ROZDZIAŁ 10
NOTKA NA DOLE!
X
♡♡♡
Czy dotyk może być równie zimny jak uczucia?
A i owszem, może być nawet chłodniejszy, chociaż sam w sobie jest ciepły, ale zawiera w sobie kryształki lodu, które ranią nie tyle co uczucia, ale świadomość.
Baekhyun sam nie wiedział co czuje w danej chwili. Czuł dosłownie wszystko; podsycony fałszywą czułością dotyk, pragnienie, które samo w sobie nie było namacalne, zwykłą chęć posiadania ciała, które nie należało do drugiego ciała, które go dotykało.
Chanyeol był niecierpliwy w swojej potrzebie, jego dłonie szybko i starannie przemierzały rozpaloną powierzchnię ciała Baekhyuna, który tylko czekał aż cały dotyk się dopełni, kiedy Chanyeol stanie się na tyle niecierpliwy, że go weźmie.
Ich pocałunki były niespokojne, przepełnione zwykłą żądzą, która również odbijała się w iskrzących się oczach, które widziały tylko powierzchniowe piękno. Zresztą, żaden z nich nigdy nie chciał pokazywać swojej osobowości i zgniłych charakterów, bo doskonale zdawali sobie sprawę, że to nie jest konieczne.
Bo miłość nie powstaje z żądzy, ani ze zwykłego widzimisie, a tym bardziej bez żadnej moralności, która była łamana nawet w myślach. Człowiek nie zmienia się od tak, nie zamieszcza uczuć, kiedy nie ma ich wcale.
Uczucia może były, jednak płytkie, bez żadnego większego znaczenia. Tak jakby wędrowali brzegiem rzeki, gdzie widzieli jeszcze piasek, jednak nie wybierali się głębiej. Nie było głębokiego dna, w którym można było zatonąć. Był tylko zimny piasek, który uciekał tak szybko jak się pojawiał – tak było z ich uczuciami, które gasły wraz z powróceniem do świadomości.
Chanyeol badał opuszkami palców każde wgłębienie ciała Baekhyuna, który wręcz przykleił się do niego, swoimi udami ciaśniej obejmując te Chaneyola, jakby nie mógł znieść delikatnego dotyku. Odchylał głowę, a jego rdzawe włosy, jeszcze nie tak dawno dobrze ułożone, teraz rozsypywały się wokół jego zaróżowionej twarzy. Jego palce zaciskały się na ramionach projektanta, wyczuwając pod nimi szorstki materiał jego marynarki. Jego gładka twarz łagodnie ocierała się o jego barki oraz szyję; tym razem nie wyczuł zarysu zarostu i Baekhyun stwierdził, że Chanyeol dzisiejszego dnia się golił.
Zabawne, że kiedy go rozpalał, czuł dosłownie wszystko; mocne perfumy, delikatno-szorstkie dłonie, które cały czas niecierpliwie badały jego ciało, jakby chciały zapamiętać każde jego załamanie, wgłębienie, niedoskonałość. Wszystko zlewało się w jeden obraz, chociaż Baekhyun miał wrażenie, że płótno będzie splamione i nie stworzy pięknego arcydzieła.
Gabinet był taki sam. Był ciemny i ciepły, był po to, by przyjąć dwóch kochanków, którzy łaknęli tylko dotyku i kłamstwa.
Chanyeol był ostry, jednak w jakiś sposób delikatny. Baekhyun do końca nie mógł opisać jego ostrych ruchów, łagodnego zaciskania palców na jego skórze, czy jak przeciągał dłońmi po całym jego ciele.
Kiedy było po wszystkim, a Baekhyun zakładał na siebie swoją koszulę, mógł zobaczyć jak Chanyeol tonie w swoich rozmyślaniach, a jego oczy zachodzą iskrami. Wydawał się w tym momencie zupełnie obcy – on taki był. Był obcy. I niech tak pozostanie.
— Zastawiałeś się może na tym co się stanie, kiedy nagle dopadnie cię myśl, że jednak nie powinieneś? — Baekhyun usiadł na biurku, tuż przed Chanyeolem, który spojrzał na niego od razu, kiedy się odezwał.
— Nie — wzruszył ramionami, a jego ręce ruszyły by zapiąć kilka kolejnych guzików jego białej koszuli. — Nie sądzę, że kiedykolwiek będę o tym myślał, bo jestem zbyt popsuty, by w ogóle przejmować się takimi rzeczami.
Baekhyun uniósł brew, zakładając ramiona na klatce piersiowej.
— Znasz samego siebie, co u ludzi nie zdarza się często — wyjawił. — Zazwyczaj wmawiają sobie to kim chcą być, chociaż sami w sobie są kłamcami. Ludzie to najwięksi oszuści na tym popieprzonym świcie — wyrzucił. Zaśmiał się gorzko. — Jak myślisz? Co by się stało, kiedy wszyscy się przyznali do kłamstw i cały system na którym funkcjonuje społeczeństwo przestałby istnieć?
Chanyeol uniósł kąciki ust ku górze.
— Najprawdopodobniej wszystkie rodziny jakie istnieją przestały by istnieć, a przynajmniej większość.
Baekhyun pokiwał głową.
Teraz ludzie nie budują związków na fundamencie zaufania, a kłamstw jakie chcą usłyszeć.
♡♡♡
Baekhyun sceptycznie patrzył na drobnego mężczyznę przed nim. Przedstawił jako Dyo Kyungsoo. Na szyi miał zawieszony centymetr krawiecki.
Jak się można domyślić – był tu krawcem i to on przelewał wyobraźnie Chanyeola na materiały.
Baekhyun nie spodziewał się zobaczyć tak młodego chłopaka; bardziej spodziewał się starej baby, która by na każdym kroku zrzędziła, a tu proszę miła niespodzianka.
Kyungsoo mało mówił, raczej patrzył dogłębnie na jego ciało z pod swoich okularów. Jego czarne włosy były porozrzucane na wszystkie strony, był blady oraz chudy, jedynie co go wyróżniało od bieli to czerwone usta, które miały kolor dojrzałego jabłka.
— Masz ładne ciało — Baekhyun prawie podskoczył, kiedy usłyszał przyjemny głos, choć był zupełnie niespodziewany. — Masz dobre proporcje, nie będziemy musieli robić zastawek, chociaż wydaje mi się, że na ramionach może być problem — mówił dalej.
Krawiec w pewnej chwili zmarszczył brwi, w końcu wzdychając.
— Chcę cię zobaczyć w jakiejś kreacji, idź się w coś przebierz — poprosił.
Chanyuu od razu wzięła go pod ramię i powędrowali w stronę ubrań, które niekoniecznie nadawały się na pokaz.
Pracownia w jakiej byli była plątaniną nitek, drogich materiałów, nożyczek, igieł, agrafek, skończonych ubrań oraz w połowie wykonanych. Była bałaganem kolorowych surowców, które miały stworzyć coś pięknego.
— Znasz tego krawca? — zapytał Baekhyun, kiedy dziewczyna mocowała agrafkę przy jego biodrze, by spodnie jak najlepiej się prezentowały.
— Pewnie, że tak — żachnęła się, wstając. — Jest cichy i pracowity, z pod jego ręki wychodzą stabilne ubrania, dlatego Chanyeol od razu go zgarnął. Można by rzecz, że Kyungsoo rozwinął się w tej firmie. Był szczeniakiem, kiedy wszedł w ten świat, teraz może i młody, jednak uznawany za najbardziej oddanego firmie.
Baekhyun zmarszczył brwi.
— Szczeniakiem? — powtórzył.
Chanyuu wywróciła oczami, kiedy poprawiała kołnierz koszuli.
— Obecnie ma dwadzieścia sześć lat, kiedy przyjęli go do firmy miał dwadzieścia jeden — wyjaśniła.
Baekhyun po raz kolejny zmarszczył brwi. Intrygujący ludzie tu się znajdowali.
— Czyli, że...
— Że Chanyeol miał przed nim innego krawca, tak, masz rację — dokończyła za niego. — Zanim Kyungsoo zaczął szyć na poważnie dla Chanyeola musiał wiele się jeszcze nauczyć, jednak widoczne efekty pozwalają myśleć, że nie potrzebował wiele czasu, by wszystko zapamiętać i umiejętnie wykorzystać zdobytą wiedzę — Chanyuu pomogła mu założyć marynarkę. — Chanyeol nie jest głupi, bierze utalentowanych ludzi, nawet z ulicy. Można powiedzieć, że nie obchodzi go status człowieka, byleby spełniał jego oczekiwania — dziewczyna spojrzała w jego oczy. — Pod jego skrzydłami zawsze stajesz się kimś, nawet jeśli tak naprawdę byłeś nikim.
♡♡♡
O mój Jezu, co ja piszę, ugh. I wchodzi nowa postać.
Dobra, czas na moje żalenie.
Jest mi trochę przykro, że się nie odzywacie, oczywiście, dziękuję za gwiazdki, ale jest mi przykro, że nie wyrażacie swojej opinii. Nie zmuszam Was, ale troszkę smutek.
Nie wiem co napisać, po prostu jest mi przykro, że brak odzewu, naprawdę nie gryzę, a potrzebuję Waszej opinii.
Tyle. Jeśli nie chcecie, nie komentujcie, nie jestem od zmuszania, ale byłoby miło byścle zostawili ślad.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top