ROZDZIAŁ 9

IX

♡♡♡

Zastanawiało go kiedyś jak będzie wyglądać jego życie za kilka lat. Teraz miał odpowiedź.

Była to linia kłamstw, która haftowała twardy most zgniłej moralności i jeszcze większego okrucieństwa uczuciowego.

Ludzie zawsze powtarzali jak można być potworem, kłamać na każdym kroku i ranić z pozoru bliskie nam osoby.

Chanyeol sam nie wiedział jak do tego doszło, jednak najgorsze w nim było to, że czuł się dobrze z faktem, że stał się potworem w oczach moralności i zasad. Stał się potworem nawet we własnych oczach, więc czemu nie odczuwał obrzydzenia do siebie? Czemu nie czuł nic, co zmusiło by go do naprawienia zepsutej więzi z jego żoną?

Naradzało się pytanie, czy w ogóle istniało coś, co potrafiłoby go obudzić z jego nieidealnego snu, który tkał scenariusze bez żadnych skrupuł.

Westchnął głęboko, patrząc na materiał przed sobą. Wena przychodziła do niego rzadko i nie na długo. Jednak była tak silna, że w krótkiej chwili inspiracji potrafił stworzyć coś pięknego i ludzie to doceniali.

Ludzi inspirowało wiele rzeczy i uczuć; najczęściej niewinności i miłość, a Chanyeola obłuda i kłamstwo. Jego umysł działał w inną stroną niż u normalnych ludzi, którzy doceniali to co mieli. Dla niego posiadanie żony i rodziny nie było tak ważne jak się wydawało; było tylko obowiązkiem i poczuciem, że tak wypada. On jednak robił teraz wiele świństw, byleby samemu poczuć się lepiej, a w gruncie rzeczy powinien czuć się paskudnie. Brak wyrzutów sumienia po jakiś czasie zaczynał męczyć, jednak w dziwy sposób czuł się spokojny.

Chanyeol przesunął palcem po szorstkiej strukturze papieru na którym znajdował się rysunek projektu. Miał wiele pracy, jednak kolejna kolekcja się wydłużała w czasie; jego pomysły musiały być o wiele bardziej stałe niż kilka sekund weny.

Tworzył rzadko, jednak z klasą.

Później zatracił się w swoich wyobrażeniach, rysując na kartce zgięcia materiałów, w głowie mając pustkę.

Tak jak w sercu.

♡♡♡

Sesje zdjęciowe były pewnego rodzaju odskocznią od rzeczywistości. Tak jakby przenosił się w zupełnie inny świat, dla którego był uosobieniem piękna.

Baekhyun na razie był aktywny jako model do gazety. Został odcięty od pokazów mody, by na razie wpasować się w twarz Park Chanyeola. Milion zdjęć jakie mu zrobiono przewijały się przed jego oczyma, aż zaczęły go boleć.

Nowe obowiązki spadły na jego barki w dość krótkim czasie. Chanyeol nie czekał do pokazu mody, od razu zgarnął go dla siebie. Być może chciał się już pochwalić tą śliczną twarzyczką, a być może Baekhyun znajdował się w jego firmie dlatego, że chciał ponownie położyć na nim swoje dłonie. Wszystko było możliwe.

Ta relacja była dziwna. Nie rozmawiali po kryjomu, po prostu egzystowali w tym sam miejscu, nawzajem się ignorując. Była zimna. Bezuczuciowa. Tak nijaka. Można by rzecz, że zawierała w sobie tylko nutę namiętności, która przychodziła szybko i niespodziewanie, ale również szybko odchodziła.

Życie rysowało różne scenariusze, ale Baekhyun miał wrażenie, że jego scenopis był szary. Jakby to była dziura, która wyrzucała z siebie wiele niezaplanowanych rzeczy.

Fotograf prawie zapiał z radości, kiedy luźna koszula sunęła mu się z ramienia, odsłaniając wyraźne obojczyki i ukazując mleczną skórę. Zabawne, że wystarczyło pokazać mały fragment ciała, by zadowolić ludzi.

Baekhyun znał ich aż za dobrze. Umiał pokazać ciało tak, by zadowolić wszystkich i by nikt nie musiał na niego skarżyć i aby jedynie go chwalili. Oczywiście, zdarzały się przypadki, że ludzie go krytykowali, ale takie uwagi puszczał mimo uszu, chociaż musiał przyznać, że czasem dokonywał drobnych poprawek.

Kiedy owijał się miękkim materiałem białego szlafroka, Kris zdążył do niego podejść. Miał nieodgadniętą minę, jakby ktoś wyrządził mu krzywdę.

— Chanyeol prosi byś do niego się udał wieczorem — rzucił kąśliwie. — Na dziś koniec twojej mordęgi, jutro masz sesję do Ceci — powiedział, przeczesując sobie dłonią blond włosy.

Baekhyun uniósł brwi, kiedy dostrzegł w oczach swojego menadżera błysk, jakby chciał mu coś powiedzieć, ale zupełnie tego nie chciał.

— Masz cholerne szczęście, szczeniaku — mruknął w końcu. — To jest kolejny fotograf, który nie powiedział złego słowa, a jeszcze cię chwalił. Nie wiem czy to twój talent to zauroczenia wszystkich wokół, ale mam nadzieję, byś nie wplatał się w jakieś gówno, bo to też możliwe.

Baekhyun zagryzł mocno wargę, kiedy słowa Wufana w niego trafiły. Za każdym razem jak rozmawiał z mężczyzną, miał wrażenie jakby ten mógł przejrzeć każdy jego wybryk, a nawet to, że wpakował się w cholernie niebezpieczny układ. Tak jakby Yifan wiedział, że Baekhyun jest człowiekiem bez skrupuł i robi wiele świństw, które nie mają żadnego odniesienia w świecie, ale odbijają się na uczuciach innych.

— Być może to też moje przekleństwo — odpowiedział. — Nie przejmuj się tak, aż tak głupi nie jestem.

Och, jakiś ty naiwny, Baekhyun. Jesteś idiotą. Mówisz, by się nie przejmował, jednak już zrobiłeś głupstwo. Czysta hipokryzja.

— Może o twoje piętno — potwierdził. — Kierowca podjedzie po ciebie około godziny dwudziestej drugiej, bo Park chciał z tobą pomówić, a na siłę nie będę się wpychać. Poza tym, jesteś dużym chłopcem, nie jestem potrzebny jako niania.

Baekhyun prychnął i ominął swojego menadżera, który niezrażony podążył za nim do garderoby. Kris był obeznany z jego ciałem; widział go tyle razy, że każde zarysowanie nie robiło na nim wrażenia, chociaż musiał przyznać, że Baekhyun miał ładną twarz i idealnie nadawał się na modela. Z jego charakterem tym bardziej. Kris wiedział dużo, Baekhyun nawet twierdził czasem, że aż za dużo, jednak zawsze na nim mógł polegać. Kris lubił szczekać, ale nigdy nie zawiódł. Działał na zasadzie takiej, że musiał wykląć z siebie złość, jednak robił to co musiał.

Nawet jeśli musiałby ukryć występek Baekhyuna.

♡♡♡

Idealne zgięcia ciała, doskonałe proporcje, jasna skóra i rdzawe włosy – to był widok, który zapisał mu się w pamięci. Nie platynowe włosy jego żony, tylko kruche włosy modela, które wydawały się połyskiwać w świetle mdłej lampki.

Baekhyun nic nie mówił, kiedy znalazł się w jego gabinecie. Było cicho i ciemno, atmosfera była napięta i przesiąknięta wydobywającą się namiętnością.

Byun od razu znalazł się na kolanach projektanta, który ochoczo oddał żarliwy pocałunek. Pachniał cynamonem, co było dość zabawne, bo ten zapach kojarzył się raczej Baekhyunowi z czymś delikatnym i niewinnym, a Chanyeol w zupełności taki nie był.

Wargi Parka były lekko szorstkie i smakowały gorzką kawą, jakby smak oddawał to, co właśnie robili.

Było to przepełnione gorzkością i goryczą, która stabilnie chwiała się w czarze ich moralności.

♡♡♡

Przepraszam za błędy.

No tak, następnym rozdziale chyba smut.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top