CVII

Przez cały proces swojego szykowania się, za jego plecami zawsze gdzieś znajdował się zmartwiony Changkyun. Choć sam Yoo starał się tego nie ukazywać, jego tez dotknęły słowa Yunseoka, który zjawił się u nich niczym huragan, uświadamiając im przy tym jak niewiele zrobili... Z drugiej strony, czy mogli zrobić coś więcej?

Podobno zawsze dało się zrobić więcej.

-Gdyby coś mu się stało, to dzisiaj trąbiłby o tym wszystkie media - sam starał się przekonać do tych słów. - A z tego co sprawdzaliśmy, to ludzie dalej wola rozmawiać o... - Umilkł na chwilę decydując w jaki sposób określić materiały umieszczone w sieci. - Sam wiesz - burknął.

-Może dzisiaj jeszcze raz pojadę go szukać? - Zaproponował Changkyun. - Nie wiem... Może mi się uda...

-Skarbie - odwrócił się w końcu w jego stronę, układając dłonie na jego chudych ramionach. - Nic nie zdziałasz. Wiem, że to pomogłoby ci poczuć się lepiej, ale z tego co mówił twój znajomy, przeszukał już wszystkie miejsca. W tej sytuacji możemy tylko czekać. I nim coś powiesz. Wiem, że to jest niesprawiedliwe i jako jego przyjaciel nie powinienem wypowiadać się w ten sposób... Ale naprawdę, co możemy zrobić innego?

-Może masz racje - przyznał niechętnie.

-Zresztą... Ty go nigdy nie lubiłeś, a zdajesz się przejmować najbardziej.

-Tak... - Szepnął. - Nigdy go nie lubiłem - spojrzał gdzieś w bok. - Nie uważasz, że jesteśmy trochę straszni?

-Dlaczego?

-To co przydarzyło się Joonho... Strasznie łatwo przychodzi nam zakładanie, że na pewno nic mu nie jest i, że na pewno poradzi sobie z tym sam. Wszyscy mieliśmy go za silnego faceta, ale czy ostatnie wydarzenia nie udowodniły nam czegoś zupełnie innego? Myślałem o tym przez całą noc i... Nawet jeśli nie darzyłem go zbyt ciepłymi uczuciami, to jednak go znam, spędzałem z nim jakąś część czasu, rozmawiałem i kłóciłem się. Nie jest mi obojętny i tak... I tak po prostu nie umiem być obojętny na to wszystko co mu się przytrafiło - urwał na chwilę. - Najpierw ten hejt na odejście ze świata muzyki, a potem te paskudne... Myślisz, że policji uda się znaleźć kogoś kto to wszystko zrobił?

Kihyun zastanowił się przez moment, w międzyczasie kończąc kontakt dotykowy ze swoim chłopakiem i zajmując się dalszymi przygotowaniami samego siebie przed lustrem.

Widział problem, który dręczył Im'a. W pewien sposób sam czuł się źle z tym, że nie widział tego w taki sposób. Problem zapewne leżał w tym jak sam postrzegał Joonho. Chłopak zawsze pokazywał mu się jako osoba silna, niezdolna do przyznania się do pomyłek, harda, zawzięta i groźna. W takim człowieku nie było miejsca na strach, nie było miejsca na choćby możliwość bycia zranionym... Był zdecydowanie dłużej i częściej niż Changkyun karmiony takim wizerunkiem ich wspólnego znajomego i być może przez to trudniej przychodziło mu martwienie się. Gdzieś z tyłu głowy miał wizje Moona powracającego w akompaniamencie wybuchów, w dłoni mając zaciśnięty czerep osoby, która ośmieliła się z nim zadrzeć.

Widząc jednak twarz swojego przejętego chłopaka zaczynał wątpić w takie myślenie. Ta sprawa zdecydowanie nie była łatwa dla żadnego z nich, a zwłaszcza dla samego zainteresowanego. Nawet wolał sobie nie wyobrażać, jakich rzeczy w tym niepozornym i charyzmatycznym chłopaku musiały dotknąć te obrzydliwe nagrania, jakie demony musiały zostać obudzone...

Ludziom, i Kihyun odczuł to na własnej skórze, coraz łatwiej jest bagatelizować cudze problemy. Słowa typu: „na pewno sobie poradzi", „to nic takiego", „nie wygłupiaj się", „weź się w garść" nikomu nie pomogą. Nie pomogą osobie walczącą z depresją, nie pomogą osobom ze stanami lękowymi, nie pomogą ofiarom przemocy psychicznej i fizycznej, nie pomogą także Moonowi, którego życie legło w gruzach, a to co zobaczyli wszyscy, będzie się za nim ciągnęło do samego końca. Ale nawet teraz są osoby, które ograniczają się do powyższych wypowiedzi... Bo ich to nie dotyczy. Bo są daleko od tego. Nie potrafią zrozumieć, że gdyby sami znaleźli się w tej sytuacji, to na pewno krótkie „Ogarnij się" pomogłoby im.

Nie każdy jest silny.

Nie każdy potrafi przeciwstawić się własnej mierności.

Nie każdy potrafi działać sam.

-Jak będę w wytwórni - przełamał panującą ciszę. - To będę wypytywał ludzi, dobrze? Może ktoś coś wie na ten temat... - Westchnął.

-Jak wyjdziesz, to zadzwonię do mojej mamy. Może ona też będzie coś wiedziała.

-Tak zróbmy - uśmiechnął się blado. - Joonho się znajdzie i w to powinniśmy wierzyć. A teraz chodźmy sprawdzić co z Hyejin. Trochę głupio będzie, jeżeli prześpi nam cały dzień, co? - Zaśmiał się krótko.

***

Po wejściu do wytwórni z miejsca wyczuł zmianę nastrojów. Niektórzy ludzie wydawali się być przygnębieni, smutni, zmartwieni. W pierwszej chwili myślał, że ma to związek z zaginięciem Moona, ale im bardziej w głąb budynku się zagłębiał tym więcej uśmiechniętych ludzi spotykał na swojej drodze. Nie do końca zdając sobie sprawę z tego czego właśnie jest świadkiem, w pewnym momencie poczuł się zirytowany takim entuzjazmem w momencie, kiedy wszystkie siły powinny być przekierowane na szykanie ich ex-idola.

-Jest Stara? - Zapytał od razu, gdy zjawił się przed drzwiami swojej szefowej.

-Nie ma - odpowiedziała uprzejmie Pani Kwon. - I raczej prędko nie spodziewałabym się jej ujrzeć.

-Wzięła sobie urlop? W takiej chwili...? - Warknął.

-Ty naprawdę nic nie wiesz, co? - Zaśmiała się krótko. - Dzisiaj, z samego rana, zebrała się rada nadzorcza wytwórni. Pani Chae przed nimi wszystkimi, a także przed zebranymi udziałowcami zdecydowała się zrzec stanowiska i przejść na emeryturę.

-Żartujesz, prawda? - Zapytał oniemiały. - Przecież to nie może być prawda. Niby skąd u niej taka nagła zmiana decyzji? Jeszcze kilka dni temu prędzej dałaby się zastrzelić niż przejść na emeryturę. Wolałaby umrzeć niż...

-No właśnie podobno ostatnio, niczym torpeda, wparowała tutaj Pani Im... I trochę się narozrabiało - przyznała szczęśliwa. - Nawet nie wiesz jak mi jest teraz lekko na sercu, kiedy wiem, że nie czeka na mnie za tymi drzwiami. Dzisiaj, jak nigdy, pędziłam do tej pracy tak szybko, że o mało nie złamałam swojego obcasa.

-Dobrze... Ale kto jest teraz szefem?

-Jeszcze nie wiadomo - przyznała szczerze.

-Jeszcze nie ma ostatecznej zgody wśród udziałowców. Chodzą plotki o kilku kandydatach, ale jeszcze nic nie jest potwierdzone. Sam zresztą powinieneś wiedzieć, że oni wszyscy tak średnio za sobą przepadają. Każdy ma swojego własnego pupilka, którego chciałby tu wstawić. Słyszałam nawet, że mógłby to być ktoś spoza wytwórni...

-Mogę zapytać jeszcze o jedną rzecz?

-Zawsze.

-Wiesz może coś o Joonho? Od tego... incydentu... Nie miałem od niego żadnych wiadomości.

Kobieta zastanowiła się chwile.

-Myślę, że powinieneś o tym porozmawiać z Panem Hong - stwierdziła śmiertelnie poważnie.

~~~

Witajcie

Ludzkie problemy nie mogą być czymś co może być bagatelizowane

I w pełni zdaje sobie sprawę z tego, że niektóre osoby wiele rzeczy wyolbrzymiają i sztucznie generują problemy

Jednakże wśród takich osób są również tacy, którzy tej pomocy potrzebują naprawdę

Dlatego warto jest zacząć rozróżniać atencjuszy szukających uwagi

A skupić się na osobach prawdziwie zranionych

Jesteśmy wszyscy społeczeństwem, prawda?

Żyjemy razem

Nie pozwólmy, by znieczulica społeczna zrobiła z nas potwory

Teoretycznie nikt nie każe Wam lecieć z pomocą

Czy wiedzieć co robić

Warto jednak pokazać takim ludziom

"Hej, widzę Cię"

Czasami tyle wystarczy

Pomaganie na siłe też nie ma sensu

Jednak cicha obecność zawsze jest mile widziana

...

No i nie dajcie się emocjonalnie zaszantażować

To tak słowem zakończenia

Dobrze!

Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top