ROZDZIAŁ 25
ehem, nie przyznaję się do tego, ok
a tak naprawdę to znów nocne siedzenie wychodzi mi w ten sposób
XXV
♡♡♡
Oddechy uciekały - jakby były tylko niezliczonymi elementami, które istnieją tylko chwilami.
Baekhyun akurat miał wrażenie, że doskonale czuje te oddechy, które łaskotały go w szyję, kiedy wysoki projektant ze skupioną miną rysował niewidzialne ścieżki na jego chudych nadgarstkach. Jego krwiste włosy połyskiwały jeszcze głębszą czerwienią w świetle mdłej lampki, a jego ciemne oczy rozjaśniły się od nagłego i gorączkowego pożądania.
Zadrżał, kiedy jego skórę dotknęła miękka tkanina.
— Co to? — zapytał roztrzęsionym głosem, kiedy Chanyeol delikatnie podniósł jego dłonie i z niezwykłą czułością związał mu ręce.
— Nic wielkiego — cichy i ochrypły szept wpłynął mu do ucha, a jego ciało wręcz uniosło się do góry na dźwięk jaki wydobył się z gardła projektanta.
To nie tak, że to było łatwe dla Baekhyuna, bo nie było. Wrócenie do pracy było dla niego jak wyrok śmierci, ale wiedział, że jeżeli się nie pozbiera teraz, nie zrobi tego już nigdy. Musiał przynajmniej udawać, że wszystko w porządku, by jakoś nakarmić ludzi. Jeszcze brakowało mu dziennikarzy, którzy by się zainteresowali jego stanem zdrowia. Teraz najważniejsze było to, by jakoś się wyrwać z tego całego bałaganu, jednak Baekhyun doskonale zdawał sobie sprawę, że to nie będzie proste zadanie.
Jego ciałem wstrząsnął dreszcz, kiedy poczuł na sobie szorstkie dłonie Chanyeola, który badał każdy zakamarek jego ciała. I model musiał przyznać (choć ze wstydem), że jego ciało zareagowało na to gwałtownie, tak żarliwie jak jeszcze nigdy. Może podświadomość mu mówiła, że to jest złe i może reagować tak jak mu się podoba?
Jednak gdzieś z tyłu głowy brzęczały mu słowa Chanyuu, która kazała mu znaleźć choć odrobinę przyjemności w tej relacji, by każdy seks nie bolał. Dlatego Baekhyun naprawdę odszukał w sobie tę palącą namiętność, by choć jeszcze ostatni raz poczuć to wielkie pożądanie, które popychało go tych czynów.
Szarpnął gwałtownie związanymi dłońmi, kiedy poczuł na swojej męskości miękkie usta Chaneyola, który zadowolony mruknął z jego reakcji. To wywołało jeszcze większe konwulsje jego ciała, a on w końcu zdobył chęć dotknięcia Parka, jednak delikatny, satynowy materiał skutecznie mu to uniemożliwiał. I choć to nie było nawet pięć minut, zdążył znienawidzić ten skrawek, który zabraniał mu dotykać Chanyeola, kiedy chciał i jak chciał. Frustracja z tego faktu była wielka i co gorsze, nadal rosła.
Jego ciało wygięło się w łuk, kiedy Chanyeol zjechał ustami na jego wrażliwe uda, które drżały z podniecenia i oczekiwania. Projektant doprowadzał go na skraj przyjemności, ale nie chciał go jeszcze posunąć do linii, która pozwoli mu osiągnąć szczyt. To było drażniące, ale w jakiś sposób dawało to więcej przyjemności, jakby doprowadzenie go do szaleństwa było częścią czegoś wielkiego i Baekhyun naprawdę tego oczekiwał.
To było głupie.
Jak namiętność czy pożądanie mogło zamazać fakt, że Baekhyun przez ostatnie dni wychodził z siebie, by wymyślić jakiś plan? Co Chanyeol miał w sobie, że za każdym razem wzbudzał w Byunie gorące uczucia, które nie miały nic wspólnego z nicią emocjonalną? Co sprawiało, że oboje zatracali się w tej dzikości?
Baekhyun westchnął głośno, kiedy Chanyeol powrócił do jego twarzy i ucałował jego wargi, które były rozchylone w oczekiwaniu. Park od razu skorzystał z tego przyzwolenia i zwykły całus przemienił w głęboki pocałunek, który zabrał im drążący dech.
Baekhyun znów skosztował goryczy warg Chanyeola, które smakowały tym razem gorzką czekoladą i pomarańczami. Zabawne, te smaki były jak lekarstwa – taka gorzka słodycz, która kazała czekać na siebie, aż sama przyjdzie.
Niecierpliwe dłonie znów powędrowały do szczupłego ciała Baekhyuna – ręce Chanyeola wydawały się być idealnie duże do drobności modela, jakby jego dłonie były specjalnie wykute do krągłości Byuna. Zabawne. Naprawdę zabawne. I przerażające.
Jęk zamarł mu na ustach, kiedy Chanyeol delikatnie i niespiesznie wsunął się w niego, uprzednio go przygotowując. Ból jaki odczuł był jak upragniona słodycz. Jakby naprawdę oczekiwał tego bólu, by uświadomić sobie, że robi to ponownie i znów będzie żałować.
Ale czy Baekhyun umiał przewidzieć konsekwencje? Nie. I to prawdopodobnie go zgubiło. Zresztą, Chanyeol od samego początku miał w sobie broń, a tą bronią była sama namiętność. Chanyeol był człowiekiem, który przyjął ją jak przyjaciółkę, a od zawsze było wiadomo, że namiętność jest kapryśna i nie lubi panować na sobą. Jednak Chanyeol doskonale ją zawładnął.
— Proszę... — sapnął, kiedy wyczuł kolejne, powolne uderzenie.
— O co prosisz, drogi Baekhyunie? — chropowaty głos zawładnął jego umysłem jakby tylko on istniał na całym świecie. I być może wtedy Baekhyun po raz pierwszy i ostatni pomyślał, że kocha i jednocześnie nienawidzi tego głosu.
— Rozwiąż mnie.
Chanyeol już na to nie odpowiedział, zamiast tego nosem sunął wzdłuż jego szyi, gdzieniegdzie składając motyle pocałunki, które bardziej paliły od tych namiętniejszych.
Baekhyun z trudem oddychał, jego gardło nie znało w tej chwili pojęcia „oddychaj". Miał po prostu wrażenie, że zadławi się tą przyjemnością. Może to była jego kara. Może poczułby się lepiej, gdyby zapomniał, że to tylko chwila. Krótsza niż by się spodziewał.
To tylko jeden moment, nieco krótszy niż oddech.
Kiedy jego dłonie zostały uwolnione od razu wsunął palce pomiędzy miękkie kosmyki włosów Chanyeola, kiedy ten nieco przyspieszył ruch swoich bioder, by mocniej i głębiej wsunąć się w Baekhyuna. A mniejszy przyjmował go całym sobą. Oddał mu całe swoje ciało, które teraz mieniło się od kropelek potu. Włosy posklejały mu się na skroniach, a niektóre niesforne kosmyki ułożyły się w nieznaną kompozycję.
Może gdyby to byli inni ludzie i inne okoliczności, może zaistniałoby uczucie. Jednak to był Park Chanyeol, człowiek, który nie znał żadnego uczucia i Byun Baekhyun, który podejmował pochopne decyzje. To połączenie z pewnością nie było dobre.
Kiedy spełnienie przyszło i odeszło, Baekhyun znów wrócił do siebie. Znów poczuł upokorzenie, które było znacznie silniejsze niż się spodziewał. Było równie mocne jak namiętność, która pojawiała się, kiedy chciała. Baekhyun również był głupi. Bo gdyby nie odnajdywał w tym zbliżeniu chociaż przyjemności, byłoby o wiele gorzej niż po samym zdarzeniu.
Kiedy w końcu Baekhyun został sam, pozwolił sobie na płacz. Jaki on był żałosny. Z jednej strony wiedział, że to jest złe, a z drugiej błagał o więcej. Był hipokrytą. Człowiekiem, który nosił w sobie wiele sprzeczności, które bardziej raniły jego, niż osoby, które powinny być zranione.
Baekhyun spojrzał na swoje nadgarstki, które było lekko zaczerwienione przez tarce miękkim materiałem. Kolejny dowód na to, że to jest moment w którym przegrał swoje życie, grając z Park Chanyeolem.
Sięgnął po telefon, by sprawdzić która właściwie godzina i czy nie ma żadnej wiadomości. Pięć minut temu dostał dwa smsy. Kris i Chanyuu.
Wybrał numer i przyłożył sobie słuchawkę do ucha. Na niego też pora.
— Hyung... Zabierz mnie stąd — poprosił cicho. — Proszę.
I to był pierwszy raz, kiedy Kris poczuł naprawdę nieprzyjemne uczucie.
♡♡♡
W tym opowiadaniu jest więcej smutów, niż kiedykolwiek napisałam. No cóż.
Będą teraz przeskoki i powoli będziemy brnąć ku końcowi.
Poproszę o niebieskie serduszka!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top