1.

-Jesteście jak pieprzone maszyny, które ktoś stworzył do kochania siebie nawzajem.- powiedziałam do moich przyjaciół wskakując na fotel obok nich.
W okazywaniu sobie czułości mogli dostać medal, puchar czy cokolwiek się daje za zajęcie pierwszego miejsca. Nigdy nie spotkałam nikogo tak zakochanego w sobie, a mija im już pare lat.
Blondyn zaśmiał się.
-Przykro mi, że nie masz chłopaka.
Przewróciłam oczami na jego słowa, zawsze muszą mieszać do tego moje życie miłosne.
-A kto powiedział, że nie mam? - uniosłam brew w oczekiwaniu na reakcje.
Wszyscy obecni odwrócili głowy w moją stronę, jakby to była najistotniejsza wiadomość dzisiejszego dnia.
-Jak to? I ja nic o tym nie wiem? - Jess popatrzyła na mnie oburzonym wzrokiem.
-To nic poważnego. Czasem się spotkamy, pogadamy...
-Bzykniemy się od czasu do czasu...to chciałaś powiedzieć?- Luke uśmiechnął się z politowaniem.
Chłopak od liceum był moim dobrym kolega, nawet zanim zaczął być z Jessica więc znał mnie dosyć dobrze. A raczej moje preferencje dotyczące facetów i relacji z nimi. Jednak na jego słowa znów przewróciłam oczami. Mimo tego, iż wszystkich z nas teoretycznie można nazwać dorosłymi to reagowanie na tematy seksu można spokojnie porównać do zachowań gimnazjalistów, którzy słyszą słowo ‚penis' na pierwszej lekcji anatomii.
-A co z Mike'iem?
Michael odwrócił się jak na zawołanie siedząc do mnie tyłem i spojrzał w moja stronę wyczekując na odpowiedź.
Wzruszyłam ramionami.
-Znudziło mu się.
Prychnął.
-Chyba nie powiesz, że to nieprawda?- zapytałam czując wzrastający gniew w środku.- Ta fioletowa dziwka przypadkiem na tobie usiadła i przez przypadek włożyłeś jej swojego...
-Oh przestań, nie byłaś przejęta kiedy na drugi dzień pieprzyłaś Josha. Poza tym nawet nie byliśmy razem, czyż nie? - skrzyżował ręce.
Uniosłam brwi i wstałam. Zawsze jak cokolwiek się działo co mogło nam przeszkadzać naszą wymówka było to, iż oficjalnie nie byliśmy razem. Czasami zdarzyło nam się zachowywać jak prawdziwa para ale niestety częściej potrafiliśmy się kłócić i osadzać się o niestworzone rzeczy.
Na marginesie to z Joshem to wytwór wyobraźni. Michael zawsze wierzył w plotki, nigdy nie dał sobie niczego przetłumaczyć. Jego przekonaniem było „skoro ludzie coś widzieli to znaczy, że tak było". Idiota.
-W takim razie gratulacje na nowej drodze życia frajerze.- powiedziałam, po czym skierowałam się do wyjścia.
Nie miałam zamiaru siedzieć tam i kłócić się z Michaelem, nasza relacja była wystarczająco skomplikowana przed całą sytuacją, która zdarzyła się na ostatniej imprezie. Dobra rada, której nie posłuchałam, a powinnam, to nie spotykaj się z chłopakami z ekipy.

Następnego dnia, kiedy weszłam na uczelnie Michael praktycznie na mnie wpadł i zanim zdążyłam wypowiedzieć słowa zdziwienia oraz zdenerwowania, on mi przerwał, mówiąc:
-Hej, możemy pogadać?
Wzruszyłam ramionami.
-O czym?
-O nas. - westchnął.
-Okej? Tylko ominąłeś pewnien bardzo ważny fakt, że nie ma żadnych nas.
-Możesz mnie po prostu wysłuchać? Do cholery jasnej z tobą jest jak z dzieckiem.
Wyminęłam go i usiadłam na schodach. Za chwilę niebiesko włosy zajął miejsce obok mnie.
-Więc?
-Chciałem porozmawiać o tej całej sytuacji, Taissa naprawdę mi na...
-Hej moi ukochani znajomi.- zza pleców Mike'a znikąd pojawił się Luke wraz ze swoją dziewczyna.
Chłopak westchnął, po czym wstał i odszedł. Najwyraźniej przeszkadzała mu obecność znajomych w zaplanowanej rozmowie. Westchnęłam nerwowo, bo pomimo tego, że byłam na niego zła cały ten czas to na równi ze złością znajdowała się ciekawość o co mu chodziło, nie próbowałam jednak go zatrzymywać.
-Niemożliwe, jak to się stało, że z nim rozmawiałaś? - chciałam zabrać głos ale dziewczyna mnie wyprzedziła. - Z resztą nieważne, nie wiem czy chce wiedzieć. Jutro jest impreza u Caluma i idziemy wszyscy, poza tym słyszałam, że gospodarz znowu będzie chciał próbować...- Jessica poruszała brwiami.
Skrzywiłam się, dlaczego moi przyjaciele próbują na sile mi kogoś znaleźć? Jest mi dobrze samej, Michael wystarczająco namieszał mi w życiu swoją obecnością co tylko utwierdziło mnie w tym, że facet jest mi niepotrzebny do codziennego funkcjonowania...ba! Jest zbędny.
-Będę na imprezie ale ze swataniem dajcie sobie spokój. To już powoli zaczyna się robić nudne. - powiedziałam i wyminęłam zaskoczonych moją reakcja przyjaciół.

Po zajęciach pojechałam do domu, aby przygotować się na imprezę. Nie miałam ochoty tam iść ale również nie miałam ochoty wysłuchiwać Jess, która wypominałaby mi to, że nie poszłam przez najbliższe trzy tygodnie. Impreza nie brzmiała tak źle, jednak fakt, że miał być tam Michael mnie dobijał. Jego osoba i jego zachowanie względem mnie było męczące, nawet nie wiem czemu tak się tym przejmowałam. Racja - nie byliśmy razem ale poczucie zdrady po tym jak zobaczyłam go z Chloè było okropne. Czułam, że coś we mnie pękło, gdy chłopak, któremu zaufałam pod względem przyjaźni oraz innych bliskich rzeczy tak mnie potraktował, pierwszy raz miałam takie emocje w sobie. Moja reakcja mogła na spokojnie znaleźć się w jakimś filmie. Wrzaski, wywalanie wszystkich rzeczy i wyciąganie dwójki za włosy z łóżka to scena wyjęta z początku jakiejś komedii romantycznej kiedy główna bohaterka znajduje swojego męża z sekretarka, a potem przeżywa pierwsza miłość z jakimś facetem, na którego wpadła w parku. Wszyscy po tej akcji klepali mnie po plecach, gratulowali, a ja jedyne czego chciałam to zapaść się pod ziemię i zabić Clifforda za to, że sprawił, że straciłam nad sobą kontrolę.
Weszłam do swojego pokoju i zobaczyłam wiadomość od Anastasi, która poinformowała mnie o tym, że przyjedzie wcześniej, żeby się razem przygotować, odpisałam dziewczynie krótkie ‚okej', po czym zeszłam na dół. W kuchni czekała na mnie karteczka o treści „Obiad masz w lodówce, nie będzie nas przez tydzień, ważna sprawa w Madrycie. Kocham, mama", czyli jak zawsze. Prychnęłam i wyrzuciłam karteczkę do kosza. Wyjęłam danie z lodówki, włożyłam do mikrofali w celu podgrzania, po czym szybko zjadłam, bo widziałam na zegarku, że zbliża się godzina o której ma być Ana. Stwierdziłam jeszcze, że wezmę szybki prysznic w oczekiwaniu na przyjaciółkę, co było dobrym pomysłem, bo od razu kiedy wyszłam z łazienki Ana zapukała do drzwi.

Siedziałam przed lustrem i starannie wykonywałam makijaż, kiedy Anastasia prostowała mi włosy. Mój telefon wydał z siebie dźwięk więc podniosłam go i odebrałam, przytrzymując telefon uchem i ramieniem, ponieważ byłam w trakcie nakładania tuszu do rzęs.
-Halo?
-Jesteście gotowe? - usłyszałam Ashtona.
-An tak, ja...- spojrzałam po sobie. - Zaraz będę.
-Będziemy za 20 minut. - powiedział po czym się rozłączył.
Odłożyłam komórkę, poprawiłam twarz rozświetlaczem, a moja przyjaciółka przeczesała moje dość krótkie włosy.
-Gotowe! - pisnęła. - Wyglądasz bosko, Michael i Calum będą zachwyceni. - zaśmiała się.
-Lepiej, żeby nikt nie był zachwycony, szczególnie Michael. Kto w ogóle mu zaproponował wyjście z nami? - przewróciłam oczami.
Dziewczyna wzruszyła ramionami. Anastasia nie angażowała się tak bardzo w sprawy miłosne swoich przyjaciół jak Jessica, nawet odnosiłam wrażenie, że jej to za bardzo nie obchodzi. Nigdy nie zapytała jak się czułam, gdy znalazłam. Michaela, jego tez nie zapytała, a byli dosyć blisko. Czasami zastanawiałam się jak Ash z nią wytrzymuje. Była trochę flegmatyczna i roztargniona, kompletne przeciwieństwo Irwina, który był energiczny i zorganizowany, ich związek był dosyć dziwny, żadne z nas do końca go nie rozumiało ale wszyscy cieszyliśmy się, że sobie kogoś znalazł i jest szczęśliwy. Ana szybko weszła do naszej paczki, ona i Jess szybko znalazły wspólny język, a mnie zwolniło to z jeżdżenia na zakupy co weekend i słuchania o nowych kolekcjach marek, o których nie miałam pojęcia.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam ciemne jeansy oraz biały top. Już ubrane zeszłyśmy na dół, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i otworzyłam drzwi, żebyśmy mogły poczekać na nich na dworze jednak po ich otwarciu zobaczyłam Ashtona, który stał z ręką w górze.
-Chciałem zapukać. - opuścił rękę, po czym przyciągnął Anastasie do krótkiego pocałunku.
-Tak, tak. Czy to ważne? Jedźmy już, chce się napić. - zamknęłam drzwi, wyminęłam ich i wsiadłam do auta.

Wszyscy bawili się dość dobrze, Ashton z Anastasia rozmawiali ze swoimi znajomymi na jednym końcu pokoju, a Luke z przyciśnięta Jessica do ściany całowali się na drugim końcu.
A ja, no cóż, siedziałam na blacie w kuchni popijając drinka za drinkiem. Taki schemat imprezy jest dość powtarzalny, wchodzimy razem i dosłownie po pięciu minutach wszyscy znikają. Zawsze zostawiłam z Michaelem ale nie tym razem, zniknął razem z reszta na samym początku.
-Cześć kochanie, czemu taka ślicznotka siedzi tutaj sama? - usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos.
Wzruszyłam ramionami.
-Bo moi znajomi wolą się miziać niż ze mną porozmawiać.
-Oh to przykre, moge z tobą porozmawiać jeśli chcesz. - wydął wargę.
-Daj spokój Calum, wiem czego chcesz. -westchnęłam.
Przewrócił oczami.
-Przejrzałaś mnie, a teraz chodźmy się pieprzyć. - puścił mi oczko.
Zaśmiałam się na jego słowa.
Calum to był typowy podrywacz, nigdy żadna dziewczyna nie potrafiła mu się oprzeć, w końcu był kapitanem drużyny pływackiej więc ciało miał nieziemskie, do tego był przystojny i gadane też miał niezłe. Dużo dziewczyn nienawidziło mnie za to, że często olewał je dla mnie.
Stanął pomiędzy moimi nogami i uśmiechnął się zadziornie, po czym przybliżył się do moim ust i delikatnie je musnął. Niewiele myśląc moim pijanym umysłem mocniej naparlam na jego wargi. Pieprzyć to, jestem pijana, a on jest przystojny, muszę się rozerwać. Usłyszałam chrząknięcie więc oderwałam się od Caluma i obróciłam głowę.
-Stary, kurwa, nie w takim momencie. - warknął Hood.
Michael jak gdyby nigdy nic stał w wejściu do kuchni z piwem w dłoni i uniósł ręce w geście obronnym.
-Sorry, stary.
Pokręciłam głową i zeszłam z blatu, Calum poklepał mnie po udzie, puścił oczko, po czym poszedł do gości. Chciałam pójść za nim, jednak poczułam jak ktoś łapie mnie w talii.
-Z Calumem, serio? Stać cię na coś więcej. - poczułam oddech przy moim uchu.
Pokręciłam głową, za kogo on się ma?
-Jesteś hipokrytą. A co z nim nie tak, przynajmniej wiem, że nie będzie mi niczego obiecywał. - powiedziałam i go wyminęłam.
Pisnęłam kiedy Mike nagle objął mnie w pasie i posadził z powrotem na blacie, przybliżył się do moim ust dzięki czemu dzieliły nas dosłownie tylko milimetry od pocałunku.
-Ja tez niczego ci nie obiecywałem. - szepnął.
-Więc idź pieprzyć tą lafirynde, a mnie zostaw w spokoju. Myśle, że Calum na pewno odpowiednio się mną zajmie.
Pokręcił głowa.
-Jestes moja Tai, nie lubie się dzielić. Przysięgam, że jeszcze raz zobaczę jak cię podrywa to mu przywale. - odsunął się.
Przewróciłam oczami. On jest niemożliwy.
-Trzeba było o tym pomyśleć wcześniej. -
odepchnęłam go od siebie jeszcze dalej, żebym mogła zeskoczyć z blatu i zrobić sobie drinka, a z nim iść na górę. Weszłam do pokoju Cal'a i usiadłam na parapecie, a drzwi chwile później się uchyliły. Czemu on do cholery nie odpuszcza?
-Porozmawiajmy, nie miałem okazji dzisiaj, tylko rozmowa. Proszę. - uśmiechnął się i złożył ręce jak do modlitwy.
Westchnęłam i poklepałam miejsce obok siebie mówiąc, że ma pięć minut.
-No więc, nie chciałem żeby tak wyszło. Mówiłem prawdę, ona mnie sprowokowała, jestem tylko mężczyzną. Wolę Ciebie Tai. - wytłumaczył.
Tylko jakie to jest tłumaczenie? Dosłownie nie mógł poświecić sobie chwili czasu, aby poukładać w głowie jakieś sensowne przeprosiny? Jestem tylko facetem, wole ciebie? Żałosne.
Upiłam łyka drinka.
-Gdybyś mnie wolał to byś jej nie pieprzył do tej pory tylko próbował mnie odzyskać. - warknęłam i wstałam. - Dziękuje za rozmowę, nie przychodź do mnie więcej.
Słyszałam jak Michael wstaje, po czym poczułam jak ponownie tego wieczoru tracę grunt pod nogami.
-Michael do cholery jasnej! - krzyknęłam.
Trzymał swoje ręce pod moja pupą, a moja twarz była na przeciwko jego. Spojrzeliśmy sobie w oczy i przysięgam, że na chwile zapomniałam o co jestem zła, po moim ciele przeszły dreszcze. Szybko się opamiętałam.
-Masz jakiś fetysz z tym podnoszeniem mnie?- uniosłam brew.
Pokiwał głową.
-Lubię trzymać twój zgrabny tyłek. - powiedział po czym mocno mnie pocałował bez uprzedzenia.
Nie mogłam się oprzeć, musiałam odwzajemnić ten pocałunek.
Całowaliśmy się chwilę, po czym położył mnie na łożku, zawisł nade mną, i spojrzał mi prosto w oczy, jakby szukał w nich jakiegoś zawahania.
-Oh, zrób to jak na faceta przystało. - zaśmiał się.
Ściągnął moje spodnie i top, a ja zrobiłam to samo z jego koszulką oraz spodniami i bokserkami. Powoli zsunął moje majtki, a ja juz zdążyłam zdjąć mój stanik. Przez chwile ssał mój sutek i to spowodowało, że jęknęłam jego imię. Znał mnie za dobrze w tych kwestiach. Uśmiechnął się zadziornie, otworzył szafkę nocna Hooda i wyjął prezerwatywę.
Uniosłam brwi.
-No co, wiem gdzie trzyma gumki. - wzruszył ramionami i wrócił do całowania mnie.
Chwile masował moja łechtaczkę i kiedy stwierdził, że jestem wystarczająco mokra założył prezerwatywę i wszedł we mnie, a moje ciało znowu przeszły dreszcze. Nienawidziłam tego, że tak na niego reaguje.
-Michael. - jęknęłam.
Poruszał się mocno ale z uczuciem, przyciągnęłam go do siebie szybko i pocałowałam.
-Nie powinniśmy.- westchnęłam, kiedy jego pocałunki zeszły na moją szyje. - Ktoś może tu wejść.
-Pieprzyć to, brakowało mi Cię. - wysapał. - Jesteś w moim życiu jedyna Taissa.
Mike zwolnił tempo, wiedząc ze obydwoje jesteśmy juz blisko. Doszliśmy prawie w samym czasie, po czym Clifford opadł obok mnie na łóżko i cmoknął mnie w czoło. Mike był idiota ale jeśli chodzi o sprawy łóżkowe to dla mnie był idealny, dokładnie wiedział jak sprawić kobiecie przyjemność.
-Jestem pijany i zapewne nie będziemy tego pamiętać ale kocham Cię jak cholera.
Zaśmiałam się, a moje serce zabiło szybciej.
-To tylko alkohol, Mikey. Tylko alkohol. - poklepałam jego klatkę, w moje serce zaczęło bić tak szybko, że nie potrafiłam złapać oddechu.
Mimo to, iż wiedziałam, że są to puste słowa nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. „Kocham Cię jak cholera"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top