LXXXVI

Obudził się wcześnie rano. Mniej więcej wtedy, kiedy zombie kładły się spać do grobów, a przyzwoici ludzie przestawiali budzik, by postać sobie jeszcze piętnaście minut zanim będą musieli gonić na pociąg do innego miejsca, w którym akurat przyszło im pracować. Changkyun jednak nie chciał pozwolić na tą przyjemność i niemalże po przebudzeniu... „Niemalże" w jego wykonaniu zajęło ledwo dziesięć minut. Podźwignął ciężki tyłek i szurając bosymi stopami po kuchennych kafelkach, półprzytomny, zabrał się za robienie śniadania, zasypiając przy tym średnio, co kilka minut i coraz bardziej przekonując się, że oglądanie serialu do późna w jego wieku coraz mniej się opłaca.

Ostatecznie popisał się większymi zdolnościami kulinarnymi, niż swój ukochany, słodziutki, puchaty, obrażalski, nieprzyjemny, zapewne nieogolony, chłopak. Udało mu się oszczędzić kuchni nie tylko małego pożaru, ale i wszechobecnego bałaganu, który pozostawiał po sobie tamten potwór odziany w niezwykle seksowne przebranie.

-Kawa - szepnął do siebie, kiedy z tacką, na której znajdował się talerzyk ze świeżutkimi goframi i starannie pokrojonymi owockami, stał przed drzwiami do pokoju gościnnego. - Kawa, debilu - westchnął ciężko na paluszkach zawracając do kuchni.

Zgarniając wspomniany napój i tym samym dopełniając dzisiejszy pakiet śniadaniowy, ponownie znalazł się w  tym samym miejscu. Przy okazji przekonując się, że w szerokiej gamie różnych talentów, tych bardziej i mniej przydatnych, zabrakło zdecydowanie otwierania drzwi łokciem. Szybko zakodował sobie pod swoją rozczochraną czupryną, że będzie musiał podszkolić się w tej dziedzinie na wypadek, gdyby jeszcze w przyszłości przyszło mu powtarzać tą czynność.

-Pusto - zmarszczył brwi, gdy zamiast oczekiwanego roznegliżowanego, nieprzytomnego Kihyuna zastał starannie pościelone łóżko w parze z uchylonym oknem. Zacisnął mocniej usta, czując jak jego całe dzisiejsze poświęcenie coraz bardziej traciło sens. Ale nie wkurzał się jeszcze.

Spokojnym krokiem wrócił do kuchni, gdzie na jadalnianym stole, już mniej delikatnie, odłożył tackę z posiłkiem. Usiadł naprzeciwko swojego dzieła kulinarnego, przez chwilę głęboko się w nie wpatrując. Prawie tak, jakby oczekiwał odpowiedzi, gdzie podział się jego chłopak, kiedy powinien ślinić się w poduszkę.

-Świnia - burknął może nieco za mocno uderzając głową w blat. - Auć... - Zaśmiał się z własnej głupoty, pozwalając, by nieprzyjemny ból rozszedł się po jego czaszce.

Im:

Kiki

Zmarszczył brwi, gdy odpowiedź przyszła dosłownie po kilku sekundach.

Yoo:

Wstałeś już?

Tak wcześnie?

Im:

Chciałem Ci zrobić śniadanie-niespodziankę

Ale Ty jesteś lepszy w niespodzianki

I mi uciekłeś

...

Yoo:

Ojej :/

Teraz mi się przykro z Twojego powodu zrobiło </3

Ale wczoraj Ci mówiłem, że muszę dzisiaj wcześniej wyjść

Im:

Ale żeby tak wcześnie?!

Czy Twoja wytwórnia nie wie, że idole też muszą spać?

Zwłaszcza, kiedy Ci idole mają chłopaków

Którzy wstają wcześniej, żeby zrobić śniadanie

Yoo:

Jak bardzo się natrudziłeś przy nim...?

Im:

Zrobiłem króliczki z jabłek...

Yoo:

Czyli poziom czwarty

Im:

I gofry z polewą truskawkową

I bitą śmietaną

Yoo:

To jednak piąty

Przepraszam skarbie .-.

Gdybym wiedział, to bym specjalnie na Ciebie poczekał

Im:

Łżesz

Patafianie

Kontynuuj

Może będzie mnie trochę mniej dupa bolała

Następnym razem po prostu zrobię Ci loda

Jest szybszy

I ja przynajmniej też będę się bawił

Yoo:

Changkyun

Tutaj Twoja matka

Przestań robić wibrator z tego telefonu

Kiedy próbuję przetłumaczyć twojemu tępemu chłoptasiowi

Dlaczego nie zmienię piosenki zgodnie z jego sugestiami

Im:

Niezły żart...

Jeżeli jesteś moją mamą

To napisz coś co tylko moja mama wie

Yoo:

...

Kiedy miałeś 17 lat

Zamówiłeś wibrator z internetu

Ale ja odebrałam paczkę

Im:

Cześć mamo

Miłego dnia w pracy mamo

Buziaczki

Kocham Cię

Pa

Yoo:

Do mnie nigdy nie piszesz takich rzeczy...

Im:

Bo Twoja widza o mnie kończy się na tym, gdzie mam pieprzyki

...

Tobie też miłego dnia

Kocham Cię

Czy coś

Yoo:

Aww?

Też Cię kocham

Czy coś

Uśmiechnął się jak głupi do telefonu. Trudno było odmówić wspaniałej uldze, którą odczuł wraz z nadejściem ostatnich wiadomości. Może nie były ostateczną gwarancją, że mogą zapomnieć o tej sprawie. Zwłaszcza po wczorajszych, niezbyt kolorowych rozmowach między nimi. Ale na pewno było zdecydowanie lepiej. Kihyun musiał przespać się z problemem, zyskując zupełnie nowe pokłady wyrozumiałości, dla swojego idiotycznego chłopaka... Albo po prostu Pani Im zaglądała mu przez ramie i dlatego bał się być niemiły.

Przeciągnął się leniwie sięgając po nieswojego gofra. Wolał być gruby, niż pozwolić im się zmarnować.

***

-Przepraszam za spóźnienie! - Wpadł zdyszany na zaplecze. - Były straszne korki i taksówkarz nie wyrobił.

-To ja przepraszam - Westchnęła menadżerka, intensywnie masując się po skroniach. - Wezwałam cię tak bez uprzedzenia, chociaż poprosiłeś o dzień wolny.

-A z Yunseokiem wszystko dobrze? - Dopytał, zdejmując wierzchnią odzież.

-Nie mam pojęcia - przyznała szczerze. - Poleciłam mu iść do domu, po tym jak prawie mi tutaj zemdlał. Mam z wami prawdziwe utrapienie...

-Wysłałaś go do domu samego w takim stanie...? - Zmarszczył brwi. - To chyba nie jest zbyt bezpieczne, co? Yun jeździ na niezbyt przyjaznej maszynie do nagłych zasłabnięć.

-Szalony jesteś? - Podniosła się nieco, gdy jej inteligencja została obrażona. - Chciałam go odesłać taksówką, ale wtedy zjawił się ten jego przyjaciel, który zaoferował mu podwózkę. Niezła scenę mi przed kawiarnią urządzili, ale kiedy Yunowi znowu ugięły się nogi, to łaskawie skapitulował.

-Mam nadzieję, że to nic poważnego - mruknął. - Kiedy widziałem go ostatni raz, to faktycznie nie wyglądał zbyt dobrze. Myślisz, że jest na coś chory? - Zastanowił się.

-Pytałam - przewróciła oczami. - Ale sam twierdzi, że wszystko jest z nim dobrze. Jest tylko trochę zmęczony i musi wypocząć. Ale kiedy chce mu dać dłuższy urlop, to odmawia. Dzieciaki w dzisiejszych czasach są takie problematyczne.

Zaśmiał się cicho.

-Prawda - uśmiechnął się do niej przyjaźniej. - Lecę na salę. Możesz sobie odpocząć.

-Wybawca - przewróciła oczami. - Wracam do swoich stosów papierzysk... znowu.

-Lata mijają, a właściciel nadal ma nas w... No.

-Jak kiedyś popełnię samobójstwo w moim biurze, to rozpuść plotkę, że nawiedzam to miejsce. Tak w ramach zemsty.

-Masz to jak w banku - puścił jej oczko, znikając za drzwiami.

Znacie ten moment? Wchodzicie do miejsca i macie wrażenie, że każdy się na was gapi? Takie wrażenie miał właśnie Changyun. Wszystkie oczy zdawały się obserwować każdy jego najmniejszy ruch. W pierwszym momencie naprawdę starał się zignorować, ale kiedy zawiesił wzrok na poszczególnych stolikach wszystko stało się jasne.

Wszystkie te dziewuchy były... Fankami Kihyuna. Wszystkie nałożyły na siebie czarne bluzy i wyglądały, jakby miały ochotę zamordować niewinnego baristę. Zapowiadał się naprawdę zapowiadał się naprawdę ciekawy dzień.

~~~

Witajcie

Pisząc ten rozdział

Jeszcze bardziej dotknęła mnie kwestia zakończenia opowiadania

Które zbliża się wielkimi krokami

Nie wiem, czy kiedyś Wam o tym wspominałem

Ale planuję zakończyć je pod koniec czerwca

To będzie taki mój mały zwyczaj, który chcę wprowadzić w nawyk

Ale w każdym razie

Mam kilka faz pisania dla ff

Zaciekawienie

Znudzenie

Nienawiść

Żal

Tęsknota

Zagadnijcie, gdzie jestem teraz xD

Cóż

Ale taka kolej rzeczy, prawda?

Po BY będzie jeszcze wiele, wiele innych opowiadań

(Miejmy nadzieje, że bohaterowie będą mniej durni)

Tymczasem!

Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top