ROZDZIAŁ 15


XV

♡♡♡

Kyungsoo zgasił lampkę stojącą na biurku, po czym z westchnieniem założył płaszcz i zamykając drzwi na klucz, podążył długim, pustym korytarzem do wyjścia z firmy.

Jego życie toczyło się monotonnie, można byłoby rzecz, że swojego życia prywatnego nie ma, ponieważ sam wybrał tę drogę. Samotność bez żadnych kłótni i ukrywania się przed krytyką innych.

Świat był dziwny. Stworzył normy społeczne, które czasem były krzywdzące dla innych. Inszości były traktowane jak coś nieludzkiego, jakby ci co kochają inaczej nie posiadali uczuć, byli bo byli. Dlatego Kyungsoo śmiał się z ludzi, dlatego, że byli idiotami.

Północ nie należała do przyjemnych godzin, ale wciąż była lepsza niż dzień. Noce z pewnością były inne, ponieważ w nocy najwięcej razy łamało się własne zasady. Dzień był jak ochrona, ludzie wtedy żyli, rozmawiali, byli. W nocy większość z nich zamykała się w krainie snów, a ci co uważali, że noc jest dla nich, bawili się. Szkoda, że miało to niekiedy gorzki smak i miało swoje konsekwencje.

Westchnął, cicho ruszając do przodu.

Życie również pisało różne scenariusze, które niekoniecznie miało szczęśliwe zakończenie i niekoniecznie również pasowało do zasad moralnych. Kyungsoo jak najbardziej się o tym przekonał i poznał smak bólu, kiedy nie mógł publicznie pokazać, że kocha.

On i Jongin to była przeszłość, którą zakopali głęboko, tak, by nawet oni myśleli, że ich związek nie miał miejsca. Łatwo powiedzieć „zapomnijmy", ale trudno było to zrealizować. Jak na złość, Kyungsoo miał największe problemy, bo mimo że nie okazywał sowich uczuć dosadnie, mocno pokochał, a ich rozstanie bardzo ugodziło jego serce.

Być może nie byli parą długo, jednak na tyle spędzili ze sobą czasu, że nawet przywiązanie się pojawiło. To był kolejny czynnik, który sprawił, że ciężej było odejść i zostawić wszystko za sobą. Zresztą, sama miłość składała się z wielu rzeczy przez które ciężko było rzucić i iść własną ścieżką.

Pamiętał dokładnie jak starali się ukryć fakt, że się spotykali i nigdy tego nie odkopywać. Zostawić to na dnie, by się zakurzyło, by zapomniano. Szczęście w nieszczęściu, oboje postarali się, by nic nie wyciekło, by później łatwiej było ukryć sam fakt. Dlatego Kyungsoo teraz traktował ten przelotny związek jako szybkie wspomnienie, które równie dobrze mogło być złudzeniem smaku miłości, a było tylko chwilowym piekłem, z którego szybko się obudzili. Teraz byli dla siebie obcymi, nic nieznaczącymi ludźmi, którzy tylko mijali się w firmie.

To straszne jak życie publiczne może zniszczyć więzi dwojga ludzi, tylko przez to, że homoseksualizm nie był tolerowany i był traktowany jako odłam norm społecznych. Kyungsoo uważał, że nie było nic złego w miłości dwojga ludzi, ale jak widać, był małym procentem społeczeństwa, którzy tak uważali. Większość szła za zasadą, że kobieta i mężczyzna stworzą normalną rodzinę. Chociaż niekoniecznie sprawdzało się to w praktyce, ale ludzie nadal uważali, że tylko to jest normalne.

Kyungsoo prychnął pod nosem ze złości. Tak, był zły. Był zły jak cholera, ale nie potrafił tego wyładować. Chciał uderzyć Jongina, że zostawił go dlatego, by publika go nie zlinczowała, że nie liczył się z jego poszarpanymi uczuciami. Możliwe, że chciał nienawidzić, ale jak na złość, nawet tego nie potrafił. Chciał zetrzeć ten uprzejmy uśmiech z dystansem z karmelowej twarzy fotografa ilekroć się spotykali, ale znów, publika.

Czasem żałował, że zaczął pracę u Park Chanyeola. Przełożył miłość do szycia ubrań nad miłość emocjonalną i sam zastanawiał się czy dobrze zrobił. Był tyle lat tam, a zdobył tylko raz partnera, który znikł tak samo szybko jak się pojawił.

Kyungsoo też nie był typem osoby, która marzyła o zemście. Nawet w kontekście, by miał zemścić się na innych ludziach. Nie uważał, że ma do tego jakieś prawo, poza tym, ma się poniżać, bo mu się w miłości nie udało? Nie. Na pewno nie upadł tak nisko, by robić takie rzeczy. Był tak długo w tej branży, że widział nawet takie przypadki. Jeszcze miał trochę w sobie człowieczeństwa, które skrzętnie chował i ukrywał, by nawet tego mu nie zabrano.

Westchnął z ulgą, kiedy dotarł do swojego mieszkania. Nie lubił ulic, wolał zamknięte przestrzenie, które należały do niego. Wiedział gdzie co jest, umiał posługiwać się ludźmi w pracowni, a w mieszkaniu po prostu czuł się najlepiej, bo to był kawałek jego duszy.

Kiedy zdjął płaszcz do jego nogi przykleiła się jego kotka, która stęskniona zaczęła miałczeć i się łasić, by ją pogłaskał lub wziął na ręce, które znów były pokaleczone igłami krawieckimi.

— No cześć moja ślicznotko — mruknął i schylił się, by wziąć kota na ręce i powędrować do kuchni.

Kot mruknął zadowolony, a Kyungsoo przez chwilę poczuł się, że nie jest sam. Możliwe, że przez samotność kupił zwierzaka, który chyba wyczuł jego złamane serce, bo Coco od zawsze była miła i nigdy na niego nie syczała, nawet w pierwszych dniach.

Kiedy dał jedzenie kotkowi, sam usiadł na krześle z kubkiem herbaty.

Dzisiejszy dzień był nieco wnerwiający, ponieważ wszystko szło ku szyciu nowych ubrań, które jak się okazało nie są takie proste jak zazwyczaj. Koncept i sam motyw różnił się od pozostałych. Sam Kyungsoo nie wiedział co spowodowało, że Chanyeol porzucił delikatność na rzecz namiętności, ale jakby dłużej się nad tym zastanowić, możliwe, że zmiana w koncepcie może przynieść dobre efekty.

Zastanawiał się również, co młody projektant wymyśli na główne ubranie, które musi jakoś pasować na nowego modela. Przecież tego chłopaka nie może wsadzić w coś ciężkiego, bo chłopaczyna się utopi, a jego uroda zostanie zaburzona.

Byun Baekhyun był specyficzny. Kyungsoo już na samym początku wiedział, że do tego chłopaka musi wszystko pasować, a nie odstawać. Nie we wszystkim może się pokazać, na przykład nie pasują mu ciężkie, nic nie łamiące ubrania. Jeżeli już Baekhyun miałby założyć coś poważnego, musiałby mieć też delikatny motyw, by złamać tę poważność, by ten drobny chłopak nie utonął w tych ubraniach.

— Zapowiada się ciężki okres — mruknął.

Coco wskoczyła na blat stołu, siadając na tylnych łapach, wlepiając w niego swoje bure oczy.

— Jest wiele rzeczy, które mnie dobijają — mruknął, układając dłoń na małej głowie kota. — Na razie jesteś tylko ty w moim życiu — uśmiechnął się do zwierzaka.

Coco wskoczyła mu na kolana, jakby się w niego wtulając, mówiąc mu, że jest z nim. Kyungsoo jeszcze nigdy tak nie doceniał obecności jakiegoś zwierzaka w swoim życiu.

♡♡♡

Sama opisówka, ale wątek kaisoo się na tym nie zakończy, więc don't worry (:

Zabijcie mnie za zakończenie tego opowiadania, ale będzie się dziać (ktoś ma jakieś pomysły? (:)

Niebieskie serduszka i komentarze, poproszę ludki (:


I bosz, jaki ten gif jest uroczy *^*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top