# You will ruin my life.

Chwilowe otrzeźwienie. Szybkie otworzenie oczu po czym ponowne ich zamknięcie ze względu na ból wywołany ostrym światłem w pomieszczeniu. Nie chciałem otwierać już oczu. Myśli wróciły razem z bólem całej reszty mojego ciała. Przeżyłem. Ale czemu? Nabrałem powietrza w płuca w pełni świadomy. Rzeczywiście żyłem. Ścisnąłem dłonie w pięści i na wskazującym palcu prawej dłoni poczułem jakieś dziwne coś. Zbadałem to opuszkami reszty palców co pozwoliło mi wywnioskować, że to jest to coś co puls mierzy. Jestem w szpitalu. No zajebiście. Tego mi tylko brakowało. Ostrożnie uchyliłem powieki i pomimo rażącego światła nie zamknąłem ich już tak gwałtownie. Rozejrzałem się po sali i stwierdziłem, że jest tu dość pusto. Leżałem tu tylko ja i jakiś koleś po drugiej stronie pomieszczenia. Zmierzyłem go uważnie wzrokiem i zauważyłem, że był podpięty pod respirator. A skoro respirator to znaczy, że znajduję się na OIOM'ie. Ale przecież chyba nie byłem w aż tak poważnym stanie. Chciałem się podnieść na łokciach jednak automatycznie zakręciło mi się w głowie i od okolic brzucha, i miejsca gdzieś nad prawą skronią rozeszła się tak potworna fala bólu, że postanowiłem się nie ruszać. Zapowiada się genialny dzień...

Po jakiejś godzinie przyszła pielęgniarka. Gdy zauważyła, że nie śpię to od razu zagadała. Miała dość piskliwy, z lekka irytujący głos. No ale lepiej takie towarzystwo niż żadne.
-Powiedz mi co ci się stało Hyunnie.- rzuciła w pewnym momencie sprawdzając mój opatrunek na głowie.
-No ja nie wiem co mi się stało. Ty mi to powiedz.
-Nie o to chodziło.- zaśmiała się zdejmując mi bandaże i po chwili zaczęła zawijać świeże.- Miałam na myśli, co się stało, że tu trafiłeś?
-Jakiś koleś mnie pobił. Chciał hajsu... szczerze to mógł poprosić lub chociażby naskoczyć z tekstem, że mam kasę oddawać, ale nie... wolał zacząć od bicia. A teraz ty mi powiedz co mi jest.
-Masz złamane cztery żebra, uszkodzone miałeś również płuco, pęknięcie czaszki no i wstrząs mózgu, który jednak nie wpłynął na jakieś zmiany czy cokolwiek innego. Po operacji ostatecznie zostały Ci szwy, siniaki, zadrapania no i ten ból. Jednakże wszystko będzie dobrze, za cztery dni przeniesiemy cię na inny oddział, następnie po tygodniu myślę, że będziesz mógł wyjść ze szpitala.
-Czyli wszystko jest okej?
-No tak, z pewnego punktu widzenia to nawet bardzo dobrze. Miałeś dużo szczęścia młody.- uśmiechnęła się i poczochrała mi włosy. Również się uśmiechnąłem i wdałem się z nią w dalszą rozmowę. Yaerin była bardzo miła jak się okazało. Była starsza ode mnie zaledwie o 2 lata. Jest na praktykach w szpitalu, później chce zostać lekarką onkologii. Ambitna dziewczyna. Jedynie ten piskliwy głos... eh. W pewnym momencie stwierdziłem, że chce mi się spać, dziewczyna więc poszła do innych pacjentów, a ja mogłem spokojnie odpocząć. A tak w gruncie rzeczy... zamknąłem po prostu oczy, by pozwolić im odpocząć, jednak dalej byłem w pełni świadomy co pozwoliło mi przemyśleć kilka spraw. Nie pojadę na konkurs taneczny. A tak się do niego przygotowywałem, zarąbiście. Będę musiał tu przeleżeć z dobry tydzień by być pod stałą kontrolą lekarską. Właśnie... dzisiaj powinienem zaspokoić głód. W sensie o narkotyki mi chodzi, co nie. Jak tak to wszystko przemyślałem to poczułem jak pod powiekami zbierają mi się łzy. To będzie widać, a wtedy na pewno sprawdzą moją rękę... chociaż czy już tego nie zauważyli? Spojrzałem na moje nadgarstki i lewy łokieć. Na nadgarstkach miałem jakieś plastry tak samo jak w miejscu gdzie zazwyczaj wbijałem igłę. Nie ja naklejałem te plastry. Czyli Yaerin mnie okłamała. Nie wyjdę stąd po tygodniu. Albo... zresztą ten szpital opuszczę i trafię na odwyk, ewentualnie do psychiatryka. Obydwie opcje jakoś mnie do siebie nie przekonywały. Co z tego, że chciałem z tym wszystkim skończyć, skoro nie potrafiłem? Będzie gorzej niż myślałem.

Δ§×Δ§×Δ§×Δ§×Δ§×Δ§×Δ§×Δ§×Δ§×Δ§×Δ§×Δ§×Δ§×Δ§

Rzeczywiście. Miałem rację. Lekarze wiedzieli, że jestem uzależniony. Yaerin powiedziała mi, że już wysłali papiery do ośrodka dla ludzi uzależnionych. Gdyby nie to, że błagała mnie bym tam poszedł to jak zwykle bym stchórzył. Albo inaczej... nie podjąłbym się aby przyjąć tak wielki wstyd. Papiery zjebane, no bo narkus, przy okazji samookaleczający się. Z takim świadectwem pracę znajdę co najwyżej jako służący czy coś.
Gdy tylko przekroczyłem próg ośrodka, wiedziałem, że chcę wracać do domu. Ile ja tu miałem niby czasu spędzić? Do szkoły chodzić nie będę? Nie zdam klasy, świetnie się to zapowiada.
- Byun Baekhyun, tak?- usłyszałem nagle za sobą kobiecy głos. Z przestrachu podskoczyłem w miejscu upuszczając torbę z moimi rzeczami.- Ouch... przepraszam.- dodała gdy odwróciłem się do starszej kobiety przodem. Była nie wiele niższa ode mnie z kasztanowymi włosami i wyjątkowo jasnobrązowymi oczami.
- Huh... nie to ja przepraszam.- ukłoniłem się jej by okazać szacunek.- Tak, jestem Byun Baekhyun.- oznajmiłem cicho. Zdałem sobie sprawę, że chyba powinienem się już wstydzić mojego imienia i nazwiska. Rodzice nie byli by zachwyceni tym, gdzie skończyłem.
- Chodź chłopaczku, pokażę Ci Twój pokój.- uśmiechnęła się ciepło, a ja podniosłem jedynie torbę i udałem się za nią w głąb budynku. Przechodziliśmy przez duży salon... bo tak to chyba nazwać można? Było tam zgromadzonych dość sporo osób. Nie umknęło mi to, że praktycznie wszyscy zawiesili na mnie swoje ciekawskie spojrzenia. Normalnie jakby na mojej bluzie była zawieszona tabliczka z napisem 'Patrzcie, nowa zabawka.' Speszony spuściłem głowę czując jak moje policzki zostają przysłonięte dorodnymi rumieńcami.
-To Twój pokój, kochanieńki.- rzuciła staruszka otwierając mi drzwi do dość sporego pokoju, co mnie zaskoczyło. Wszedłem powoli do środka i poczułem jej dłoń na moim ramieniu.- Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze.- spojrzałem na nią i zdziwił mnie fakt, że ona się cały czas uśmiechała.
- Dziękuję.- zdołałem jedynie tyle szepnąć i również się uśmiechnąłem. Byłem całkowicie zdezorientowany, bezradny i w dodatku wszystko mnie mogło doprowadzić do szału, dosłownie. Kobieta jeszcze mnie przytuliła, wprawiając mnie tym samym w osłupienie, i po prostu wyszła z pokoju zostawiając mnie tam samego. Bez namysłu walnąłem torbę na podłogę obok łóżka, zdjąłem buty i po prostu rzuciłem się na miękką pościel. Zabijcie mnie czy coś, bo rzeczywiście ta pościel była miękka, i o dziwo pachniała ładnie! To raczej rzadko spotykane w takich miejscach. Jeszcze tego samego dnia musiałem udać się wieczorem na jakieś spotkanie gdzie musiałem się przedstawić i powiedzieć dlaczego się znalazłem w ośrodku. Nie byłem jedyną osobą, która była uzależniona od narkotyków. Byli tu też ludzie uzależnieni od alkoholu i jakiś innych pierdół. Najdziwniejszym przypadkiem chyba była dziewczyna z zapędami sadystycznymi. Nie wiedziałem, że tacy ludzie tu też będą. Po jako takim zapoznaniu się, a raczej obczajeniu kto na co cierpi nastąpił czas kolacji. Coś czego się na prawdę bałem. Bo jak to niedobre? Jakie było moje zaskoczenie gdy okazało się, że jednak moje obawy nie były słuszne. Gdy już wszyscy zaspokoili głód mogliśmy iść do pokoi, lub do salonu czy tam świetlicy. Wiadome, że wybrałem zacisze mojego pokoju. Chciałem zasnąć... tak bardzo pragnąłem snu, ale rozrywający ból głowy i cholerne pragnienie sięgnięcia po narkotyki mi w tym przeszkadzało.
- Nie ma tu narkotyków, Baek kurwa.- warknąłem sam do siebie mnąc pościel w rękach, raz po raz zaciskając dłonie w pięści. Nie wiem ile tak leżałem wyklinając wszystkich co przyczynili się do wynalezienia tego gówna. W pewnym momencie zacząłem nawet płakać zdając sobie sprawy jaki jestem bezradny. Noc. Ciemność otaczająca mnie zewsząd była silniejsza niż wszystko inne. Myślałem, że będę leżał tak szlochając do momentu gdy nastanie świt, który zawsze zsyłał mi jakieś nadzieje, jeśli to tak można nazwać. Jednak na szczęście w którymś momencie zmęczenie, wywołane jeszcze dodatkowo ciągłymi drgawkami gdy nieudolnie starałem się powstrzymywać łzy wzięło górę nad piekielnym głodem. I w ten sposób noc stała się moim lękiem. Po dłuższym czasie mogłem to stwierdzić otwarcie bez ogródek. W dzień było dobrze chociaż byłem nerwowy, ale to było nic w porównywaniu do tego co działo się ze mną gdy następywała noc. Wszystkie obrazy jakie widziałem, towarzyszący temu ogromny ochota sięgnięcia po coś do czego nie miałem dostępu i ból głowy. Już przez to dostałem dwie nowe pościele. Dla bezpieczeństwa swojego, innych jak i rzeczy materialnych wieczorami szedłem wcześniej do łóżka, aby przecierpieć kilka etapów nocnego koszmaru, byleby później wymęczony łkaniem po prostu zasnąć. Spodziewałem się, że już po protru tak będzie. Mówiono, że zacznie mi przechodzić i tak dalej. Po trzech tygodniach (w szpitalu też tego nie miałem przecież) bez tego dalej czułem się jak gówno. Po jakichś dwóch tygodniach przebywania w ośrodku okazało się, że będę miał współlokatora. Pewnego dnia gdy wróciłem z spaceru po ogrodzie ujrzałem walizki i doniesione jedno łóżko, które było postawione praktycznie po przeciwnej stronie pokoju, jak to moje. Jak dobrze, że ten pokój nie jest jakiś mały... Nie wiedząc co ze sobą zrobić położyłem się na łóżku wkładając od razu słuchawki do uszu byleby się odstresować. Prosze państwa, miałem wyjątkowo dobry dzień. Ale i ta czułem wyjątkowe osłabienie... pierdzielona chęć wzięcia chociażby jakiegoś najsłabszego dziadostwa. W niektórych momentach zastanawiałem się, czy to nie jest uczucie porównywalne z dziewczyną przechodzącą okres. Nie ukrywam, że czasami słyszałem takie uwagi gdy ktoś porównywał zachowanie osób takich jak ja właśnie do tego. Może gorzej znosiłem odwyk od innych? Bo jakoś rozmawiając z innymi narkomanami nie zauważałem by byli tak bardzo nerwowi i temu podobne. No ale może po dłuższym czasie też będzie tak ze mną? Jak gdyby nigdy nic usnąłem. Podświadomie wiedziałem, że przyjdą po mnie na obiad, więc miałem spokojny sen. Gdy poczułem jednak jak ktoś przykłada mi dłoń do czoła od razu się obudziłem aczkolwiek nie otwierałem oczu analizując uważnie strukturę dłoni tego osobnika. Myślałem, że uda mi się rozróżnić którąś pielęgniarkę czy coś, ale ta dłoń definitywnie nie należała do kobiety. Była za duża i no taka... męska, silna. Może ktoś chce mnie zabić?- przemknęło mi tylko przez myśl i z przerażeniem odmalowanym w oczach uchyliłem powieki. Zarejstrowałem tylko tyle: jakiś szczerzący się, przerażający jednakże przystojny chłopak nachylał się nade mną najprawdopodobniej sprawdzając mi temperaturę. Wolontariusz? Dlaczego go do mnie niby mieli przydzielić? Wyprostował się widząc, że się przebudziłem przez co poczułem się dziwnie. Był wysoki. Dość bardzo wysoki. Zmierzyłem jego sylwetkę od stóp aż po sam czubek głowy wyciągając słuchawki z uszu, powoli podnosząc się do siadu na łóżku. Czemu się nic nie odezwał tylko tak się gapił na mnie niczym ciele na malowane wrota? Akurat dzisiaj nie byłem pomalowany, no! Wstałem niepewnie i spojrzałem w górę by spojrzeć mu w oczy. Cały czas się szczerzył... co z nim nie tak?
- Hej?- powiedziałem, a raczej spytałem zdezorientowany lekko.
- Witaj, mieszkasz tu, prawda?- wyciągnął w moją strone dłoń, którą szybko pochwyciłem, a na jego pytanie przytaknąłem tylko głową.- Jestem Chanyeol, miło mi, od dziś jestem Twoim współlokatorem. Mam nadzieję, że się dogadamy.- jego uśmiech stał się jeszcze szerszy co już mnie na tyle przeraziło, że aż chyba się trząść zacząłem.
- Mi również miło. Baekhyun jestem.- wymusiłem uśmiech odwracając od niego wzrok. Spojrzałem za okno i w myślach zacząłem się śmiać kpiąco. Cóż planujesz Panie mi udowodnić zsyłając tego chłopaka? W jaki sposób będzie miał mnie zniszczyć? Usiadłem z powrotem na łóżku i przyglądałem się jak Chanyeol wypakowuje swoje rzeczy. Ciekawe czemu tu jest... dowiem się na dzisiejszym spotkaniu. Może jest alkoholikiem? Nieee, to raczej do niego nie pasuje. A może to pedofil? Albo nimfoman? Yezu Baek, odwołaj takie myślenje, kategorycznie nie. A może ćpun? Nawet by pasował. Chociaż gdyby tak ogólnie na niego spojrzeć... nie wyglądał na osobę uzależnioną od czegokowiek. No ale pozory mylą, co nie? Położyłem się i wbiłem wzrok w sufit zdając sobie sprawę, że takim przyglądaniem się mu mógłbym go krępować. Ja bym tam nie chciał by gapiono się na mnie gdy się rozpakowywuję, na przykład. Po dłuższej chwili zawołano nas na posiłek. Nie rozmawiałem z nowym, bo się go po prostu bałem. To chyba nawet było widać. Trudno.
Wieczorem tak jak myślałem na spotkaniu poproszono aby Chanyeol przedstawił swój problem. Przez chwilę się wahał, a wszyscy zebrani tylko patrzyli i czekali czy powie, że dzisiaj się wstrzymuje. Siedziałem w okręgu praktycznie na przeciwko niego. Nie naraziłbym się na to by usiąść obok, ale tak samo jak wszyscy mimo wszystko patrzyłem na niego. Gdy chłopak nawiązał ze mną kontakt wzrokowy to aż przełknąłem głośno ślinę. Nie potrafiłem rozszyfrować jego twarzy. Jego mimika była mi obca. Częsty uśmiech na ustach, oczy które w istocie niby też się śmiały. No ale ja Was błagam! W tych oczach w gruncie rzeczy nie było nic. One były puste. Albo po prostu wytworzył tak cholerne mury wokół swoich emocji, że nawet ktoś taki jak ja nie byłby w stanie go rozgryść. W tamtym momencie zaczął mi imponować i wzbudzać dość spore zainteresowanie. Co nie zmieniało faktu, że się go piekielnie bałem.
- Godność: Park Chanyeol, wieku nie podam, bo chyba to jest nie potrzebne wam do szczęścia. Znalazłem się tu dzięki policji, bo w szpitalu im powiedzieli, że powinienem tu trafić. Przypadłość: uzależnienie od narkotyków.- mówiąc to na jego ustach nie było widać cienia uśmiechu. Ciemne tęczówki chłopaka wwiercały się w moje biedne ciało, a ja tylko łapłem i analizowałem słowa, które wypłyneły z jego ust tym nadzwyczaj oschłym i nie zapowiadającym łatwego charakteru tonem. Narkoman, tak jak myślałem. Ale przez ten wylew słów tak jakby ukazał swoje uczucia. I ten krótki moment pozwolił mi stwierdzić, że nie powiedział wszystkiego. Krótkie, ukradkowe spojrzenie w stronę opiekunki, lekkie zawahanie głosu przy wspomnieniu o policji. Właściwie to policja? On coś ukrywa, co jest wiadome tylko personelowi, tak myślę. Gdy Park stwierdził, że nie ma nic więcej do powiedzenia i po namowach pielęgniarki był niezłomny w swojej decyzji to zaczął opowiadać John, o tym jak stracił rodzinę w wypadku przez to, że prowadził samochód pod wpływem alkoholu. Żona i dwie córki zmarły, on jedyny przeżył. Miał pecha. To musiało być ciężkie przeżycie dla niego. Po nim odzywało się jeszcze kilka osób.
- Baekhyun?- usłyszałem głos kogoś kto siedział obok mnie.- Może dzisiaj?- spojrzałem na Minnie i uśmiechnąłem się słabo.
- Nie.- oznajmiłem cicho i nie wiem czemu spojrzałem na chłopaka siedzącego naprzeciwko mnie. Teraz się uśmiechał. Tylko, że nie wiem czy z pogardą, zrozumieniem albo po prostu sztucznie. Z moich ust wydobyło się ciche westchnienie gdy po prostu zdałem sobie sprawę z tego, że po prostu chciałbym się o nim czegoś dowiedzieć. Po jakimś czasie pozwolono nam iść do pokoi. Aż dziwne, że nie odczuwałem tego co zawsze. Powinienem teraz leżeć i rozgryzać zębami kołdrę z bólu spowodowanego moją bezsilnością, ale o dziwo byłem nawet spokojny.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś na spotkaniu?- niski głos mojego współlokatora przeszył przestrzeń pokoju docierając do mojego zmysłu słuchu.
- Nie mam nic do powiedzenia, dlatego.- odpowiedziałem może troche zbyt obojętnym tonem.- A Ty czemu się zawahałeś? Coś pominąłeś, albo po prostu stwierdziłeś, że za dużo gadasz.- zmarszczyłem brwi odwracając się w jego stronę. Stał dość blisko mnie. Za blisko. Cofnąłem się i moje plecy zetknęły się z powierzchnią ściany. Ten oczywiście jak w scenariuszu prawie każdego filmu zbliżył się i oparł dłońmi po obu stronach mojej głowy.
- Wydaje mi się, że jesteś zbyt ciekawski, księżniczko.- stwierdził na co ja tylko wzruszyłem ramionami. Próbowałem przejść pod jego ręką, ale wtedy poczułem jak owija mnie ramionami w tali.- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, lepiej nie próbuj.- warknął mi do ucha na co moje ciało mimowolnie zadrżało. Bałem się. Od momentu pobicia nie chcę zbytniego kontaktu z ludźmi, bo boję się tego. Tak, ja, osoba myśląca o śmierci i tak dalej bałem się tego, że mogę zostać pobity na śmierć. Głupie, ale cóż. Gdy się odsunął i rzucił na swoje łóżko spojrzałem na niego przez ramię. Próbował mnie nastraszyć. Czułem to.
- Sam zdecyduję czy spróbuję, czy nie. Póki co jestem prawie przekonany tego, że będę chciał się czegoś o Tobie dowiedzieć.- prychnąłem, a mój wzrok po raz kolejny tego dnia skrzyżował się z jego spojrzeniem. Uśmiechnął się, tym razem szczerze.
- Możesz się rozczarować. Bynajmniej nie jestem osobą, która powinna Cię interesować.- rzucił znowu tym oschłym tonem głosu po czym się zaśmiał. Chyba mi podnióś ciśnienie. "Nie jestem osobą, która powinna Cię interesować." To zabrzmiało tak jakby był gejem. I tak jakbym mu się nie spodobał od samego początku. Ale może on to powiedział w innym kontekscie? Może nie jest gejem. Huh, tak, głodnemu chleb na myśli, oczywiście. Wymierzyłem sobie mentalnego policzka i aby nie powiedzieć czegoś kompromitującego położyłem się ma swoim łóżku tyłem do niego. Niech on idzie pierwszy do łazienki. O dziwo tak też zrobił. Po jakichś pięciu minutach usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi łazienki. Czyżby się bał, że wejdę mu gdy będzie brał prysznic? Albo coś innego robił? Nie jestem aż takim głupkiem. Westchnąłem głośno wstając z łóżka. Korzystając z tego, że Chanyeol siedzi w łazience zacząłem tańczyć. Trzeba było jakoś odreagować. W tańcu odnajdywałem siłę. Na prawdę mi to pomagało. Układ tańczyłem ten co miał być na zawodach. Ciekawe jak moja grupa wypadła. Nie wiem ile zajęło mi tańczenie, dokładanie różnych kroków i temu podobnych, tak samo jak nie wiem, ile ten porąbany olbrzym stał opierając się o futrynę drzwi łazienki. Gdy upadłem na kolana już prawie wykończony. Spojrzałem w górę i dopiero wtedy zobaczyłem jak ten uśmiecha się półgębkiem. Prychnąłem podirytowany, wziąłem ciuchy które wcześniej przygotowałem i wlazłem do łazienki. Oczywiście ten jak na złość musiał się cofnąć, że no niby coś jeszcze ma zabrać i w ogóle. Mnie oczywiście to interesowało tyle co nic i używając całej swojej siły, a mimo wykończenia tańcem coś tam jeszcze jej miałem, wypchnąłem go z pomieszczenia. On się niby opierał, ale wiedziałem, że gdyby chciał to mógłby się zaprzeć i nie byłbym w stanie nic zrobić.
- Oddawaj ręcznik. Wypaa...ah. Masz świetny tyłek.- palnąłem bez zastanowienia gdy zerwałem z niego materiał, który miał przewinięty wokół bioder. Na szczęście stał tyłem do mnie. Zamknąłem się błyskawicznie w łazience śmiejąc się pod nosem. On mnie znienawidzi...
- A ty się świetnie ruszasz... w sensie dobrze tańczysz.- krzyknął, a ja nie wiem skąd na moją twarz wkradł się rumieniec. Nikt jeszcze nie mówił mi, że dobrze tańczę poza trenerem i chłopakami z grupy. Szepnąłem ciche podziękowanie i zaraz wlazłem do kabiny prysznicowej. Oczywiście rozebrałem się wcześniej. Odkręciłem ciepłą wodę i pozwoliłem jej kroplom znaczyć jakieś zawiłe wzory na moim ciele. Uspakajało mnie to. A dzisiaj mogłem korzystać. Lubiłem brać prysznice w nocy lub wieczorami, na ale od jakiegoś tam czasu miałem ograniczone możliwości i musiałem się myć nad ranem zaraz po tym jak zaczynało świtać. Po może jakichś 40 minutach siedzenia w łazience stwierdziłem, że mogę wyjść. O mało zawału nie dostałem gdy zauważyłem, że ten bawi się telefonem, leżąc na brzuchu, na szczęście na swoim łóżku. Czemu ten widok mnie prawie przyprawił o zawał? Ten idiota się nie raczył ubrać. Z kim ja mam żyć w tym pokoju...-przemknęło mi przez myśl. Nie lubiłem takich sytuacji. Za cholere. Ręcznik którym wycierałem sobie włosy postanowiłem rzucić na jego pośladki tak aby go chociaż troche zakryć.
- Ubierz się, panie wieczny nudysto.- warknąłem mając w głowie mnóstwo myśli o tematyce zbliżonej do: jak ja z nim przeżyje? Lub- czy zabijając go popełniłbym duży błąd?
- Przecież mam świetny tyłek.
- To nie znaczy, że chce go oglądać.
- Przecież interesujesz się moją osobą to mój tyłek też cię interesować powinien, prawda?- spojrzał na mnie tymi swoimi ciemnymi tęczówkami.
- Nie udawaj mądrzejszego niż jesteś, to że się Tobą interesuję nie znaczy, że Twój tyłek też mnie interesuje.- oznajmiłem siadając na swoim łóżku.
- Ale podoba ci się.
- Chyba się przesłyszałem.
- Doskonale wiemy, że nie.
- Jesteś głupi.
- Już cię lubię.- i to mnie na chwilę zblokowało. Jęknąłem sfrustrowany i rzuciłem w niego poduszką. Oczywiście on nie mógł mi pozostać dłużny i tak zaczęła się bitwa na poduszki. Totalnie jak dzieci. Mimo wszystko sądziłem, że będzie gorzej. Cały czas trzymałem się z nim na dystans. Chyba się go bałem bez przerwy. No bo co jak co, ale jego zachowanie wciąż pozostawało dla mnie zagadką.
- Chanyeol!- warknąłem gdy ten w pewnym momencie, nawet nie wiem którym dokładnie zbliżył się do mnie na tyle by unieruchomić moje nadgarstki.- Puszczaj mnie- poprosiłem przerażony jego nagłą bliskością. Nie znałem go, albo inaczej. Widziałem go, słyszałem, czułem i mogłem obserwować jego zachowanie. Tym samym nie wiedziałem nic o tym człowieku z wyjątkiem imienia i nazwiska, które równie dobrze mogą być fałszywe. To jest równoznaczne temu, jakby ktoś Cię od tyłu kopnął, a Ty upadasz na ziemię w niepewności czy umrzesz, czy ewentualnie skończy się na jakichś tam siniakach. Tak wziąłem ten przykład z własnych przeżyć, ale ten człowiek dawał mi takie wrażenie. Jeszcze dobrze nie zadomowił się tutaj, a już jakby wymierzył mi ten decydujący cios, który sprawił, że upadłem w niepewności. Widział chyba, że zacząłem drżeć na całym ciele jednocześnie kuląc się jak najbardziej w sobie. Otworzył szerzej oczy puszczając moje nadgarstki i odsuwając się na nieznaczną, aczkolwiek już radującą mnie odległość. Odetchnąłem głęboko nawiązując z nim kontakt wzrokowy. Czułem się jakby mnie właśnie zaczynano obnażać z moich własnych tajemnic.
- Opowiedz mi- powiedział cicho, tak jakby zatroskanym tonem. No na prawdę słyszałem troskę i ciekawość.
- O co ci chodzi? O czym mam ci opowiedzieć?- spytałem udając, że nie wiem o co chodzi. W gruncie rzeczy...
- O tym dlaczego boisz się gdy ktoś naruszy twoją przestrzeń osobistą. A przede wszystkim ktoś taki jak ja.- wiedziałem, że to padnie z jego ust. On nie był taki jak inni. Też potrafił zauważyć więcej co sprawiło, że jeszcze bardziej mi zaintrygowała jego aparycja... tak samo jak poziom strachu wobec niego również wzrósł. Panie, o co chodzi w tej chorej grze? Chcesz rozegrać nade mną podobną egzekucję jak wtedy, tyle, że teraz psychiczną? Po co?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top