Rozdział 22
Szczerze mówiąc, nie sądził, że tak szybko Lucas zrealizuje swój plan zaproszenia go na herbatę.
Zazwyczaj rozmowy zaczynające się na:
"Musimy kiedyś tam iść" albo "Może kiedyś pójdziemy" bądź też "Zabiorę cię tam i tam" kończyły się właśnie na tych słowach.
Nigdy nie obejrzał obiecanego mu przez rodziców spektaklu tańca w ogniu ani nie poszedł na te wielką watę cukrową. Nie wyjechał z chłopakami z ostatniej klasy do innego miasta.
Jakże był więc zdziwiony, gdy poprzedniego wieczoru otrzymał od Lucasa SMS z pytaniem, czy zechce z nim podelektować się tą okropną, cuchnącą herbatą, która w niczym nie dorówna tej jego.
Uśmiechnął się i zgodził. Choć wiadomość brzmiała, jakby był niebywałe zajęty, a samo to wyjście było ledwie upchnięte w jego zapełnionym innymi wyjściami ze swoimi przyjaciółkami i adoratorami grafiku.
Wcale nie odliczał godzin do tego spotkania. Wcale celowo ponownie nie pytał na swoim blogu, w co się ubrać, by tylko otrzymać te jedną odpowiedź. Wcale...
Musiał przyznać, że był całkiem zaskoczony, gdy mężczyzna czekał u niego pod klatką schodową, stwierdzając, że pójdą razem.
- W końcu wspominałeś o niebezpiecznej okolicy. - wyjaśnił, uśmiechając się lekko.
- Chyba nie jest aż tak niebezpieczna, skoro nadal żyjesz — odpowiedział na to Jonathan i spojrzał na niego radośnie.
Kawiarnia nie znajdowała się wcale tak daleko. Ledwie kilka przystanków autobusem. A może była znacznie dłuższa, tylko po prostu spędzili ją na rozmowie?
- Może ty chcesz dziś wpaść do mnie? - zagadnął Lucas — To kawiarnia, a nie bar i zamyka się znacznie szybciej, no... Chyba że masz plany to...
- Nie mam! - odpowiedział szybko Jony, nim mężczyzna zdążył skończyć. - Znaczy... Nie robię nic tak ważnego akurat dziś... - dodał zawstydzony, a Rose jedynie się uśmiechnął.
- Świetnie w takim razie tym razem poznasz moje skromne progi. Dokupiłem mleka — poruszał wymownie brwiami.
- Ha Ha, bardzo zabawne — wywrócił oczami Jony i sam się uśmiechnął — Mieszkasz sam?
- Wykonując sesje z klientami nieco trudno o współlokatora — zaśmiał się cicho, a Jony mu zawtórował.
- Prawda, pewnie masz specjalny czerwony pokój jak Grey. Z klatkami, batami i tak dalej...
Lucas znów się zaśmiał i pokręcił głową.
- Tak, i do tego własny helikopter na dachu. Autobusem jeżdżę dla rozrywki jako odskocznia od moich dwudziestu mercedesow i Ferrari. - westchnął z rozbawieniem — Nie mam czerwonego pokoju zabaw. W ogóle BDSM to niezupełnie mój klimat, chociaż w wielu aspektach ABDL pod niego podchodzi. Może być jego częścią, ale nie musi.
- Nie lubisz zawiązywać i bić ludzi? - zapytał z teatralnym zdziwieniem i rozczarowaniem w głosie Jonathan.
I odrobiną ciekawości pod nimi ukrytą.
- Zawiązywać nie — spojrzał na niego wymownie i uniósł kąciki ust, a Jony jedynie się zarumienił.
- Jasne... W sumie jak wyglądają takie przeciętne sesje? Byłem kiedyś na jednej, ale... To chyba nie było dla mnie — wzruszył ramionami.
- Dlaczego? - zainteresował się.
- Wiesz, gdy nagle dostałem tyle opieki, atencji, bezpieczeństwa i uwagi poczułem się świetnie. Ktoś skupił się na mnie w 100 procentach, zaakceptował mnie takiego jakim jestem i moje... Nieco dziwne potrzeby. Mogłem być sobą, jednak po minięciu wyznaczonego czasu się to skończyło. Powrót do rzeczywistości i te sprawy... Świadomość, że po mnie jest ktoś następny, kto usłyszy te same słodkie słowa i otrzyma ten sam miły dotyk, w jakiś sposób mnie bolały.
Lucas pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Potrzebna ci była uwaga i bezpieczeństwo 24/7? - zapytał powoli.
- Tak myślę, wtedy czułbym się świetnie. - zaśmiał się nieco nerwowo.
- W takim razie pozostaje ci jedynie znaleźć kogoś w klimacie, kto interesuje się tym, co ty i jest w stanie zapewnić ci to, czego potrzebujesz — odparł, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
Jony spojrzał jedynie na niego z westchnieniem.
- Gdyby to jeszcze było takie proste... - wymruczał, patrząc na drogę przed sobą.
- Może prostsze niż myślisz — uśmiechnął się Lucas.
***
Herbata faktycznie nie była zła. A już na pewno była ładniej podana. W filiżankach o ciemno-niebieskim kolorze z różnymi zdobieniami.
- Smaczna — stwierdził Jonathan, po kilku łykach, gdy ta już na tyle wystygła, by być zdatna do picia. - Ale...
- Ale nie lepsza od twojej — stwierdził mężczyzna.
Czarnowłosy chciał wyszukać w jego głosie nutę fałszu, jednak doszukał się jedynie szczerego uśmiechu.
Czyżby naprawdę tak myślał?
Momentalnie rumieniec pojawił się na jego jasnych policzkach.
- Nie mam tak ładnej zastawy. To znaczy miałem, gdzieś od babci, ale nie wiem, gdzie teraz jest.
- Herbata podana w czymś ładnym smakuje jeszcze lepiej — przyznał mu rację mężczyzna — Jednak... Takie drobne filiżanki nie mieszczą w sobie zbyt wiele. Wolałbym mieć więcej dobrej herbaty w tym twoim słodkim puchatym kubku w sweterku niż w rzeźbione filiżance z ubiegłego wieku. - zaśmiał się.
Jonathan mu zawtórował.
- Wiem, moje kubki są świetne. - wyszczerzył się — Jeśli twoje zaproszenie mnie do siebie jest wciąż aktualne, zrobię ci dobrą herbatę nawet w miejsce po zupie, jeśli potrzebujesz jej tak dużo — wymamrotał.
- Może od razu w misce na pranie? - Ten również się zaśmiał, dopijając swój napój.
- Może być i tam — skinął głową. - Za opłatą, oczywiście...
- Herbata za mleko? - Przekrzywił głowę.
Jonathan zmrużył oczy i zamyślił się.
- Deal. - podał mu dłoń, a Lucas delikatnie ją ścisnął.
- I jasne, że aktualne. - dodał — Przynajmniej z mojej strony. Możesz zostać nawet do jutra.
- Przypominam, że seks na pierwszych randkach jest na "nie" , jak to ostatnio ująłeś.
- Tak bardzo się z tym nie zgadzasz, że będziesz mi to wypominał? - Rose uniósł brwi.
Jony prychnął cicho.
- Chciałbyś. Tylko mleko.
- I herbata — uśmiechnął się Lucas.
- Tak... I herbata.
***
Kawiarnie opuścili chwilę przed zamknięciem. Jasne lekkie światło i powoli zapadająca ciemność za oknem mile komponowała się z cicho lecącą muzyką Jazz'ową i ich rozmową. Dogryzkami, ironicznymi komentarzami i... Wszystkim innym.
- Nie mieszkam daleko — oświadczył Lucas, czy opuścili pomieszczenie, przedtem przytrzymując mu drzwi i już po raz drugi poprawiając mu kaptur przy kurtce.
Faktycznie nie mieszkał. Zaledwie kilka ulic dalej w niewielkiej kamienicy, która, choć z wyglądu prezentowała się nieciekawie, w środku okazała się przyjemnym, ciepłym miejscem już na samej klatce schodowej.
- Głównie moimi sąsiadkami są starsze babcie. Wiesz... Są przygłuche, więc nie obawiam się o dźwięki z mieszkania — zaśmiał się, jednak Jony już dostrzegł kiedy mówił prawdę, a kiedy jedynie żartował.
Teraz mówił serio, i było to podwójnie zabawne.
- Ściany też wydają się grube. Mógłbyś tu kogoś zabić i nikt by nie usłyszał. - powiedział, wspinając się po schodach aż na ostatnie piętro, przy którym się zatrzymali.
- A to już inna kwestia, ale również sprzyjająca — Lucas otworzył drzwi, po czym uchylił je i gestem zaprosił drugiego z mężczyzn do środka.
Czarnowłosy z ciekawością rozejrzał się wokół. Od razu dostrzegł, że nie jest to szare mieszkanie popularne w tego rodzaju kamieniach a urządzone ze smakiem pomieszanie.
- Siadaj — Lucas wskazał na dużą sofę w salonie.
Jonathan posłusznie usiadł i rozejrzał się.
To miejsce napawało go... Dziwnym poczuciem komfortu, spokoju i... Czymś, co powodowało, że chciałby zostać tu dłużej.
Z drugiej strony, taki pewnie był zamysł. Spokojne jasne, kolory i ciepłe wnętrza dla osób w przestrzeni były niezwykle ważne i uspokajające. On wprawdzie obecnie w niej nie był, jednak jego mały chłopiec w środku wyraźnie to odczuwał.
- Ładnie tutaj, tak... Spokojnie — przyznał, gdy Lucas znalazł się znów obok niego.
- Sam urządzałem — uśmiechnął się — Zakładam, że wiesz, czym się sugerowałem.
- Przeprowadziłeś się tutaj z myślą o sesjach? - zapytał zaciekawiony.
- Właściwie to... Właściwie tak. Wcześniej miałem dwupokojowe mieszkanie w bloku, blisko centrum. Mało miejsca i w ogóle nie mój klimat. Tutaj jest go znacznie więcej i mam osobny pokój do... Sesji ABDL.
- Hej! Mówiłeś, że nie masz pokoju — wytknął mu Jonathan, jednak chęć zobaczenia go wzrosła tak silnie, że od razu podążył wzrokiem w stronę korytarza.
- Mówiłem, że nie mam pokoju pełnego pejczy, kajdanek i czerwonych neonów — przyznał Lucas.
- Więc... Jaki jest? - zaciekawił się, a Rose jedynie się uśmiechnął.
- Chodź, pokażę ci — zachęcił i wstał.
A Jonathan z trudem powstrzymał się od nagłego zerwania z miejsca.
_________________________
Jak myślicie? Co się wydarzy...?
Znam wasze myśli, okey? XD
Jak tam się dziś czujecie? Mam nadzieję, że rozdział poprawił wam humorek💜
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top