ROZDZIAŁ 21
Znów tak się kończy siedzenie po nocach.
XXI
♡♡♡
Prawie stracił oddech, kiedy Chanyeol wsunął się w niego całą swoją długością, a jego ciało znalazło się blisko jego własnego.
Wszystko czuł wyraźnie. Każdy najdrobniejszy dotyk szorstkich dłoni oraz płytki oddech, który łaskotał go w szyję. Nawet nieco spierzchnięte usta odciskające swój niewidzialny ślad na jego spoconej skórze.
Wszystko wydawało się być tak nowe, a zaraz stare, jakby Chanyeol każdej nocy po raz pierwszy go dotykał. Jakby każde spotkanie było czymś do zapomnienia, a nowe kolejnym zamazanym wspomnieniem.
Jęk uciekł mu z pomiędzy warg, gdy Park wykonał gwałtowny ruch i wbił się w niego mocniej, dokładnie trafiając w jego prostatę. Baekhyun miał ochotę zwinąć się z odczuwalnej przyjemności, ale ucisk na jego biodrach był niesamowicie silny, więc nie miał dużego pola do popisu – zamiast tego wygiął się mocno w łuk.
Chanyeol długo szukał w nim przyjemności, może dlatego, że poruszał się powoli, prawie leniwie, jakby chciał, by to uniesienie było zupełnie inne od tych, które już przeżyli. Baekhyun mógłby rzecz, że było prawie czułe, ale odczuwalny chłód pozwolił mu zburzyć tę iluzję. Nie każde złączone ciało było połączone przez miłość, prawda? Ale Byun w takich momentach naprawdę wolał mniej romantyczne zbliżenia. Nie przywykł do takiego seksu, był raczej zwolennikiem ostrości i szybkości, a nie pewnej dozy czułości i dbania o potrzeby drugiej osoby.
Chanyeol w tę noc okazywał mu dużo zainteresowania. Najpierw oboje zaspokoili swoje potrzeby, od razu się złączając, ale po krótkim odpoczynku, Park dotykał go bardziej czule, z taktem, jakby szukając miejsca na ciele Baekhyuna, które będzie tylko jego, o którym istnieniu będzie wiedział on sam. Najbardziej jednak upodobał sobie jego gładkie uda, które drżały z każdym jego muśnięciem.
— Dlaczego? — zapytał jedynie, kiedy ich usta rozłączyły się tylko po to, by zaczerpnąć powietrza.
Chanyeol nie odpowiedział od razu, zbyt zajęty oglądaniem jego twarzy, która była skąpana w półmroku oraz mdłej poświacie pomarańczowej lampki. Kolor był ładny, zdobił cieniami uroczą twarz Baekhyuna, która była przyozdobiona rumieńcem. Jego włosy były potargane i nieco kleiły się do zroszonego potem czoła. Jednak nadal był piękny.
— Nie ma powodu — odpowiedział mu w zamian, robiąc szlak ustami po jego szyi, która nadal pachniała jak jabłka z cynamonem.
Nawet perfumy miał słodkie, chociaż Chanyeol się tego nie spodziewał. Mimo że Baekhyun z wyglądu przypominał bardziej słodkie dziecko, z charakteru był bardzo złośliwy i w żadnym wypadku słodki. Ale Park to lubił, nie musiał obchodzić się z nim jak z jajkiem, chociaż dzisiejszej nocy poczuł taką potrzebę i chciał ją spełnić.
Baekhyun już nic nie odpowiedział, co Chanyeol uznał za koniec według niego, niepotrzebnej rozmowy. Wrócił do dotykania jego ciała, które reagowało na każdy jego najdrobniejszy ruch, jakby tylko czekało, aż dokładnie położy na nim swoje dłonie. Nie potrzebował zaproszenia, brał co uważał teoretycznie za swoje.
Nigdy tego nie powiedział tego na głos, ale póki on zaspokoją Baekhyuna, nikt nie miał prawa go dotknąć. Był przy tym niesprawiedliwy, bo posiadał już osobę, która należała do niego – żonę – a jeszcze wymaga tego, by Byun zachował swoje ciało tylko dla niego.
Dochodziła czwarta nad ranem, kiedy wykończony Baekyun wtulił się w poduszki, a Chanyeol ułożył się na boku, by obserwować modela. Podparł jedynie ręką głowę, by móc spokojnie obserwować twarz Baekhyuna. Mimo że nie rozmawiali zbyt wiele, co było nadal krępujące, to z przyglądaniem się sobie było zupełnie inaczej. Byun miał wrażenie, że zapamięta całą twarz Chanyeola, ale jak na złość, z każdym razem znajduje coś innego.
Na przykład Baekhyun był na tyle trzeźwy, że zauważał jego drobne defekty; Park Chanyeol miał maleńką bliznę tuż przy dolnej wardze, ale doskonale ją maskował. To już czyniło go nieidealnym, choć z pozoru mogło się tak wydawać. Te małe rzeczy sprawiały, że człowiek wydawał się być bardziej ludzki, nie bez żadnej skazy. Baekhyun po prostu czuł by się dziwnie, gdyby nie doszukał się takich drobnych rzeczy.
— Czemu zostałeś tak długo ze mną? — zapytał Baekhyun, spoglądając w ciemne oczy projektanta. — Nie ryzykujesz tym?
— Taeyeon dziś znów pojechała na drugi koniec kraju — wyjaśnił spokojnie. — Nie wzbudzam podejrzeń, ponieważ część dnia spędziłem na projektowaniu, a później mam w zwyczaju znikać, dlatego jakoś nikogo to nie dziwi.
Baekhyun zmarszczył nieco brwi.
— Widzę, że zawczasu zrobiłeś sobie drzwi, by nimi wychodzić jak ci się podoba — zauważył nieco ironicznie, a nieco zdumiony. Ten człowiek nie był jakiś zwykły, wyglądało mu na to jakby planował to długi okres czasu.
— Jeśli tak uważasz — odpowiedział. — Po prostu robię to co chce w graniach pewnego smaku, by ludzie się do mnie nie doczepili — jego tęczówki nieco się zwęziły, ale Baekhyun nie mógł tego dokładnie stwierdzić przez półmrok.
Baekhyun zamilkł, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Nie umiał z nim rozmawiać. Byli jak dwa nie pasujące do siebie elementy puzzli, które na siłę chcieli połączyć ze sobą, chociaż od zawsze było wiadomo, że nie ma na to żadnej możliwości. Jakby pasowali do siebie tylko obrazem (tudzież ciałami, bo to tylko ich łączyło), ale nigdy kształtem (mieli zupełnie inne zdanie co do ich relacji, która robiła się zbyt dziwna, musiał przyznać Baekhyun).
Nie wiedział która była godzina, ale kiedy odzyskał już część energii wstał i zaczął szukać swoich ubrań. Nie chciał brać tu prysznica, dlatego znów pozwoli, by na jego ciele pozostały ślady Chanyeola (musiał przyznać, że głównie sperma). Chanyeol gdzieś z tyłu obserwował jego ciało, które jeszcze mu się nie znudziło. Za każdym razem miał wrażenie, że nigdy nie dotykał żadnego zagłębienie, wybrzuszenia na jego ciele, jakby cały czas jego ciało kazało mu zapominać, że je dotykał, by kusiło go ponownie i ponownie.
Baekhyun westchnął, kiedy na jego ramionach znalazła się pognieciona, biała koszula. Nawet nie zauważył jak Park również się ubrał i aktualnie czekał na niego nonszalancko oparty o ścianę tuż przy wyjściu.
— Odwieziesz mnie?
— Jasne — odpowiedział Chanyeol, otwierając dla niego drzwi. Gest był miły, jednak nieco wyblakły. Park nie musiał zachowywać się przy Byunie jak szarmancki mężczyzna z dobrych wychowaniem. Trochę to kłóciło się z jego pierwotnym zachowaniem, ale Baekhyun zatrzymał tę uwagę dla siebie.
W samochodzie panowała tak samo martwa i chłodna cisza jak w pokoju, w którym znaleźli się w zasadzie przez przypadek. Zazwyczaj motele do jakich jeździli były miejscami zapomnianymi przez Boga, gdzie nie było praktycznie żadnych mediów, co ułatwiało im te schadzki. Ludzie w takich okolicach wyglądali jakby wcale nie obchodziło ich życie, tak szaro. Baekhyuna jednak najbardziej przerażał fakt, że w pewien sposób utożsamiał się z tymi wszystkimi ludźmi.
Jakim cudem wylądował w tej pieprzonej układance, gdzie nigdzie nie pasuje, ale jego kawałek puzzli był ciągle wciskany tam gdzie nie powinien?
♡♡♡
Słucham dziwnej muzy i piszę rozdział.
(chyba to do tej pory najlepszy rozdział, yeah).
Komentujcie, potrzebuję waszej miłości i niebieskich serduszek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top