ROZDZIAŁ 11

XI

♡♡♡

Pojęcie perfekcji jest tak samo względne jak pojęcia cierpienia, czy innych uczuć, jakie są wpisane u człowieka i jak je odczuwają. Śmieszne było to, że istniały definicje, które czasem nie miały w sobie grama prawdy, a zawierały w sobie fałszywość i obłudę, którą żył świat.

Baekhyun jak patrzył na ludzie widział same kłamstwa, mniejsze czy większe, ale nadal istniały w tym świecie, które zawsze miały swoje odbicia. Uczciwość? O niej najwięcej się mówiło, jednak była na wymarciu. Jak uczucie może zniknąć? Może. Będzie się tylko o niej mówić, by kłamać nawet wtedy, kiedy tej uczciwości się nie miało.

Kyungsoo nie powiedział dużo, kiedy zobaczył Baekhyuna. Dokładnie zobaczył jak ubrania leżą na jego ciele, czy szycia są dokładnie tam, gdzie powinny. Później z uznaniem pokiwał głową, jeszcze raz patrząc jak garnitur się prezentuje.

— Dobrze, masz naprawdę smukłe ciało, takie, na które wszystko wejdzie — oznajmił po chwili. — Rzadko kiedy mam okazję zobaczyć tak dobrze zbudowanego modela — pokiwał raz jeszcze głową. — Wezmę twoje proporcję.

Baekhyun pozwolił, by Chanyuu zabrała od niego marynarkę, po czym odłożyła ją na miejsce, by później pomóc rozpiąć mu koszulę. Oczywiście, wiedział, że musi dać swoją nagą skórę, by zmierzył go dokładnie. Baekhyun nie wstydził się swojego ciała, można by rzecz, że najbardziej lubił je pokazywać, ale w granicach rozsądku i pewnego smaku. Mimo że nie miał najmniejszego prawa tego mówić, jednak w pewnym sensie szanował swoje ciało i godność, chociaż mógł teraz się zastanawiać, czy zasługuje jakąkolwiek godność i honor.

Kyungoo miał zimne dłonie, lekko poniszczone i pokaleczone od igieł krawieckich, jednak w pewien sposób były miłe i delikatne, jakby nie miały zamiaru zrobić żadnej krzywdy ani jednemu ciału, którego dotykały.

— Będę musiał uszyć na ciebie ubranie, by sprawdzić jak będzie się wszystko szyło — oznajmił. — Mieścisz się praktycznie w wymogach standardu, co ułatwia mi pracę, chociaż mógłbyś rzucić jeden kilogram, a zmieścisz się w standardową miarę.

Baekhyun pokiwał głową na znak, że rozumie.

— Na pewno musisz szyć te dodatkowe ubranie? — zapytał.

Mimo wszystko nie umiał pogodzić się ze świadomością, że Kyungsoo dostaje więcej pracy. Był więcej jak pewny, że i tak krawiec miał masę roboty, a teraz dochodziła kolejna porcja ubrań.

— Chanyeol mi kazał, a ja muszę trzymać się poleceń, poza tym — mały chłopak spojrzał na Baekhyuna i Chanyuu — sam muszę też sprawdzić jak leży na tobie ubranie wymierzone na ciebie, więc zmykajcie już. Na pewno się jeszcze spotkamy.

♡♡♡

Baekhyun siedział na małym murku blisko firmy. Słońce zalewało niebo przeróżnymi kolorami, które zlewały się w abstrakcję. Nie było ani jednej chmury, więc niebo rysowało obraz taki jaki musiało, wypadło na czystą abstrakcję.

— Zawsze mnie śmieszyło, że ludzie wybierają tak durne ścieżki jak moda — Chanyuu rzuciła mu butelkę z mlekiem o smaku truskawkowym, później podając mu słomkę. — A skończyłam pracując z nimi, poniekąd należąc do tego powalonego świata.

Baekhyun spojrzał na napój, później na dziewczynę.

— Nie mogę tego pić, słyszałaś Kyung–

— Jezu, zamknij się i pij, to niewiele kalorii — wywróciła oczami.

Baekhyun wzruszył ramionami, po czym wbił słomkę do kubka, by wziąć duży łyk.

— Czemu pracujesz tutaj, skoro tego nienawidzisz? — prychnął, odnosząc się do jej wcześniejszych słów. — Jesteś drugą osobą w moim życiu, która pracuje tu i tego nienawidzi.

Chanyuu spojrzała na niego jak na idiotę, po czym odgarnęła włosy z czoła, które zostały rozwiane przez wiatr.

— Wiesz, w takim razie mało wiesz o życiu, Byun — parsknęła. — Życie to suka i lubi kłaść kłody pod nogi, które nie chcą zniknąć. Tu mamy problemy z pracą, więc łapie się tego co jest proponowane, nawet jeśli miałbyś zapieprzać na zmiotce osiem godzin.

Baekhyun nie odezwał się słowem.

— Jednak nie jestem osobą, która obnosi się tak bardzo ze swoją nienawiścią do miejsca pracy, więc jak na razie twoja pyskata dupa nie jest zasięgiem mojego zainteresowania.

Baekhyun zaśmiał się serdecznie, chociaż niewiele mogło go to obchodzić.

— Jesteś bardzo wyszczekana, nawet jeśli jesteś tylko dziewczyną na posyłki i od przymiarki.

Chanyuu zagryzła zęby na słomce, później wzruszając ramionami.

— Wiesz, tak jak ciebie obchodzą zdania innych, tak mnie obchodzi to czy jestem pyskata, czy pracuje tylko przy przymiarce. Praca jak praca, tak samo popieprzona jak każda inna.

Baekhyun musiał się z nią w pewien cichy sposób zgodzić. Fakt, on nie musiał martwić się o pracę, bo natura obdarzyła go szczególną urodą i charakterem, ale prawda jest taka, że nie każdy ma tyle szczęścia.

Świat nigdy nie był sprawiedliwy i nigdy nie będzie. Twarda reguła, która była wyjątkowo smutna.

Przez chwilę się nie odzywali, sącząc swoje napoje i obserwując nieruchome niebo, które jedynie zmieniało swoje kolory, które powoli zmieniały się na granatową czerń. Znów nadchodziła noc, a noc dla Baekhyuna była wyjątkowo dziwna, bo niezaprzeczalnie kojarzyła mu się z bezwiednym dotykiem, delikatnością, a przede wszystkim kłamstwem, które każdego razu było pisane wtedy, kiedy spotykał się z Chanyeolem. Noce były dziwne i tego już nie mógł zmienić.

— Pamiętasz jak spytałem się o pojęcie perfekcji?

Chanyuu pokiwała głową.

— Masz jakieś rozbudowane zdanie o tym, czy uważasz, że to jest jedynie wymysł?

Baekhyun uniósł brew, spoglądając na dziewczynę, która wyglądała na znudzoną. W sumie on też był, jednak rozmowa wypełniała czas. Byli tylko oni, Kris nie fatygował się specjalnie do ich pracy.

— Perfekcja — prychnęła. — Pojęcie zupełnie nieosiągalne. Wiesz, Byun, mnie mało obchodzi co ludzie wyczyniają i co uważają za perfekcyjne, piękne, ale muszę przyznać, że nic nie jest idealne.

— To się tyczy tego, że nie istnieje piękno idealne.

Chanyuu pokiwała głową.

— To uderza w ciebie. Jesteś cholernie piękny, jednak nie idealny, bo masz skazy, o tu — puknęła go w skroń. — No chyba, że trafisz na człowieka, którego nie obchodzą twoje myśli, uczucia, ani same poglądy, to tak, ten ktoś będzie tylko dostrzegać twoje piękno, które i tak przeminie.

Baekhyun mocno zagryzł wargi, czując jak pod naporem jego zębów zaczynają boleć i mieć ochotę pęknąć.

Chanyuu miała rację. W tym rzecz, że Baekhyun trafił na takiego człowieka, a nim był sam Chanyeol, który dostrzegał powierzchowne piękno i dlatego uważał go za pięknego idealnie. W pewnym stopniu było to przerażające, jednak sam Baekhyun wchodząc w tę chwiejną relację, zmazał z siebie wszelkie zasady i skrupuły.

Idealny był człowiek jednie wtedy, kiedy akceptował wszystko; wady, zalety, niedoskonałości, a w ich relacji nie było żadnej akceptacji; był tylko wymysł bazowany na powierzchownym zobaczeniu piękna, byleby nie zobaczyć zepsutego wnętrza.

♡♡♡

Boże, jak mi podoba się ten rozdział, wydaje mi się, że jeden z lepszych, huh.

Kochajcie Chanyuu, bo wiele jeszcze zdziała :)

Kocham Was.

P.s Wylałam morze łez na Goblinie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top