# I don't know anything about you.
Tak, to chyba była egzekucja. Nie mogłem już wytrzymać jego spojrzenia, musiałem spuścić wzrok. Nie miałem zamiaru mu mówić o czymkolwiek.
- Nie chcę. Idźmy już może lepiej spać- sapnąłem posyłając mu błagalne spojrzenie. On niczym posłuszny piesek wstał z mojego łóżka i po prostu poszedł na swoje zaraz się na nim układając.
- Dobranoc, Baekkie- usłyszałem, a na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech. Jak bardzo nie lubiłem zdrobnienia swojego imienia tak z jego ust brzmiało ono naprawdę znośnie.
- Dobranoc- odpowiedziałem cicho układając się przodem do ściany. Nawet nie przeszkadzał mi fakt, że był nagi... no bo ten... trzeba zaakceptować współlokatora. Nie zajęło mi dużo czasu by udać się do podziemnych krain snu należących do Morfeusza. Jak nigdy mój sen był spokojny i głęboki. Następnego dnia również nie odczuwałem pragnienia sięgnięcia po narkotyki. Zauważyłem, że rany chowane na nadgarstkach powoli się goją... ale po co to wszystko? Panie dlaczego dałeś mi szanse, bym poprawił swoje życie skoro ja nawet nie miałem jakiegoś konkretnego celu do którego dążąc mógłbym zmienić ten chory świat na lepsze? Cały dzień nad tym rozmyślałem, a i przed snem przemknęły mi te pytania przez umysł. Dołączyły tylko do nich pytania odnośnie do mojego współlokatora. Kim on jest? Czy jest jakiś cel w tym, że pojawił się na mojej drodze? Czemu nie mogę znać odpowiedzi na takie pytania? Pogrążyłem się w niespokojnym śnie, a w mojej głowie pojawiały się obrazy, które obłudnie przypominały mój wypadek. Troche jak wspomnienia. Lecz w tych snach widziałem Chanyeola, który stał zawsze obok i się temu przyglądał w milczeniu... Rano zbudziłem się wraz z pierwszymi promieniami słonecznymi, które wpadły do naszego pokoju. Przetarłem oczy zaraz ziewając. Otworzyłem usta w zdumieniu zdając sobie sprawę z tego, że mój współlokator nie śpi. Ćwiczył. Właśnie wykonywał pompki dzięki czemu mogłem obserwować jak pracują mięśnie jego ramion podczas wysiłku. Wydawał się być zadowolony, bo na jego ustach gościł uśmiech. Był pochłonięty swoim zajęciem, bo nawet nie spostrzegł tego, że nie śpię, a raczej tak mi się wydawało.
- Nie widziałeś nigdy osoby ćwiczącej?- z jego ust nagle wydobyły się te słowa, a ja zmieszany odwróciłem wzrok i spojrzałem w sufit. Naprawdę, bardzo ładny widok.
- Przepraszam- szepnąłem nie będąc pewnym tego co powiedzieć. Usłyszałem jak jego całe ciało kładzie się na podłodze po czym podnosi się do pionu.
- Za co?
- N-no za to, że tak się wpatrywałem w ciebie. W sumie gdyby ktoś obcy na mnie tak patrzył pewnie bym się zdenerwował- na mojej twarzy pojawił się blady uśmiech, a mój wzrok ponownie przeniósł się na jego osobę. Ten podszedł do mnie i poczochrał mi włosy, zaraz potem wskazując na drzwi łazienki.
- Nie przeszkadza mi to, że się tak patrzysz. Jeśli chcesz to idź do łazienki, ja już byłem. Za pół godziny będzie śniadanie z tego co mi wiadomo- oznajmił oddalając się w kierunku swoich szafek. Ja po krótkim namyśle wstałem przeciągając się jednocześnie niczym kot po czym wyciągnąłem z komody pierwsze lepsze ciuchy i udałem się do łazienki, by po prostu przywrócić mój wygląd do neutralności. Gdy przeczesywałem włosy z pokoju dał się słyszeć krzyk Chanyeola. Wychyliłem głowę zza drzwi łazienki, uprzednio je otwierając i spojrzałem na chłopaka pytającym wzrokiem.
- Tu była jakaś dziewczyna? Bo chyba coś zgubiła- zmarszczyłem brwi i odnotowałem, że ten trzyma w rękach eyeliner. Dla sprostowania, mój eyeliner. Spłonąłem rumieńcem i podszedłem do niego zaraz wyrywając przedmiot z jego rąk.
- To moje. Ostatnio chyba nim rzucałem gdy miałem... gdy sie zezłościłem- wzruszyłem ramionami i obróciłem w palcach małą rzecz. W następnej chwili stałem w łazience używając mojej- jeszcze do niedawna- zguby. Gdy wyszedłem z pomieszczenia musiałem udać się na stołówkę, bo nie zostało wiele czasu. Usiadłem jak zwykle jak najdalej od reszty, ale wtedy pojawił się Yeol. No i wiadome, że usiadł ze mną tak samo jak zresztą dzień wcześniej. Czułem, że chłopak mi się uważnie przygląda. Miałem wrażenie, że moje serce zaczyna szybciej bić, gdy przypomniałem sobie sny minionej nocy, co również wprowadziło mnie w lekkie zmieszanie. Zmarszczyłem brwi przenosząc na niego wzrok i nasze spojrzenia spotkały się na jednej lini.
- Na co się tak gapisz?- palnąłem tonem głosu na tyle opryskliwym, że ten się zaśmiał. Wywróciłem teatralnie oczami następnie wbijając je w blat stolika.
- Nie mogę się na ciebie patrzeć?- usłyszałem jego pytanie.
- Wiesz już jak wyglądam. Nie jestem jakimś obiektem w muzeum czy czymkolwiek innym byś tak patrzył- stwierdziłem już lekko skrępowany. W tym momencie pielęgniarka podała do naszego stolika śniadanie. Jak zwykle zdecydowałem się na płatki. Przywykłem by je jeść na śniadanie.
- Przez te dwa dni nie miałeś makijażu...- zaczął niepewnie.
- Czy to coś zmienia?! Przeszkadza ci to w jakiś sposób? Jeżeli masz coś do tego to proszę, po prostu odwróć wzrok, przesiądź się, cokolwiek, nikt ci nie każe się na mnie patrzeć i na mój makijaż- wyrzuciłem z siebie chcąc jak najszybciej zakończyć temat. Na szczęście ten kiwnął głową w geście przeprosin i po cichym 'smacznego' zajeliśmy się jedzeniem. Przez cały ten czas nie padło ani jedno słowo. Ja po prostu nie miałem ochoty z nim rozmawiać i widocznie on to wyczuł, bo nie próbował nawet mnie zagadywać. Jak tylko zaspokoiłem głód udałem się do pokoju. Miałem zamiar stamtąd nigdzie nie wychodzić, a i miałem nadzieję, że Chanyeol będzie miał w postanowieniach udać się na spacer po ośrodku czy coś. Jednak jak tylko położyłem się na łóżku usłyszałem jak drzwi zamykają się z cichym trzaśnięciem. Westchnąłem rzucając obojętne spojrzenie w kierunku mojego współlokatora.
- Gniewasz się?- spytał z miną zbitego psa, a ja wzruszyłem jedynie ramionami.- Czyli się gniewasz- wbiłem wzrok w sufit przez chwilę zastanawiając się do czego on dąży z tą rozmową. W sumie to się nie gniewałem, bo mogło mu się nie podobać to, że mam kreski, ale no nikt mu nie każe tego w jakikolwiek sposób komentować, a i nadmierne zainteresowanie jakie wykazywał tymże zjawiskiem było irytujące. Mógł to po prostu zignorować. Mężczyzna z kreskami jest aż tak nadzwyczajnym obiektem? Nawet jeśli to musi to zaakceptować na czas pobytu w ośrodku, bo jak już znalazł się mój eyeliner to mam zamiar go używać, poniważ wtedy się lepiej czuję.
- Baekhyun, słuchasz mnie?- poczułem ciężar na swoich biodrach na co stęknąłem gdy zaraz w polu widzenia pojawił mi się Chanyeol.
- Czego ty znowu chcesz?- spytałem niezadowolony na co ten się nade mną nachylił. Jego twarz była zbyt blisko mojej. On był zbyt blisko. Oparłem dłonie na jego torsie próbując go zepchnąć. Włożyłem w to całą swoją siłę, ale na marne.
- Czyli mnie nie słuchałeś? Nie ładnie- pokiwał głową z dezaprobatą następnie zaczął uważnie lustrować wzrokiem moje oczy. Czy ja się przy śniadaniu nie wyraziłem wystarczająco jasno, że nie odpowiada mi gdy ktoś na mnie tak patrzy? Nie wiem co było w jego oczach, to fakt. Nie widziałem w nich nic, oprócz pięknego pigmentu tęczówek, aktywnej źrenicy i temu podobnych rzeczy, które nie mogły mi pomóc w rozszyfrowaniu jego jestestwa. To sprawiało, że równie dobrze mógł mnie wyśmiewać w myślach, a ja nie byłem w stanie tego zauważyć.
- O co chodzi?
- Nie lubie się powtarzać. Ale dla ciebie zrobie wyjątek. Przepraszam, że wyprowadziłem cię z równowagi. Mimo wszystko nie chce mieć z tobą złych relacji, tak? I to, że tak ci się przyglądałem to wcale nie dlatego, że mi to przeszkadza, że tam używasz eyelinera... po prostu nie mogłem oderwać od ciebie wzroku, bo wyglądasz cudownie. Jesteś piękny, wiesz Baekhyun?- wylał z siebie cały potok słów przez co mój mózg potrzebował chwili aby wszystko przeanalizować. Automatycznie moje policzki pokryły się lekkim rumieńcem. To co powiedział było miłe.
- Dziękuję? W sumie to teraz wypadałoby abym przeprosił...- mruknąłem zmieszany- ale tego nie zrobię- dodałem pewniejszym tonem głosu co wprowadziło mojego rozmówce w lekkie zdezorientowanie.
- Nie oczekuję tego od ciebie- uśmiechnął się jednak głupkowato i oswobodził, wstając ze mnie. Spoglądałem na niego jeszcze przez chwile po czym wyjrzałem za okno, by odnotować, że na zewnątrz panuje dość przyjemna pogoda.
- Baekkie... słodko wyglądasz z rumieńcami- oznajmił zaraz wychodząc z pokoju przez co nie miałem okazji by cokolwiek odpowiedzieć. Moje policzki w tamtym momencie zaczęły płonąć, a ja zacząłem się zastanawiać o co chodzi, czemu tak reagowałem na słowa wypowiadane z ust osoby, która była dla mnie bardziej niż obca. Był tylko moim współlokatorem. Przystojnym współlokatorem, który potrafił świetnie kamuflować swoje emocje jak i również widział więcej niż inni. Mruknąłem gardłowo pocierając swój kark. Musiałem się koniecznie czegoś o nim dowiedzieć. Park Chanyeol wydawał się być zbyt intrygujący, aby nie wiedzieć o nim czegokolwiek. Każda dodatkowa informacja musiała być wartościowa. To tak jak z puzzlami. Każdy puzzel jest ważny. Póki co mam jeden, na który składa się jego imię i nazwisko. Co więcej, nie jestem pewny czy to puzzel od właściwej układanki. Jeżeli fakt, że wiem jak wygląda też jest jakimś tam elementem, to mam dwa. Ale to wciąż zbyt mało by cokolwiek o nim powiedzieć. Co kryje się za tymi pustymi oczami? Dlaczego do ośrodka przywiozła go policja? Kim jest? Co zrobił? Jak wyglądała jego przeszłość? Baekhyun, weź się w garść. Muszę poznać odpowiedzi na te pytania, a siedząc w pokoju i dodawając kolejne do listy, nic nie uzyskam. Po chwilowej motywacji wstałem i wyszedłem z pokoju w poszukiwaniu kobiety, która była pierwszą osobą jaką tu spotkałem. Pani Kim. Gdy tylko przechadzałem się po korytarzach w pobliżu wyjścia zauważyłem ją. Starsza pani odwróciła się w moją stronę, a na jej ustach zaraz wykwitł szeroki uśmiech.
- Baekhyunie, jak się czujesz?- spytała gdy byłem wystarczająco blisko i przytuliła mnie. Była naprawdę miłą kobietą i, mimo że pracowała w tym dość surowym miejscu od ponad 20 lat, nigdy nie zmieniła nastawienia do pacjentów, choć ci potrafili dawać w kość.
- Dobrze, dziękuję. A pani jak się czuje? Widzę, że od rana pani rozpromieniona- powiedziałem, a ta się zaśmiała klepiąc mnie po ramieniu.
- Czuję się tak jak wyglądam. Dobrze wyglądam?
- Jak zawsze, cudownie- skomentowałem na co ta stwierdziła, że się podlizuję.
- Jak z twoim uzależnieniem?- zagryzłem wargę nie wiedząc jak odpowiedzieć.
- Ostatnio chyba lepiej. Wydaje mi się, że jest ze mną coraz lepiej- odpowiedziałem spokojnym tonem głosu.
- To świetnie, a z panem psychologiem ostatnio się widziałeś?
- Tak, tak.
- Więc co cię trapi, że szukasz mnie o tej porze? Dzisiaj wieczorem jest spotkanie, więc i tak byśmy się zobaczyli.
- A nie mógłbym po prostu mieć chęci spotkania się z panią?- kobieta poprowadziła mnie do pomieszczenia dla personelu i poprosiła bym usiadł na kanapie. Zamknęła drzwi i zaraz przysiadła obok.
- Więc? Mów, Baek- spojrzała na mnie z uśmiechem co wywołało u mnie taką samą reakcję.
- Widzę, że nic się przed panią nie ukryje. Um... chodzi o mojego współlokatora. Tego nowego...- zacząłem niepewnie.
- O Park Chanyeola?- spytała dla upewnienia, co potwierdziłem kiwnięciem głową.
- Wspomniał coś o tym, że przywiozła go tu policja... mógłbym się dowiedzieć o co chodzi?- z ust staruszki zniknął uśmiech, co spowodowało, że moje serce zaczęło bić szybciej, jakbym się wystraszył, że wkroczyłem na nieodpowiedni temat. Temat, który był tajemnicą i nie powinien był być poruszany przez osoby takie jak ja.
- Baekhyunie, to jest dość trudna sytacja... myślę, że nie mogę ci na to odpowiedzieć nic więcej jak tylko to, że eskorta policji była konieczna. Jeżeli Chanyeol będzie chciał myśle, że ci powie wszystko, daj mu trochę czasu- odpowiedziała, a ja czułem, że wiem jeszcze mniej niż wiedziałem.
- A mogłaby mi pani cokolwiek o nim powiedzieć? Obojętne co, coś... jakieś informacje dotyczące przeszłości? Wy wiecie niektóre rzeczy, prawda?- pani Kim przytaknęła głową, ale jej odpowiedź zasiała we mnie jeszcze więcej niepewności. Stwierdziła, że nie jest to odpowiednie miejsce na takie rozmowy, że jest to naprawdę sytuacja wyjątkowa. Nalegałem, prosiłem, nawet błagałem na kolanach by mi cokolwiek o nim powiedziała. Tłumaczyłem, że chce wiedzieć z kim dzielę pokój, ale moje wysiłki nie przyniosły oczekiwanych efektów, bowiem pani Kim była nieugięta, w twierdzeniu, że to nieodpowiedni czas i miejsce na takie rozmowy. Ostatecznie dowiedziałem się tylko tyle, że Park Chanyeol nie są fałszywymi danymi osobistymi. Naprawdę się tak nazywał. Nie wiem ile czasu spędziłem w tym pomieszczeniu. W każdym bądź razie wyszedłem gdy panie Woo i Lee wróciły z obchodu po lewym skrzydle ośrodka i zaczęły pytać o powód mojego przyjścia.
- Baekhyun- usłyszałem niski, głęboki głos mojego współlokatora zaraz jak tylko przekroczyłem próg pomieszczenia dla personelu. Gdy nawiązałem z nim kontakt wzrokowy serce podeszło mi do gardła. Miał całkiem poważną minę. Jego usta nawet nie miały chyba zamiaru wykrzywić się w uśmiechu. W mojej głowie od razu rozbrzmiały jego słowa, które padły dwa dni temu, gdy próbowałem z niego wyciągnąć powód zawahania się na spotkaniu. "Wydaje mi się, że jesteś zbyt ciekawski, księżniczko. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, więc lepiej nie próbuj. Możesz się rozczarować, ponieważ nie jestem osobą, która powinna cię interesować.". W jego oczach dostrzegłem niebezpieczną iskre, chociaż w gruncie rzeczy nie wiedziałem co ona znaczy. Tym razem jednak mogłem coś odczytać z jego oczu i to wcale nie sprawiło, że zacząłem skakać z radości, bo wow, jednak coś z niego wyczytałem.
- Oh, Chanyeol? Chciałeś coś?- pani Kim, która pojawiła się w drzwiach przerwała nasz długi kontakt wzrokowy, za co w myślach jej dziękowałem. Z każdą upływającą chwilą czułem się coraz gorzej, miałem wrażenie, że jestem coraz mniejszy, że jego spojrzenie wypala dziury w mojej skórze i mnie zgniata. Chłopak pokiwał głową i zaraz minął mnie i wszedł do pomieszczenia, z którego ja właśnie wyszedłem chwile temu. Przez pewien moment stałem jak sparaliżowany, analizując to co się stało. Z burzą, która się rozpętała w mojej głowie ruszyłem do pokoju gdzie zaraz rzuciłem się na łóżko, z nadzieją, że mnie pochłonie i zniknę. Po upływie jakiejś tam nieskończoności w moim mózgu wykreowało się jedno, przejrzyste, jasne zdanie. On słyszał moją rozmowe z panią Kim i zapewne będzie chciał to wyjaśnić jak tylko wróci...
A/N: Dużo błędów, znając życie, za które przepraszam, ale pisząc na telefonie nie zawsze zauważe jakąś literówkę, a i nie jestem osobą perfekcyjną więc błędy mi się zdarzają. Publikując ogólnie to opowiadanie tutaj, nie sądziłam, że ktokolwiek je będzie czytał, dlatego byłam w niemałym szoku jak spostrzegłam, że jest inaczej. Jeżeli macie jakiekolwiek uwagi, jakiś błąd Was razi po oczach, jakakolwiek krytyka czy coś to proszę, piszcie.
W każdym bądź razie, mam nadzieję, że choć trochę się podobał rozdział i w ogóle.
Love ya. <3~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top