Rozdział 42

Lauren's POV

Przebudziłam się przez jasne światło, które wpadało do moich oczu przez powieki. Słońce było już dość wysoko, by jego promienie przedostawało się przez moje okno w sypialni. Przeciągnęłam się na łóżku i po chwili zorientowałam, że jestem nago. Na wspomnienie poprzedniej nocy, spojrzałam na drugą stronę łóżka, gdzie wcześniej usnęłam w ramionach Camili, jednak tam jej nie znalazłam.
Rozejrzałam się po pokoju, po czym wstałam i wyszłam na korytarz, by przejść do łazienki. Zabrałam stamtąd szlafrok i nakryłam nim swoje nagie ciało.

- Camz? - zawołałam, sprawdzając czy ukochana jest w mieszkaniu. Miałam taką nadzieję, jednak zwątpiłam, gdy nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.

Poszłam do salonu, a następnie powędrowałam do kuchni i jadalni, ale nikogo tam nie zastałam. Camili nie było już w moim mieszkaniu. Westchnęłam głośno do siebie, po czym poszłam wziąć prysznic.
Rozumiem, że dziewczyna musiała wrócić do domu i zapewne nie chciała mnie budzić, jednak ja nie mogłam przestać myśleć o tym, co się wydarzyło dzisiejszej nocy. To było niespodziewane i obydwie nie potrafiłyśmy temu zaradzić.

Zauważyłam już jakiś czas temu, że Camila skrywa uczucia do mnie. Wypierała się tego i za wszelką cenę chciała się ode mnie odsunąć. Podejrzewam, że sama siebie karała za to, co zrobiła, lecz ja wiem, że na to nie zasługuje. Teraz jestem pewna jej uczuć, bo wczoraj, w tej pięknej chwili, oddała mi się i wiem, że to był dowód miłości. Zrobię wszystko, aby wiedziała jak bardzo ją kocham i chcę być z nią, mimo przeszłości.

Po ciepłym prysznicu, ubrałam się i postanowiłam skontaktować z ukochana. Chciałam ją zobaczyć i umówić się, by sprawdzić jak Camila będzie zachowywać się po dzisiejszej nocy. Miałam zamiar wyznać jej miłość, mimo iż zrobiłam to kilka godzin temu i nie otrzymałam tych słów w zamian. Chcę wyznać jej, co czuję, i że nikogo tak nie kocham jak właśnie ją. Mam jej bardzo dużo do powiedzenia.

Sięgnęłam po telefon, który leżał na komodzie i ujrzałam tam aż siedem nieodebranych połączeń od Dinah. Nie słyszałam ich, bo wcześniej wyciszyłam urządzenie. Zapewne chciała się dowiedzieć o wieczorze z Camilą. Nie miałam zamiaru, bez zgody ukochanej, mówić o tym, co się wydarzyło, ale postanowiłam oddzwonić. Gdy już wybrałam numer do brunetki i przybliżyłam telefon do ucha, zobaczyłam kartkę leżąca na szafeczce nocnej obok łóżka. Udałam się tam i zobaczyłam napis u góry w lewym boku: "Droga Lauren"

Wykonałam jeden sygnał i rozłączyłam się biorąc kartkę do ręki.

"Droga Lauren.

Nie mam wystarczającej odwagi, by powiedzieć Ci to prosto w oczy. Zamiast tego postanowiłam napisać krótki list i zostawić Ci go, abyś zerknęła na niego, gdy się przebudzisz. Właśnie patrzę na Ciebie, podczas gdy Ty słodko śpisz, a ja zalewam się łzami. Właśnie to do mnie dotarło...

Pisze, bo chcę wyznać Ci to, co już dawno powinnam była zrobić.
Nie przestałam Cię kochać nawet na sekundę. Kochałam Cię przez cały czas, od momentu naszego pierwszego pocałunku w grze w butelkę. Gdy tylko dowiedziałam się, że przez Ciebie jestem prześladowana, bo wypisywałaś na mnie różne fałszywe zdania w internecie, nie chciałam Cię znać. Nie chciałam mieć z Tobą nic wspólnego. Byłam obrażona na cały świat i nie dopuszczałam myśli, że to było zanim się poznałyśmy. Traktowałaś mnie jak nikt inny i troszczyłaś się o mnie, a ja w złości chciałam o tym zapomnieć.
Odrzuciłam Cię, a Ty postanowiłaś brnąc w kolejnym kłamstwie i zbliżyć się do mnie jako Michele, podczas gdy byłam niewidoma. Zrobiłaś to, spodziewając się, że odrzucę Cię ponownie, gdy dowiem się, że kolejny raz mnie okłamywałaś, jednak nie podałaś się.

Teraz rozumiem.
Chciałaś być przy mnie, bym miała wsparcie, gdy przechodziłam przez trudny okres w moim życiu. Gdyby nie ty, wciąż byłabym ślepa, tkwiła w ciemności i użalała się nad sobą.

Mimo to, że ponownie odrzuciłam Twoją miłość, w głębi duszy byłam
Ci wdzięczna za to, że byłaś...
Nawet za Michele, którą rzekomo poznałam w internecie.
Co za zbieg okoliczności, że napotkałyśmy się tam na siebie, nieprawdaż?

Przez znajomość z internetu, dowiedziałaś się, że okaleczam swoje ciało i chciałaś temu zapobiec. Codziennie przychodziłaś do mnie jako Michele i pytałaś się, jak się dzisiaj czuję. Czasem kłamałam i wiem, że nie umknęło to twojej uwadze. Wiedziałaś, co tak naprawdę czuje. Robiłaś wszystko bym nie poddawała się i nie upadła.
Wszystko, by tylko podnieść mnie na duchu i abym nigdy ponownie nie wzięła żyletki do ręki.
Udało Ci się.

Wiem, że zastanawiasz się, dlaczego pocałowałam Michele.

Była taka sama jak Ty...
Wewnętrznie wręcz czułam, że to Ty, ale nie dopuszczałam tej myśli.

Opiekowałaś się mną i nie spuszczałaś mnie na krok, ale... kto opiekował się Tobą? 
Mogłam to być ja, ale byłam zbyt dumna i zła na Ciebie za wszystkie oszustwa. Byłaś zdana sama na siebie. Wiem, że ciężko przez to przeszłaś. Gdy trafiłaś do szpitala po zatruciu alkoholem i narkotykami, byłam zdruzgotana. Obwiniałam się i nie mogłam przestać myśleć, o tym, że to przeze mnie. Dotarło do mnie jak bardzo Cię kocham i Cię potrzebuję.
Jednak było już za późno.

Skrzywdziłam Cię ogromnie. Nie chcę wiedzieć, ile musiałaś wylać łez z mojej winy, bo wiem, że wielokrotnie tak było.

Dlatego podjęłam decyzję.

Nie chcę Cię dłużej ranić. Nie zasługuję na Ciebie i Twoją miłość.

Mimo, że ostatnie dni chciałam Cię unikać, ostatecznie nie udało mi się. Chciałam, abyś mniej cierpiała, po tym jaką decyzję podjęłam. Wczoraj nie potrafiłam się kontrolować i ten jeden moment sprawił, że długo będziemy cierpieć. Jednak nie żałuje dzisiejszej nocy. Nie.

Wylatuję do Wisconsin.
Dzisiaj.

Nie chciałam Ci tego mówić wcześniej, bo wiem, że zrobiłabyś wszystko, aby mnie zatrzymać. Dinah o niczym nie wie, ale poinformuję ją jeszcze dzisiaj. Nie wiń Ally i Normani, które nic Ci nie powiedziały, mimo że wiedziały wcześniej. Dotrzymały mojego słowa.

Wylatuje dla Ciebie, ale nie przez Ciebie. Chce byś znalazła kogoś, kto będzie traktował Cię jak należy. Ja nie potrafiłam tego zrobić i ciągle Cię raniłam. Nie potrafiłam okazać żadnego uczucia w twoją stronę, gdy złość przejęła nade mną górę.

Zapewne, gdy się obudzisz będę już w samolocie w drodze do Wisconsin.

Przepraszam Cię za wszystko, Lauren. Chcę, abyś wiedziała, że Cię kocham, mimo iż nie odwzajemniłam tych słów dzisiejszej nocy. To szczera prawda.
Kocham Cię i już zawsze będę.

Proszę Cię jeszcze o jedno...

Obiecaj, że dasz sobie radę. Przysięgnij, że nie załamiesz się i z uśmiechem będziesz dążyć dalej. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze i życzę Ci tego z całego serca. Beze mnie będziesz szczęśliwsza, zaufaj mi.

Kocham Cię x 

Może kiedyś jeszcze się spotkamy,
Camila"

Po przeczytaniu listu od Camili, łzy ściekły po moich policzkach. Spojrzałam na zegarek i dostrzegłam, że dochodzi dziewiąta. Nie miałam pojęcia, o której godzinie Camila ma lub miała samolot, ale za wszelką cenę chciałam ją zatrzymać.

Nie wiedziałam, co teraz mam zrobić.
Nie wiem nic o wylocie ukochanej z Miami.

Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie. Chciało mi się płakać, ale powstrzymałam się i postanowiłam skontaktować się z Ally i Normani. Skoro wiedziały o tym już wcześniej, to może one znają godzinę wylotu dziewczyny.
Zamiast tego na ekranie pojawiło się nowe połączenie od Dinah, na co szybko odebrałam, nie chcąc tracić czasu.

- Kurwa, Lauren. Co z Tobą?! - krzyknęła mi do ucha, na co lekko podskoczyłam - Gdzie Ty jesteś?! Zatrzymaj ją, do cholery!

- Jeszcze nie wyleciała? - zapytałam z nadzieją.

- Ma samolot za dwadzieścia pięć minut. Ja nie zdołałam jej zatrzymać - poinformowała nerwowo, na co poderwałam się z łóżka i zgarnęłam kluczyki z szafki.

- Kurwa, Dinah. Nie zdążę - mówiłam wybiegając z pokoju i kierując się w stronę wyjścia.

- Zdążysz. Musisz to zrobić - wmawiała to mnie i sobie - Była u mnie rano, by się pożegnać. Nie potrafię w to uwierzyć. Jestem w szoku, że podjęła taką decyzje i nic nam nie powiedziała.

- Zostawiła mi list rano, który skończyłam czytać, gdy zadzwoniłaś - poinformowałam ją wsiadając do samochodu.

- Rano? Nocowała u Ciebie? - zapytała zaskoczona, a ja nie miałam nawet czasu jej odpowiedzieć.

- Kończę. Muszę jechać - rzuciłam, po czym nie czekając na odpowiedz położyłam telefon na siedzeniu obok.

Odpaliłam silnik mojego samochodu i ruszyłam.
Jechałam bardzo szybko i nieostrożnie. Nie miałam pewności czy zdążę, ale musiałam spróbować i dotrzeć tam na czas. Łamałam wszelkie przepisy drogowe i nie przejmowałam się tym w danej chwili.
Bałam się jak nigdy wcześniej. Bałam się, że ją stracę i już nigdy nie zobaczę.

Nie wiedziałam, która jest godzina, gdy przekroczyłam progi lotniska, gdzie kręciła się ogromna ilość ludzi. Szukałam jakiejkolwiek tablicy z rozkładem lotów.
Mijałam ludzi, na których niechcący wpadałam i popychałam, a oni tylko burczeli przekleństwa w moją stronę. Nie przejmowałam się tym, bo śpieszyłam się.
Po kilku chwilowych szukaniu, udało mi się trafić na tablice. Wśród innych lotów, ujrzałam też Camili:

Miami ✈️ Wisconsin - 9:24 [11 minut do wylotu]

Kurwa mać - szepnęłam do siebie biegnąc w stronę bramek, gdzie pojedynczo przechodzili ludzie puszczani przez kontrole.

Gdy tylko tam dotarłam, uświadomiłam sobie, że bramka do samolotu, którym miała lecieć Camila jest już zamknięta.
Podeszłam jak najbliżej i usiłowałam przejść, szarpiąc za zablokowaną metalową rurkę. Widziałam przez szybę budynku, że ludzie wciąż wchodzą do samolotu.

- Przepraszam, ale bramka jest już zamknięta od pięciu minut - poinformował starszy mężczyzna ubrany na czarno - Nie może Pani przejść.

- Muszę - powiedziałam wciąż usiłując przejść - Nie każdy jeszcze wszedł do samolotu.

- Zgadza się - przytkanał - Ale niestety, nikt więcej już przejść nie może.

- Kurwa - zabluźniłam w złości - Proszę...

- Nie wygląda na to, żeby Pani, gdzieś leciała - stwierdził, patrząc na mnie od góry do dołu - Posiada Pani bilet?

- Nie, ale muszę zatrzymać pewną osobę, która prawdopodobnie właśnie kieruje się do samolotu - wyjaśniłam szybko, tupcząc nogami nerwowo.

- Przykro mi, ale nie otworzę bramki. Niepuszczamy nikogo bez biletu i po czasie. Takie są przepisy, droga Pani - dodał i odsunął mnie delikatnie od zablokowanego przejścia.

Popatrzyłam na niego dysząc ze zmęczenia. Czekałam aż się zlituje, ale niestety nic takiego się nie stało.
Odeszłam od bramki i podeszłam do okna, skąd dokładnie było widać samolot, którym miała lecieć brunetka.
Ostatni pasażerowie wchodzili do pokładu samolotu i wśród nich nie dostrzegłam Camili. Musiała już być w środku.

Spóźniłam się.

Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, na myśl, że mogę jej już nie zobaczyć.
Jak mogłam do tego dopuścić?

Nie dam rady bez niej żyć. Potrzebuje jej.

Przez prawie dziesięć minut patrzyłam w okno i wycierałam łzy ściekające po policzkach, to jedną to drugą dłonią. Gdy samolot zaczął ruszać i unosić się w górę, gorzko zapłakałam.
Poczułam okropną pustkę, a serce pękło mi na milion kawałeczków. Oddychałam bardzo ciężko i płytko.

9:38 |do: Dinah|
Nie zdążyłam.

Napisałam do przyjaciółki, a potem ignorując jej telefony, załamana i zalana we łzach powoli opuściłam lotnisko. Wróciłam do domu, gdzie siedziałam kilka godzin w salonie, wpatrując się w jeden punkt. Nie potrafiłam się ogarnąć.

Musiałam się napić.

...

_______________________________

Hej :)

I co sądzicie? 😘

Co się teraz wydarzy? Camila wyleciała, a Lauren jest załamana. Czy dziewczyna da sobie radę?
Biedna... ;(

Nie bijcie mnie tylko pls. Za niedługo koniec tego ff, więc radzę się przygotować 😏

Tradycyjnie...
Dziękuje za gwiazdeczki pod każdym rozdziałem i komentarze, które bardzo motywują.

Oczekuje wciąż na wiadomości prywatne i liczę, że napiszecie ;)
Jeśli macie do mnie jakiekolwiek pytania dotyczące tego fanficu, kolejnego ff, mnie, czy nw... odpowiem na wszystkie! ❤️

Miłego niedzielnego wieczoru, życzę x

Kocham was x

twitter: demzfeat5h
snap: nataliaw99
https://natkaaa99.sarahah.com

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top