Rozdział 35

Syriusz POV

Otworzyłem kopertę, która znajdowała się na moim łóżku i okej, wiedziałem, że coś jest z nimi nie tak, ale no bez przesady.

Nigdy nie pomyślałbym, że dostanę jakąś analizę moich zachowań i myśli. Dodatkowo napisali mi co muszę poprawić. Nawet przyczepili się do tego jak trzymam różdżkę. Trochę, a nawet trochę bardzo przerażał mnie fakt, że wiedzieli o kim myślę kiedy, ile razy i przez jaki czas.

Wolałem nie czytać tego, co znajdowało się na drugiej stronie. Po prostu nie

Rzuciłem wzrokiem na resztę i mogłem stwierdzić jedno, oni dostali to samo. Na twarzy Remusa malował się strach pomieszany z lekkim zdziwieniem, jednak ten strach zdecydowanie przeważał.

Jako, że ja dla mnie już skończyłem to czytać , to podszedłem do mojego chłopaka i się do niego delikatnie przytuliłem z nadzieją, że teraz skupi się na mnie zamiast na czytanym przez niego tekście.

Gdy każdy już przeczytał tyle ile chciał przeczytać spojrzeliśmy na siebie, a następnie na miejsce, z którego dobiegł hałas, czyli na biurko.

Nie wiem co i jak się tutaj odpierdalało, ale tam znajdował się kolejny list, do którego podszedł Peter i ogłosił:

- Dostaliśmy kolejne zadanie, musimy spowodować wybuch, podczas którego ktoś zginie lub przynajmniej stanie mu się coś poważniejszego niż kaszlnięcie lub kilka siniaków. Musimy zwalić winę na kogoś innego. Na końcu napisali, cytuję; Zastosujcie się do rad, które znajdują się w listach, może jeszcze coś, z któregoś z was uda się zrobić. N.

Remus POV

- Od którego zaczynamy? - spytał Peter.

- Najpierw dokończmy to z gadaniem, czy jak ono się nazywało - odpowiedział Syriusz, dość niepewnie.

Co trochę mnie zaniepokoiło, bo był on najbardziej pewną siebie i wszystkiego wokół niego osobą. Jednak w tym momencie ta pewność zaczęła powolnie znikać i nie pojawiła się w nim aż do końca.

Gdy reszta skupiła się na przygotowywaniu mikstury, ja zacząłem się zastanawiać nad drugim zadaniu. W jaki sposób możemy kogoś poważniej uszkodzić, jednak w taki sposób, aby to przeżył..

Bo zabijanie wykluczyłem od razu, innych nie musiałem o to pytać, bo byłem pewien, że są takiego samego zdania, co ja.

Nikt z nas nie był mordercą.

I żaden z nas nie chciał się nim stać.

Nawet jeśli, któryś by nim został, to nie byłoby to jego decyzją, tylko koniecznością.

- Remus - Syriusz zwrócił się do mnie. - Podaj książkę, masz ją za sobą.

Wolno potrząsnąłem głową, a następnie mu ją podałem. Spojrzałem na jego usta, nie znajdował się na nich uśmiech, taki jak wcześniej. W sumie to takiego prawdziwego uśmiechu, bez zmartwień nie widziałem już od kilku dni.

Bo tamten Black, cieszący się każdą chwilą życia, powolnie znikał, z każdą chwilą coraz bardziej.

Wyrwałem się z letargu moich myśli i powróciłem do rzeczywistości.

Do skupionego na przyrządzaniu eliskriru, Peterze. Na Jamesie, który jedynie się przyglądał, bo nie wiedział co może zrobić, jak pomóc.

I na moim Syriuszu.

Cicho ziewnąłem, a chłopaki kazali mi się położyć, mówiąc, że sami zaraz zrobią to samo, tylko potrzebują jeszcze chwili do dokończenia pierwszego etapu, a później zostaje samo czekanie.

I właśnie to zrobiłem, zasnąłem dopiero wtedy, gdy wszyscy znaleźli się w łóżkach.

Gdy zamknąłem oczy usłyszałem jeszcze tylko Petera klnącego, że nikt nie pamięta o chowaniu kociołka, bo co jeśli ktoś by tutaj wszedł.

Jego dalszego monologu już nie usłyszałem, zasnąłem.

Obudziłem się około południa, o dziwo nikt już nie spał.

- James poszedł do Lily, mówił, że wróci dopiero wieczorem. Pokiwałem głową, a następnie poszedłem do toalety, żeby się choć trochę ogarnąć. Moje włosy były tak rozwalone, że gdybym nic z nimi nie zrobił, to mógłbym pierwszaki straszyć.

Gdy do nich wróciłem, myślałem, że będę mógł w czymś pomóc, a dowiedziałem się, że oni już to skończyli.

Niby wiedziałem, że to prosty i szybki do zrobienia eliksir, a najtrudniejsze przy jego produkcji jest odnalezienie składników, to i tak trochę się zdziwiłem, ponieważ to było na prawdę krótkie.

- Kiedy mamy eliksiry? - spytałem, myśląc o tym drugim zadaniu. - Na lekcji możemy komuś coś podmienić, żeby dodał do eliksiru, wtedy będzie wybuch, wina będzie po jego stronie. - Przynajmniej teoretycznie, ale praktyki nikt nie będzie sprawdzać.

Taką miałem nadzieje i przeczucie.

Praktyki nikt, nigdy nie sprawdza, jeśli wina w teorii będzie po czyjejś stronie, to ta osoba poniesie tego konsekwencje.

- W poniedziałek na szóstej lekcji - odpowiedział jeden z nich. - Dobry pomysł, trzeba jeszcze powiedzieć Potterowi.

Syriusz POV

Do lekcji eliksirów zrobiliśmy sobie przerwę z tym wszystkim, spędziliśmy wspólnie czas w sposób taki, jak robiliśmy to, gdy nic się nie działo. Tak jak w poprzednim roku.

To był nasz ostatni spokojny czas.

Wszyscy weszliśmy do sali, w której za chwile miała się zacząć lekcja. Na każdego z nas twarzy znajdował się prawie niewidoczny grymas, który mogłaby zauważyć jedynie osoba, która by coś podejrzewała, jednak takiej chyba nie było.

Nadal przy innych staraliśmy się pozostawiać ciagle uśmiechnięci, żartowaliśmy sobie, czyli było tak jak wcześniej.

Dodając do tego jedną różnice.

To nie było prawdziwe.

My nie byliśmy prawdziwi.

Usiedliśmy na swoich miejscach, wszystko zaczęło się spokojnie, było tak jak na każdej lekcji, ludzie blisko nauczyciela wykonywali każde polecenie nauczyciela lub przynajmniej udawali, że to robią, następnie zaczęli wykonywać jedynie polecania.

Tym razem nic się nie zmieniło, przynajmniej początek był taki sam, jak zawsze.

Później się zaczęło rozwinięcie, które różniło się od poprzednich, a poprzednie też zawsze były inne. Czasami udane, czasami nie, jednak na żadnych z nich nikt ważny nie umierał, to mogło stać się dopiero w zakończeniu.

Ta lekcja, przypominała mi opowiadanie, wstęp, rozwiniecie i zakończenie.

Wstępem był nauczyciel, tłumaczący co będziemy robić. Rozwiniecie, to my, wykonujący jego polecenia oraz robiący to co musieliśmy, a zakończeniem był wybuch.

Czy ktoś w nim umrze, czy nie to jedynie nasz wybór.

Mogliśmy zrobić to później, po przygotowaniu tego wszystkiego, jednak tego nie zrobiliśmy. Czemu? Bo chcieliśmy zakończyć te wszystkie zadania jak najszybciej.

Byliśmy tak bardzo samolubni, nie interesowało nas w tym momencie, czy ktoś umrze, czy nie. Interesowaliśmy się jedynie tym, jak szybko my będziemy mieć spokój.

Dla innych, mogłoby to być obojętnie, jednak nie dla mnie, przez te zadania zmarł mój brat, powinienem wiedzieć, ze rodzina tej osoby, będzie czuć się po tym okropnie. Ale było mi to obojętnie. Chciałem, żeby nie było, jednak zależało mi na mnie, nie na nich.

Rozwiniecie właśnie dobiegało końca, jednak zakończenie jeszcze się nie zaczęło.

To dopiero nastąpi, teraz Remus analizował, co ma zrobić, żeby nikt nie mógł nawet pomyśleć, że to będzie nasza wina i jak my w ogóle mamy to wszystko zrobić.

Wiedziałem, że pozostała trójka zrobi to sama, nie chcieli mnie w to mieszać. Nie chcieli, żeby osoba, której kogoś zabito, zabijała innych.

Zrobili to sami.

Po kilku minutach, nastąpił głośny huk, wybuch nastąpił, a ja mieszając miksturę się tego nie spodziewałam. Byłem przekonany, że stanie się to trochę później, lub ktoś mnie o tym poinformuje.

Po moim poliku zaczęło spływać trochę krwi.

Wszystko z miejsca pracy tamtego ucznia się pozbijalo przy wybuchu i wystrzeliło w każdą stronę.

Wszyscy byli trochę pokaleczeni i brudni od tego.

Zaczęła się panika, kilka osób stamtąd wybiegło od razu, ja z Remusem także uciekliśmy, wmieszaliśmy się w tłum.

Szybko wbieglismy do pokoju i zakluczylismy drzwi.

Gdy spojrzał na mnie już wiedziałam, że chcemy tego samego.

Remus POV

*Scena 18+, nie chcesz czytać, przejdź do następnego rozdziału*

Uklęknąłem przed nim, gdy on szybko zdjął z siebie brudną szatę. Ja odpiąłem rozporek jego spodni, a następnie je ściągnąłem, tak samo bokserski.

Przejechałem najpierw powolnie swoją dłonią po jego penisie, uklęknąłem przed nim, ciagle poruszając po nim dłonią.

Zbliżyłem swoje usta do niego, gdy poczułem jak sztywnieje w mojej dłoni.

Na początku oblizałem jego główkę, by następnie włożyć go do ust. Najpierw się nią zająłem. Po czasie zacząłem wszystko pogłębić, miałem go prawie całego ustach.

Oblizałem go aż od główki do zakończenia, ponownie wziąłem go do ust, szybko poruszałem się po nim. Gdy Syriusz wydał z siebie ciche jęknięcie, przyspieszyłem jeszcze bardziej swoje ruchu. Po kilkunastu sekundach moje usta wypełniła sperma Blacka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top