II

Zdecydowanie gorsze od zmian popołudniowych były zmiany poranne, gdzie do kawiarni przychodzili ci wszyscy ludzie ustawiający się w kolejkach w celu zażądania kawy od niewinnych baristów.

-Chang - zaczęła menadżerka, która zmaterializowała się za plecami swojego pracownika.

-Zajęty jestem - mruknął, realizując zamówienie. - Ale słucham cię uważnie.

-Musisz zostać dzisiaj do wieczora - strategicznie ściszyła głos.

-Już cię nie słucham - jego odpowiedź bardziej przypominała warknięcie. - Dlaczego mam zostać? Jestem tutaj jedynym pracownikiem? - Kontynuował z charakterystycznym zirytowaniem w głosie.

Może został bardzo szybko wyprowadzony z równowagi, ale nie przeszkadzało mu to chwilę później zrealizować zamówienia i przyjęcia kolejnego, z którym zamierzał chwilę poczekać, by zdobyć jakiekolwiek wyjaśnienia.

-Seohong* dzwoniła do mnie przed chwilą i powiedziała, że nie da rady przyjść wieczorem.

-Zauważyłaś, że ona zawsze się źle czuje? Dlaczego jej nie zwolnicie?

-Changkyun... To nie miejsce na takie rozmowy - rzuciła szybkie spojrzenie w kierunku coraz bardziej zniecierpliwionych klientów. - Wracaj do pracy, później o tym porozmawiamy.

-Będziesz mi winna ekstra pensję - syknął.

Gdyby to była inna praca i inna osoba, to zapewne stanąłby okoniem i odwrócił się na pięcie. Problem w tym, że naprawdę zżył się z tym miejscem, a menadżerka - Jeon Eunhye**, była kobietą do rany przyłóż! Już na początku kazała darować sobie wszystkie honoryfikacje i traktować się jak rówieśniczkę. To do niej lecieli wszyscy ci pracownicy mający jakikolwiek problem - w tym i oczywiście Changkyun. Po tym czasie, naprawdę trudno było być o coś złym, zirytowanym jak najbardziej, ale nigdy złym.

Czas mijał. W końcu z tego porannego zamieszania, populacja klientów zmniejszyła się do studentów wpadających między zajęciami, czy fanek mających nadzieję, że przez gigantyczne okna Idol Caffe, dojrzą swojego Oppę przechadzającego się beztrosko ulicą.

Na pewno.

-Nadal jesteś na mnie zły? - Zapytała Eunhye wchodząc ostrożnie na zaplecze, gdzie pracownicy mieli swoje pomieszczenie gospodarcze.

-Na ciebie nie jestem zły Noona... Rano może trochę tak, ale to w końcu moja praca - westchnął, z grzeczności odkładając telefon, w którym utonął kilkanaście minut wcześniej.

-Właśnie tak mówisz, gdy jesteś zły - zauważyła, szybko zajmując krzesło naprzeciwko swojego ulubieńca.

-Jak tylko zobaczę Seohong, to rzucę w nią ekspresem... Tym najcięższym.

-Jeżeli go zepsujesz, to potrącę ci to z twojej pensji, pamiętaj - zmarszczyła brwi.

-Zaryzykuję.

***

-Zdążyłem? - Zdyszany chłopak wpadł do kawiarni dosłownie kilka chwil wcześniej.

-Skoro nie rozbiłeś się o zamknięte drzwi, to znaczy chyba, że otwarte - burknął, przeczuwając, że i dzisiaj będzie musiał zostać dłużej z powodu tego samego klienta.

-To super, zastrzeliłbym się, gdybym nie zdążył - zajął swoje wczorajsze miejsce, w międzyczasie starając się za wszelką cenę unormować oddech.

-Biegłeś? - Zmarszczył brwi, uważniej przyglądając się temu całemu Kihyuowi, od wczoraj parę szczegółów zdążyło mu wylecieć z głowy.

-Naprawdę chciałem zdążyć przed zamknięciem! - Zarzekał się.

-Trzeba przychodzić wcześniej, a nie czekać do ostatniej chwili - westchnął, zmęczony całodniowym obsługiwaniem klientów. - Przyszedłeś coś zamówić, czy tylko poprzeszkadzać?

-Z...zamówić! - Zająknął się. - Oczywiście, że zamówić.

-Pozwól, że daruję sobie całą tę formułkę z powitaniem w Idol Caffe i inne tego typu bajery, które przerabialiśmy wczoraj - przewrócił oczami. - Mów co chcesz i spadaj.

-Dla każdego klienta jesteś taki miły?

-Tylko dla wybranych i tych, którzy przychodzą wyjątkowo późno - puścił mu oczko. - Jak widać działa, skoro wróciłeś tutaj dzisiaj.

-Tak... Macie po prostu naprawdę dobrą kawę... czy coś.

-Czy coś - powtórzył coraz bardziej rozbawiony komizmem tej sytuacji. - Skoro tak bardzo ci ona smakuje, to może byś coś zamówił?

-To co wczoraj... dwa razy... poproszę - wydukał

Changkyun jedynie przewrócił oczami, w gardle jednak ugrzęzł natomiast jęk bezsilności.

-Ja wiem, że jesteś nieziemsko przystojny i twojej twarzyczki nie da się zapomnieć, ale koleś, ja mam tutaj od grona klientów. Myślisz, że pamiętam zamówienie każdego z nich?

-Ah!

-I nawet oh! Więc co szanowny klient sobie życzy?

-Dwie caffe macchiato.

-Dwie caffe... Zapomnij o wzorku z pianki, jasne?

-Jestem porażony tym jak się do mnie odzywasz! - Zawołał za nim. - Nikt jeszcze na ciebie nie doniósł?

-Było paru takich... Oni przestali przychodzić, a ja jestem dalej - posłał swojemu rozmówcy krótki uśmiech. - Mam swoje sposoby, żeby zniechęcić ludzi do picia kawy. Chcesz spróbować?

-Chyba spasuję...

-Mądry wybór.

Zwykle się tak nie zachowywał, jasne? Po prostu to był sam koniec dnia, gdzie człowiek myśli już tylko o drodze do domu i wygodnym łóżku. Właśnie wtedy, gdy jesteś myślami już wtulony w poduszeczkę... Słyszysz ten przeklęty dzwonek i zjawia się On, klient sadysta, który koniecznie się chce napić kawy. Czy można winić Changkyuna, że jest dla niego trochę bardziej oziębły? Zresztą! Koleś wyglądał jakby wcale mu to nie przeszkadzało!

-Twoje kawy - wypowiedzenie tej formułki zwalił na przyzwyczajenie. - Czekasz na kogoś jeszcze? - Jakby odruchowo wyjrzał przez frontowe szyby, te gigantyczne, z widokiem na ulicę.

-Nie - odpowiedział krótko, jedną z kaw przysuwając do siebie, a drugą przesuwając na przeciwną stronę stolika. - Może chcesz się napić ze mną kawy? - Uśmiechnął się lekko. - Wczoraj pod kawiarnią nie mieliśmy tak naprawdę okazji porozmawiać. Uciekłeś tak szybko, że zastanawiałem się czy cię nie przestraszyłem...

-Uwierz mi... Jestem najstraszniejszą osobą tutaj - prychnął. - I nie uciekałem, Panie Kliencie, tylko śpieszyłem się na autobus. Dzisiaj też nie radzę mnie przetrzymywać - zaznaczył od razu.

-Tylko jedna kawa!

Im spojrzał najpierw na Kihyuna, potem na kawę, którą sam przygotował. Zgodził się krótkim skinięciem głowy, siadając dokładnie naprzeciwko chłopaka wyciętego z jakiegoś magazynu reklamującego modeli.

Mimo, że Chang usiadł jako ten ostatni, to właśnie do niego należał pierwszy łyk kawy. Już wtedy wiedział, że tej nocy raczej nie zaśnie.

-Jutro też tutaj będziesz...? - Zagadnął Kihyun.

-Prawdopodobnie - mruknął. - Chyba, że potrąci mnie samochód lub umrę we śnie - uśmiechnął się słodko.

-Zawsze jesteś taki... makabryczny?

-Makabryczna to jest praca tutaj, kiedy nie możesz wyjść o normalnej godzinie do domu.

-Przepraszam...

-Powinieneś! Wiesz, że po tobie będę musiał jeszcze umyć te filiżanki i zmyć podłogi? Naprawdę nie możesz przychodzić wcześniej? Ja rozumiem, że dobra kawa i fajny lokal... No ale poważnie?

-Ty też jesteś fajny - szepnął cicho, upijając szybko łyk.

-Mówiłeś coś? - Zmarszczył brwi, nie będąc do końca pewien tego, co usłyszał. W tej sytuacji zdecydowanie wolał nie przeinaczać słów.

-Mówiłem, że nie mogę przychodzić wcześniej - westchnął. - Mam treningi, a tutaj wpadam, kiedy mam chwilę wolnego.

-Kto normalny trenuje o tej porze...?- Zapytał cicho.

-Ktoś bardzooo zajęty - Uśmiechnął się szczerze. - Ale mam nadzieję, że to wszystko się opłaci i zwróci z nawiązką.

-Czym się zajmujesz w takim razie? Ja jestem baristą-masochistą, jak widzisz.

~~~

Kim Seohong*- Wszelka zbieżność jest przypadkowa

Jeon Eunhye**- Wszelka zbieżność jest przypadkowa

Witajcie

Nasze robaczki w dalszym ciągu się poznają

Wiecie

W tym ff postanowiłem trochę odejść od tej wszechobecnej depresji i defetyzmu, który mogliśmy obserwować wcześniej

Znaczy

Nie oszukujmy się, co?

On będzie i tutaj xD Co można już zobaczyć po samym prologu

Jednak potraktujmy to opowiadanie jako pewien eksperyment, co? :D Zobaczymy jak długo Noyz wytrzyma pisząc romans, a nie dramat xD

Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top