LXXXI

-Kihyunek, słońce ty moje najjaśniejsze, które każdego dnia w tej ponurej rzeczywistości oświetla moją równie ponurą egzystencję swoja mordeczką - zawiesił się na jego szyi. - Jak tam? - Zapytał z szerokim uśmiechem.

-Coff - stwierdził smętnie. - Złaź ze mnie - strzepnął go, ku niezadowoleniu swojego znajomego. - Coś ty taki lepki od samego rana? - Szybko sprawdził czy przez ten nagły atak przypadkiem nie oblał się kawą.

-Pamiętasz jak dwa dni temu dzwoniłeś do mnie w środku nocy, żeby zapytać się o jakiegoś kompletnego nic nieznaczącego gościa? - Skradł jego kubek, by upić kilka łyków. - Potrząsnąłem czym trzeba i znalazłem parę rzeczy na jego temat. Nie musisz mi dziękować, aczkolwiek powinieneś.

-Poważnie? - Spojrzał na niego pełen nadziei. - To dlaczego nie powiedziałeś mi od razu? Mów - ponaglił go.

-Chciałem - burknął. - Ale potem okazałeś się być dla mnie chujem. Jak zawsze - przewrócił oczami. - Ale co do naszego nowego znajomego, to w sumie nie jest zbyt groźny, jeżeli cię to interesuje - Sięgnął po telefon, na którym w ekspresowym tempie odnalazł zdjęcia możliwego rywala Kihyuna. Z dumą zaprezentował je przyjacielowi. - Faktycznie nazywa się Popov Jinsang, ale w Rosji mówiono na niego Nikolai. W zasadzie to gościu jest totalnym śmietnikiem bez żadnych większych osiągnięć - wzruszył ramionami. - Sam widzisz zresztą jak wygląda, kompletny przeciętniak. Dobrych szkół nie skończył, a na studia nawet się nie wybrał. Jakimś cudem dostał się do naszej wytwórni i robi za tancerza. Do tego...

-Moment - przerwał mu. - Jest z naszej wytwórni? - Zapytał, oddając telefon w ręce jego właściciela. - Wiesz gdzie teraz jest?

-No... - Zastanowił się. - Kiedy cykałem mu tą fotkę z ukrycia, to akurat był w trzeciej sali tanecznej, a co?

-Pójdę z nim porozmawiać - spojrzał na niego groźniej, co jednoznacznie dało do zrozumienia Coffowi, że popełnił właśnie błąd.

-Stary - przytrzymał go. - Jakby jesteśmy w wytwórni, wiesz? Nie odwalaj tutaj żadnych cyrków tylko, dlatego, że koleś ci do chłopaka podbija. Jesteście dorośli.

-Przecież nie mam zamiaru go bić - zmarszczył brwi. - Nie jestem jakimś psychopatą.

-Nie czuję się przekonany.

-Wiesz gdzie mam twoje przekonanie? Masz wybór: Iść ze mną lub tutaj zostać. Sam wybierz - prychnął.

Znał ten budynek na pamięć, więc dotarcie na miejsce naprawdę nie zajęło mu wiele czasu. Wspomniana sala trzecia przeważnie była przeznaczona dla tancerzy, którzy do tych lepiej wyposażonych i opatrzonych wcześniejszymi numerami, nie mieli nawet wstępu. Widok idola w tym skrzydle wytwórni nie był, więc zbyt częstym zjawiskiem. Idąc na miejsce minęli kilku początkujących trainee, którzy pokłonili się im w wyrazach szacunku. Kihyun kompletnie ignorował każdego napotkanego osobnika na swojego drodze. Wizerunek za to ratował Moon, który z lekkim uśmiechem witał się ze wszystkimi, co chwilę kręcąc ze zrezygnowaniem głową na zachowanie swojego przyjaciela.

Mógł udawać, że jest dobrym człowiekiem, który potrafił zapanować nad buzującymi emocjami. Każdy kto jednak znał nieco bliżej Kihyuna potrafił się przekonać o jego temperamencie, którego nie dało się łatwo ugasić. Potrafił uderzyć miłość swojego życia z jakiegoś błahego powodu, więc co może go powstrzymać teraz?

Bez słowa pchnął szklane drzwi, wypełniając całą przestrzeń swoją obecnością. Patrzyli na niego wszyscy zebrani w tamtym miejscu, włącznie z tym całym Popovem i Panią choreograf, nim Jinsang zdążył się zreflektować i pokłonić na przywitanie, dopadł do niego Yoo, który w tamtym momencie w nosie miał jakiekolwiek uprzejmości.

Początkowo złapał chłopaka za przepoconą koszulkę i wymierzając mu solidny cios, posłał niczego niespodziewającego się przeciwnika na parkiet. Ten kompletnie zszokowany wymierzonym ciosem złapał się za stale bolącą szczękę i z kręcącymi się łzami w oczach, spojrzał na Kihyuna ogarniętego furią. Było jeszcze zbyt wcześnie, ludzie niczego nie dążyli zrozumieć, by odpowiednio zareagować. Działało to jedynie na korzyść idola, który widocznie miał jeszcze coś do powiedzenia. Ponownie złapał za jego garderobę, wymierzając kolejny cios w twarz tancerza, który nijak nie myślał nawet o bronieniu się. To uderzenie z perspektywy było celniejsze i zarazem silniejsze.

Uniósł pięść trzeci raz, gdy poczuł mocny i zdecydowany uścisk na nadgarstku.

-Oszalałeś? - Warknął cholernie wściekły Coff. - Myślisz, że co ty robisz? – On sam wyglądał, jakby miał włączyć się do walki. - Idziemy stąd, szybko - pociągnął go w stronę wyjścia.

-To cię nauczy, żeby nie podrywać cudzych chłopaków, nieudaczniku - splunął na niego.

***

Siedział w kompletnym szoku po dwóch otrzymanych ciosach, przykładając zimną butelkę do obolałych miejsc. Nie mogło to jednak zatrzymać pulsującego bólu i dziwnego uczucia wstydu. Choreografka kilka minut temu popędziła, by zgłosić całą sytuację, a on został tutaj, czekając aż przyjdzie ktoś kto spojrzy na skalę obrażeń.

-Jinsang - usłyszał niepewny głos jednego ze swoich znajomych. - Ty jesteś gejem...?

Spojrzał na nich szybko, z pewną paniką w oczach. Mogło mu się jedynie wydawać... To naprawdę mogło być głupie przewidzenie... Ale nie patrzyli na niego w ten sam sposób. Było to spowodowane bójką? A może jego orientacją?

Nie tak mieli się o tym dowiedzieć... Nigdy nie mieli się o tym dowiedzieć! Doskonale znał tych ludzi, wiedział, jacy są...

Momentalnie poczuł jak zasycha mu w gardle.

-Ja... Nie - zaprzeczył nerwowo, spoglądając na własne plamy krwi po rozwalonym nosie.

-Więc o czym mówił Kihyun-sunbaenim? - Dopytał kolejny. - Wyraźnie słyszałem jak kazał ci się nie przywalać do cudzych chłopaków...

-To jest pomyłka - popatrzył spanikowany po ich twarzach. - Nigdy nie podwalałem się do czyjegoś chłopaka, nawet nigdy nie rozmawiałem z Kihyunem-sunbaenim - mówił całkowicie pewien swoich słów.

-Dlaczego mam wrażenie, że kłamiesz? - Rzucił ktoś jeszcze. - Miałeś w ogóle zamiar nam o tym powiedzieć? Stary...

-Nie jestem gejem! - Warknął.

Tancerze spojrzeli po sobie zakłopotani. Oni również musieli mieć w głowie porządny bajzel po tym dzisiejszym incydencie. Żaden z nich jednak nie potrafił uwierzyć w swojego przyjaciela. Jego homoseksualizm zdecydowanie tłumaczył im zbyt dużo rzeczy, by mogli po prostu odejść od niego. 

A sam Popov? Z nikim już nie chciał rozmawiać. Nie tak miał wyglądać jego dzisiejszy dzień! Nie martwił się o całą sprawę z Kihyunem tak bardzo, jak o to, co powie podczas dzisiejszego spotkania Changkyunowi. Nie chciał zamartwiać tego chłopaka swoimi własnymi problemami.

Zawsze mógł przełożyć spotkanie, prawda? Problem w tym, że naprawdę tego nie chciał. Zwłaszcza dzisiaj potrzebował zobaczyć jego twarz, usłyszeć jego głos. Wtedy naładuje swoje baterie i uda mi się przetrwać to całe nieporozumienie. Był przekonany, że na dniach wszystko się wyjaśni i wszystko wróci do normy.

Kihyun musiał się po prostu pomylić.

~~~

Witajcie

*Spokojnie pije sobie herbatkę*

A rozdział?

A nie, nie, nie

Nie przejmujcie się nim

To tylko taki żart

Przecież Kihyun nie byłby na tyle głupi, prawda?

Prawda...?

O mój...

ON JEST GŁUPI!

Jakby

Wiem, że postacie w BY inteligencją raczej nie grzeszą

Ale czy to nie jest leciutka przesada?

Taka tyci, tyci?

Cóż

Tylko Popova szkoda

Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top