ROZDZIAŁ 22
XXII
♡♡♡
Kiedy wrócił do mieszkania niebo robiło się jasne, z domieszką różnorakich kolorów wschodzącego słońca. Był zmęczony, wręcz wykończony, ale zamiast legnąć na łóżko, jak miał w zwyczaju po ciężkim dniu, ruszył do łazienki, by pozbyć się resztek Chanyeola z siebie.
Nie wiedzieć czemu tym razem czuł się brudny. Nawet jeśli leciał na niego strumień gorącej wody nie mógł pozbyć się uczucia zhańbienia własnego ciała.
Baekhyun zaśmiał się do siebie gorzko, jakby chciał dzięki temu wyrzucić siebie niezrozumiały żal.
— Jakiś ty żałosny — mruknął do siebie, a woda wpadła mu do ust.
I chyba po raz pierwszy od podjęcia tej gorzkiej decyzji miał ochotę zniknąć. Czuł się jak... sam nie wiedział jak. Tak nijako, jednak w środku siebie czuł, że to wszystko powoli go niszczyło.
Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że rysy na jego psychice powstały już przy pierwszym pocałunku, który nie powinien mieć miejsca.
Baekhyun dopiero po czasie uświadomił sobie, że zgodzenie się na tę propozycję było głupią decyzją. Czuł się tak, jakby podpisał pakt z samym diabłem. Doskonale zdawał sobie teraz sprawę, że Chanyeol go nie wypuści, póki mu się nie znudzi, jednak pytanie ile jeszcze razy będzie chciał go posiąść? Ile jeszcze razy będzie musiał zaciskać usta i brnąć w to dalej, nawet jeśli już żałował tych chwil przyjemności?
Baekhyun zacisnął mocno usta, czując na języku gorąc wody. W tej chwili miał ochotę po prostu się zachłystnąć tą wodą, może wtedy wróciłby mu rozsądek.
To takie głupie. Biegł za własną przyjemnością, jednak tym samym wpadł w ramiona kogoś, kto teraz wydawał mu się czymś gorszym niż człowiek bez morałów.
I właśnie ta myśl go bolała.
♡♡♡
Była piąta nad ranem, kiedy zadzwonił do Chanyuu. Nie spodziewał się, że odbierze, jednak musiał przyznać, że był mile zaskoczony, kiedy ta podniosła słuchawkę niespełna po dwóch sygnałach.
— Masz czas? — zapytał ją, kiedy ta skończyła rzucać w niego wiązkę przekleństw za dzwonienie o pieprzonej piątej rano. Jednak Baekhyun nie usłyszał, by jej głos był ochrypły, co świadczyło o tym, że musiała wstać jeszcze wcześniej.
— Mam — odpowiedziała krótko. — Co jest?
Byun milczał długą chwilę, jednak Lee cierpliwie czekała na jego odpowiedź. Może nie wyglądała, jednak w pewien własny, zakręcony sposób martwiła się o młodego modela.
— Chciałbym z tobą porozmawiać, Chanyuu — wyjaśnił powoli, dobierając ostrożnie słowa. Nie chciał jej nic mówić przez telefon.
Teraz to dziewczyna nie odzywała się przez dłuższą chwilę, jednak Baekhyun nie miał o to pretensji. Nie żyli w najlepszych stosunkach, nie raz zdarzało się, że wyzywali się nawzajem w myślach, jednak właśnie przez to Baekhyun uważał Chanyuu za odpowiednią osobę do rozmowy.
— Gdzie jesteś, Byun?
♡♡♡
Po trzydziestu minutach Baekhyun otwierał drzwi Chanyuu, która nie wyglądała najlepiej. Można powiedzieć, że oboje mieli ciężkie noce.
Lee była ubrana w czarną, szeroką bluzę i tego samego koloru spodnie. Na twarzy nie miała ani śladu makijażu, przez co model mógł zauważyć ogromne sińce pod jej oczami. Jej długie, czarne włosy wyglądały jakby nie czesała ich przez ostatnie dni, chociaż Baekhyun mógł się kłócić, że to przez wiatr, który zerwał się o koło piątej dwadzieścia.
— Czego ty ode mnie wymagasz — warknęła na wstępie, mrużąc zmęczone oczy. — Prawie nie zdążyłam na autobus — narzekała mu.
Baekhyun wywrócił oczami, kierując się do kuchni. Dziewczyna posłusznie podążyła za nim, stawiając jak najciszej kroki. Obojga bolała głowa, dlatego wszystko co robili, robili delikatnie.
Baekhyun nie pytał się co chce do picia, doskonale zdawał sobie sprawę, że dziewczyna pragnie jedynie kawy, by jakoś przerwać.
— No dobra, co chciałeś? — zapytała, kiedy model postawił przed nią kubek z parującą kawą, a sam usiadł naprzeciw niej, samu obejmując swoimi szczupłymi palcami obwód z gorącym płynem.
Byun westchnął ciężko, wpatrując się w bladą twarz swojej rozmówczyni. Sam nie wiedział dokładnie czemu chciał jej to powiedzieć, ale po kilku rozmowach z nią uznał ją godną osobą do zwierzania. Poza tym, wydała mu się szczera, a jej stosunek do życia przypadł mu do gustu. Ciężko było mu określić co naprawdę sądził o Chanyuu, jednak teraz nie była dla niego tylko zwykłą kobietą od przymiarki, ale kimś więcej.
— Mam problem, Lee Chanyuu.
Dziewczyna zmarszczyła brwi na dźwięk swojego pełnego imienia. Nie podobało jej się to, w dodatku zaczęła mieć złe przeczucia. Byun Baekhyun rzadko kiedy zwracał się do niej po imieniu, a jeszcze rzadziej posługiwał się jej nazwiskiem. Do pewnego czasu nawet zastanawiała się czy pamięta w ogóle jak się nazywała.
— Byun, nie strasz mnie — niby warknęła, ale jej głos zadrżał, co nie umknęło uwadze modela. Westchnął ciężko, rozplątując palce z kubka, zamiast tego wykorzystał dłonie do podpory swojej głowy, która zaczęła mu niesamowicie ciążyć.
— Pamiętasz jak pytałem cię o perfekcję?
Chanyuu zmarszczyła ponownie brwi, po czym pokiwała głową.
— Mam taki problem, który teraz odnosi się do rzeczywistości.
Dziewczyna jeszcze bardziej zmarszczyła brwi, o ile to było możliwe. Nie zrozumiała ani krzty co do niej mówił.
— Baekhyun, mów jaśniej, bo jakby ci to powiedzieć, nie jestem jasnowidzem i nie siedzę w twojej głowie — westchnęła. — Powoli mi wytłumacz coś naskrobał.
— Podjąłem decyzję, która pozbawiła mnie mojej moralności i jasnego myślenia. Problem polega na tym, że teraz nie wiem co mam zrobić.
Chanyuu miał ochotę walnąć modela, by nie gadał do niej zagadkami, jednak powstrzymała się od tego, zamiast tego pokiwała głową, by mówił dalej. Baekhyun zrozumiał jej aluzję, jednak nie mógł wydusić z siebie słowa. To co chciał powiedzieć utknęło mu w gardle, a jedyne co świadczyło o tym, że chciał coś wyrzucić z siebie to drżące wargi.
— No dalej, nie urwę ci głowy — powiedziała zachęcająco.
— Pozwoliłem na to, by Park Chanyeol zdradził.
Zapadła chwila milczenia, która oplotła tę dwójkę niczym ciężkie kajdany niezręczności. Chanyuu w pierwszej chwili nie do końca zrozumiała co powiedział jej Baekhyun, ale gasnący brąz jego oczu pozwolił jej zrozumieć zaistniałą sytuację.
— Przespałeś się z Chanyeolem?! — wrzasnęła, gwałtownie wstając ze swojego miejsca, przy tym rozlewając kawę, której nawet nie tknęła.
Baekhyun przymknął powieki, masując sobie skronie. Głowa nieprzyjemnie mu pulsowała, jednak to nie był najważniejszy szczegół.
— To nie jest największy problem, Chanyuu — powiedział w końcu. — Chanyeol uważa mnie teraz za pewnego rodzaju świętość, pieprzoną perfekcję. Dlatego pytałem cię o pojęcie perfekcji. Chanyuu, Chanyeol jest człowiekiem bez moralności, bez czegokolwiek czego można się uczepić.
Na chwilę zamilkł.
— Owszem, ja nie jestem święty, ale teraz zaczynam mieć okropne wyrzuty sumienia, a co najgorsze boję się o siebie.
Dziewczyna zaszokowana wpatrywała się w jego oczy, nie mogąc wydusić z siebie słowa.
— Chanyuu, ten człowiek mnie przeraża. Rozumiesz? Boję się go.
♡♡♡
Tęskniliście?
Przepraszam, musiałam trochę odpocząć. Jedynie co mogę powiedzieć na chwilę obecną, to tylko to, że nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział czy coś innego.
Rozdział jest już wprowadzeniem do akcji, którą chcę tu umieścić. Don't worry, Chanyuu jest tu dobrą postacią, naprawdę ją lubię. Zakończenie będzie – hm – dość kontrowersyjne, tam mi się wydaje.
W każdym razie, do zobaczenia! (Niebieskie serduszka i komentarzami nie pogardzę, ludki!)
I zapraszam gorąco na moją grupkę, chcę z wami mieć kontakt, więc gorąco zapraszam, muszę w końcu wziąć się tam za spam! (jeśli już się zdecydujecie, link jest na moim profilu. Śmiało, nie zjem was:))
Kocham was mocno!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top