Epilog

Narracja trzecioosobowa

Peter spojrzał na Syriusza, leżącego na podłodze, z pomocą drugiego przyjaciela przeniósł go na jego łóżko. Nie wytrzymał tego wszystkiego i z emocji, stresu zemdlał.

Może przyczyniło się do tego też zbyt mała ilość snu, jednak dwa pierwsze powodu były najbardziej winne tego omdlenia.

Lupin poszedł do toalety, gdzie spędził prawie godzinę. Siedział tam, zastanawiając się co będzie później, przecież te ciała nie znikną, jak mają je ukryć? Przecież niedługo ktoś je znajdzie, a po tym co?

Azkaban?

Wstał z zimnej podłogi, podszedł do Syriusza, który już był przytomny, położył się obok niego, bawiąc się jego włosami. Udawał, że o nic się nie martwi, skupiając się na chłopaku, który zaczął pokazywać jak się na prawdę czuję.

Nie udawał w tym momencie odważnego, jak reszta, pokazywał, że boi się tego wszystkiego.

A najbardziej tego ostatniego zadania, zauważył, że każde kolejne zadanie jest coraz gorsze, coraz straszniejsze.

Coraz bardziej zabójcze.

W zadaniu trzynastym zginęła jedna osoba, James.

W zadaniu czternastym też zginęła jedna osoba, chłopak, którego imienia nie zdążyli poznać.

Ile osób zginie w tym zadaniu?

To pytanie pozostawało w głowie każdego z nich, mieli nadzieję, że nikt.

Nawet by nie pomyśleli jak bardzo się mylili.

Lupin i Black wyszli z pokoju, chcąc się przejść. Poszli na ich pierwszą, taką oficjalną randkę. Pozornie picie litrów piwa kremowego nie było czymś romantycznym, ale jeśli pije się je z osobą, którą się kocha, ciągle z uśmiechem na ustach, rozmawiając o nieważnych sprawach, to nawet to picie litrów piwa kremowego może być romantyczne.

Może jest nawet romantyczniejsze niż sztywne wyjście dwóch osób do jakiejś drogiej restauracji, z małymi ilościami drogiego jedzenia i alkoholu.

W tym samym czasie Pettigrew usłyszał hałas przed drzwiami do pokoju, więc szybko do nich podszedł. Otworzył drzwi i wyjrzał przez szparkę, czy ktoś tam nie stoi.

Już chciał otworzyć je na oścież, ale na szczęście szybko przypomniał sobie, że nie może tego zrobić.

Bo nie może pokazać tego, co znajduje się w pokoju.

Może te ciała nie leżały na wprost wejścia, ale jakby osoba przed drzwiami szybko weszła, to by ich zobaczyła.

Jednak przy wejściu znajdował się jedynie list. Petera nadal zastanawiało to, jak oni to robili, jednak nie poświęcał na te przemyślenia zbyt dużo czasu.

Na kawałku pergaminu znajdował się jedynie nie znany jego adres i dopisek na dole, że ma przyjść tam sam.

Jeśli przyjdzie z kimś innym, to zabiją ich.

Choć Peter wiedział, co mogłoby się stać, jakby nie potraktował ich całkowicie poważnie zrobiłby coś, co mogłoby się im nie spodobać, jak na przykład to jedynie trzy sekundowe spóźnienie to ktoś umrze, ale i tak przeczytanie o tym go przerażało

Stwierdził, że pójdzie tam dość szybko. Najlepiej od razu.

Szybko wyszedł z Hogwartu, wziąłem ze sobą miotłę, na której podleciał pod podany adres. Był to stary opuszczony budynek, do którego szybko wszedł, poczuł jak szczur przebiega mu po bucie, więc przyspieszył kroku.

Wszedł do czegoś, co przypominało mu salon, stała tam stara, brudna sofa, na której wił się wąż.

Peter wycofał się do ściany, znajdującej się jak najdalej od tego zwierzęcia.

Rozejrzał się wokoło, jednak nic innego się tam nie znajdowało, tylko ten wąż na sofie. Nastolatek przeszedł do innego pomieszczenia z myślą, że będzie tam list o piętnastym zadaniu, po przejściu wszystkich miejsc wrócił do salonu.

Podszedł do sofy i usiadł blisko zwierzęcia. Nie wiedział co ma w tym momencie zrobić, wpatrywał się w nie, bojąc się, że coś mu zrobi.

W końcu nie wiedział czy to ma związek z ostatnim zadaniem, czy to jakieś obce, może niebezpieczne stworzenie, którego jad zaraz może go zabić.

Po chwili zwierzę przemieniło się w kobietę.

Przerażony Pettigrew już miał pytać kim ona jest, co tu robi i o co chodzi z tym wszystkim, co się tutaj dzieje, jednak kobieta jako pierwsza zabrała głos.

- Nagini.

N.

To była ona!

To ona.

To przez nią ich stracili.

To przez nią stracili Jamesa.

Pozostawały dwa pytanie, gdzie L? Kim jest L?

No właśnie, kim jest L?

Lucjusz Malfoy

- Zabij ich - powiedziała, nic nie tłumacząc.

- Kogo - spytał i przed jej odpowiedziom zrozumiał. - Nie zrobię tego - zastrzegł.

- Masz wybór. Pierwsza opcja jest taka, że zabijesz ich i dołączasz do nas. Pasujesz do nas. Albo my was zabijemy, tamtą dwójkę i ciebie. Wybór jest prosty - powiedziała.

I dołączysz do nas.

Jakie piękne kłamstwo.

- Nie zrobię tego - powtórzył.

Zza ściany rozległ się cichy śmiech Lucjusza, który wszedł do pomieszczenia, sztyletując chłopaka wzrokiem.

- Zrobisz - powiedział ostro.

Ale dlaczego tak im na tym zależało?

Przecież sami mogli to zrobić.

Ale nie, oni mieli do zrobienia coś innego.

Gorszego.

A zabójstwo dwójki przyajciół przez jednego z nich, jest świetnym odwróceniem uwagi.

Gdy wszyscy będą skupieni Pettigrew, oni będą mogli zrobić co muszą.

Ale po co te zadania?

Na to pytanie Peter nigdy nie poznał odpowiedzi.

- Zabij ich w wielkiej sali. Przy wszystkich - powiedział.

- Nie zrobię tego - powtórzył trzeci raz.

Malfoy przybliżył się do niego, a następnie roześmiał mu się prosto w twarz.

- Zrobisz, musisz. Chyba nie chciałbyś chyba, żeby twoja rodzina zmarła - powiedział z uśmiechem na ustach. - A to nie byłaby przyjemna śmierć. Idź już.

Psychopata.

Peter posłuchał się go i wyszedł z tamtego budynku, gdy tylko stracił ich z oczy, głęboko odetchnął. Poleciał do Hogwartu kilka razy prawie spadając z miotły przez jego zamyślenie.

Ciągle uważał, że nie może tego zrobić, ale też wiedział, że nie ma innej opcji.

Jeśli nie on, to inni ich zabiją, ale wtedy ci inni zabiją więcej osób.

Wszedł szybko do budynku, wbiegł do jego pokoku, wziął do ręki różdżkę, którą schował do kieszeni. Zestresowany usiadł na łóżku i odczekał do obiadu.

Przetarł ręce o spodnie i zszedł do Wielkiej Sali, usiadł przy jego przyjaciołach i obserwował jak jedzą, sam nie będąc w stanie niczego przełknąć.

- Nie jesz? - spytał Syriusz.

- Nie jestem głodny - odpowiedział szybko.

Nastolatek wyciągnął szybko różdżkę z kieszeni i skierował ją w stronę Remusa.

Black szybko złapał go za rękę, żaden z nich nie wiedział co się dzieje. Oczekiwali na cokolwiek, nie chcąc, aby to cokolwiek się stało.

Gdy chcieli już cokolwiek zrobić było już za późno, Lupin upadł martwy na podłogę.

- Avada Kedavra! - krzyknął głośno i pewnie.

Idealnie opanował jego przerażenie, jego mina wskazywała czystą nienawiść. Jednak na jego ustach nie było morderczego uśmiechu, przecież nie był bezdusznym psychopatycznym mordercą.

To tylko nastolatek, który przez groźby został zmuszony do zabicia jego przyjaciół.

On nie chciał stawać się mordercą.

Wybrał śmierć mniejszej ilości osób.

Przynajmniej tam myślał.

To nie była jego decyzja, to była konieczność.

Chłopak został odciągnięty od wszystkich. Dumbledore zabrał go do siebie, a on już wiedział co go czeka.

Azkaban.

Ostatni raz spojrzał na swoich martwych przyjaciół. Ich dłonie ciągle były splecione.

Żyli razem i umarli razem.

Ich dłonie w zasadzie nigdy nie zostały rozłączone.

W tym samym czasie gdy wszyscy nauczyciele skupili się na Peterze, do Hogwartu wkroczyli ludzie Voldemorta.

Na czele tuż obok Czarnego Pana znajdował się Lucjusz Malfoy.

Na jego ustach znajdował się ten morderczy uśmieszek, bo on był tym psychopatycznym mordercą, za którego uznawano w tym momencie Petera.

I się zaczęła wojna. Najpierw wykończyli uczniów później zabrali się za starszych czarodziejów.

Zostawili tylko tych, którzy się do nich przyłączyli, a następnie zachcieli zawładnąć nad mugolami.

Ale co do tego miały zadania?

W sumie to dwie rzeczy.

Pierwszą z nich jest po prostu zabawa, co mogłoby bardziej zadawalać tych psychopatów niż patrzenie na cierpienie niewinnych nastolatków.

A druga?

Do drugiej było ważne tylko ostatnie zadanie, ale bez reszty nikt nie potraktowałby ich poważnie. Potrzebowali odwrócenia uwagi.

A co bardziej odwróci uwagę innych od wejścia obcych do szkoły niż uczeń zabijający przy wszystkich swoich przyjaciół?

Nic.

KONIEC

**
Mam nadzieje, że zostaniecie ze mną na dłużej, właśnie pisze moją własną książkę, nie jest to fanfiction (na razie nie jest opublikowane na wattpadzie)
cóż wam zdradzę


Jest to pierwsza książka, którą napisałam, przepraszam za wszystkie błędy i niezgodności, które występują


Spodziewaliście się tego?

Jakie odczucia po skończeniu czytania?

Jeśli po przeczytaniu całości nie jesteście czegoś pewni, to pytajcie

Zapraszam do mojej nowej książki - Dead Memories (pierwsza część dylogii Utraconych Wspomnień)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top