Rozdział 7
Mężczyzna siedział na łóżku ze zaplecionymi nogami. Poklepał zapraszająco pościel obok siebie.
- Chodź malutki, usiądź sobie. Weźmiemy sobie razem parę głębokich oddechów, co ty na to? - zapytał ciepłym głosem.
- Yyy, tak... - chłopak niepewnie podreptał w jego stronę.
Był ładnie urządzony. W jasnych kolorach. Na suficie namalowane były chmury, natomiast na podłodze rozłożony był zielony, miękki dywan przypominający trawę. Ściany zaś przedstawiały rysunki domków i drzew. Naprawdę ładny wystrój. Ogółem pokój przypominał dziecięcy pokoik lub bawialnię. Pełen zabawek, klocków i innych przedmiotów, których nazw nie znał lub nie pamiętał. W rogu dostrzegł łóżeczko ze szczebelkami. Takie samo, jakie służy dzieciom tylko w dużo większym rozmiarze. Obok znajdował się też przewijak w różowo-niebieskie wzorki.
- Bardzo ładnie — mężczyzna pochwalił go, gdy tylko zasiadł na miękkiej pościeli w kolorze błękitnego nieba. - Zamknij dla mnie oczka — poprosił, nie ruszając się ani o centymetr — Oddychaj głęboko. Położę twoją dłoń na mojej klatce piersiowej, żebyś mógł śledzić mój oddech. Dasz radę go naśladować, śliczny? - zapytał Lucas, zgodnie z ostrzeżeniem, biorąc w swoje palce dłoń Noah. Położył ją idealnie na środku swojej piersi, samemu oddychając głęboko i spokojnie.
- Chyba... Chyba tak, chyba dam radę — mówił wciąż z dużą niepewnością w głosie chłopak.
- Wiem, że dasz. Jesteś takim dzielnym chłopcem. Widzę, że się stresujesz, a mimo to próbujesz tak ładnie wypełniać moje instrukcje. Taki grzeczny chłopiec — pochwalił go Master — Jeszcze chwilkę sobie tak posiedzimy. Postaraj się dla mnie jeszcze przez minutkę.
- Ja, na naprawdę się staram — powiedział, przygryzając wargi, po czym przymknął oczy, posłusznie próbując oddychać tak, jak robi to ciemnowłosy.
Master korzystając z chwilowego rozluźnienia uległego spokojnym, ale twardym ruchem objął go ramionami — Oddychamy. Przytulę cię do siebie, maluchu. Miło chyba będzie potulić się ze swoim tatusiem, prawda? - zapytał testowo.
- Tak, ja lubię przytulanie, to przyjemne — powiedział, czując nagłe ciepło w sercu.
Tak, naprawdę lubił dotyk i czułość.
Ciepłe dłonie Lucasa wydawały się koić wszelkie jego nerwy. Jednak obawiał się rozluźnić aż do momentu, w którym Lucas zaczął bujać się rytmicznie na boki.
- Shhh... Mój mały chłopiec. Taki przestraszony, ale tatuś jest tuż obok. Trzyma cię...
- Ładnie... Ładnie pachniesz — powiedział ostrożnie z małym uśmiechem blondyn, który nie wiadomo skąd pojawił się na jego twarzy.
- Dziękuję. To perfumy o zapachu truskawek. Podobają Ci się? Używam ich zawsze dla moich maluszków — dotknął nosa uległego czubkiem palca — Boop!
Ten zmarszczył go odruchowo w uroczy sposób — Ładne, lubię truskawki. To moje ulubione owoce — powiedział cichszym głosem, jednak zdecydowanie pewniejszym niż poprzednio.
- Tak? Wiesz, kto jeszcze lubi truskawki? Króliczki! - oznajmił pełnym ekscytacji głosem — Chciałbyś zobaczyć jakiego puchatego króliczka ja mam w kolekcji?
- Masz królika? - zapytał ze zdziwieniem — Takiego prawdziwego...?
Master pokręcił głową ze śmiechem — Nie takiego żywego... ale mam pluszaka. I on bardzo chętnie by cię poznał.
- Maskotkę? - zapytał, przekrzywiając głowę.
Dłoń Lucasa zacisnęła się na leżącej nieopodal zabaweczce. Był to miły i miękki biały królik. Zaskakująco gładkie futerko aż prosiło się o pogłaskanie.
- To Pan Puszysław. Jest bardzo odważny, mimo tego, że jest zającem. I uwielbia takich dzielnych chłopców jak ty — podał maskotkę Noah.
- Mogę go do siebie przytulać? - zapytał niepewnie chłopak, dłonią dotykając futerka. Zaczął jeździć po nim opuszkami palców:
- Myślę, że Puszysław się obrazi, jeśli tego nie zrobisz, ale najpierw. Chcesz może na kolanka, maluchu? Tatuś jest duży i ciepły, będzie ci wygodniej.
- Tak... Proszę, mógłbym usiąść na twoich kolanach? - zapytał, niemal proszącym głosem.
- A kim ja jestem, mój piękny? Dasz radę ładnie poprosić, nazywając mnie tak, jak powinieneś? - Lucas postanowił ponownie przetestować granicę, widząc, że uległy coraz bardziej się rozluźnia.
- Mam powiedzieć... Tatusiu? - powiedział niepewnie, uważnie lustrując oczami twarz mężczyzny.
Czy o to chodziło? To miał na myśli? A może się wygłupił...?
- Jestem twoim tatusiem, prawda słoneczko? Więc tak powinieneś mnie nazywać — ciepły głos ukoił uległego, gdy ramiona zaplotły się na jego talii — Hop na kolanka, śliczny ptysiu.
- Tak... Ta-tatusiu - wyjąkał niepewnie, po czym przełknął ślinę — Tak dobrze...?
- Bardzo ładnie. To teraz czas na przytulanie. Chcesz posiedzieć na kolanach tatusia i trochę odpocząć, maluchu?
Długie palce Mastera wplotły się we włosy Noah, przeczesując je i gładząc, w kojącym geście.
- Jestem zbyt ciężki — powiedział nieśmiało i zamruczał cicho na ten przyjemny ruch.
Master jak gdyby kierowany oburzeniem uniósł uda, sprawiając, że Noah podskoczył i opadł gwałtownie — Mój piękny chłopiec nie jest za ciężki. Nie mów tak więcej. Jesteś wręcz idealny do przytulania dla tatusia — zapewnił.
- Idealny...? - powtórzył blondyn, a w jego jasnych oczach pojawiły się wesołe ogniki.
- Oczywiście. Przytulasy z tobą to sama przyjemność — przesunął nosem po policzku chłopaka. W jego głosie nie było fałszu, gdyż faktycznie tak uważał.
- Lubię przytulasy — przyznał i odetchnął głęboko, rozluźniając się coraz bardziej.
Nie obawiał się już aż tak bardzo, że będzie mu ciążył, rozluźnił się więc całkiem, pozwalając sobie na odpływanie. Cały czas jego mózg wypełniały myśli, jednak były mniej natrętne niż zazwyczaj.
- Maleństwo? Leżymy tak już dwadzieścia minut. Chcesz się pobawić z tatusiem, czy zostać tak? - w pewnym momencie Lucas odezwał się szeptem.
- Jeszcze chwilę proszę, jak tak leżymy, czuję się tak przyjemnie tatusiu — powiedział cichutko, ze wciąż zamkniętymi oczami — Tak bardzo przyjemnie...
- Dobrze mojemu księciu? W takim razie oczywiście, że możemy jeszcze chwilę zostać w tej pozycji.
Master poprawił sobie uległego w ramionach, odchylając się bardziej do tyłu. Jeśli chodziło o przytulanie, to mógł to robić cały dzień. Był ogromną przytulanką, nawet gdy nikt mu nie płacił.
- Chyba... Chyba już — odezwał się Noah po jakimś czasie.
Cicha spokojna muzyka leciała w tle puszczana z głośników, które wisiały po obu stronach ściany, pod sufitem. Dokładnie w miejscach namalowanych koron drzew. Czuł spokój i bezpieczeństwo w ramionach tego mężczyzny. Dawno nie pamiętał o takim ukojeniu. Czy to był już headspace?
- Hmmm? Mój piękny chłopiec już się wyprzytulał? To co? Może wezmę klocki i coś z nimi ułożysz z tatusiem? - zapytał Lucas pogodnie, ciepłą dłonią jeżdżąc po plecach chłopaka. Wiedząc, jak ten wygina się podczas dotyku w okolicy pach, nie mógł się jednak powstrzymać. Śmiejąc się pod nosem, połaskotał Noah.
- O nie, tam nie — Chłopak wzdrygnął się i skręcił ciałem ze śmiechu. - To gilgocze!
- Ale wtedy tak pięknie się śmiejesz — zaprotestował Lucas, nie przerywając swoich okrutnych tortur — Taki uroczy chichot z ust uroczego chłopca.
- Nikt tak nigdy nie twierdził — próbował przygryzać wargi, tym samym chcąc powstrzymać głośny śmiech, jednak na nie wiele się to zdawało.
Dłonie mężczyzny zacisnęły się na talii partnera. Kciuki nadal kreśliły niewielkie kółka, w kojącym geście.
- Nie? Więc ja jestem pierwszy. Tatusiowi się bardzo podoba twój śmiech, gwiazdeczko.
- Naprawdę? - powtórzył z niedowierzaniem i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Tak mój piękny. A teraz, tatuś ma pomysł. Pójdziemy po króliczka i razem poukładamy sobie klocki. Trzeba zbudować zamek, żebyś mógł być prawdziwym księciem — zauważył, przeczesując jego włosy.
Noah już ze znacznie mniejszymi obawami skinął głową i wygodnie rozsiadł się na dywanie. Błyszczącymi od ekscytacji oczami, wpatrywał się w oczekiwaniu na mężczyznę.
__________________________
Pierwsza sesja Ageplay za nami: Oczywiście tylko przykładowa, bo taka sesja może wyglądać różnie.
A wam jak się podobała? 💕
Dacie radę wybić 120 gwiazdek?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top