Rozdział 29
Leżał oparty o ramię Lucasa, z na wpół przymkniętymi oczami. Czuł się tak błogo i spokojnie. Nie pamiętał kiedy ostatnio odczuwał coś takiego. Zupełnie jakby świat zewnętrzny otaczał go, lecz w zupełności nie dotyczył. Nie miał na niego znanego wpływu ani znaczenia. Po prostu tam był, daleko od niego. Daleko też było wszystko, co negatywne. Nie myślał o pracy, projekcie, rodzinie. Nie myślał o wzrastających opłatach za prąd i wodę. Nie myślał o braku wsparcia swojej daleko mieszkającej rodziny. To wszystko było za szkłem. W oddali, gdzie nie mógł sięgnąć umysłem lub dłonią. Gdzieś poza jego zasięgiem.
- Nie śpij Jony... - powiedział łagodny głos tuż nad nim, głaszcząc go po plecach.
Pokręcił głową, na znak, że nie śpi. Usta zdawały mu się być tak ciężkie, jakby nie mógł wydusić słowa.
- Może chciałbyś coś wypić? Mam dobre kakao, co ty na to? Z taką specjalną słomką — dodał z uśmiechem.
- Mhm — wymamrotał — Lubię kakao — stwierdził, uśmiechając się do siebie. - I czekoladę, też lubię.
- Czekolada jest bardzo dobra — zgodził się Lucas — Ale nie można jeść jej zbyt dużo, bo będziesz się źle czuł.
- Dasz mi? - zapytał, unosząc wzrok swoich proszących oczu.
- Na razie dostaniesz kakao, a potem pomyślimy, jak będziesz grzeczny... - powiedział ostrożnie mężczyzna, bacznie obserwując reakcję Jonathana.
Czy był już w na tyle głębokiej przestrzeni, by nie akceptować takie komentarze?
Po tym jak chłopak pokiwał głową z nieco większym entuzjazmem, stwierdził, że tak, po czym pochylił się, wyciągając ze specjalnego, trzymającego ciepło kubka kakao. Wiedział, że zostawianie osoby w przestrzeni jest zdecydowanie niewskazane. A nawet zabronione przynajmniej na początku.
- Proszę — wręczył mu kubek, układając na nim dłonie współpracownika. Na podawanie mleka z butelki było zbyt wcześnie, jednak kubek ze słomką był jak najbardziej odpowiednią opcją.
- Gorące — stwierdził Jonathan po dotknięciu kubka i odsunął dłoń.
- Spokojnie, nie jest gorące — zapewnił Lucas, odbierając go od niego. Udał, że pociąga łyk ze słomki. - Widzisz? Ja daję radę. To po prostu kubek jest ciepły — uśmiechnął się, oddając mu napój.
Jonathan już bardziej ufnie zaczął pić. Jego twarz rozświetliły się nieco.
A więc mu smakuje — ucieszył się Rose, patrząc, jak ten pije bez przerwy.
- Dobre co? Może już starczy? Zaraz wypijesz wszystko — zaśmiał się, na co chłopak oddał mu picie.
Ten otarł mu chusteczką, kąciki ust — To jak? Co chciałbyś robić? Może włączymy jakąś bajkę Hm? Lubisz bajki?
- Tak — pokiwał głową, od razu idąc wzrokiem do małego telewizora, wiszącego na ścianie. Był on na tyle wysoko, że osoba w przestrzeni nie była w stanie po niego sięgnąć i zrobić sobie ewentualnej krzywdy.
- Mam kilka fajnych, które mogą ci się spodobać — mężczyzna, sięgnął po pilot, obserwując uważnie mimikę i zachowanie ciemnowłosego.
To było kluczowe. Wzajemnie porozumiewanie się i poznawanie, co sprawia mu przyjemność a co niekoniecznie. By sesja wypadła jak najlepiej, sam musiał to dostrzegać.
Szybko włączył platformę z filmami i zalogował się.
- Ale obejrzymy tylko jedną bajkę — zaznaczył wyraźnie — Okey?
- Mhm — Jonathan oparł się o poduszkę, wpatrzony w niego.
Niemal jak szczeniak w ulubioną zabawkę — pomyślał z rozbawieniem Lucas i włączył jedną z bajek.
- Tom i Jerry, może być?
- Może być — zgodził się i dłonią, nieco niedbale okrył kocykiem.
- Pomogę — mężczyzna zajął miejsce tuż obok, układając głowę Jonego na swoich udach, po czym przykrył go dokładnie — Wygodnie?
- Mhm — ten z zaciekawieniem, popijając kakao ze słomki, wpatrywał się w zastopowany ekran.
- No to włączamy — oświadczył Rose, puszczając pauzę.
Bajka się zaczęła, a Jonathan zdawał się nie odrywać wzroku od tego co się w niej dzieje.
Szybko wszedł w głęboką przestrzeń. To dobrze, bo to daje nam duże pole możliwości — notował sobie w głowie Lucas.
I musiał przyznać, że to wszystko podobało mu się znacznie bardziej, niż zwykła sesja z klientami, mimo iż przebiegała przecież niemal tak samo.
Coś jednak było inaczej...
A może nie coś, a ktoś był inny?
Ktoś, kogo wyjątkowo chciał widzieć przy sobie w tym miejscu...?
***
Bajka trwała nie więcej niż 15 minut. Był to jak najbardziej optymalny czas dla osoby początkującej w tej fazie wejścia w headspace. Głównie dlatego, że dziecko bardzo szybko się nudziło, a klient nim właśnie teraz był. Ostanie kilka minut Jonathan spędził więc na kręceniu się i zabawie słomką. Oprócz tego interesowało go wnętrze pomieszczenia. Kolorowe ściany i namalowane na suficie chmurki.
Gdy odcinek się skończył, Lucas wyłączył telewizor i pogłaskał Jonego po włosach.
- Co? Podoba ci się sufit? - wskazał nad siebie — A ściany? - tym razem wskazał na drzewa.
Jonathan, uśmiechając się, podążał za jego wzrokiem, przypominając teraz osobę podobną do takiej, w stanie głębokiego upojenia alkoholowego.
- Może coś poukładamy? Na przykład wieżę z klocków? Zobaczymy, który z nas zrobi wyższą. Jak myślisz, wygrasz?
- Tak — jak na zawołanie, Jonathan odrzucił koc, którym był przykryty jeszcze chwilę temu i usiadł na miękkim dywanie.
Przesunął po nim dłonią, czując jak miękki i przyjemny jest w dotyku. W tym samym czasie Lucas postawił obok niego pudełko miękkich piankowych klocków.
- To jak? Układamy? - zachęcił go, wysypując jego zawartość.
Klocki były miękkie głównie dlatego, że było to najbezpieczniejsze. Zdecydowanie lepsze od tych drewnianych lub nawet plastikowych.
Chłopakowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać, bez słowa, lecz z wyraźnym błyskiem w oczach zabrał się za układanie to podłużnych to kwadratowych czy nawet trójkątnych kwadracików o różnych wielkościach jeden na drugim.
Niezły jest — stwierdził z podziwem Lucas, bo szło mu to nadwyraz szybko. Zresztą podobnie jak ich ostatnie układanie kwiatka z klocków lego. Zdecydowanie był w tym sprawniejszy niż on, i przebywanie w przestrzeni ani trochę temu nie przeszkadzało.
- Super ci idzie — pochwalił go Lucas, gdy wieża mężczyzny była już niemal na wysokości jego głowy. Wtedy jednak zachwiała się i po ustawieniu kolejnego klocka, runęła na dywan.
Kolejny plus piankowych klocków. Podczas upadania nie wywoływały tak głośnego drzewku, który mógłby wystraszyć.
- Nic się nie stało — powiedział od razu Lucas.
Jonathan patrzył na to przez chwilę, próbując pojąć, co się stało. Lucas natomiast przyglądał się jemu z ciekawością. Spodziewał się różnych reakcji. Płaczu, krzyku lub histerii. To było częste u jego klientów w takiej sytuacji, jednak Jonathan nie wykazał żadnej z nich. Na nowo zabrał się za budowę więzy, nie zniechęcając się ani trochę.
Jest uroczy - pomyślał i uśmiechnął się pod nosem, skupiając się bardziej jak Jonathanie, niż swojej budowli.
Ten widok był znacznie milszy i przyjemniejszy dla oka. Przyjemniejszy niż wszystko co ostatnio widział...
Te błyszczące radością oczy, opadająca na czoło przydługa ciemna grzywka i lekki uśmiech. Twarz nie wykazująca żadnych trosk czy zmartwień.
Chciałby widzieć go takiego cały czas i o to zamierzał zadbać...
___________________________
Pierwszy rozdział sesji. Starałam się to napisać jak bardziej realistycznie. Domyślam się, że w innych opowiadaniach było to więc pokazane inaczej. Często dość... dalece od prawdy.
Zaznaczam też, że rodzajów przestrzeni jest tak samo wiele jak ludzi i ich osobowości/charakterów itd. U każdego wygląda to inaczej. Ja jedynie starałam się to zbliżyć do moich doświadczeń.
Podobało wam się?
Dacie radę wbić 200 gwizdek? ❤️🔆
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top