Rozdział 25
I znów wszystko wróciło do normy. Znów byli współpracownikami, zajętymi projektem. Siedzącymi razem w pracy, przy wspólnym biurku, przeglądającymi wzajemnie notatki, nanosząc poprawki.
Jednak... Coś się zmieniło. Ich spojrzenia, które wiele razy mówiły więcej niż słowa, które mogliby powiedzieć oraz gesty. Lucasowi zdarzało się dotykać go nie tylko pocieszającym klepnięciem w plecy, ale też położeniem dłoni na udzie, kolanie lub ramieniu. Oczywiście przed wcześniejszym upewnieniem się, że ma na to zgodę.
I ku chęci samego Jonathana lub nie — miał ją. Zdecydowanie miał.
Kolejną rzeczą, jaka się zmieniła była również taśma, która zniknęła z biurka, które oddzielało ich przestrzeń. I to sam Jony ją zdjął! Dla Lucasa oznaczało to jedno, zdecydowanie przeszli ze zwykłych kolegów z pracy na bliższych znajomych. A może i coś więcej...?
Dzisiejszy dzień zdecydowanie nie należał do Jony'ego. Był jednym z tych dni, który bez powodu mógł porównać do kobiecego okresu, którego nigdy w końcu nie doświadczył.
Potrzeba opieki i zainteresowania wzmogła się w nim dziś nad wyraz bardzo. Ku jego nieszczęściu.
- Skończyłeś? - zapytał czarnowłosy, zaglądając mężczyźnie przez ramię.
- Prawie, poprawiłem jeszcze tutaj — wskazał długopisem na miejsce w tekście — Myślę, że czas na przerwę. Idziemy po lunch?
- Pewnie — powiedział ucieszony i czekając, aż Rose wstanie, stanął przy biurku.
Miewał momenty, że myślał o... Naprawdę dziwnych rzeczach. Na przykład gdy się stresował i Lucas głaskał uspokajająco jego plecy, miał ochotę go objąć.
Znów poczuć jego zapach i tę bliskość, którą czuł wtedy, w windzie.
Gdy się denerwował lub czegoś obawiał, Lucas zapewniał, że wszystko pójdzie dobrze a on? On naprawdę w to wierzył...
- To idziemy? - mężczyzna przekrzywił głowę, patrząc na stojącego w miejscu, zamyślonego Jonathana.
- Eee, tak! Tak idziemy... - zarumienił się lekko, i by tego nie okazać, ruszył przodem.
***
Szli korytarzem do znajdującej się na parterze budynku restauracji. Jako pracownicy mieli spore zniżki, a jedzenie było całkiem niezłe. Usiedli przy ulubionym ich od jakiegoś czasu stolika.
- Wezmę to co zawsze. Jakiś makaron — wzruszył ramionami Jony — A ty?
- Mogę wziąć to co ty, dla pewności, że cię nie otrują — zaśmiał się mężczyzna.
Chwilę później kelner przyjął od nich zamówienia, a oni skupili się na rozmowie.
- Jesteś dziś jakiś taki... - zauważył Lucas.
- Ja? Nie... - pokręcił głową Jonathan — No... Może trochę — dodał, widzą czujne spojrzenie mężczyzny.
Zupełnie jakby nic nie mogło się przed nim ukryć...
- Coś się stało? - w głosie Lucasa wybrzmiała szczera troska i zainteresowanie.
Jego serce ścisnęło się jeszcze bardziej.
- Mam dziś po prostu jakiś... Gorszy dzień.
- Ah! Subowy nastrój? - pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Co? - zmarszczył brwi Jonathan.
- Subowy nastrój. Taki stan pojawiący się u ludzi, w którym czują się słabo i wymagają większej ilości wsparcia, opieki i po prostu bycia przy nich nawet gdy odpychają innych — odparł zupełnie, jakby mówił o czymś codziennym i naturalnym.
I może i mówił, jednak dla Jonathana te słowa były co najmniej magią, ponieważ rozszerzył oczy w niedowierzaniu.
- Skąd... Skąd wiesz? - zapytał w niedowierzaniu, jak idealnie odgadł jego emocje mężczyzna.
- Skąd? Z doświadczenia. Swojego i innych — wzruszył ramionami — Przypominam, że prowadzę sesję, to naturalne, że często osoby po wyjściu z przestrzeni tak się czują. Niemal jak dzieci, które potrzebuje zauważenia, by móc znów rozwinąć skrzydła...
Jonathan patrzył na niego z nadzieją.
- I... To pomaga? - zapytał niepewnie.
- Sesja? Cóż, na pewno rozładowuje emocje, pomaga wszystko poukładać — skinął głową — Czasem coś trzeba rozłożyć lub zburzyć, by potem postawić i złożyć na nowo — wyjaśnił. - Jak w przypadku sesji spankingowych na przykład.
- To znaczy...? - zapytał z ciekawością w głosie.
- No spanking to klapsy, ale to pewnie wiesz. Są jednym z lepszych rozwiązań rozładowania napięcia w osobie, która ma w sobie zbyt wiele negatywnych emocji. Pomagają je uporządkować. Poukładać i wrócić na miejsce. Ból fizyczny często rozładowuje napięcie, które się w nas głębi. Ludzie preferują go bardziej niż ten psychiczny. Ja przeważnie łącze to z role play, bo samo lanie do krwi to nie moja działka — machnął dłonią — To już klimaty typowo BDSM. Ja wolę te delikatniejszą wersję — wyjaśnił.
Jony słuchał z zainteresowaniem tak dużym, że nie dostrzegł nawet talerza, który postawił przed nim kelner, życząc smacznego. Był zbyt pochłonięty.
- Taka sesja przeważnie wygląda w ten sposób, że osoba wciela się w wybrany wiek. Najlepiej od 3 lat wzwyż, bo bicie niemowląt raczej nie powinno być popularne i akceptowalne. Nie, żeby bicie kogokolwiek miało być akceptowalne — dodał od razu — Ale wiesz, co mam na myśli. Zachowanie realizmu wzmacnia doznania. By się wczuć, najczęściej wybieramy dany scenariusz. Rozumiesz, w przypadku gdy mój klient wciela się w pomiędzy siedmiolatka, scenariusz jest następujący. Chłopiec nie posprzątał klocków albo rozsypał zabawki, porozrzucał jedzenie po kuchni — zaczął wyliczać. - To taki klasyk, oczywiście wszystko to jest grą, która odbywa się za zgodą.
Jonathan pokiwał głową, wpatrzony w Lucasa jak w obrazek. Chociaż czy ktokolwiek tak mocno wpatrywał się w obrazek jak on teraz w niego?
- Potem już w zależności od preferencji. Jakaś rozmowa, reprymenda. Ogólnie wejście w role i w końcu klapsy. Czym i jak to już zależy od klienta. Na końcu dużo opieki, przytulania, zapewnień, że już wszystko dobrze i uwierz mi... - Lucas przerwał na chwilę i uśmiechnął się — Działa lepiej niż cokolwiek innego. Jednak nie na zawsze. Mam klientów, którzy przychodzą na tego rodzaju sesje stabilizujące na przykład raz w miesiącu — wyjaśnił.
Evans przygryzł wargę.
Wizja siedzenia na kolanach Lucasa, będąc przez niego tulonym, po ciężkim dniu była... Niezwykle miła. A może też trochę podniecająca sądząc po ścisku w spodniach?
- To... To brzmi dobrze — powiedział jedynie cicho i zastanowił się. - Może... - zaczął, jednak nim skończył, Lucas mu przerwał.
- Twoje jedzenie — wskazał palcem na makaron — Byłeś tak zajęty słuchaniem mnie, że chyba go nawet nie zauważyłeś — uśmiechnął się — Smacznego.
Jony zatrzymał się w pół słowa, z westchnieniem sięgając po widelec, którym niechętnie zaczął grzebać w talerzu. Jego dłonie zadrżały, walcząc ze słowami, jakie nasunęły mu się na usta.
Zajęli się jedzeniem, które po chwili trafiło też do mężczyzny.
Wtedy Jonathan znów wzmógł się w sobie.
- Może... - zaczął, lecz tym razem jego słowa przerwał telefon.
- Wybacz — Lucas sięgnął po urządzenie i odebrał połączenie, przez chwilę słuchając. Następnie podał kilka dat i rozłączył się, żegnając. - Apropo rozmowy, właśnie dzwonił jeden z klientów się umówić. Udało mi się go dziś wcisnąć.
- Na sesję...? - głos Jonathana zabrzmiał słabo, zupełnie jakby... Z rozżaleniem.
- Mhm, ale z tego co zrozumiałem nic specjalnego. Raczej zwykle wejście w headspace i wspólne budowanie z klocków — wzruszył ramionami.
Jony przełknął ślinę, zaciskając dłoń na widelcu.
Dziwne ukłucie zazdrości uderzyło w niego znikąd.
- Muszę do łazienki — powiedział i wstał z miejsca, niemal biegiem oddając się od stołu.
Lucas zdążył jedynie zmarszczyć na to brwi.
___________________________
Chyba coś się szykuje... Jakieś pomysły?
Dacie radę wbić 180 gwiazdek? 💓
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top