Rozdział 28

Miał wrażenie, że spędził nad czytaniem umowy dobrą godzinę. Naprawdę się też wciągnął, z ciekawością przerzucając strony. W końcu jednak pozostały jedynie informacje o chorobach przewlekłych i alergiach, które pominął.

- Jak tam? - Lucas opadł na krzesło naprzeciw niego, kładąc na stoliku ciastka owsiane i paluszki słone.

- Myślę... Że przeczytałem już wszystko — pokiwał głową wciąż nieco zamyślony — Nic nie podpisałem. Zaznaczyłem jedynie te punkty — wskazał długopisem na poszczególne miejsca, które mężczyzna intensywnie śledził wzrokiem.

- Jasne, no to super. To jak? Masz jakiś pomysł, co chciałbyś dziś robić? Wiem, że początku bywają trudne... Chociaż, trochę mnie już znasz w dodatku w tym klimacie, siedzisz od dawna i masz dużą wiedzę, patrząc po blogu...

- W zasadzie... Zawsze chciałem spróbować bardzo wielu rzeczy, ale na początek... Może po prostu wprowadzisz mnie w taki stan jak wtedy w windzie? - zarumienił się ze wstydem.

Usta Lucasa rozszerzyły się radośnie.

- Pewnie, w zasadzie nie wymaga to nawet zbyt wiele wcielania się przez nas w role — mrugnął do niego, po czym dodał — Chcesz, żebym wdrążył jakieś poszczególne rzeczy? Picie kakao albo coś w tym rodzaju?

- Wszystko, co tu zapisane mi odpowiada, więc może po prostu rób, co uznasz? Ja i tak nie będę aż świadomy jak teraz, więc...

- Dobrze, w takim razie zaznacz tutaj i podpisz w tym miejscu — wskazał na kartkę.

Jonathan nieco spoconą od ekscytacji dłonią niezwłocznie się podpisał.

- No, więc pozostaje nam tylko hasło i twoja oficjalna zgoda na wszystkie wybrane praktyki — oświadczył oficjalnym głosem. - Masz pomysł na słowo?

- Jakiekolwiek?

- Najlepiej krótkie, łatwe do zapamiętania nawet przez dziecko, w którego rolę wejdziesz. Może być to kolor, jest dość optymalny.

- Czytałem kiedyś, że można używać kilku kolorów... - zaczął niepewnie.

- Zgadza się, ale to bardziej w klimacie BDSM niż ABDL. Tam stopniujesz kolory w zależności od stanu. Zielony oznacza, że jest wszystko dobrze. Żółty, by nieco zwolnić lub nieco zatrzymać w danej praktyce a czerwony to stop. Kategoryczne i nieprzerywalne. Jednak nas interesuje tylko to ostatnie, bo w headspace momentami trudno jest wypowiedzieć nawet jedno właściwe słowo a tym bardziej zapamiętać wszystkie trzy a czasem i więcej w zależności od ustaleń. Dlatego trzymamy się jednego słowa, jakie sobie wybierzesz.

- To... - Jonathan z zamyśleniem, spojrzał na swoje dłonie, szukając w głowie odpowiedniego słowa. Wtedy jego wzrok padł na tatuaż na nadgarstku — Może pszczoła...?

- Super! Świetny pomysł, pasuje idealnie. Pszczoła — skinął głową — Zapisz tutaj i złóż oficjalny podpis.

Wyjątkowa chwila — pomyślał czarnowłosy, i już nieco ładniej i staranie napisał swoje imię i nazwisko.

- Okey, więc teraz już nie masz wyjścia. Jesteś na mojej łasce — zaśmiał się Lucas, samemu również składając podpis w innej rubryce. Następnie wszytko schował do teczki. - Chcesz już zaczynać? Mamy cały wieczór więc... - sięgnął po ciastko, jednak nim zdążył włożyć je do ust, Jonathan poderwał się podekscytowany.

- Tak! To znaczy... Czemu nie... - zarumienił się uroczo.

- Dobrze — Rose wstał od stołu i wyprostował się — W takim razie jeśli potrzebujesz, zalecam ci iść do łazienki. Nie, żeby był powód, żadnych hardcorowych rzeczy robić nie będziemy, ale to taki klasyk przed sesją. Ja w tym czasie idę już do naszego pokoju.

- Tego, gdzie układaliśmy kwiatka z lego? - Dopytał Jony.

- Dokładnie. Wszystko już mam przygotowane, więc kiedy będziesz gotów, zapraszam — uśmiechnął się, po czym wstał.

Jonathan niemal biegiem wpadł do łazienki. Zmusił się nieco do skorzystania z toalety, czując się, jak na wizycie u lekarza gdzie każą mu sikać do kubka, co zawsze mu nie wychodziło, bo nigdy nie czuł a tamtej chwili takiej potrzeby sikania.

Obmył twarz wodą, czując coraz silniejsze emocje.

Wreszcie! Nadeszła ta chwila!

Opuścił łazienkę, łapiąc za klamkę pokoju, czując ciarki radości i niepokoju na plecach, po czym otworzył je, wchodząc do środka.

***

Pokój oświetlony był częściowo. Żółte, ciepłe światło lampki padało na kanapę, na której obecnie siedział Lucas. Obok niego ułożone było kilka kolorowych poduszek i koc, który już stąd wydawał się być miękki i przyjemny do przykrycia.

Oprócz tego, odkąd był tu ostatnio, w pomieszczeniu nic się nie zmieniło.

- Wejdź — zachęcił go Lucas, widząc, jak Jonathan zatrzymał się w drzwiach, wszystko bacznie obserwując.

Od razu się zbliżył i usiadł na kanapie, przesuwając nieco koc.

- Jak się czujesz? Gotowy? - zapytał, a jego dłoń spłynęła na jego kolano, zataczając na nim powolne półkola.

To było przyjemne uczucie.

- Chyba... - zarumienił się lekko.

- Stresujesz się. To normalne, jednak nie masz czego. Weźmiesz teraz kilka głębokich oddechów dobrze?

Jego głos był... Hipnotyzujący. Spokojny i cichy, a jednocześnie dochodzący do wszystkich jego komórek. Wyraźny i trudny do przeciwstawienia się.

Skinął głową, zaczynając bawić się swoimi palcami. Zazwyczaj tak robił, gdy się denerwował. Jego czynność szybko jednak została przerwana, gdy dłoń Lucasa, która teraz zdawała się jeszcze większa, zakryła jego palce.

- Spokojnie. Wdech i wydech... Właśnie tak. Bardzo ładnie — pochwalił go po chwili — Oddychaj, aż nie policzę do pięciu w porządku? Dasz radę to dla mnie zrobić?

- Eee, tak — pokiwał znów głową, nagle gubiąc wszystkie słowa.

- Bardzo ładnie, jestem z ciebie dumny — palce Lucasa zaczęły gładzić wierzch jego dłoni.

Z każdym wydechem i wdechem czuł, że głos mężczyzny dobiega z oddali. Napawa ciepłem jego wnętrze.

- Czujesz się spokojniejszy prawda? Wiesz, że się tobą zajmę... Że jesteś tutaj bezpieczny, blisko mnie... Zgadza się?

Pokiwał głową, zbyt przejęty tymi słowami, by wydusić choćby słowo.

- Zobacz — Rose sięgnął do jego ręki i przysunął ją do swojej klatki piersiowej — Czujesz mnie? Moje serce i ciepło? Jestem blisko ciebie. Jesteś bezpieczny Jony...

Faktycznie czuł bicie jego serca. Przyjemne rytmiczne uderzenia. Wcześniej mógłby powiedzieć, że znacznie wolniejsze niż te jego jednak teraz... Cały stres i walące szaleństwo serce uspokoiły się wraz ze spokojnymi słowami Lucasa.

- Chcesz poczuć mnie jeszcze bliżej Jony? - zapytał, na co znów szybko pokiwał głową.

Chciał być blisko niego. Najbliżej jak się dało.

- No to chodź — Delikatnie przyciągnął go do siebie i objął ramionami.

Głowa Jonathana, znalazła się na wysokości jego ramienia, na którym wygodnie się oparła. Ciepłe ciało i zapach zawładnęły nim całkowicie, nie dając myśleć o niczym innym. Zupełnie jakby był w stanie porządnego upojenia alkoholowego.

- Bardzo ładnie, świetnie sobie radzisz... Naprawdę wspaniale — palce mężczyzny zaczęły gładzić jego włosy. Przeplatał kosmyki między palcami i głaskał skórę głowy.

Przymknął oczy, czując niesamowitą błogość i spokój. Najchętniej by się nie ruszał ani nie mówił nic przez kolejne kilka godzin lub nawet dłużej, bez końca słuchając tego miłego głosu i czując smyranie skóry głowy.

Niemal jak szczeniak chętny do pieszczot.

- Lubisz gdy cię tak do siebie przytulam? Czujesz się wtedy bezpieczny...?

- Mhm... - pokiwał głową ledwie zauważalnie.

Odnosił wrażenie, że naprawdę traci kontakt z rzeczywistością. I była to chwila, za którą tęsknił od dawna.

Wreszcie wszedł w przestrzeń.

__________________________
Sesji cześć 1

Jak tam przygotowania do świąt?
Też totalnie leżą jak u mnie? 🔆🐇

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top