Kalambury

~*~

Kłamca ma zaletę – wyobraźnię.

~*~

Wróciłem do salonu i ciężko opadłem na kanapę obok Bartona. Westchnąłem cicho. To będzie długi okres próbny...

- Nie podoba ci się, co? - zapytał Clint.

- Ech, nie o to chodzi. Tylko... Ona jest głucha - ostatnie słowo wypowiedziałem jakby z obrzydzeniem. - Po co Fury daje nam kogoś takiego? Potrzebujemy dobrych żołnierzy, a nie głuchych dziewczynek.

- Skoro ją tu przydzielił to najwidoczniej ma jakiś powód - stwierdziła Nat - Poza tym, słyszałam już o wielu ludziach, którzy mieli uszkodzone zmysły, a naprawdę dobrze służyli.

- Tak ale... - nie wiedziałem jak to powiedzieć - Ona jest inna, dziwna... niepasująca...

- Ja mimo wszystko, spróbowałbym się z nią dogadać - Clint wzruszył ramionami. - Widzieliście jak powaliła Starka? Takiego reagowania nie uczy ani T.A.R.C.Z.A., ani Hydra. Jestem prawie pewien, że coś ukrywa! Albo ona, albo Nick!

- Clint, uspokój się - Wdowa przewróciła oczami. - Tak jak mówiłam, coś jest na rzeczy. Spróbujmy najpierw z nią... pogadać. - przy ostatnim wyrazie zrobiła cudzysłów.

- A gdzie Tony, tak swoją drogą? Poszedł płakać w kącie? - zapytałem z nutą kpiny w głosie.

- Nie, poszedł popracować nad czymś w laboratoriach. Chyba jest z Brucem - odpowiedział mi Sokół.

- Ty się tak za Tonym nie oglądaj, tylko spróbuj zapoznać się z naszą nową współlokatorką. - Nat wskazała głową w stronę pokoju Tessy.

- Muszę? - zapytałem niezadowolony.

Odpowiedziały mi potakiwania głów. Zwlokłem się więc z kanapy i poszedłem w stronę pokoju Nowej.

Wszedłem tam bez pukania z wiadomych powodów. Kobieta leżała na łóżku gapiąc się w sufit. Normalnie bym odkaszlnął żeby zwróciła na mnie uwagę, jednak tym razem pofatygowałem się aż do niej. Kiedy byłem w połowie drogi między drzwiami, a łóżkiem, kobieta odwróciła głowę w mogą stronę. Wyglądało to co najmniej przerażająco. Lekko się wzdrygnąłem i usiadłam na łóżku.

- Hej... - zacząłem.

Odpowiedziała mi dziwnym machaniem rąk. Używa migowego i czyta z ruchu warg, a to już połowa sukcesu.

- Nie mam pojęcia co do mnie mówisz - odpowiedziałem jej szczerze.

Tessa usiadła i wywróciła oczami. Wyglądała jakby znajomość migowego była obowiązkowa, a jego czytelność przejrzysta. Dotknęła mnie w klatkę piersiową.

- Ja - powiedziałem przyglądając się jej postawie. Dzięki niej dowiem się, czy dobrze odpowiedziałem.

Pokiwała głową. Teraz wystawiła przed siebie lewą dłoń i zacisnęła wszystkie palce zostawiając tylko serdeczny i wskazujący. Zaczęła nimi przebierać jakby naśladowała nogi i chodzenie.

- Szedłem? - zapytałem niepewny.

Kobieta patrząc się na mnie pokiwała głową i uśmiechnęła promiennie. Kucze! Ale ja jestem dobry w kalambury! Teraz położyła obie dłonie na kołdrze i zaczęła trząść łóżkiem. Spojrzałem się na nią dziwnie nic nie rozumiejąc. Po chwili jednak wskazała na podłogę.

- Ja szedłem... trzęsienie podłogi? - zmarszczyłem brwi.

Dziewczyna zrobiła ruch ręką mówiący "mniej-więcej".

Teraz wystawiła przed siebie dwie dłonie. Wciąż nic nie rozumiałem, co odczytała z mojej twarzy. Wstała więc i zaczęła skakać. Początkowo nie wiedziałem co robić. Opętana jakaś, czy co? Jednak potem...

- Wibracje! - krzyknąłem entuzjastycznie - Wyczułaś wibracje jak szedłem! Dlatego się odwróciłaś!

Tessa klasnęła parę razy w ręce z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Brawo ja!

Czyli jednak nie jest opętana.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top