Rozdział 26
Lauren's POV
Siedziałam na boku łóżka szpitalnego z Camilą, która wtulona we mnie próbowała się uspokoić.
Wciąż nie wiem, co Lucy jej powiedziała, że dziewczyna tak zareagowała, ale obiecuje, policzę się z nią.
- Camila? - dotknęłam jej policzka, gdy jej głowa wciąż leżała na moim ramieniu - Powiedz mi, co się stało.
Usłyszałam jak wzdycha, a potem odsuwa się ode mnie. Wytarła łzy, podsunęła się wyżej i ułożyła na oparciu łóżka.
- Jestem głupia... - zaczęła - Nikomu już nie zaufam.
- Nie jesteś - złapałam ją za dłoń i gładziłam lekko jej zewnętrzną część kciukiem - Powiedz mi, co się stało. To przez tą dziewczynę?
- Nie... Znaczy... Ugh... - westchnęła najwyraźniej nie wiedząc od czego zacząć - Jestem naiwna. Chciałam jej wybaczyć, bo myślałam, że się interesuje, ale tylko mi się wydawało.
- Ale o kogo chodzi? - dopytywałam.
- O Lauren... Szybko o mnie zapomniała, wiesz? Już kogoś ma, a ja się nie liczę.
Zacisnęłam pięści w złości. Od samego początku nie wierzyłam w to, że Lucy przyszła tu dlatego, bo zainteresowała się dziewczyną... To byłoby dziwne. Zastanawia mnie, o co jej chodzi i dlaczego tak zależy jej na skłóceniu nas.
- Skąd wiesz? - zapytałam.
- Lucy mi powiedziała. Teraz spotyka się z inną dziewczyna - odpowiedziała szlochając cicho.
- Może skłamała? Nie znam jej, ale odrazu mi się nie spodobała.
- Po co miałaby kłamać? - pytała, powoli uspokajając się - Przyjaźniłyśmy i chyba nic do mnie nie ma.
- Nie wiem... Dla mnie wyglądała podejrzanie i nie wierzyłabym jej tak do końca. Może powinnaś porozmawiać ze swoją dziewczyną?
- Ona nie jest już moją dziewczyną. Dla mnie nie istnieje - odpowiedziała stanowczo.
Na jej słowa, serce pękło mi na pół, a do oczu napłynęły łzy. Zamilkłam i zbliżyłam się do dziewczyny mocno ją przytulając.
Chciałabym jej powiedzieć, że to ja, Lauren, ale boję się, że jeśli się do tego przyznam to, dziewczyna odrzuci mnie za kolejne kłamstwo, a potem zostanie sama. W Michele ma oparcie i wie, że może jej się zwierzyć ze smutków, a ona będzie tutaj z nią na dobre i na złe.
- Dlaczego wcześniej tak nagle wyszłaś? - zapytała przytulając się do mnie.
- Umm... Ta dziewczyna zjawiła się i poprosiła mnie na korytarz. Chciała zostać z Tobą sam na sam - skłamałam, a dziewczyna cicho jęknęła w odpowiedzi.
- Dziękuje, że jesteś - dodała, a ja uśmiechnęłam się przez łzy.
Kilka godzin zostałam jeszcze z dziewczyną. Rozmawiałyśmy na różne tematy, a później do rozmowy dołączyły jeszcze Dinah, Ally i Normani. Camila bardzo ucieszyła się, że przyjaciółki znalazły czas i wszystkie razem ją odwiedziły. Uśmiechała się i śmiała razem z nimi, jednak widziałam, że to nie jest ten szczery uśmiech, którym wcześniej zawsze mnie obdarowywała, a wszystko przez Lucy.
Widząc, że Normani i Ally zajęły dziewczynę rozmową, razem z Dinah oddaliłyśmy się na chwilę.
- Stało się coś? - zapytała Hansen uważnie mnie obserwując - Widzę, że jesteś jakaś inna.
- Była tu Lucy - odpowiedziałam, a młodsza zdziwiła się.
- Po co? - pytała.
- Przyszła do Camili. Oczywiście przed wejściem wyjaśniłam jej całą sytuacje z Michele, ale ona to wykorzystała.
- Co zrobiła? - zapytała odwracając głowę do dziewczyn upewniając się, że nic nie słyszą.
- Powiedziała Camili, że znalazłam sobie kogoś i dziewczyna mnie już nie interesuje - odpowiedziałam ze złością - Wszystko zepsuła, gdy Camila chciała mi wybaczyć.
- Co za suka! - powiedziała głośno, na co przyjaciółki odwróciły się.
- Dinah! - Ally skarciła ją wzrokiem - O czym rozmawiasz z L... Michele? - zapytała prawie wypowiadając moje prawdziwe imię.
- Umm... Już o niczym - odpowiedziała dziewczyna obok.
- Tia... Ja muszę jeszcze coś załatwić, więc już idę - dodałam patrząc na Dinah.
- Szkoda - odezwała się Camila - Przytulisz mnie? - zapytała rozkładając ramiona.
Uśmiechnęłam się i podeszłam do łóżka, a potem mocno przytuliłam ukochaną. Usłyszałam, że dziewczyny szepczą coś między sobą, a ja domyślałam się o co chodzi.
Popatrzyłam na Normani, która uśmiechała się szeroko i puściła do mnie oczko. Wywróciłam oczami i odsunęłam się od Camili.
- No dobrze... To do zobaczenia - pożegnałam się machając przyjaciółkom.
Po wyjściu ze szpitala nie wiedziałam, gdzie się udać. Wachałam się nad tym, czy iść do domu, czy iść do Lucy. Chciałam wyjaśnić z nią kilka spraw i dowiedzieć się, o co jej chodzi.
Wsiadłam do samochodu i po dłuższym namyśle ruszyłam. Ta sprawa nie dawała mi spokoju, więc chciałam załatwić ją odrazu.
Gdy zjawiłam się obok domu Lucy, drzwi otworzyła mi jej mama, która chwilę potem poinformowała mnie, że jej córka gdzieś wyszła. Nie miałam zamiaru jej szukać, bo mogła być wszędzie, więc postanowiłam udać się do domu.
Jadąc w kierunku swojej ulicy, dostrzegłam sporą grupkę w parku. Ku zaskoczeniu była tam również Lucy. Zaparkowałam jak najbliżej i udałam się w ich kierunku.
- A któż to się zjawił? - zaśmiała się Lucy patrząc w moim kierunku. Wyraźnie było można poznać, że nie była trzeźwa - Co tu chcesz? - zapytała pchając mnie do tyłu, a jej grupka obserwowała nas.
- Czego od nas chcesz? - pytałam i dobrze widziałam, że domyśla się, o czym mówię - Po co kłamiesz na mój temat?
- Bo jesteś zwykłą suką. Udajesz taką miłą, kochaną, a tak naprawdę jesteś idiotką i kłamczuchą - odpowiedziała uderzając mnie w ramie. Próbowałam zachować spokój i nie wyprowadzić się z równowagi.
- I kto to mówi... - zaśmiałam się, gdy podeszła bardzo blisko.
- Ona Cię nie chce. Pogódź się z tym - powiedziała biorąc łyka alkoholu z butelki, który trzymała w ręce.
- Mylisz się. Ona wciąż mnie kocha, ja to wiem - odpowiedziałam jej pewnie.
- Nienawidzi Cię i sprawię, że ta suka Ci nie wybaczy.
- Nie mów tak o niej - zagroziłam jej odpychając ją od siebie, gdy była za blisko i z jej ust czułam nieprzyjemną woń alkoholu. Grupka za nią zaczęła pogwizdywać i komentować głupimi tekstami.
- Pierdol się! Mogę mówić, co chce. Nie przeszkadza Ci, że ta dziwka spała z Austinem i jego kolesiami?
Nie wytrzymałam i pchnęłam ją tak, że upadła na ziemię. Jej grupka szybko pomogła jej wstać, a potem dziewczyna rzuciła w moją stronę szklaną butelka, jednak nie celnie.
Wszystko toczyło się tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy dziewczyna podeszła i rzuciła się na mnie. Straciłam równowagę i bokiem upadłam na odłamki szkła z butelki, które wbiły mi się w przedramię.
Lucy zaczęła ciągnąć mnie za włosy, a ja zaczęłam się bronić. Jej przyjaciele zaczęli wykrzykiwać jej imię, przez co dziewczyna zaczęła robić się bardziej agresywna, a potem czułam dość silne uderzenia w brzuch. Gdy udało mi się oderwać od Lucy, wstałam i odsunęłam się na spory dystans, ale wciąż nie dawała za wygraną. Nie wytrzymałam... Ścisnęłam dłoń w pięść i z całych sił uderzyłam ją w twarz. Lucy upadła.
Nastała cisza.
Jej przyjaciele szybko podnieśli jęczącą dziewczynę, która trzymała się za nos. Przez jej palce wyciekała krew, a ja obserwowałam całą sytuację trzymając się za obolałe przedramię.
Jeden z chłopaków z jej grupy zaczął iść w moją stronę. Odsuwałam się do tylu drobnymi krokami, ale gdy był już blisko, dostrzegłam, że to Austin.
Zaczął mnie szarpać i ściskać za przedramię, a ja czułam jak odłamki szkła wbijają się coraz głębiej w moją skórę wywołując ogromny ból. Wyłam z bólu, nogi ugięły mi się w kolanach, a on nie miał litości. Chciałam coś zrobić, uderzyć go drugą ręką, ale bronił się. W końcu podniosłam kolano i mocno uderzyłam go w kroczę. Chłopak skulił się i upadł na kolana, a ja zaczęłam uciekać do samochodu.
Szybko otworzyłam drzwi, wsiadłam za kierownice i odpaliłam silnik. Odjechałam jak najszybciej z tamtego miejsca.
Starałam się dojechać do domu, ale rana uniemożliwiała mi to. Moje spodnie przesiąkły przez krew z ręki, którą oparłam na udzie. Ogromny ból sprawił, że łzy same ciekły mi z oczu. Postanowiłam dojechać jakoś do szpitala, bo nie dałabym rady sama się z tym uporać.
Przed szpitalem dostrzegłam Dinah, która zbledła na mój widok. Sama też byłam przestraszona widząc, ile krwi ciekło z mojego przedramienia. Zostawiałam za sobą czerwone plamy na schodach.
- Mój Boże, Lauren! Co ty zrobiłaś?! - przeraziła się Dinah podbiegając do mnie - Muszą Ci to opatrzyć!
Dziewczyna otworzyła drzwi szpitalne i skierowała się do rejestracji. Przeczekałam obok i gdy tylko przyszedł lekarz, odrazu zabrał mnie do sali, by obejrzeć ranę.
Minęło zaledwie 10 minut, a obok pojawiła się Lucy ze swoim rozwalonym nosem. Była cicho i od czasu do czasu tylko spoglądała na mnie z nienawiścią. Nie sądziłam, że mam tyle siły, bo jej nos nie wyglądał dobrze.
Dinah popatrzyła na nas i już dobrze wiedziała, co się stało.
- No nie wyglada to za dobrze, ale na szczęście żaden z odłamków nie przebił tętnicy - odpowiedział oglądając moją rękę - Będę musiał usunąć te kawałki szkła i założyć szwy.
Kiwnęłam głową, a Dinah złapała mnie za ramie potrząsając bezsilnie głową.
- Później Ci wszystko wytłumaczę - odezwałam się do przyjaciółki - Wiem jak beznadziejnie to wyglada.
- Domyślam się, co się stało - powiedziała patrząc na Lucy.
W tej chwili poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam telefon i na ekranie zobaczyłam numer matki. Z niechęcią kliknęłam słuchawkę.
Clara wypytywała, gdzie jestem i bardzo przestraszyła się, gdy poinformowałam ją, że jestem w szpitalu i będą zszywać mi rękę. Mimo że nalegałam by nie przyjeżdżała, ona uparła się i za chwilę tutaj będzie, a potem zapewne dowie się, co się stało. Schowałam telefon z powrotem do kieszeni i poprosiłam Dinah, by przyniosła mi wodę. Byłam wyczerpana.
- To jeszcze nie koniec, Lauren - odezwała się Lucy mówiąc przez zęby - Odbiorę Ci Camilę.
Westchnęłam głośno nie mając zamiaru jej odpowiadać i robić awanturę w szpitalu, a szczególnie o tak późnej porze. Postanowiłam nie zwracać uwagi na jej głupie odzywki.
W oczekiwaniu na doktora, który miał się mną zająć, Dinah dotrzymywała mi towarzystwa.
______________________________
Hey hey x
Przepraszam, bo rozdział miał pojawić się wczoraj, ale no... poprawki. + dodałam tą scenę w parku, bo miało jej nie być Xd
I rozdział nawet taki dłuższy :>
Myślicie, że Lucy zdoła przekonać do siebie Camilę i odebrać ją Lauren?
(Lol Lucy mnie denerwuje, mimo że ja to pisze XDD)
Dziękuje za wszystkie gwiazdki i komentarze!
Bardzo się cieszę, że jest tutaj taka spora grupa, która czyta to ff.
Jeśli nie czytaliście mojego poprzedniego opowiadania o camren, bardzo zapraszam na Hear The Silence, który znajdziecie na moim profilu. ❤️
#BecauseOfYouPL ---> #hasztag na Twitterze.
Kocham was x
Twitter: @demzfeat5h
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top