LXXVI

-Kihyun, ubieraj gacie, masz gości - zawołał zaraz po tym, gdy zamknęły się za nim drzwi od ich wspólnego mieszkania.

-Kogo przyprowadziłeś? - Dało się usłyszeć gdzieś z głębi.

-Hyejin i chodzący worek na spermę - rzucił wymowne spojrzenie w stronę Coffa, który na takie egzotyczne określenie jego osoby, zmarszczył jedynie brwi.

-Ratuj mnie! - Zawołała jedyna dama w tym towarzystwie. - Te dwa psy przez całą drogę na siebie warczały, myślałam, że zaraz rzucą się sobie do gardeł.

-Prowokował mnie szmaciarz... - Burknął Moon.

-Uważaj - pogroził mu palcem. - Teraz jesteś na moim terenie.

Bez słowa poprowadził ich do salonu, gdzie w końcu odnaleźli idola leniwie rozłożonego na kanapie, powoli przeglądającego jakieś zapiski na pogiętych kartkach. Changkyun z lekkim uśmiechem najpierw zmierzwił mu włosy, a potem, na chwilę przysiadając się obok niego, skradł mu krótki pocałunek na powitanie, na sam koniec stykając ich czoła.

-Tęskniłeś? - Zapytał cicho, czując jak Kihyun porzuciwszy kartki, obejmuje go w pasie.

-Zrobiłem nam kolację, ale teraz wydaje mi się, że oni wszystko zeżrą - zaśmiał się krótko. - Ale jak sobie pójdą, to możemy coś razem ugotować, nie? - Puścił mu oczko. -Wiesz po co przyjechali?

-Lokalna gwiazda porno ma jakiś problem egzystencjonalny, a Hyejin go pilnuje, żeby przypadkiem się nie puścił z pierwszym lepszym napotkanym emerytem - zaśmiał się razem z wtórującym mu Yoo. - Idę się ogarnąć - ucałował go w czoło. - Zajmij się nimi. Tylko uważaj, mają wino.

-Będę twardy - uśmiechnął się szeroko.

Nie miał zbyt wielkiej ochoty przebywać w towarzystwie Moona. Gdyby chodziło o samą Hyejin to nie miałby najmniejszych oporów, żeby razem z nią spędzić ten wieczór. Coff natomiast... Jak można było się przekonać, był dość specyficzną osobą, która w jeszcze bardziej specyficzny sposób potrafiła się zachowywać. A jeżeli ten dupek faktycznie miał złamane serce, mógł naprawdę stać się nieobliczalny.

Miał dość własnych problemów uczuciowych, nie chciał słuchać cudzych.

Być może właśnie, dlatego z łazienki wyłonił się dopiero po niespełna godzinie.

-Ja się krócej do seksu przygotowuję - usłyszał na powitanie.

-Coff - upomniał go Kihyun, który jednocześnie chłonął widok nagiej klatki piersiowej partnera.

Hyejin zagwizdała cicho pod nosem.

Ktoś musiał naprawdę dyktować szybkie tempo, bo w oczy niemalże od razu rzucała się opróżniona butelka, stojąca przy jednej z nóg stołu, przy którym zasiadła najwyższa trójca złożona z idoli.

-Czy idole zawsze radzą sobie z problemami poprzez alkohol? - Zapytał, siadając obok swojego faceta, kradnąc mu z kieliszka kilka łyków wina.

-Niektórzy jeszcze biorą narkotyki i pieprzą się bez opamiętania - uśmiechnął się Coff.

Już chciał mu jakoś zgryźliwie odpowiedzieć, kiedy delikatny uścisk dłoni Kihyuna, skutecznie go przed tym powstrzymał. Mimo wszystko, czasami potrafił zrozumieć, że należy odpuścić... Przynajmniej na moment. Zwłaszcza biorąc pod uwagę ogólną grobową atmosferę, która panowała w zebranym towarzystwie.

Nachylił się nad uchem Kihyuna, kładąc mu jedną dłoń na barku.

-Co się dzieje? - Szepnął.

-Po prostu przyszedł się napić, bo siedzenie w domu doprowadzało go do szaleństwa.

-A nie mógł iść gdzieś indziej? Miałem inne plany - burknął, układając wspomnianą jakiś czas temu dłoń Kihyuna, na swoje udo.

-Nie prowokuj mnie - poprosił.

Przewrócił oczami, widząc, że utracił wszelkie szanse na wcześniejsze pozbycie się niechcianych gości.

Mając przy sobie trójkę zajętych idoli, miał wystarczająco dużo czasu, by samemu przez chwilę porozmyślać nad własnymi problemami. Zwłaszcza, że po przyniesieniu kieliszka, i dla niego znalazło się wystarczająco wina do rozlania.

Problemy Joonho obchodziły go tyle, co zeszłoroczny śnieg. Bardziej martwiła go kwestia dzisiejszego spotkania z Jinsangiem... Naprawdę nie chciał, żeby to tak wszystko wyglądało. Już wtedy powinien powiedzieć mu, że między nimi nigdy nic nie powinno się wydarzyć. Ale jak mógł to zrobić? Jak mógł powiedzieć te wszystkie przykre rzeczy patrząc w tej jego cudowne oczy, widząc to szczęście?

Nie był głupi. Doskonale wiedział do, czego prowadzi takie myślenie i za nic nie zamierzał mu ulegać. Tak mógłby zrobić każdy inny facet, ale nie Changkyun, który wyrwał najlepszą partię w całej Korei.

Musiał to zakończyć. Nie na oczach całej ludności zebranej w kawiarni, a prywatnie, we dwoje, gdzie żadne emocje nie będą musiały być tłumione. Już teraz wiedział jak trudna będzie ta rozmowa. Liczył się z tym, że zostanie „najgorszym ścierwem".

Tamten pocałunek... Skąd miał wiedzieć jakie będzie niósł za sobą konsekwencje?

-Wydajesz się zamyślony - poczuł ciepły oddech na swoim uchu. - Coś nie tak? - Kihyun zarzucił ramię na jego szyję.

-Może rozmyśla nad tymi loszkami, które go dzisiaj chciały zamordować w twojej obronie - zaśmiał się Moon, który akurat robił dziubek do sesji zdjęciowej z Hyejin.

-Co? - Yoo wyglądał na autentycznie zmartwionego. Szybko omiótł swojego chłopaka badawczym spojrzeniem, szukając na jego ciele jakichkolwiek oznak pobicia. Nawet przywołał do siebie obraz jego torsu, przed tym jak Im ostatecznie zdecydował się ubrać na siebie koszulkę.

-Nie masz się czym przejmować - westchnął, przypominając sobie o całym incydencie. - W sumie to nawet czuje się zawiedzony, wiesz? Myślałem, że do walki ze mną przyjdzie nieco więcej osób, niż kilka niezrównoważonych psychicznie dziewczyn - wzruszył ramionami.

-Słuchaj... Naprawdę cię za to przepraszam, jutro porozmawiam ze Starą i...

-Nie musisz nic robić - uspokoił go, układając czule dłoń na jego policzku. - Nic złego się nie stało.

-Ale... Mimo wszystko to są moi fani, prawda? Wszystko, co robią i tak ostatecznie odbija się na mnie - skrzywił się.

-Całego fandomu nie zmienisz - przekonywał go. - Zresztą, to była tylko niewielka grupka. Myślę, że w ogóle nie będzie warto reagować na ich zachowania.

-Jesteś pewien? - Nie wyglądał na przekonanego.

-Na pewno - zaśmiał się. - Zresztą, to nie było coś z czym nie mógłbym sobie poradzić. Zmiażdżyłbym je, gdyby Moon się nie wtrącił.

-Tak właściwie... - Zaczął nagle Coff. - Dlaczego praktycznie w ogóle nie mówisz mi po imieniu, Changkyunuś?

-Bo nie chcę zbliżać się do ciebie bardziej niż to jest wymagane - sztyletował go wzrokiem. - Ciesz się, że pozwalam ci siedzieć przy tym stole, a nie na podłodze.

-Twoja żonka jest dzisiaj na mnie wyjątkowo cięta, wiesz Kihyun? - Uśmiechnął się pod nosem. - Kiedy jej powiesz, że dzisiaj śpimy wszyscy w jednym łóżku? - Poruszył sugestywnie brwiami.

-Masz na myśli, że ja i Kihyun śpimy we własnym, a ty zmiatasz za drzwi? Coś w tym może być...

-Możecie przestać sobie dogryzać? - Wtrąciła się Hyejin. - Jakby przyszłam się tutaj bawić w miłym gronie, przy okazji szukając psychicznego odpoczynku od ułomności tego debila, a co dostaję? Dwóch debili, walących do siebie głupimi tekstami naprzemiennie. Weźcie się ze sobą prześpijcie i będzie po sprawie.

-Chętnie - Coff uśmiechnął się niezwykle szeroko.

-Nie ma nawet takiej opcji, zboczone świry - nim Changkyun zdążył cokolwiek powiedzieć, wtrącił się Kihyun.

~~~

Witajcie

W sumie

Przyjemnie obserwuje się ChangKi, które są w końcu razem

(Na początku napisałem "Kihyuki" i miałem takie "WUT?")

(Nagle mi się ST przypomniało xD)

(Teraz mam nadzieję, że nigdzie wcześniej się nie pomyliłem przez przypadek x-x)

Jakby...

Konfrontacja z Popovem jest raczej nieunikniona, prawda?

Nie będę ukrywał, że jest mi niebywale smutno z powodu tego chłopaka

Niejako został wykorzystany

A teraz czeka go porzucenie

Zabawne

Jednak jetem potworem xD

Trudno~

Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top