić, to możecie to robić gdzieś indziej. Gdybym nie pogłośnił muzyki, to wszystko byłoby słychać na sali.
-Ja już z nim skończyłem - warknął, nakładając swoją podkoszulkę, w której zjawił się w pracy. - Idę odetchnąć świeżym powietrzem. Nie musisz za mną iść - zwrócił się do Yuna.
Kihyun w tym czasie spuścił głowę, wlepiając spojrzenie w podarowaną mu niechętnie koszulę.
~~~
Witajcie
Na samym początku chciałbym Wam serdecznie podziękować za podarowanie tej historii tyle uwagi i pozwolenie, by licznik wyświetleń osiągnął wspaniałą liczbę 3 tysięcy!
Jesteście wspaniali!
A teraz przejdźmy do notki właściwej!
<~~~~~~>
Kolejny dzień
Kolejny rozdział
I
OMG
Mamy scenę związaną z ChangKi
:O
Pokłócili się
Ale jednak!
Ja bym na Waszym miejscu sprawdził czy nadal czytacie to samo opowiadanie, bo to jest trochę dziwne
Noyz i zajmowanie się shipem zapisanym w tytule
No proszę, proszę
Ale spokojnie!
Mam jeszcze kilka kart w rękawie, które skutecznie odwiodą nas od naszych słodkich ChangKi
Moja przyjaciółka jakiś czas temu krzyczała mi:
"Oni muszą być razem, bo są zapisani w tytule"
No otóż nie tym razem }:>
Byli razem, prawda?
Byli.
Więc ship tak na dobrą sprawę już był realny, więc główne założenie ff zostało spełnione
A co jeżeli jestem takim wariatem, który pisząc "ChangKi" miał na myśli ich drogę od związku do zerwania i pogodzenia się z tym faktem?
To byłoby nieco nieszablonowe
A ja nie musiałbym się bawić w romansidła
BO UWAGA!
Nie umiem w romansidła xD
Zawsze istnieje również szansa, że w tej chwili ciągam Was za nos
A może już tam za rogiem czekają na nas YunKyuny
Kto wie, prawda?
Na tym polega cała zabawa w internetowym publikowaniu i śledzeniu historii na bieżąco, że nie możecie sobie przerzucić do samego końca, by sprawdzić za kończenie i na jego podstawie zadecydować, czy zechcecie czytać te wypociny
W sumie nawet Wam współczuje
Siedzicie trochę na takiej bombie
I nigdy nie wiecie co Was czeka xD
A co jeżeli na samym końcu po prostu zginą w wypadku samochodowym?
Ja bym osobiście był wkurzony
Na Waszym miejscu
}:>
Albo co gorsza!
Ktoś dostałby złoty sikor i znowu mieszał
#BialaSeria
#TT
#FOM
#ST
#RM
Dobrze!
Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top