# All stories have happy ends...


Od momentu owego wyznania, miałem wrażenie, że czas tak jakby zwolnił tylko po to byśmy mogli się cieszyć swoim towarzystwem. Czerpałem z tego jak najwięcej, bo skoro życie daje, to należy brać, prawda? Druga taka okazja mogła się nie powtórzyć. Jeżeli opisałbym tamte momenty słowami: słodycz, cukierki, tęcza i puchate misie, myślę, że wszyscy zrozumieją jak to wszystko wyglądało. Było po prostu uroczo, a Chanyeol potrafił być cholernie romantyczny przez co czułem się tak, jak jeszcze nigdy. W pewnym sensie, Panie, powinienem dziękować za moje uzależnienie. Poznałem dzięki niemu chyba najprawdziwszą miłość, a motylki w moim brzuchu nie chciały zniknąć nawet po dwóch miesiącach naszego wręcz przesłodzonego związku. Czasami chciałem, aby ten czas się rzeczywiście zatrzymał. W ciągu tych dwóch miesięcy poznałem lepiej historię Chanyeola i zdążyłem wypytać o każdy związek. Miałem prawo przecież o tym wiedzieć. On zresztą też mnie wypytał o najdrobniejsze szczegóły, które niekiedy były potwornie zawstydzające. Policja w ośrodku stawiła się trzy razy i na szczęście nie mogli zabrać Chanyeola ze sobą. Z jednej strony żyłem jak najszczęśliwszy mężczyzna na ziemi, a z drugiej strony byłem w ciągłym strachu, bo wiedziałem, że mogą w końcu stwierdzić, że chłopak ma wrócić do więzienia. Mieli mi zabrać to co było teraz dla mnie najważniejsze. Albo ewentualnie to ja zostałbym wcześniej z ośrodka wygoniony, bo coraz lepiej radziłem sobie z głodem, który mnie już nie tak często jak wcześniej, ale jednak, napadał. Ta świadomość była bolesna, nie ukrywam. Pokiwałem głową odpychając od siebie wszystkie myśli. Czas na analizy jeszcze nadejdzie, teraz trzeba wstawać- pomyślałem i odwróciłem się przodem do bruneta, który spał wtulony w moje plecy.
- Chanyeollie- mruknąłem cicho, przeczesując jednocześnie jego włosy. Jednak bez skutku, żadnego nawet najmniejszego ruchu z jego strony.- Chanyeol- westchnąłem głośno, lekko zaskoczony tym jaki głęboki sen musiał mieć starszy. Zazwyczaj wybudzał się zaraz po tym jak szeptałem jego imię, tyle wystarczyło. No ale jak widać, nie w tamtym momencie. Podniosłem się, opierając tym samym na łokciu i nachyliłem się nad jego uchem.
- Park Chanyeol, obudź się- mruknąłem zaraz przygryzając delikatnie płatek jego ucha. Ten zamruczał głośno, co od razu wywołało na mojej twarzy szeroki uśmiech.
- Byun Baekhyun... czemu mnie budzisz?- spytał zachrypniętym głosem na co zagryzłem wargę od wewnętrznej strony. Jego tembr głosu był idealny i chyba nie muszę nic więcej mówić. Chłopak objął mnie w tali i nie wiem dokładnie jak, i w którym momencie, leżał na plecach, a ja na nim. Ułożyłem swe dłonie po bokach jego głowy by móc choć trochę się unieść.
- Powinniśmy się zbierać, wiesz, że tutaj ze śniadaniem nie czekają, a nie mam zamiaru znowu przegapić jakiegokolwiek posiłku przez ciebie- oznajmiłem z zamiarem wstania i ubrania się, jednak tylko na zamiarach się zakończyło.
- No w sumie przydałoby ci się przybrać trochę kilogramów- powiedział, jednak objął mnie ramionami tylko szczelniej uniemożliwając mi jakikolwiek ruch.
- Czy ty masz coś do mojej wagi?- uniosłem brew z zaciekłością patrząc w jego zaspane oczy.
- Ależ oczywiście, chudzielcu- mruknął, a ja zacząłem się szamotać by się od niego uwolnić.
- Nie jestem chudzielcem, mam odpowiednią wagę do mojego wzrostu- argumentowałem, ale no weź tłumacz coś komuś takiemu jak Chanyeol.
- Śmiem w to szczerze wątpić- zaśmiał się bez większego wysiłku trzymając mnie przy sobie, nic sobie nie robiąc z moich nieudolnych prób wstania.- Widzisz? Nawet nie masz siły by się uwolnić- skwitował i pocałował czubek mojej głowy. Westchnąłem bezradnie i opadłem na jego klatkę piersiową poddając się. 
- Jeżeli chcę mieć siłę, to myślę, że powinienem zjeść śniadanie, ale pewien osobnik, którego godności podawać chyba nie muszę, nie ma zamiaru mnie puścić- naciągnąłem materiał koszulki bruneta i ugryzłem go w obojczyk. Słysząc jego zaskoczone westchnięcie nie mogłem powstrzymać szelmowskiego uśmiechu, który wpłynął na moje wargi. Jeszcze będzie błagał o to bym z niego zszedł- pomyślałem i podciągnąłem się trochę by mieć lepszy dostęp do jego szyi, którą zacząłem zaraz całować i znaczyć na niej jakieś mokre ścieżki językiem. Udem jednej nogi bezczelnie zacząłem napierać na krocze bruneta, przy okazji nią poruszając, by zapewnić chłopakowi dodatowe atrakcje. Na jego reakcję nie musiałem długo czekać. Zarzucił głowę do tyłu, ocierając biodrami o moje udo.
- Baekhyun?- sapnął zdezorientowany, a ja nie zaprzestałem wykonywania prowokacyjnych czynności co sprawiło, że jego oddech przyspieszył.
- Tak Channie?- szepnąłem przy jego uchu nadając mojej barwie głosu jak najbardziej seksownego zabarwienia. Udało mi się, oczy Parka otworzyły szeroko, jakby już mu się wcale nie chciało spać.
- Nie mam pojęcia co zamierzasz osiągnąć, ale proszę cię, przestań, bo jak nie...- obdarzył mnie sugestywnym spojrzeniem, a jedna jego dłoń zsunęła się po moich plecach na pośladek, na którym się mocno zacisnęła, co wyrwało z mojego gardła zaskoczone, ale głośne westchnienie. Druga dłoń jednak dalej mnie mocno trzymała, tak bym nie mógł się odsunąć.
- Bo jak nie, to nie pójdziemy na śniadanie? Okey, jestem już grzeczny, ale chodźmy- ten wywrócił oczami ostatecznie mnie puszczając. Nachyliłem się nad nim i złożyłem motyli pocałunek na jego ustach w ramach podziękowań zaraz wstająć z niego by udać się do łazienki, i no tak jak każdego poranka, przywrócić się do porządku. Gdy już miałem na sobie przeklęte, ciemne rurki i jakiś podkoszulek, a oczy ładnie podkreśliłem moim eyelinerem mogłem udać się na stołówkę. Chanyeol oczywiście przebrał się w pokoju, więc do łazienki wszedł tylko by opłukać twarz zimną wodą. Załamany stwierdziłem, że mój eyeliner się już kończył. Próbowałem coś z niego jeszcze wycisnąć na jakiejś kartce, która była na komodzie... ale nic. To była dla mnie katastrofa. Wyrzuciłem go do kosza, a wtedy starszy klepnął mnie w tyłek. I to wcale nie jakoś delikatnie. Rzuciłem mu mordercze spojrzenie, jednak widząc jego szeroki uśmiech nie mogłem się nie zaśmiać. Wyglądał tak, jakby zrobił coś co od dawna chciał zrobić.
- No nie gniewaj się już, tylko idź, bo ci śniadanie ukradną- powiedział pchając mnie w stronę drzwi. Bez zbędnych komentarzy udałem się do jadalni, gdzie w ciszy spożyliśmy posiłek. No, prawie cały posiłek.
- Chanyeol?- spytałem w pewnym momencie gdy skończyłem jeść swoje kanapki.
- Hm?- chłopak wydał nieartykułowany dźwięk podczas przeżuwania tego co miał w ustach.
- O czym myślałeś wtedy? W sensie przed chwilą, w pokoju, kiedy leżałem na tobie- sprecyzowałem opierając głowę na dłoni.
- C-co?- chłopak zakrztusił się, a ja otworzyłem szerzej oczy przyglądając mu się jak próbuje poradzić sobie z uciążliwym kaszlem.
- No dobrze słyszałeś. O czym myślałeś wtedy?- powtórzyłem, a ten chwycił w dłoń szklankę z wodą by zaraz ją opróżnić. Nie spuszczał jednak ze mnie wzroku.
- O czym? O tym jaką seksowną bestią jesteś i jeżeli byś nie zaprzestał swoich czynności, to gwarantuję ci, nie byłoby nas teraz tutaj- uśmiechnął się znacząco, a ja zarumieniłem się, lekko skonsternowany.
- A gdzie byśmy teraz byli, huh?- spytałem, doskonale znając odpowiedź. Ale chciałem by to on powiedział.
- W pokoju. Prawdopodobnie w łóżku- odrzekł bez ogródek spokojnie już kończąc swoją kanapkę. Potarłem twarz dłońmi chcąc jakoś ochłonąć i gdy już wychodziliśmy ze stołówki pojawiła się pani Kim, jakby znikąd.
- Baekhyun, pan Woo kazał mi ci przypomnieć, jakbym cię gdzieś znalazła, że dzisiaj masz się u niego w gabinecie stawić- oznajmiła spokojnym głosem swój wzrok ze mnie, zaraz przenosząc na Chanyeola.- Jak się czujesz Channie?
- Wszystko w porządku, proszę pani- brunet pokłonił się delikatnie, a chwilę później mogliśmy się udać do pokoju.

Po obiedzie posłusznie udałem się do gabinetu psychologa. Wizyta przebiegła prawie tak jak zawsze. Wypytał mnie o to jak często mam ochotę sięgnąć po narkotyki i czy jest to bardzo silne. Ogólnie to moje odpowiedzi były bardzo krótkie, ograniczałem słowa przy tym mężczyźnie jak tylko mogłem. Pan Woo był przystojnym mężczyzną, może po trzydziestce. Ale to nie zmienia faktu, że był przerażający, a przynajmniej ja się go bałem i prędzej zakopałbym się pod ziemią, niźli miałbym chętnie przyjść do jego gabinetu. Kiedy już wszystkie rutynowe pytania zostały zadane, ten wypytał jeszcze o moje samopoczucie i jakieś inne głupie rzeczy, które w gruncie rzeczy nie miały znaczenia.
- A jak ci się mieszka ze swoim współlokatorem?- wypalił ni z tego, ni z owego, gdy ja już miałem zamiar podnieść się z tego wysiedzonego, niewygodnego wręcz fotela. Uniosłem brew przenosząc wzrok z swoich kolan na mężczyznę. Na jego twarzy malował się delikatny uśmiech, jak mniemam sztuczny.
- A dlaczego pan pyta o takie rzeczy?- starszy nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, a następnie wzruszył ramionami.
- Po prostu odpowiedz, Baekkie- wzdrygnąłem się na dźwięk zdrobnienia mojego imienia. Tylko Chanyeol, no i ewentualnie pani Kim mieli prawo by tak mnie nazywać. Przekląłem w myślach na kolesia powstrzymując się już od poprawienia go, że na imię mi Baekhyun, a nie Baekkie.
- Jest w porządku. Mój współlokator jest trochę dziwny, ale nie narzekam- powiedziałem oschle, podnosząc się z fotela.
- Dziwny?- ha, wiedziałem, że tylko tyle wyłapie z mojej wypowiedzi.
- Tak. Wydaje mi się, że to koniec wizyty, nieprawdaż?- mężczyzna niechętnie przytaknął głową, rozsiadając się wygodniej w swoim fotelu.
- Baekhyun- właśnie naciskałem klamkę drzwi, kiedy ten jednak sobie o czymś chyba przypomniał. Spojrzałem na niego przez ramię.
- Tak, proszę pana?- spytałem przyklejając na usta sztuczny, delikatny uśmiech.
- Mów mi po prostu Woohyun- zaznaczył puszczając mi oczko, a ciarki rozeszły się wzdłóż mojego kręgosłupa. Czego chciał ten typ?- pomyślałem chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, przy Chanie.- Powiesz mi, dlaczego dziwny jest ten twój współlokator?- dopytał, tak jakby lekko zmieszany. To wygladało tak, jakby nie wiedział o co mnie zapytać, a może po prostu w ogóle nie chciał o nic pytać, tylko stwierdził, że wyszłoby dziwnie gdyby jednak nie zapytał?
- Nie do mnie takie pytania- wzruszyłem ramionami.- A teraz pozwól, że udam się do swojego pokoju, bo jestem zmęczony... Woohyun- wypowiedzenie jego imienia przyszło mi jakoś z trudem.
- Odpocznij zatem, mały- pomachał mi ręką, a ja przytaknąłem zaskoczony głową i wyszedłem z gabinetu z prędkością światła. Odetchnąłem z ulgą jak tylko zamknąłem za sobą te drzwi i by nie kusić losu, puściłem się biegiem do skrzydła z pokojami pacjentów. Wpadłem jak oparzony do pomieszczenia i osunąłem się po ścianie jak tylko uznałem, że jestem bezpieczny. Próbując złapać oddech starałem się zrozumieć zachowanie pana Woo. Pieprzony zboczeniec. Wzdrygnąłem się, czując się co najmniej dziwnie. Pierwszy raz ten mężczyzna zachowywał się tak wobec mnie, więc nie jest zaskoczeniem, że zacząłem się go jeszcze bardziej bać, prawda? Przez to wszystko nawet nie spostrzegłem, że Chanyeola nie było w pokoju. Kiedy to do mnie dotarło, zamarłem. Gdzie on był? Po chwili jednak odpowiedź na moje pytanie wyłoniła się z łazienki. Westchnąłem zadowolony na jego widok i podniosłem się z podłogi tylko po to by się do niego przytulić. Starszy zaraz objął mnie ramieniem, drugą ręką dalej trzymając ręcznik na mokrych włosach, który jednak po chwili odrzucił na swoje łóżko.
- Co się stało, Baekkie? Wyglądasz jakbyś conajmniej ducha zobaczył- oznajmił zmartwionym głosem, a jego palce subtelnie przeczesywały moje włosy.
- Ten cały psycholog... Woohyun... ja nie chce już mieć z nim tych całych wizyt, czy jakkolwiek inaczej to nazwać- mruknąłem spoglądając wyższemu w oczy. Jego wyraz twarzy z zmartwionego przemienił się w poważny.
- Zrobił ci coś?- spytał marszcząc brwi.
- Nic, prócz tego, że zdrobnił moje imię, puścił mi oczko, poprosił bym zwracał się do niego po imieniu i na odchodnym nazwał mnie "małym". A i jeszcze pytał o ciebie. To chyba nie jest normalne, nie sądzisz?- przejechałem palcami po nagim torsie starszego i dopiero teraz spostrzegłem, że cały się spiął.- Ale Yeollie, spokojnie. Już dobrze, jestem przecież bezpieczny- chłopak nachylił się i złożył pocałunek w kąciku moich ust.
- Nie pozwolę by on ci coś zrobił, jesteś tylko i wyłącznie mój, prawda?- spojrzał mi w oczy, a ja z uśmiechem przytaknąłem głową. Temat psychologa na szczęście szybko ucichł, brunet jedynie stwierdził, że pewnie to dlatego, że jestem zbyt pociągający, to próbował jakoś zwrócić moją uwagę. Śmieszne.

Prócz konieczności udania się na posiłki na stołówce, nie wychodziliśmy z pokoju. Czyli w sumie, rutynowo. Co prawda przy kolacji musiałem cały czas trzymać Chanyeola za rękę, by ten nie udał się do pana Woo, który wyjątkowo jadł w wspólnej jadalni. Oczywiście powodem podniesionego ciśnienia bruneta był fakt, że psycholog zbyt długo na mnie patrzył wzrokiem typowego gwałciciela, a jak nawiązywałem z nim kontakt wzrokowy to posyłał mi dwuznaczne uśmieszki i puszczał oczka. Było to nadwyraz dziwne, ale utwierdziło mnie w tym, że Chanowi na mnie zależy, no bo inaczej nie byłby zazdrosny, prawda? Nie chciałem jednak by mieli ze sobą jakąś styczność... bałem się co Chanyeol mógł zrobić.
- Chodź już- mruknąłem niezadowolony, ciągnąc chłopaka za rękaw bluzy, ten jednak niewzruszony stał opierając się o ścianę niedaleko drzwi od jadalni. Dobrze wiedziałem o co mu chodzi... był cholernie uparty.- Channie- nie chciałem by doszło między nim, a Woohyunem do jakiejkolwiek konwersacji, dlatego musiałem szybko znaleźć jakiś odpowiedni argument, by zaciągnąć starszego do pokoju.
- Nie jęcz mi tutaj, Baek, bo jeszcze ten idiota usłyszy, a te dźwięki są zarezerwowane dla mnie, więc niepotrzebnie by się napalił- rzucił beznamiętnie, a ja się wzdrygnąłem jak dotarł do mnie sens jego słów.
- Park Chanyeol, idziemy do pokoju- ponownie pociągnąłem materiał jego bluzy, lecz ten szybko chwycił mój nadgarstek i przyciągnął mnie do siebie, tak że wpadłem na niego. Uniosłem lekko głowę by nawiązać z nim kontakt wzrokowy i zamrugałem zalotnie. To była konieczność.
- Baekhyun, nie myśl, że to na mn...- zaczął spoglądając na mnie. Widziałem, że bił się z myślami, dlatego szybko potrzebowałem wymyślić jak go przekonać, by za mną poszedł.
- Chanyeollie, bo twoja księżniczka potrzebuje pieszczot- stanąłem na palcach, by wymruczeć mu to do ucha, następnie przejechać językiem po jego szyi.
- Nie możesz poczekać?- zapytał, a ja spojrzałem mu rozgoryczony głęboko w oczy, delikatnie zaprzeczając głową. Ale ten dalej nie chciał ustąpić.
- Yeollie- wsunąłem po raz drugi tego dnia nogę między jego nogi i otarłem się udem o jego krocze. To wywołało reakcję niemal natychmiastową. Starszy chwycił moją rękę i sam pociągnął w kierunku naszego pokoju. Odetchnąłem z ulgą, odnotowując, że nikt nie zdążył wyjść ze stołówki, a kamer w tej części budynku nie było. Miałem to szczęście. W sumie to mieliśmy.

Brunet zamknął drzwi na klucz, chociaż doskonale wiedział, że za jakieś pół godziny będzie obchód pielęgniarek. Klucza w drzwiach zostawiać nie można było. Był zakaz. A nawet jak się zostawiło to te klucze łatwo było usunąć.
- W co ty grasz, Baek?- spytał jak tylko znalazł się obok mnie na moim łóżku.
- Ja? W nic- wzruszyłem ramionami, a ten przejechał palcami po moim boku na co zadrżałem pod wpływem przyjemności.
- Tak? Mam jakieś głupie wrażenie, że próbujesz mnie sprowokować.
- No to masz racje, głupie to wrażenie- stwierdziłem na co starszy się zaśmiał.
- Przestań próbować mnie podniecać, Baekkie- szepnął po chwili, a ja spojrzałem na niego lekko skonsternowany. Z jednej strony rozumiałem, ale z drugiej to tak jakoś mniej.
- A już cię nie podniecam?
- Robisz to, ale wiesz, że to się kończy później problemem.
- Problemem, z którym cię jeszcze nigdy nie widziałem- zagryzłem wargę i zgrabnym ruchem usadowiłem się na biodrach chłopaka.
- Bo jestem sprytny i dobrze go ukrywałem, następnie szybko się go pozbywałem- westchnął, a ja zauważyłem na jego twarzy rumieniec. To go zawstydziło- i czemu mi sprawiło taką satysfakcję, że udało mi się go do takiego stanu doprowadzić?
- Ale my przecież jeszcze nie...-zacząłem, ale nie dane było mi skończyć.
- Matko boska, w łazience, Baek. Sam. Możemy o tym nie rozmawiać? Bo to w sumie krępujące- mruknął zaraz przyciągając mnie do pocałunku. Sapnąłem zaskoczony w jego usta, ale bez sprzeciwów odwzajemniłem gest.- Podobno chciałeś bym cię dopieścił- szepnął między pocałunkami, a kąciki moich ust uniosły się ku górze w delikatnym pocałunku. No tak, rzeczywiście. Ułożyłem się na nim wygodniej, a chłopak zaczął wodzić dłońmi po moim ciele, doskonale wiedząc gdzie dotknąć, by sprawić mi jak najwięcej przyjemności. Czasami miałem wrażenie, że wyuczył się moich najwrażliwszych punktów.
- Byun Baekhyun...- usłyszeliśmy nagle dźwięk metalu zderzającego się z posadzką. Brunet właśnie pieścił swoimi ustami moją szyję, gdy ja zachwycony przeczesywałem palcami jego włosy wzdychając przy tym cicho, wyrażając tym samym aprobatę na czyny starszego, jednak w momencie gdy dotarła do nas świadomość iż ktoś jeszcze jest obecny w pokoju automatycznie spojrzeliśmy w tamtym kierunku. Stała tam pani Kim. Na szęście sama, a na ziemi leżał pęk kluczy, zapewne do każdego z pokoi.
- P-proszę pani...- zająkałem się nie wiedząc co powiedzieć. Kobieta miała lekko uchylone usta, a oczy, zazwyczaj przymrużone, wtedy były szeroko otwarte. Nie dowierzała temu co zobaczyła. Też bym w sumie tak zareagował. Powoli zlazłem z Chanyeola, siadając na krańcu łóżka, a drugi jedynie przewrócił się na bok, tak by mieć lepszą widoczność na pielęgniarke. Spuściłem głowę nerwowo przeczesując sobie włosy. Co jej miałem powiedzieć? Jako jedyna w sumie nas tutaj wspierała, była nadzwyczajnie miła... a teraz pewnie będzie nami gardzić. Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem na nią ukradkiem, by odnotować, że zamyka drzwi i zaraz podchodzi do łóżka Chanyeola, po drugiej stronie pokoju, przysiada na nim i spogląda na nas wyczekująco, przybierając całkiem inną ekspresję twarzy. Uniosłem głowę posyłając jej pytający wzrok, a kobieta się uśmiechnęła. I to szczerze uśmiechnęła.
- No to opowiadajcie, chłopcy- zagadnęła.- Macie się ku sobie, co? A może jesteście już razem? Właściwie to ładna z was parka, pasujecie do siebie. Baekkie taki malutki i od czasu do czasu wredny, a ty Yeol, no cóż, wyższy, zazwyczaj opanowany. Oboje urodziwi, no w sumie chyba się dogadujecie, z tego co widziałam, to może nawet coś więcej- zaczęła precyzować swoją wypowiedź zadając przy okazji mnóstwo pytań, na które nam nawet nie dała odpowiedzieć, póki nie skończyła mówić. Patrzyłem na nią i to teraz ja nie dowierzałem. Chanyeol, aż podparł się na łokciu patrząc na nią jak na kosmitkę. Pewnie miał podobną sytuację do mnie.-... No już. Mówcie, na co czekacie?- uśmiechnęła się do nas ciepło. Nie mogłem się powstrzymać i zaśmiałem się cicho przykuwając tym zaciekawiony i jednocześnie zaskoczony wzrok Chana.
- Pani tak na poważnie, pani Kim?- spytałem.
- Śmiertelnie poważnie. No, to od kiedy to trwa?- posłała starszemu wymowne spojrzenie, na co ten się zająkał nie mogąc sformułować poprawnego zdania. Zaskakujące, a tak to człowieka zagina na wszelkie możliwe sposoby- pomyślałem uśmiechając się do niego pobłażliwie.
- Od dwóch miesięcy- wysłowił się w końcu, na co staruszka zaklaskała w dłonie.
- Szczęścia gołąbeczki- zaśmiała się, jednak jej mina szybko zrzedła.- A jak wy... no wiecie. Jesteście tu tymczasowo, a Chanyeol...
- Tak, wiemy. Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy w sumie tak poważnie- westchnął chłopak przerywając jej, a ja podrapałem się po policzku spuszczając głowę. Unikaliśmy tego tematu jak ognia, bo doskonale wiedzieliśmy, że nie będzie już wtedy tak kolorowo. Kobieta zauważyła, że atmosfera zgęstniała i stała się bardziej uciążliwa, więc szybko minęła ten temat, i poczęła wypytywać o wszystkie błahostki, odnośnie do naszej relacji. Najbardziej zaskoczyło mnie chyba pytanie 'Czy sypiacie ze sobą?', które zostało wypowiedziane przez kobietę bez żadnego skrępowania, zażenowania czy jakiegokolwiek obrzydzenia. Była to czysta ciekawość, która mnie zaskakiwała. No, ale pani Kim lubiła wiedzieć wszystko o wszystkim i wszystkich.
- Dobra, bo przeszkodziłam wam w sumie... idę sprawdzać reszte, dobranoc. Znaczy się... miłej nocy- powiedziała uśmiechając się znacząco, na co Chanyeol parsknął śmiechem. Pożegnaliśmy się z kobietą i jak tylko zamknęła za sobą drzwi wybuchliśmy gromkim śmiechem. Nie, nie śmialiśmy się z niej. Cieszyliśmy się, że nie było reakcji typu 'jutro jeden z was dostanie osobny pokój', lub po prostu czystego obrzydzenia na ten widok. Myśleliśmy, że kobieta się od nas odwróci, a tu nawet jeszcze szczęścia pożyczyła. Jakiś impuls pchnął mnie bym władował się z powrotem na biodra Chana, pchając go jednocześnie na poduszki by się położył. Nie do końca rozumiejąc swoje zachowanie, zachłannie wpiłem się w usta starszego domagając się by skupił całą swoją uwagę na mnie. Nie musiałem wyrażać swojej zachcianki nawet na głos, bo chłopak zrozumiał. Dalej chichotając między pocałunkami wsunąłem dłonie pod jego koszulkę, by przejechać paznokciami po jego brzuchu, oczywiście nie tak, by go zranić. Przygryzłem jego dolną wargę, delikatnie ciągnąc ją w swoją stronę i otworzyłem oczy, które samoistnie się zamykały, by lepiej odczuwać inne bodźce. Nawiązałem z nim kontakt wzrokowy i zamruczałem cicho jak kot.
- Channie~ Powiedz to- zażądałem, a ten przez chwilę zastanawiał się o co mi chodzi.
- Kocham cię- szepnął dłońmi gładząc moje plecy.
- Jak bardzo?- jego oczy zabłysły, gdy uniósł głowę, by ponownie złączyć nasze usta w jedno.
- Mocniej niż sobie możesz to wyobrazić- zapewnił w momencie kiedy się ode mnie odsunął. Po chwili zmieniliśmy się pozycjami, a raczej to on je zmienił i teraz patrzyłem na niego z dołu w momencie gdy ten nade mną zawisł. Nachylił się i zaczął pieścić moją szyję, zostawiając w niektórych miejscach po sobie ślady. Nie wiem kiedy pozbył się mojej koszulki. Zorientowałem się, że brak mi jej w momencie gdy jego język zjeżdżał wzdłuż mojego mostka. Niby już nie raz lądowaliśmy w takiej sytuacji, ale jeszcze nigdy nie wpłynęły te pieszczoty na mnie tak bardzo. Zrobiło mi się nagle gorąco, a oddech sam przyspieszył, o sercu nie wspominając. Ten nie przerywał, zapewne tryumfując, że udaje mu się wydobywać z mojego gardła co jakiś czas ciche pojękiwania. Wplotłem w końcu palce w jego włosy i gwałtownie pociągnąłem za nie, tym samym odrywając go od mojej klatki piersiowej. Ten syknął cicho, zaraz jednak głupio się uśmiechając, co dla mnie oczywiście było najseksowniejszym grymasem jaki istniał i w tamtym momencie za nic nie pomagał w mojej sytuacji.
- Co się dzieje, księżniczko?- zapytał jakby nie widział, mojego błagalnego wzroku i rumieńców pokrywających całą twarz.
- Chanyeol... kochaj się ze mną- poprosiłem, a ten prychnął pod nosem.
- Mało romantycznie- skomentował z zamiarem przerwania jakichkolwiek czułości.
- Wiesz, że cię kocham, prawda? Teraz mam problem, a w związkach partnerzy chyba pomagają sobie rozwiązywać problemy- rzuciłem desperackim tonem głosu unosząc biodra do góry, by otrzeć się sugestywnie o jego udo, by mógł dokładnie wyczuć w czym rzecz.- Prosze?
- Nie- oznajmił stanowczo, wstając i... udając się do swojego łóżka. Otworzyłem szeroko oczy, odprowadzając go wzrokiem i jęknąłem sfrustrowany, gdy ten się położył. To chyba żarty jakieś- pomyślałem. Podniosłem się do siadu i spojrzałem na wypukłość w moich spodniach. Park, pieprzony, Chanyeol to jednak skończony idiota. Czy to teraz oznacza, że mam iść się sam tym zająć? Tak jak on to robił, w sumie nawet nie wiem kiedy? No chyba nie.
- Park, do cholery jasnej, proszę cię- rzuciłem mu krótkie, proszące spojrzenie, ale ten zajął się czytaniem jakiegoś czasopisma. Skąd on w ogóle miał to cholerstwo?! Prychnąłem i z bólem, nie fizycznym, a psychicznym udałem się do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem do kabiny prysznicowej zagryzając przy okazji wargę. Zrobić to czy wziąć szybki, zimny prysznic? Nie chciałem męczyć nadgarsta więc z cichym pomrukiem nastawiłem czujnik na lodowatą wodę. Wahałem się przez chwile przed naciśnięciem przycisku uruchamiającego natrysk z góry. Ale czy miałem inne wyjście? Najwidoczniej miałem, bo podczas tych moich rozmyślań do łazienki zdążył wparować mój współlokator, notabene mój chłopak. Nawet go nie usłyszałem. Dotarło to do mnie kiedy otworzyły się drzwiczki, a on pojawił się zaraz za mną. Jedną dłonią sprawnie zamknął kabinę, następnie objął mnie ramionami w pasie. Przełknąłem głośno ślinę czując ciepło bijące od jego nagiego ciała.
- No to jak sobie radzisz z problemem, Baekkie, hm?- spytał przygryzając płatek mojego ucha, rozsyłając przy okazji dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Jak widać, nie radzę- westchnąłem zażenowany. Teraz się zorientowałem, że wolałbym aby mnie nie widział w takiej sytuacji. To było zawstydzające.
- Gniewasz się na mnie dalej, czy może ci pomóc?- jego głos był rozbawiony. Mój zmysł słuchu idealnie to wyłapał. A ja byłem spragniony jego dotyku, zażenowany i przy okazji gdzieś tam pod tym wszystkim dalej byłem zły o to, że nie zajął się mną od razu.
- Pomóż- szepnąłem jednak, a ten nastawił wodę na cieplejszą i bez wahania ją włączył. Odchyliłem głowę do tyłu przy okazji opierając ją na jego ramieniu, gdy poczułem jak pierwsze krople mają styczność z moją skórą i powoli zaczynają spływać po całym ciele w dół.

// Myślę, że w tym momencie, osoby, które nie chcą czytać smuta, mogą przerwać i to pominąć. Ogólnie nie miało być tego opisu w tym opowiadaniu, więc nic nie stracicie jeżeli to pominięcie. To takie jakby ostrzeżenie, czy coś. xx //

- Twoje życzenie, jest dla mnie rozkazem, kochanie- otworzyłem szerzej oczy na to jak się do mnie zwrócił. Pierwszy raz użył takiego słowa. Nie muszę mówić, że mi się to spodobało, prawda? Nie miałem czasu jednak długo się nad tym rozwodzić, bo poczułem coś na... a dokładniej to jego dłoń ujmującą moją męskość. Zapomniałem jak się oddycha, na pierwsze kilka posuwistych ruchów jego dłoni. Uchyliłem usta by nabrać w końcu powietrza w płuca i przechyliłem głowę w bok, tak by spojrzeć na Chanyeola. Był skupiony na tym co robił i mógłbym nawet rzec, że był jakby trochę zamyślony? Nie wiem. Wiem tylko tyle, że wyglądał tak cholernie seksownie, że nie mogłem pohamować pojedyńczego jęku. Starszy spojrzał na mnie z tajemniczym uśmiechem, który sprawił, że moje serce przyspieszyło jeszcze bardziej swój rytm. Czy to już nie atak? Nachylił się i złączył nasze usta w namietnym pocałunku w momencie, gdy jego dłoń mocniej zacisnęła się na moim członku, następnie kciukiem potarł kilka razy jego głowkę, by później ponownie zacząć wykonywać posuwiste ruchy, jednak w szybszym tempie. Moje stęknięcia i wszelkie inne dźwięki jakie uciekały z moich ust były tłumione przez starszego. Przynajmniej na początku. W momencie gdy brunet zszedł z pocałunkami na moją szyję i ramiona starałem się hamować wszystko w sobie jak tylko mogłem. Te wszystkie erotyczne dźwieki, jakie notabene wydobywały się z mojego gardła, zawsze były powodem mojego zawstydzenia. Szczególnie kiedy miałem mieć z kimś pierwszy raz kontakt fizyczny. Ze starszym to był właśnie pierwszy taki intymny kontakt.
- Chanyeol- sapnąłem cicho, zaczynając niepewnie poruszać biodrami, w miarę zgodnie z ruchami jego nadgarstka. Przyjemne dreszcze rozchodziły się po moim ciele, a ja nie wiedziałem na co reagować. Na usta chłopaka, które muskały moje ramiona? Na jego nadgarstek, który sprawnie poruszał się na mojej męskości? Czy może na jego drugiej dłoni, która zaciskała się właśnie na moim pośladku? Zamruczałem, w odpowiedzi na te wszystkie bodźce, czując, że już naprawdę niewiele mi trzeba do spełnienia. Oparłem się jedną dłonią o ścianę, drugą zatrzymałem na przedramieniu ręki chłopaka, która przyspieszyła jeszcze bardziej swoje ruchy. Zagryzłem mocno wargę, w ten sposób skuteczniej tłumiąc głos, który chciał się wręcz wyrwać na zewnątrz.
- Nie tłum tego tak w sobie, skarbie. Chcę słyszeć, że ci jest dobrze- zachrypnięty głos chłopaka uświadomił mnie w tym, że nie pozostał on na to wszystko obojętny i najwidoczniej mu się to podobało. Wypiąłem pośladki lekko do tyłu tak by docisnąć je do bioder starszego. Uśmiechnąłem się wypuszczając ciche westchnienie w przestrzeń, gdy poczułem erekcję chłopaka ocierającą się o moją skórę. Ten syknął zaraz władczo łapiąc moje biodro, bym się nie ruszał.
- To twoja wina, Baek. Teraz ja mam problem- warknął do mojego ucha, a ja próbowałem się zaśmiać jednak mi nie wyszło. Było to coś przypominającego śmiech, jednak przeplatane było jękami, spowodowanymi brutalniejszymi ruchami nadgarstka starszego. Nie minęła chwila, jak zacisnąłem mocniej palce na przedramieniu chłopaka, odchylając głowę bardziej do tylu. Doszedłem wypowiadając urywkowo imię ukochanego i przez długi czas nie mogłem uspokoić nierównego oddechu. Dłoń chłopaka, która boleśnie zaciskała się na moim biodrze poluźniła swój uścisk następnie mnie delikatnie pogładziła w tamtym miejscu.
- Jesteś piękny, Baekhyunnie- powiedział melodyjnie, a mnie przeszły kolejne dreszcze. Poruszyłem zachęcająco biodrami i uchyliłem powieki, otwierając tym samym oczy, które nawet nie wiem, w którym momencie się zamknęły. Spojrzałem na niego wymownie po czym ucałowałem jego usta.
- A ty piekielnie przystojny- skomentowałem badając dokładnie wzrokiem jego czekoladowe tęczówki. Jego dłoń znów pogładziła mój pośladek, a na jego pytający wzrok jedynie się delikatnie uśmiechnąłem i przytaknąłem głową. Już po chwili w moim wnętrzu znalazł się jeden z palców chłopaka, na co westchnąłem cicho. Nie bolało, ale był to pewnego rodzaju dyskomfort. Ten widząc, że nie wywołuje to u mnie żadnych bolesnych reakcji dołożył od razu kolejne dwa palce, zapewne troche zniecierpliwiony. Wtedy już jęknąłem zaskoczony, czując pojedyncze fale bólu rozchodzące się od tamtych części ciała.
- Bardzo boli?- spytał cicho- Jeśli tak, to powiedz. Przestanę.
- Nie- skłamałem.- Kontynuuj- dodałem na zachętę poruszając biodrami. Chłopak uwierzył i począł poruszać palcami we mnie, dokładnie wsłuchując się w każdy dźwięk jaki wydostał się z moich ust. Z początku trudno mi było przywyknąć. Jakby nie było, dawno nie miałem kontaktów cielesnych z drugą osobą. Mogłem wyczuć, że mimo wszystko starszy starał się być wobec mnie jak najbardziej delikatny. Gdy jego długie palce w pewnym momencie naparły na moją prostatę, nie mogłem powstrzymać donośnego jęku, który mam nadzieję został stłumiony przez szum lecącej wody. Poruszyłem biodrami przymykając oczy, chcąc jak najbardziej odczuć tę przyjemność.
- To tutaj, hm?- spytał chłopak, celując dokładnie w ten sam punkt.
- Ah! Tak, Yeollie- wymruczałem czując, jak znów zalewa mnie fala gorąca i to wcale nie była woda z prysznica. Po chwili wyższy wyciągnął gwałtownie swoje palce ze mnie, wyrywając tym samym zawiedzione sapnięcie z moich ust, które zaraz po tym zostały nakryte ustami starszego. Woda nagle przestała się sączyć z natrysku i dopiero po upływie kilku sekund zorientowałem się, że chłopak ją wyłączył. W następnym momencie jego dłonie znalzły się na moim ciele, by mnie podnieść i przenieść do pokoju. Ułożył mnie na swoim łóżku i oddalił się na chwilę po to by kolejny raz zamknąć drzwi. Tak na wszelki wypadek. Gdy tylko do mnie wrócił i zawisł nade mną objąłem go ramionami w szyi i przyciągnąłem do pasjonującego pocałunku. Jego wilgotne ciało przywarło do mojego na co wydobyłem z siebie gardłowy pomruk. Nie wiele się zastanawiając, zacząłem się o niego prowokacyjnie ocierać co wyrwało z jego gardła ciche warknięcie na mnie. Po chwili siedział między moimi nogami, a dłońmi wodził po moich udach, obserwując mnie bacznie, z takiej perspektywy.
- Podoba ci się to co widzisz?- spytałem lekko zniecierpliwiony, ale i zaciekawiony tym, czemu ten tak długo mi się przyglądał.
- I to cholernie- mruknął nachylając się nade mną, jedną dłonią chwytając moje biodro i ciągnąc je lekko w góre, tak bym je uniósł. Po chwili poczułem jak główka jego nabrzmiałego członka napiera na moje wejście, a w momencie kiedy ten jednym, płynnym pchnięciem znalazł się we mnie prawie całą długością, nie wiedziałem czy mam zacząć płakać, krzyczeć, czy może jęczeć z rozkoszy. Ten zarzucił głowę do tyłu wzdychając rozkosznie pod wpływem doznania. Krzyknąłem kiedy ten wsunął się głębiej, jednak ten szybko złączył nasze usta w pocałunku tak, że tłumił moje najgłośniejsze, bolesne lamenty. Trzy palce to zdecydowanie zbyt mało by się na niego przygotować. Jego dłoń wylądowała na moim policzku i zaczęła go delikatnie głaskać tak bym się uspokoił. Oderwał się od moich ust na co westchnąłem cicho i przymknąłem oczy, czując, że zbierają się pod nimi łzy. Drżałem pod nim nie mogąc przestać wydobywać z siebie bolesnych westchnień. Dłoń chłopaka po upływie jakiejś nieskończoności odnalazła moją i splótł nasze palce razem. Ten gest mnie rozczulił jednak nie na tyle by odciągnąć moją uwagę od rozrywającego bólu dolnych partii ciała.
- Spokojnie, Baekhyun. Rozluźnij się- szepnął cicho brunet nachylając się nad moją klatką piersiową, by zaraz zasypać ją milionem pocałunków.- Jeżeli boli zbyt bardzo, przestanę- dodał nie przerywając swojej wcześniejszej czynności.
- N-nie, daj mi jeszczę chwilkę- powiedziałem nie chcąc tego przerywać. Chciałem tego. Nawet bardziej niż chciałem więc jaki byłby sens w przerywaniu tego, skoro wiedziałem, że zaraz będzie lepiej?
- Nie chcę cię krzywdzić, kochanie...- jęknął, a ja w odpowiedzi szarpnąłem brutalnie swoimi biodrami, sprawiając, że starszy sapnął zaskoczony, sam zaś zagryzłem mocno wargę by nie pisnąć z bólu jaki tym sobie zadałem. Upłynęła chwila, dwie, trzy, aż w końcu ścisnąłem palce mocniej na dłoni Chanyeola wyginając lekko plecy w łuk. Chłopak od razu zrozumiał i począł wykonywać powolne, głębokie pchnięcia, które wywoływały u mnie silne konwulsje. Jego wolna dłoń znalazła się na moich plecach i delikatnie gładziła moją skórę w tamtym miejscu, on zaś nachylił się nade mną tak by móc zacięcie patrzeć mi w oczy. Widziałem głód, pożądanie i silne uczucie w jego spojrzeniu. Uniosłem lekko głowę by złączyć nasze usta w długim, mokrym pocałunku. Z każdym ruchem bioder chłopaka fundowałem mu ciche westchnienia i jęki prosto w wargi, co gwarantowało pewnego rodzaju bezpieczeństwo, że nikt tego nie usłyszy. Miałem nadzieję, że nikt tego nie słyszał. On sam jedynie ciężko wzdychał, starając się panować nad rządzą by nie posiąść mnie w bardziej brutalny sposób. Nie wiedziałem ile to trwało, po dłuższym czasie chłopak zaczął przyspieszać swoje ruchy we mnie, przez co nasze usta stykały się ze sobą sporadyczniej. Objąłem go kurczowo udami wokół bioder, wprawiając moje w ruch, by zsynchonizować się z jego tempem, jęcząc przy tym głośniej gdy ten zaczął z każdym pchnięciem trafiać w moją prostatę. Wbiłem paznokcie w ramię kochanka, drugą mocniej ściskałem jego dłoń. W pewnym momencie jego tempo było tak zawrotne, że miałem wrażenie iż zaczyna robić mi się słabo. Wszechobecna przyjemność, przenikliwy ból, gorąc bijący od naszych organizmów połączonych w jedno, przyspieszone bicia serc, nierówne oddechy, głośne erotyczne jęki wypływające z moich ust i charakterystyczny dźwięk obijających się o siebie ciał. Do tego jeszcze wyczuwalna namiętność, uczucie. To właśnie były bodźce jakie do mnie docierały. Wszystko inne wokół przestało mieć znaczenie.
- Baekhyun...-jęknął głośno brunet pieszcząc moją szyję. Zaraz nawiązał ze mną kontakt wzrokowy.- Kocham cię- szepnął i to zdominowało wszystkie odczucia. Kilka mocniejszych ruchów chłopaka i wygiąłem plecy w łuk, tak, że nasze klatki piersiowe się stykały. Fala przyjemności zawładnęła moim ciałem, gdy po raz drugi szczytowałem z imieniem Chanyeola na ustach. Zabrudziłem tym samym nasze brzuchy, ale teraz to się najmniej liczyło. Wyższy zaczął podgryzać moją szyję, zapewne po to by hamować jęki, które i tak zagłuszone, ale wydobywały się z jego gardła. Nie długo po mnie również osiągnął apogeum rozkoszy, zalewając ciepłą cieczą moje wnętrze. Powoli się ze mnie wysunął, uważając by nie zrobić tego zbyt gwałtownie. Opadł na mnie, upewniając się, że nie wyrządzi mi tym zbytniej szkody, a ja objąłem szczelniej nogami jego biodra, rękę zarzucając na jego plecy tak by przyciągnąć go jak najbliżej siebie. Schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi gdy ten zaczął ocierać swoimi ustami skórę na moich ramionach. Długi czas leżeliśmy tak, nie mając najmniejszego zamiaru by zmienić jakkolwiek naszą pozycję.
- Chanyeol?- zagadnąłem kiedy wreszcie udało mi się zapanować nad nierównym oddechem i w miarę się uspokoiłem.
- Tak, Baekkie?- westchnął, a ja zaskoczony zauważyłem, że ten jest już całkowicie opanowany.
- J-ja... to...- nie wiedziałem co chciałem powiedzieć. Zamilkłem, a ten podniósł się, opierając się na łokciu. Nawiązał ze mną kontakt wzrokowy i uśmiechnął się szeroko. Moje serce zabiło szybciej i nie mogłem nie odwzajemnić gestu.
- Dziękuję ci. Jesteś idealny, wiesz?- dopiero w tym momencie puścił moją dłoń, by odgarnąć poprzyklejane do mojego czoła kosmyki włosów, następnie ucałował moje czoło. Pokiwałem głową przymykając oczy.
- Teraz to zabrzmi na pewno tandetnie. To takie oklepane by to po seksie powiedzieć, ale Park Chanyeol, kocham cię- oznajmiłem wodząc palcami po jego plecach. Ten zamruczał zadowolony, przykładał swoje usta chyba do każdego skrawka mojej twarzy.
- W jakkolwiek oklepanej sytuacji te słowa by się nie pojawiały, to kiedy wypływają z twoich ust, stają się unikatowe, wyjątkowe- odpowiedział, a ja zaśmiałem się cicho.
- Jesteś obrzydliwym romantykiem- skomentowałem.
- Nie przesadzaj. I tak mnie kochasz- odpowiedział niechętnie się podnosząc z łóżka.
- Niestety nie mogę zaprzeczyć- zmarszczyłem nos i chwyciłem nadgarstek starszego.- Gdzie idziesz? Zostawisz mnie teraz?- spojrzałem na niego wzrokiem zbitego psa. Nie chciałem zostawać sam. Chłopak jednak uwolnił swoją rękę i udał się do łazienki, zostawiając mnie bez odpowiedzi. Jęknąłem rozczarowany i wbiłem wzrok w sufit. Byłem wykończony, ale nie chciało mi się jeszcze spać. A na pewno nie chciałem zasypiać bez niego. Po chwili na szczęście brunet wrócił do pokoju z ręcznikiem i zaczął mnie wycierać z resztek nasienia. Kiedy skończył, wziął mnie na ręce i przeniósł na moje łóżko, zaraz okrywając po uszy kołdrą. Przymknąłem oczy, zadowolony czułościami ze strony Chanyeola. Ten chwile się jeszcze pokręcił po pokoju, wyłączył światło i położył się, przytulając się do moich pleców. Objął mnie w tali zaplatając swoje dłonie na moim brzuchu. Pogładziłem jego ręce i z głębokim westchnieniem zmusiłem się by pożyczyć chłopakowi dobrej nocy.
- Przepraszam jeśli jednak byłem zbyt brutalny- mruknął cicho przyciągając moje ciało bliżej swojego.
- Oh, jutro będziesz przepraszał- stwierdziłem i po chwili odpłynąłem, nie przejmując się niczym.

// Dla tych, którzy pomijali (jeżeli tacy byli) no to informacja, że opis tej sceny kończy się w tym miejscu i no dalej czytać możecie. :| //

- Jak się czuje mój ukochany, hm?- obudziły mnie ciche słowa chłopaka, wypowiadane prosto do mojego ucha. Poruszyłem ramieniem tak jakbym chciał odpędzić natarczywą muchę, jednak ten nie przestał, dalej coś szeptając mi do ucha. Warknąłem coś niezrozumiałego pod nosem, niezadowolony i próbowałem zakopać się pod kołdrą, jednak ten nie dał za wygraną i zaczął mnie dźgać po żebrach.
- Aigoo, Chanyeol!- odwróciłem się do niego przodem obrzucając go morderczym spojrzeniem.- Co się dzieje?
- Mówiłeś, że nie chcesz przegapić żadnych posiłków, za 20 minut jest śniadanie- zaśmiał się, a ja zmarszczyłem brwi.
- Co ty taki już od samego rana szczęśliwy, co?- spytałem przecierając oczy dłońmi.
- A co? Nie mogę? Budzę się obok najwspanialszego chłopaka na świecie, który jest moim partnerem, czego chcieć więcej?- zaczął wymieniać, a ja tylko prychnąłem.
- Ciekawe czemu się tak podlizujesz- sapnąłem sardonicznie i postanowiłem się podnieść do siadu... ale nie spodziewałem się takiego bólu. Jęknąłem głośno, zrozpaczony gdy wreszcie udało mi się usiąść normalnie.
- Park Chanyeol...- warknąłem przez zaciśnięte zęby. Ten szybko usiadł i wpił się w moje usta z uczuciem. Mogłem wyczuć, że nawet próbował przeprosić w ten sposób.
- Naprawdę przepraszam. Wybacz mi- widząc jego minę westchnąłem głęboko i zaśmiałem się, orientując się, że nie potrafię się na niego gniewać.
- Nienawidzę cię, a teraz pomóż mi wstać, ubrać się i w ogóle funkcjonować- zażądałem w momencie gdy starszy wstał zaraz pomagając mi tak jak tego chciałem.

Po śniadaniu byłem zmuszony, by pójść do pokoju samodzielnie. Oczywiście na stołówce nie obyło się bez głupich komentarzy ze strony Chanyeola, a jego rozbawienie w momencie gdy ja miałem problem z tym jak usiąść by się nie skrzywić, było nie do opisania. Ale sam się o to prosiłem. Nie żebym narzekał, ale mogłoby to mniej boleć. Usilnie starałem się czymś zająć podczas nieobecności mojego partnera. Pan Woohyun go zatrzymał 'na słówko'. Oczywiście prosiłem Chanyeola, by nie poruszał niepotrzebnych tematów i miałem nadzieję, że ten mnie posłuchał. Gdy po kilku minutach wreszcie usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, westchnąłem cicho spoglądając w tamtą stronę. Uśmiechnąłem się ciepło w jego kierunku, jednak nie otrzymałem podobnego grymasu w reakcji zwrotnej. Zmarszczyłem brwi widząc jego mimikę twarzy, która wyrażała zmęczenie. Jeszcze na śniadaniu tryskał tak pozytywną energią, a teraz...
- Chanyeol?- zapytałem zmartwiony.- Co się stało?
- Nic...- potarł dłonią po swoim karku ostrożnie zamykając za sobą drzwi po czym podszedł do biurka i opadł na krzeszło stojące przy nim.- Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś?- spojrzał na mnie z nową energią, skutecznie kamuflując, że coś jest nie tak jak powinno, albo po prostu coś się stało. Podszedłem do niego i prawie się nie krzywiąc usiadłem okrakiem na jego kolanach zaplatając ręce na jego szyi. Przechyliłem głowę na bok intensywnie wpatrując mu się w oczy, gdy ten ułożył swoje dłonie na moich pośladkach delikatnie je masując. Wymusił uśmiech, co doskonale wyłapałem.
- Potrzebuję twojego szczerego uśmiechu, a najpierw może jakichś wyjaśnień. Czego chciał Woohyun?
- Baekhyuun- westchnął głęboko opierając swoje czoło na moim.- Po prostu dzisiaj znowu będę miał rozmowę z policją, a chciałbym spędzić ten czas z tobą, bo potrzebujesz mojej opieki- oznajmił, a ja uśmiechnąłem się blado i musnąłem ustami jego nos.
- Nie przejmuj się... kochanie- ciężko mi szło wypowiadanie takich przymilnych słów.- Dam sobie radę, może trochę się prześpię, a ty idź. Dowiesz się kiedy będziesz miał kolejną rozprawę i w ogóle. Myślę, że nie mogą ci nic zrobić, przecież jest dużo argumentów, które przysługują obniżeniu twojej kary.
- Ale ja... znaczy się no wiesz. To nie zmienia faktu. Jestem mordercą. W ich oczach psychopatą. I taka jest prawda- na początku wyczułem wahanie w jego głosie, lecz ostatnie słowa wypowiedział z uderzającą pewnością, co mnie trochę wybiło z rezonu. Znowu poczułem się jakbym czegoś o nim nie wiedział. Czegoś co było istotne i mogło mieć wpływ na naszą relację po opuszczeniu ośrodka. Wzdrygnąłem się nieznacznie i tylko przytaknąłem głową nie chcąc się z nim o to kłócić. Ostatnią rzeczą jakiej bym chciał to kłótnia z nim.
- Wiesz, że cokolwiek by się nie stało, to jestem z tobą, prawda?- szczęki chłopaka się zacisnęły, a jego oczy nie wyrażały niczego innego jak smutek.
- Zastanowiłbym się przed wypowiadaniem takich oświadczeń, Baek. Jeszcze mnie znienawidzisz- powiedział na co pokiwałem zrezygnowany głową.
- Nie mów tak, dobrze wiesz, że tak nie będzie. Czemu teraz mówisz mi takie rzeczy?- spytałem z wyrzutem, starając się nie pokazać jak bardzo mnie to zabolało.
- Bo jestem mordercą, Baekhyun. Pieprzonym mordercą, który zabił ludzi. Nie mogę sobie pozwolić na to bym skrzywdził ciebie, a już to zrobiłem- oznajmił chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi.
- Działałeś w obronie własnej. Byłeś pod wpływem silnego wzburzenia emocjonalnego. Chanyeol, oni cię niszczyli, sąd to uwzględni. To było konieczne, gdybyś tego nie zrobił to niewiadmo co zrobiłby twój ojciec- próbowałem mu jakoś wytłumaczyć, że nie będzie tak źle. Wetknąłem nos w jego włosy przymykając oczy.
- Ty nic nie rozumiesz... będziemy musieli pogadać, ale nie teraz. Daj mi czas do wieczora, po rozmowie z policją będę musiał ci coś jeszcze wyjaśnić. Przepraszam- odpowiedział mi, a ja miałem wrażenie, że serce mi właśnie pękło. Czyli było coś jeszcze, tak jak przeczuwałem. Chcąc jednak wpłynąć na tą ciężką atmosferę chwyciłem jego twarz w dłonie i uniosłem do góry.
- To będzie wieczorem, teraz nie myśl o tym, dobrze?- poprosiłem nim z delikatnym uśmiechem ucałowałem usta starszego, co ten szybko odwzajemnił. Czasami miałem wrażenie, że nasze usta były dla siebie idealnie skrojone, tak jakby pasowały do siebie perfekcyjnie, stanowiły spójną całość. Leniwy pocałunek, przeistoczył się w dość zawrotnym tempie w namiętny, pełny czułości, gdzie nasze wargi ocierały się o siebie w idealnej harmonii, rozsyłając po naszych ciałach fale przyjemności i ciepła. Udało mi się odciągnąć myśli Chanyeola od tego co miało nastąpić. Mogłem sobie pogratulować.
Leżeliśmy na łóźku, trzymając się za ręcę i trwając w niedźwiedzim uścisku. Nie chcieliśmy się od siebie odsuwać, ani na milimetr. Rozmawialiśmy o wszystkim co nam przyniosła ślina na język. Jakieś przyjemne wspomnienia, rozważania i temu podobne. Wszystko co piękne musi się jednak kończyć. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi i po chwili w pokoju była pani Kim z jakąś stażystką, której nie znałem. Co ich tak wszystkich ciągnie do pracowania w ośrodku dla osób uzależnionych? A może to była pielęgniarka ze skrzydła psychiatrycznego? Spojrzałem smutnym wzrokiem na Chanyeola i wypowiedziałem nieme 'kocham cię'. Ten uśmiechnął się, przeczesał palcami moje włosy, następnie złożył pocałunek na moim czole, by później podnieść się z łóżka i pójść za kobietami. Odprowadziłem ich wszystkich wzrokiem i westchnąłem głęboko kiedy tylko ta pielęgniarka zamknęła za sobą drzwi. Przewróciłem się na plecy i wbiłem wzrok w sufit. Po chwili ogarnęła mnie nostalgia. Wróciłem wspomnieniami do czasu, kiedy moi rodzice jeszcze żyli. Wtedy moje życie było piękne, radosne, bezproblemowe. Z bratem miałem dobry kontakt, nawet jak postanowił wyjechać za granicę do pracy, gdzie poznał swoją narzeczoną. Po śmierci rodziców jednak wszystko się zmieniło. Ja zostałem sam, póki on nie wrócił. Obwiniał mnie o ich śmierć, było mi ciężko z tym wszystkim i nie było nikogo kto mógłby mi pomóc. Odskocznią były te imprezy, gdzie działo się wszystko co najgorsze. Wpadłem w to głupie uzależnienie, które na szczęście coraz rzadziej dawało o sobie znać. Wiedziałem jednak, że jedna dawka przywróciła by mnie do stanu sprzed około czterech miesięcy. Uniosłem rękę do góry i przyjrzałem się lewemu nadgarstkowi, na którym blizny stawały się coraz mniej widoczne. Czyżbym wracał do zdrowia? Zatem teraz byłem potrzebny Chanyeolowi, tak Panie? Analizując raz jeszcze moje całe życie, tym razem bardziej skupiając się na pobycie w ośrodku i mojej relacji ze starszym zapadłem w niespokojny sen.

Obudziłem się po kilku godzinach. Wyglądając za okno zorientowałem się, że przegapiłem obiad i nie dziwne by było gdyby zaraz miała być kolacja. Kiedy spojrzałem na zegarek moje przypuszczenia się sprawdziły. Miałem pół godziny do kolacji. Wstałem z łóżka i z zaskoczeniem zauważyłem, że już prawie nie odczuwałem bólu po wczorajszych ekscesach z chłopakiem. Na samo wspomnienie uśmiechnąłem się spoglądając na swoją dłoń, która przez cały czas była spleciona z dłonią starszego. Przygryzając wargę od wewnętrznej strony udałem się do łazienki by opłukac twarz. Z niezadowoleniem stwierdziłem, że muszę poprosić którąś z pielęgniarek by kupiła mi eyeliner, to była konieczność. Chanyeol jeszcze nie wrócił do pokoju. Martwiłem się. Martwiłem się o to co się z nim właśnie działo i bałem się tego co od niego usłyszę w momencie gdy wróci. Byleby zabić jakoś czas, jak tylko wyszedłem z łazienki zacząłem tańczyć. Musiałem od siebie również odpędzić myśli, które wywoływały istny chaos w mojej głowie.

Samotność zaczynała mnie już męczyć. Te głupie wizyty funkcjonariuszy policji utwierdzały mnie w tym jak mocno byłem przywiązany do Chanyeola. Gdybym jeszcze miał co robić, jakoś zająć się sobą, to by było to do zniesienia. Ale jak mam to przetrwać kiedy nie mam nic konkretnego do roboty, a myśli same biegną w kierunku osoby Parka? Wpatrywałem się w kanapki, które były ułożone na talerzu przede mną i zastanawiałem się czy je zjeść, czy może zostawić. Spojrzałem na krzeszło po przeciwnej stronie stolika gdzie zawsze siadał chłopak. W tym momencie ukuł mnie fakt, że on może być głodny. Przecież ominął go obiad i właśnie kończy się kolacja. Westchnąłem zrezygnowany i wziąłem pierwszy kęs kanapki do ust. Czułem na sobie litościwe spojrzenie pani Kim jak i ciekawskie spojrzenia reszty pacjentów, którzy od czasu do czasu zerkali na mnie, myśląc, że tego nie zauważam. Głupie istoty. Przeżuwając niechętnie dalej tą samą kanapkę spojrzałem tęsknie w kierunku drzwi stołówki. Niestety chłopak się w nich nie pojawił do końca posiłku. Ciekawiło mnie czemu oni na tyle czasu go zabierają. Nie wystarczyłaby godzinna rozmowa? Taka jaką mamy zazwyczaj z psychologiem? Tylko muszą męczyć go cały dzień wiedząc, że i tak im nic nie pomoże? Na korytarzu zatrzymała mnie nowa pielęgniarka prosząc bym zaprowadził ją do gabinetu pana Kyunga- drugiego psychologa, który jednak z nami przebywał na spotkaniach grupowych, rzadziej na indywidualnych. Oczywiście zgodziłem się, bo co miałem lepszego do roboty? Miałem wrócić do pokoju, zamknąć się w tych czterech ścianach i myśleć o dziwnych rzeczach? Tak przynajmniej wdałem się w rozmowę z młodą kobietą, która okazała się być całkiem sympatyczna. Miała być asystentką pana Kyunga, czyli prawdopodobnie przy najbliższym spotkaniu, będzie mu pomagać. Mimo drobnej budowy ciała, mogłem stwierdzić, że miała silną osobowość i charyzmę. Tryskała pozytywną energią i była podekscytowana tym, że zaczyna nową prace. Podziwiałem ją. No bo jednak cieszyć się z pracy w miejscu takim jak to? Może nie wiedziała na co się pisze. Ostatecznie pożyczyłem jej powodzenia w pracy i miłego wieczoru, kiedy staliśmy już przy celu naszej podróży. Pożegnałem ją uprzejmie i odwrociłem się na pięcie by pokonać tę samą drogę, z powrotem do pokoju. Nieopodal znajdował się gabinet pana Woohyuna. Wiedziałem, że tam teraz siedział Chanyeol. Westchnąłem głęboko zmuszając się do tego, by nie podejść pod drewniane drzwi i nie zacząć podsłuchiwać. W pewnym momencie i tak usłyszałem podniesione głosy dobiegające z tamtego pomieszczenia. Przełknąłem głośno ślinę przyspieszając kroku, chcąc jak najszybciej wrócić do pokoju. Gdy już byłem jakieś może 10 metrów dalej, usłyszałem jak ktoś wychodzi z hukiem z jednego z pomieszczeń i byłem pewien, że to właśnie z gabinetu Woo.
- Zobaczysz gówniarzu! Zgrywasz takiego niby obojętnego i myślisz, że my nie wiemy? Udowodnimy ci wszystkie 5 zbrodni! Za 5 morderstw na pewno nie wyjdziesz tak szybko. Co ja gadam! Dożywocie! Twoje opanowanie i spokój na nic się nie zda w sądzie przy dowodach i wynikach sekcji zwłok. Szykuj się na powrót do więzienia. Zamkniemy cię w specjalnym miejscu dla takich psycholi- krzyczał jeden z funkcjonariuszy, a ja poczułem, że włosy na karku stają mi dęba. Jakie pięć zbrodni? O czym on mówił? Chcąc nie chcąc spojrzałem na nich przez ramię i w tym momencie wychodził Chanyeol z Woohyunem.
- Niech pan się uspokoi, jak na razie śledztwo nie dobiegło końca więc nie może go pan oskarżać o te wszystkie morderstwa. Nerwy się na nic nie przydadzą panu teraz- Woohyun się odezwał, na co policjant machnął ręką na drugiego funkcjonariusza.
- Zobaczymy się w sądzie za dwa miesiące. Już naprawdę nie wiele brakuje do zamknięcia tej sprawy i póki co, wszystko wskazuje na niekorzyść pana Park Chanyeola- powiedział już spokojniej, a wspomniany chłopak w tym momencie zorientował się o mojej obecności na korytarzu. Nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, a ja biorąc głęboki oddech spuściłem głowę. Odwróciłem się i ruszyłem we wcześniej wyznaczonym celu, czyli do naszego pokoju. Domyślałem się czego będzie dotyczyć nasza rozmowa. Jakoś gdy skręciłem w kolejny korytarz nie mogłem pohamować przyspieszonego bicia serca, jakbym właśnie ducha zobaczył. Oparłem się o ścianę, czując, że krew odpływa mi z twarzy pozostawiając ją bledszą niż zazwyczaj. Miałem wrażenie, że cała krew mi gdzieś odpływa, nie wiadomo gdzie. Zrobiło mi się przeraźliwie zimno i całe ciało zaczęło mi drętwieć. Słyszałem jakieś głosy, ale wszystko zaczynało cichnąć. W głowie przewijały mi się tylko pytania odnośnie tego co właśnie usłyszałem. Czy to była prawda? Czy Chanyeol zabił jeszcze trzy osoby? Dlaczego mi wcześniej o tym nie powiedział? Panie, co ja mam zrobić? Dlaczego to właśnie nam się musiało przytrafić? O co w tym dalej chodzi? Powoli rozmazywał mi się też obraz przed oczami, a ja nie miałem nawet siły by zawołać po pomoc. Było mi słabo. Nagle jakiś głośniejszy głos. To był krzyk? Mam wrażenie, że to chyba pani Kim wołała moje imię. Nagle opuściły mnie wszelkie siły i nogi się pode mną załamały przez co osunąłem się po ścianie na ziemię. Nie pamiętam już kontaktu z podłogą. Zrobiło się po prostu ciemno i głucho, a ja poczułem się jakbym został uwięziony we własnym ciele. Przez chwilę jeszcze myślałem nim odpłynąłem całkowicie.

Chanyeol, dlaczego? Dlaczego mi nie zaufałeś wcześniej? Tak brzmiały chyba moje ostatnie myśli nim wszystko stało się tak jakby niczym, mój kontakt z rzeczywistością został odcięty.


A/N: Nie spodziewałam się szczerze takich komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Naprawdę Wam wszystkim dziękuję, to dla mnie wiele znaczy. (Oczywiście tutaj komentarzy też oczekuję, bo jakżeby inaczej, rady, opinie itd, mile widziane. Ogólnie jeżeli chodzi o ten rozdział... myślę, że poprzedni wyszedł już nawet lepiej. X'D Nie ukrywam, że wstydzę się tego rozdziału, przede wszystkim ze względu na smuta. No i ten, jak widać Chanyeol dalej coś ukrywał/ukrywa. Baekhyun tylko zemdlał, żeby nie było. Nie wiem, pisałam ten rozdział, pisałam i pisałam, i skończyć nie mogłam.
Prawdę mówiąc boli mnie fakt, że to jest przed ostatni rozdział i koniec... ale niestety, tak się sprawy mają. Wybaczcie mi to. Chociaż właściwie to powinnam podziękować, że tak długo wytrzymałyście, więc dziękuję!
Dziękuję raz jeszcze, za wszystkie komentarze, które są dla mnie tak ważne, za gwiazdki i w ogóle. Kocham Was no i ten... do następnego! (A zarazem ostatniego) ;; <3

/Przepraszam oczywiście za błędy jakie się tu znajdują/

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top