ROZDZIAŁ 27
(przepraszam za błędy, ale naprawdę nie chce mi się już poprawiać)
XXVII
♡♡♡
Kyungsoo westchnął głęboko, kiedy igła po raz kolejny zakuła jego kciuk. Na tę chwilę miał zwyczajnie już dość i jedynie o czym marzył to swoje łóżko.
Od tygodnia prawie nie opuszczał swojej pracowni, jedynie co robił to szył lub dokonywał poprawek. Data oddania gotowych ubrań zbliżała się nieubłagalnie, więc nie było mowy o żadnym odpoczynku, chociaż to było coś, o czym marzył Kyungsoo. Nienawidził takich gwałtownych momentów, a tym bardziej pośpiechu. Wolał na spokojnie wszystko zrobić, niż później w kolejnym pośpiechu dokonywać multum poprawek. Pod tym względem był profesjonalistą i nic tego nigdy nie zmieniło.
Oderwał się od szycia, kiedy usłyszał głośny trzask drzwi. Zmarszczył brwi jeszcze bardziej, kiedy rozpoznał ciężko stawiane kroki, jakby osoba, która tu szła nie miała ochoty tu przychodzić.
Jego wargi lekko się rozwarły, kiedy jego oczy zarejestrowały kogo tu licho przysłało. To, że Jongin zawitał w jego skromne progi nie zdziwiło go na tyle, by otwierać swoje usta, ale sam jego wyraz twarzy nie zwiastował nic dobrego.
Zacznijmy od tego, że Kim Jongin nigdy nie miał tak ponurej miny jak w tej chwili i jeszcze nigdy Kyungsoo nie odczuł takiego chłodu. Nawet musiał przyznać, że trochę się go przestraszył, jednak starannie ukrył ten fakt pod maską zwykłej wściekłości.
Owszem, jeszcze nie przeszła mu złość, którą trzymał od dobrych paru lat. Sam widok fotografa napawał go niewyobrażalną wściekłością, ale musiał sam przed sobą przyznać, że nadal tęsknił i bardziej wypełniał go ból, że nie może go przytulić, kiedy jest mu źle. Brakowało mu jego obecności, ale był zbyt dumny i zraniony, by to przyznać.
— Musimy porozmawiać, Kyungsoo — zaczął poważnie, przysuwając sobie krzesło nawet nie pytając o jakąkolwiek zgodę.
Krawiec jedynie westchnął, bo wiedział, że Jongin zrobi cokolwiek zechce. Pozostało mu tylko zostać na miejscu i wysłuchać tego, co ma do powiedzenia jego były partner. Wyczuwał, że to nic przyjemnego, sądząc po minie i zachowaniu Jongina.
— No, co chcesz wiedzieć? — zapytał znudzony, wracając do swojego zajęcia. Był na tyle wprawiony, że umiał podzielić swoją uwagę. Poza tym, naprawdę nie zamierzał patrzeć na fotografa. Po prostu nie potrafił spojrzeć na niego normalnie.
— Czy przypadkiem Baekhyun nie zachowywał się ostatnio podejrzanie? — wypalił.
Kyungsoo aż zaprzestał swojej pracy i teraz ze zdumieniem spojrzał na Jongina.
— Nie zrozumiem mnie źle, jestem na tyle zdołowany i w takim potrzasku, że szukam wszędzie gdzie się da — wyrzucił z siebie jak z karabinu, a krawiec jeszcze bardziej się zaplątał.
— Jongin, o czym ty do cholery mówisz? — warknął. — Spokojnie, wyjaśnij mi o co chodzi, a później udzielę ci odpowiedzi, bo teraz ja sam nie mam pojęcia o czym mówisz.
Fotograf westchnął ciężko, po czym przeczesał palcami swoje jasnobrązowe włosy, które po tym ruchu wyglądały jeszcze bardziej na zmierzone niż były.
— Dzisiaj rano była u mnie Taeyeon i mówiła mi o swoich zmartwieniach dotyczących jej małżeństwa. Jestem blisko zarówno z Tae, jak i z Chanyeolem. Powiedziałem jej, by się nie martwiła, ale Chanyeol ostatnio przekraczał granice, które nawet mi nie były w smak. Chodzi mi o to, czy nie łączy go coś z Byun Baekhyunem, bo to on go zaprosił jako kandydata na twarz naszej firmy.
Kyungsoo odłożył wszystko co w miał w rękach, patrząc się na niego jak na idiotę. To co mówił było pozbawione sensu, bo Baekhyun był przecież chodzącą perfekcją...
— Nie wydaje mi się, Jongin, by Baekhyun był w to w jakikolwiek sposób zamieszany. Ten człowiek jest zbyt idealny i poukładany, by robić takie rzeczy. Poza tym Chanyeol nigdy by nie zrobił takiego świństwa Taeyeon! To co mówisz jest zupełnie oderwane od rzeczywistości!
Jongin pokręcił głową.
— Kyungsoo, posłuchaj mnie uważnie — jego głos stał się twardy. Kyungsoo aż skulił się na dźwięk jego wibracji. — Nie wierzę, że na świecie istnieją ludzie dokonali, a jeszcze bardziej nie wierzę, że istnieje piękno doskonałe — przymknął powieki. — Ja też mam pełno wad, popełniłem wiele błędów, które teraz są dla mnie ciężarem, dlatego, proszę nie mów w mojej obecności, że ktoś jest doskonały, bo to n i e m o ż l i w e.
Westchnął, po czym złapał się za nasadę nosa, a Kyungsoo po raz pierwszy od lat pozbył się chęci uderzenia go. Ta rozmowa z pewnością nie była normalna i nie był to temat, na jaki by chciał porozmawiać Kyungsoo, jednak teraz, jak Jongin roztrząsnął tę sprawę, wszystko wydało mu się dziwne.
Krawiec w końcu odetchnął głęboko, jakby chciał pozbyć się wszelkich myśli, które nie były teraz potrzebne i jakby chciał uspokoić sam siebie.
— Dobra, Jongin, może masz rację z tą doskonałością, jednak nie wydaje mi się w dalszym ciągu, by coś łączyło Chanyeola z Baekhyunem. Ich relacja jest zimna. Poza tym, nasz mały model nie wynurza nosa poza moją pracownię, po prostu wykonuje swoją pracę. Nie zauważyłem, by znikał na jakiś czas, ani nie ma żadnych śladów na jego ciele. Jest czysty. Tyle mogę ci powiedzieć.
Jongin westchnął głęboko.
— Nadal coś mi tu nie gra, tylko nie mogę powiedzieć co. W tym rzecz, że na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku, jednak po rozmowie z Taeyeon mam niejasne wrażenie, że naprawdę coś się sypie. I za cholerę nie mogę pozbyć się tego uporczywego uczucia.
— Po prostu doszukujesz się nieistniejących teorii, Jongin. Może weź kilka dni wolnego i odpocznij, możliwe, że ci się tylko zdaje — Kyungsoo wzruszył ramionami, jednak w jego sercu zrodziło się ziarenko niepewności.
A co jeśli Jongin miał rację? Znał go, jego przeczucia nigdy nie kłamały i nieraz się o tym przekonał, ale czy warto wierzyć w jego intuicję? Może fotograf już się wypalił i po prostu był przemęczony?
Wyższy po raz kolejny westchnął i spojrzał mu prosto w oczy. Kyungsoo wytrzymał to spojrzenie – może dla własnego użytku; naprawdę tęsknił za kolorem jego tęczówek.
— Mam jedynie nadzieję, że tym razem masz rację i ja się mylę. Niech ta historia zakończy się szczęśliwym zakończeniem — wyrzucił ciężko, a Kyungsoo prychnął.
— Życie to nie teatr nie zawsze będzie szczęśliwe zakończenie — odpowiedział mu złośliwe, dokładnie celując w ich przeszłość. Ich historia była dramatem, chociaż tyle dobrego, że nikt nie umarł z tej nieszczęśliwej miłości.
Jongin nie odpowiedział jednak nic na jego słowa, zamiast tego podniósł się z krzesła. Kyungsoo już nie zwracał na niego uwagi, jednak tu popełnił błąd. Niespełna po chwili poczuł na swojej brodzie jego smukłe palce, które zmusiły go, by spojrzał w iskrzące się oczy, które teraz były bliżej niż kiedykolwiek.
— Ale wiesz, zawsze autor może dopisać kontynuację — mruknął.
A po tym go pocałował. Jakby te stracone lata nigdy nie istniały. I jakby nie rozmawiali o swoich niepewnościach.
Po prostu Jongin przelał w ten pocałunek całą swoją złość na siebie i gorycz, która zalewała jego wnętrze, a Kyungsoo mu na to pozwalał, jakby chciał zobaczyć jego historię przez ten delikatny dotyk warg.
♡♡♡
Poproszę o komentarze:) Nie zjem was, naprawdę.
Będą przekokoki, hehe (poza tym [kaszle] zbliżamy się do [kaszle] końca).
A tak na serio mam dość tego fanfika i po prostu chce już go skończyć, bo zaczyna mnie denerwować.
Niebieskie serduszka-----------
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top