Rozdział 39

Camila's POV

Nie spałam całą noc. Nie potrafiłam zmrużyć oka przez wczorajsze wydarzenie. Jestem rozbita i nie wiem, co robić, by było dobrze.
Nie chcę ranić Lauren, bo tylko to potrafię. Wciąż jestem zdania, że nie zasługuje na tak dobrą osobę jak ona, ale z drugiej strony, sama nie potrafię funkcjonować bez niej. Uwielbiam jej towarzystwo, czułość jaką mnie obdarza i jej pocałunki, które przyprawiają mnie o dreszcze.
Wczoraj nie chciałam się od niej oderwać, ale musiałam się kontrolować. Nie chcę robić dziewczynie nadziei, kiedy chcę odejść i dać jej swobodę, by ułożyła sobie życie. Nie jestem osobą, która potrafi sprawić, by była szczęśliwa. Jestem beznadziejna.

Zależy mi na niej i kocham ją najbardziej na świecie. Nigdy nikogo tak mocno nie kochałam, a w dodatku, była moją pierwszą miłością, której napewno nie zapomnę. Przez nawet chwilę o niej nie zapomniałam. Codziennie jest w mojej głowie i jestem pewna, że zawsze już będzie. Będę ją kochać do końca moich dni, lecz to nie wystarczy.
Nie potrafię być osobą dobrą dla niej. Zraniłam ją wiele razy i chcę siebie za to ukarać. Nie bede się okaleczać jak zwykłam to robić wcześniej. Teraz największą karą będzie dla mnie rozstanie z Lauren.

Chciałabym to zrobić tak, aby dziewczyna nie cierpiała zbyt bardzo. Myślałam o przeprowadzce, ale obecnie nie posiadam wystarczającej sumy pieniędzy, by kupić sobie mieszkanie. Z tego co wiem, moja ciocia mieszka gdzieś w Wisconsin i chętnie kiedyś zapraszała mnie do dłuższego pobytu. Mogłabym zatrzymać się u niej, znaleźć podobną szkołę i pracę w godzinach popołudniowych, by jakoś dokładać się jej do rachunku. Gdy skończę tam szkołę, mogłabym znaleźć pracę i wynająć jakieś małe mieszkanie. Takie są moje plany.

Będzie mi bardzo ciężko rozstać się z przyjaciółkami, rodziną, tym miejscem i Lauren. Co do rodziny, wiadomo, że bardzo rzadko, ale będą mnie odwiedzać. Sama myśl, że zobaczę moją siostrę Sofię dwa razy do roku jest przygnębiająca. Najchętniej bym tutaj została...

Ale nie chcę o tym teraz myśleć.

Mimo wczorajszych próśb Lauren, nie zjawię się u Dinah, by je odwiedzić. Nie chcę pogarszać sprawy z Lauren, by później było jej trudniej się rozstać.
Co do Dinah... Muszę z nią porozmawiać, ale z resztą dziewczyn również. Chciałabym utrzymywać z nimi kontakt po wyjeździe, ale o moich planach dowiedzą się kilka dni przed wylotem. Mam tylko nadzieję, że wysłuchają mnie dokładnie i dla dobra Lauren, nic jej nie powiedzą. Na to liczę.

Od poniedziałku wracam do szkoły i naprawdę, pierwszy raz cieszę się z tego powodu. Wcześniej urywałam się z lekcji i modliłam, by jak najszybciej nadszedł weekend, ponieważ szkoły nienawidziłam z powodu prześladowania jakiego doświadczyłam na własnej skórze.
Teraz, dzięki Lucy, wszystko wydaje się być w normie. Przyjaciółki ostrzegają mnie przed nią, ale dziewczyna jest miła i mi pomaga. Lucy ma znajomości i dzięki temu, uspokoił się ten szum wokół mnie, a Brittany obiecała zgodę.
To było dla mnie ważne, by wreszcie nie bać się pójścia do szkoły.

Lauren's POV

Obudził mnie śliczny śpiew ptaków za oknem. Zapomniałam go zamknąć na noc, ale czułam się wypoczęta, a w dodatku uśmiechnięta z samego rana. Wszystko przez wczorajsze spotkanie z Camilą i naszym pocałunkiem, które odwzajemniła. Przez cały ranek w mojej głowie odtwarzałam tą scenę kilkadziesiąt razy i uśmiech nie znikał mi z twarzy.

Zrobiłam wszystkie poranne czynności. Zjadłam śniadanie razem z Dinah, a potem wzięłam prysznic. Założyłam czarny top i do tego krótkie czarne spodenki.

- Lauren?! - usłyszałam stłumione wołanie Dinah, które dobiegało gdzieś z dołu.

- Tak? - zawołałam głośno, schodząc na dół po schodach.

- Camila oddała Ci prezent? - zapytała i po chwili wyłoniła się z łazienki.

- O czym mówisz? - zapytałam nie rozumiejąc przyjaciółki.

Dziewczyna w ręce trzymała moją bluzę, a po chwili wystawiła drugą, w której trzymała małe ozdobione pudełeczko. To samo, które miało trafić w posiadanie Camili.

- Nie przekazałaś jej? - zapytałam rozszerzając oczy.

- Nie słuchasz mnie? - zapytała wywracając oczami - Pytałam, czy Ci oddała, bo ja wywiązałam się i przekazałam jej prezent.

- Gdzie to znalazłaś? - zapytałam podchodząc do niej, odbierając pudełeczko.

Zajrzałam do środka i zauważyłam, że naszyjnik wciąż jest w środku.
Zdziwiłam się, bo nie miałam pojęcia jak pudełeczko znalazło się w mojej bluzie.

- Chciałam wyrzucić ją do kosza na pranie  - tłumaczyła pokazując na ubranie - Wzięłam Twoją bluzę do ręki i po chwili wypadł z niej naszyjnik.

- Jesteś pewna, że jej to dałaś? - dopytywałam nie wiedząc, co myśleć.

- Nie mam jeszcze sklerozy, Lauren - powiedziała poważnie obserwując mnie - Wygląda na to, że chyba go nie przyjęła...

Wzrok ponownie skierowałam na pudełeczko.
Skoro Dinah przekazała jej naszyjnik, a on ponownie znalazł się u mnie, to znaczy, że Camila musiała w jakiś sposób go oddać. Pamiętam, że bluzę wzięłam z domu tamtej nocy po imprezie osiemnastkowej, gdy wróciłam do domu i pokłóciłam się z mamą. Potem znalazłam się w szpitalu i pamiętam, że bluza wisiała na wieszaku. Tylko wtedy Camila mogła mi go podrzucić, bo innej opcji nie widzę.

Z zamysłu wyrwał mnie wibrujący telefon w kieszeni. Zamknęłam pudełeczko i sięgnęłam po urządzenie. Na wyświetlaczu wyświetliła mi się Camila, a moje serce przyśpieszyło gwałtownie. Odebrałam połączenie i przystawiłam telefon do ucha.

- Hej, Camz - przywitałam się z ukochaną, na co Dinah odwróciła się do mnie plecami w uśmiechu. Kontynuowała swoje zajęcie.

- Hej - usłyszałam niewyraźnie - Dzwonię, bo chciałam Cię poinformować, że niestety dzisiaj nie mogę do Was przyjść.

- Dlaczego? - zapytałam z grymasem. Bardzo chciałam ją zobaczyć.

- Umm... przyjeżdża dalsza rodzina na niedzielny obiad, a później będę musiała przygotować się do szkoły - wyjaśniła szybko.

- Ehh... - westchnęłam smutniejąc - Dobrze, to innym razem. Widzimy się w szkole?

- Chyba - odpowiedziała niepewnie - Pa, Lauren.

- Pa, Camz.

Popatrzyłam na ekran telefonu i obserwowałam jak Camila zrywa połączenie. Odłożyłam go do kieszeni i gdy już miałam odejść, zobaczyłam Dinah przyglądającą mi się.

- Nie przyjdzie? - zapytała.

- Nie może - poinformowałam - Rodzina przyjeżdża, a potem musi przygotować się do szkoły.

- Szkoda - zagrymasiła - Miałam nadzieję, że porozmawiamy i pogodzimy się.

- Zrobicie to jutro - uśmiechnęłam się do niej, poklepując jej ramię.

Ranek spędziłam razem z przyjaciółką w domu, planując dzisiejszy dzień. Postanowiłyśmy pójść do małej restauracji "U Charliego" w mieście, gdzie zwykle wszystkie się spotykałyśmy. Zaprosiłyśmy Normani oraz Ally, ale tylko czarnoskóra znajdzie czas i do nas dołączy. Później planujemy pójść do kina i obejrzeć premierową komedię, na która Dinah tak bardzo nie może się doczekać.

                                      ~*~

Zajęłyśmy najlepsze miejsca w restauracji. Sięgnęłam po menu i otworzyłam je, zastanawiając się, co zamówić.

- Normani powinna zaraz się zjawić - poinformowała przyjaciółka, chowając swój telefon do torebki.

Kiwnęłam głową i prześledziłam palcem dania. Gdy już się zdecydowałam, czekałam na przyjście kelnerki.
Usłyszałam dzwonek dobiegający z drzwi lokalu i ujrzałam Normani z wymalowanym uśmiechem na ustach.

- Hej, dziewczyny - przywitała się, dając nam po buziaku w policzek - Ally nie ma?

- Niestety - odpowiedziałam zabierając moją skórkę z krzesełka przyjaciółki, by mogła przysiąść.

- A Camila? - zapytała obserwując mnie - Chyba macie wreszcie lepszy kontakt.

- Mamy, ale nie może się pojawić, ponieważ ma obiad z rodziną i musi przygotować się do szkoły - odpowiedziałam podając menu czarnoskórej z uśmiechem.

- Lepiej wyglądasz, Lauren - stwierdziła Normani - Na twojej twarzy wreszcie zagościł szczery uśmiech. To sprawka Camili?

Uśmiechnęłam się na wspomniane imię - Może... - odpowiedziałam przedłużając znacznie słowo.

- Jakieś szczegóły? - dopytywała entuzjastycznie - Może pocałunek?

Kiwnęłam głową twierdząco, a Dinah uderzyła rękoma w stół.

- Co?! - krzyknęła, na co inni odwrócili się w naszym kierunku. Przyjaciółka rozejrzała się i poczerwieniała lekko ze wstydu - Nic mi nie powiedziałaś?

- Nie było okazji - tłumaczyłam się - Wczoraj byłam zmęczona.

- Odwzajemniła pocałunek? - zapytała ponownie Normani, a druga przyjaciółka spojrzała na mnie z pretensją.

Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. Nie wspominałam o tym, że Camila troszkę się speszyła i bez słowa udała się do domu, zostawiając mnie samą. To nie było konieczne, bo najważniejsze było to, że dziewczyna oddawała moje pocałunki.
Wydawało się, że nic nie popsuje dzisiaj mojego humoru.

Gdy zjawiła się kelnerka, wszystkie zamówiłyśmy swoje dania i niedługo później zostały one podane. Jedząc, dziewczyny narzuciły temat i wszystkie rozmawiałyśmy między sobą.

- (...) Nawet nie wiecie jaki Lucas jest przystojny! Zapytał o mój numer telefonu - mówiła Normani z szerokim uśmiechem opowiadając o nowym chłopaku, którego niedawno poznała.

- Lauren...? - mruknęła Dinah oglądając się za siebie. Wyglądała na skupioną, a jednocześnie na zaskoczoną.
Podążyłam za jej wzrokiem i dostrzegłam grupkę ludzi ze szkoły. Dostrzegłam tam między innymi Lucy, Shawna oraz ku mojemu zdziwieniu, Camilę.
Okłamała mnie mówiąc, że przyjeżdża dalsza rodzina i jest zajęta. Nie rozumiem, po co.
Mogła mi po prostu powiedzieć, że ma spotkanie z przyjaciółmi... a raczej pseudo "przyjaciółmi".

- To... fajną Camila ma tą rodzinkę - skomentowała Dinah obserwując ich natarczywie.

Popatrzyłam na brunetkę, która uśmiechała się lekko w kierunku Shawna i Lucy. Gdy rozejrzała się po lokalu, dostrzegła najpierw przyjaciółki, a potem mnie. Jej wyraz twarzy natychmiast spoważniał, gdy nasze oczy spotkały się. Wyglądała na zdezorientowaną całą tą sytuacją, tak samo jak ja.
Spuściła głowę i niepewnie przysiadła obok Lucy przy stoliku.

- Nie rozumiem jej - odezwała się ponownie Dinah z wyraźna złością w głosie - Po co kłamała? Jeśli miała jakieś plany, mogła po prostu powiedzieć.

- Zgadzam się - dodała Normani biorąc kęs kurczaka, a ja odwróciłam się zmieszana.

Nie miałam ochoty kończyć dania. Na sam widok jak Lucy klei się do Camili, miałam ochotę ją uderzyć.

Shawn przeszedł obok nas, skierował się do baru i po chwili coś zamówił. Wracając  uśmiechnął się do mnie i przystanął przy naszym stoliku.

- Hej, dziewczyny - przywitał się ciepło, a potem spojrzał na mnie - Jak się czujesz, Lauren?

- Umm... dobrze - odpowiedziałam mu i dostrzegłam, że Camila dyskretnie nas obserwuje.

- Cieszę się - posłał mi szczery uśmiech - Ostatnio jak Cię widziałem, nie byłaś w najlepszym stanie.

- Tak... wiem. Teraz jest zdecydowanie lepiej - odpowiedziałam mu z lekkim wymuszonym uśmiechem.

Chłopak przytaknął i gdy już chciał wrócić do przyjaciół zawołałam go - Shawn...?
Popatrzył na mnie ponownie unosząc brwi.

- Dziękuje. Gdyby nie Ty to... prawdopodobnie nie byłoby mnie tu - podziękowałam wstając z miejsca i przytulając go lekko.
Shawn z uśmiechem odwzajemnił mój uścisk - Nie masz za co dziękować. Cieszę się, że już masz się dobrze - dodał i po chwili wrócił do swojej grupki.

Tylko on jedyny był w porządku. Reszta jego przyjaciół to głupcy i nie rozumiem, jak tak dobry chłopak może przyjaźnić się z takimi ludźmi.

Wróciłam na miejsce i zwróciłam się do przyjaciółek - Możemy już stąd iść?

- Też czuję się tu dziwnie - wyznała Dinah patrząc na osoby za sobą.

Zabrałam swoje rzeczy i skierowałam się do wyjścia, gdzie posłałam Lucy wrogie spojrzenie. Ona uśmiechnęła się szydersko i przybliżyła do Camili. Wyszłam zdenerwowana z lokalu, bo naprawdę miałam ogromna ochotę rzucić się na tą idiotkę.
Mimo że razem z przyjaciółkami poszłam na film, nie oglądałam go. Moje myśli krążyły wokół Camili. Nie rozumiałam dlaczego mnie okłamała i w mojej obecności pozwalała Lucy natarczywie się do niej przybliżać.
Wyglądało na to, że Camila traktuje dziewczynę jak przyjaciółkę, ale Lucy wyobraża sobie coś innego. Realizuje swój cel.
Chce mi ją odebrać.

***

Następnego dnia rano, wstałam wcześniej i przyszykowałam się do szkoły.
Przez noc przemyślałam trochę sytuację z wczoraj i postanowiłam porozmawiać z Camilą. Chce wiedzieć, co znaczyły dla niej nasze pocałunki, a przy okazji wyznam jej, że wciąż ją kocham i przekonam, że jest warta mojej miłości, bo wiem, że sama twierdzi inaczej.

Niecierpliwie czekałam na zakończenie zajęć. Gdy tylko zadzwonił ostatni dzwonek na przerwę, udałam się szybko w poszukiwaniu Camili. Wpadłam na Dinah, która poinformowała mnie, że dziewczyna udała się do biblioteki oddać książkę. Powędrowałam tam i znalazłam ją.
Nie była sama.
Lucy uśmiechała się do dziewczyny stojąc przy półkach z książkami, skąd Camila niezdarnie starała się sięgnąć książkę. Mój wzrok spotkał się z Lucy, która tylko uśmiechnęła się z tym uśmieszkiem, którego tak bardzo nienawidziłam.
Ponownie to robiła.
Zbliżała się do Camili flirtując z nią i w pewnym momencie, Lucy była zdecydowanie za blisko. Gdy chciałam już podejść i przerwać jej tą zabawę, stało się.
Lucy ją pocałowała. Na sam widok pękło mi serce. Najgorsze było to, iż wyglądało na to, że ukochana odwzajemnia pocałunek mojej byłej.
Chciało mi się płakać.

...

_______________________________

Heeej x

Co sądzicie o rozdziale? Czekam na ciekawe komentarze 😂✌🏻
Nie bądźcie na mnie źli pls, ja was tak bardzo kocham xd

Następny rozdział będzie ciekawy, obiecuję :)

Tradycyjnie...
Dziękuje za gwiazdeczki, komentarze i wyświetlenia, których z dnia na dzień jest coraz więcej. 

Jeśli macie pytanie, piszcie. Odpowiadam na każde i chętnie z kimś popisze 😏

Kocham was x

twitter: @demzfeat5h
snap: nataliaw99

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top