Ten głos, rozpozna wszędzie.
Będzie chodził za nią  jak cień, którego nigdy nie będzie mogła się pozbyć.
Chodź by w najgorszych koszmarach.

Zabójca jej rodziny. Sprawca całego zajścia stal pięć metrów od niej.
Jego niewzruszony wzrok powodował jeszcze większy gniew.

Mimo łez, nie zamierzała tak stać bezczynnie. Zabije go. Tu i teraz.
Nienawiść, która narodziła się w jej sercu była nie do opisania. Nigdy nienawidziła, nikogo tak bardzo jak jego.

*
Z jej ust wydobyło się ciche warczenie. Dostrzegła jak mimowolnie paznokcie się jej wydłużyły. Chciała już zrobić krok w jego kierunku, lecz nim spostrzegła jej ciało leżało na macie. Przygniecione ciężarem jakiegoś osobnika.

Krzyczała, próbowała za wszelkich sił się wydostać lecz jej próby były daremne. Była zbyt słaba aby ruszyć się chodź by na milimetr.

Zachowywała się jak nieokiełznane zwierzę. Pragnące dorwać swoją ofiarę.

– Oh mała dziewczynko mam nadzieję że jesteś świadoma tego co zrobiłaś ?
- mruknął za jej pleców melodyjny głos.

Słyszała jego rozbawiony śmiech.
Po czym poczuła ogromny ból w klatce piersiowej. Mężczyzna jak zdążyła wywnioskować przebił jej ciało na wylot.

Krzyk Nezuko rozprzestrzenił się po całej siedzibie. Tym bardziej chciała się uwolnić, mimo braku owocnych prób.

Poczuła na policzku delikatny oddech napastnika.

– Jeśli dalej będziesz nieposłusznym bachorem z przyjemnością oderwę ci głowę kochanie. - mruknął jej do ucha.
– Powinnaś błagać naszego mistrza o wybaczenie jak i dziękować mu za to że miałaś czelność spojrzeć w jego cudowne oblicze. - dodał obrzydliwym tonem, cicho mlaskając.

Pomieszczenie w którym miała przyjemność być, było delikatnie przyciemnione więc nie była w stanie określić kto jeszcze prócz ich trójki tutaj byli.

Mimo jego gróźb i obrzydliwych słów bez zastanowienia krzyknęła w jego kierunku. Aby miał świadomość tego, że mówi do niego.

– Za...Zabije ...cię ! - jej głos był bardzo zdarty przez ciągłe warczenie.
W żadnym wypadku nie chciała okazać niczego innego niż tylko chęci zabójstwa ich mistrza. Tego, który zabił całą jej rodzinę pozostawiając tylko jej najstarszego brata przy życiu a ją zamieniając w demona.

Po tych słowach usłyszała wiele obelg jak i gróźb w jej kierunku.  Tak wiele głosów sprawiło że zamknęła oczy. Byli oni strasznie irytujący.

Lecz cały ten zgiełk w jednej chwili został uciszony jednym gestem czarnowłosego mężczyzny w zachodnim ubraniu.

Nikt nawet nie pisnął.
W pomieszczeniu panowała mimowolną cisza. Zakłócana co jakiś czas przez jej oddychanie. Nigdy by nie przypuściła, że ten potwór miał taką władze.

Niespodziewanie rozległ się głośny śmiech mężczyzny. Zmarszczyła delikatnie brwi z irytacji.

Nie wiedziała czemu ten potwór się śmiał. Czy aż tak bawiły go jej słowa ?

Jedno pstryknięcie palca, spowodowało nagłą lekkość na jej ciele. Tamten napastnik bez żadnego sprzeciwu zszedł z niej.

– Oh a więc mówisz moja droga ze mnie zabijesz czyż nie ? - Nim odwróciła głowę, oczy w kolorze śliwki patrzyły wprost na nią. Ten ruch sprawił iż całe jej ciało nagle zostało sparaliżowane. Mimo tego, że nie oderwała od niego wzorku. Nie zauważyła tego jak blisko niej się znajdował.

Przerażało ją to. Jego siła była przytłaczająca.

Nic nie była w stanie powiedzieć.
Język plątał się jej jeszcze bardziej.
Z daleka wydawał się jej nie groźny mimo przytłaczającej aury. Lecz te oczy doszczętnie ją przytłoczyły. Te same, które sprawiły jej tyle cierpienia.

– Tak jak przypuszczałem -mruknął rozbawiony, prostując nogi.

Nie patrząc na nikogo zapytał.

– I jak Akaza czy nasza mała demonica zjadła przygotowany specjalnie dla niej posiłek? - czuła w jego głosie delikatną kpinę, kiedy mówił te słowa.

Z ciemności wyłonił się muskularny chłopak o  jasno zielonkawej cerze i różowych włosach. Na jego ciele dostrzegała liczne, przebiegającego przez siebie niebieskie linie.
Które swoją drogą, przypominały jej w pewnym sensie tatuaże nadawane przestępcom.

Nie wiedziała kim był ten chłopak jak i również, nie mogła pojąć faktu że pracował dla tego potwora.

–  Niestety mistrzu nawet krew marechi nie przyniosła rezultatu. Nie tknęła niczego. - powiedział z pochyloną głową, oddając należyty szacunek w jego kierunku.

– Ojejcjuu co to za jakiś fenomen mistrzu. - mruknął rozdrażniony demon. Ten sam, który rzucił się na nią w momencie ataku na ich pana.

-A tak się starałem. Naprawdę nawet nie wiecie jak bardzo z tego powodu jest mi smutno. -mruknął blondyn.  

I nie zamierzała niczego takiego zjeść. Mimo ostrego głodu wypadającego jej żołądek zrobi to dla rodziny i wszystkich tych, którzy zostali zaatakowani przez demony.

Nim spostrzegła, jej ciało uniosło się do góry. Mogła na spokojnie stanąć na swoich nogach. Jej reakcja była zbyt wolna aby zaprotestować jego działaniom.
Czarnowłosy mężczyzna był o całe dwie głowy wyższy niż ona. Chcąc nie chcąc musiała zadrzeć głowę do góry aby móc na niego spojrzeć.

Złapał ją dosyć mocno za żuchwę. Przyciągając w swoim kierunku.

Nie chciała się go bać. Nie mogła.
Robiąc to zaprzepaściła by jedyną okazję aby pokazać mu z kim tak naprawdę zadarł. 

– Znaj swoje miejsce -warknął.

Po czym rzucił nią dosyć mocno w ścianę, za nią zrobiło się delikatne wgłębienie z licznymi pęknięciami dokoła niej.
Dziewczyna wypluła gwałtownie krew upadając bezwładnie.

*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top