二
Patrzył na nią z zaciekawieniem.
Jeszcze chwilę temu, mógłby przysiąść że dziewczyna była martwa.
A przynajmniej tak sądził.
~W końcu taka ilość krwi powinna ją zabić. - pomyślał.
Młoda Kamado wręcz z nieopanowaną przyjemnością zamierzała rozerwać mu gardło. Wydawała przy tym z siebie ciche lecz krótkie warknięcia w momencie ataku.
Mężczyzna momentalnie zmarszczył brwi, będąc poirytowany tym faktem. Mimo wszelkich starań, nie był wstanie odczytać jej myśli. Nie mógł w żaden sposób nawiązać z nią kontaktu.
– Zatrzymaj się ! - powiedział poważnym tonem.
Lecz na nic zdał się jego rozkaz. Dziewczyna wciąż nieubłaganie kopała i dokładała wszelkich starań aby rozszarpać go na drobne kawałki.
Nie rozumiał jednej rzeczy w tym wszystkim. Jakim cudem powstrzymała się od zjedzenia swoich najbliższych.
Była nowo nagrodzonym demonem, a mimo to całą złość i energię emitowała w jego kierunku.
Nawet jeśli stróżka śliny ciekła jej po brodzie, nie spojrzała w kierunku rodziny.
– Zaskakujące ... -mruknął cicho.
Był przygotowany na zupełnie inny obrót sprawy. Liczył na to że, zobaczy papkę.
W wyniku tak dużej ilości krwi, jaką jej przekazał był przekonany że tak będzie. W końcu czasami nawet niższa szóstka, nie dawała sobie z nią rady a co dopiero dziecko.
Jednym gestem sprawił że, straciła przytomność. Nie potrzebował w tej chwili głośnego bachora. Musiał się skupić, przemyśleć parę ważnych kwestii z związku z zaistniałą sytuację.
Przez tyle wieków, żaden demon prócz Tamayo, nie zdjął z taką łatwością jego klątwy. Istnieje duże prawdopodobieństwo że była tym wyjątkowym demonem.
Westchnął, pod nosem patrząc w niebo. Mieli jeszcze sporo czasu zanim wzejdzie słońce, aby mógł sprawdzić swoją teorię względem nowej demonicy.
Złapał swoją twarz, powoli poprawiając swoje czarne włosy. Z jego gardła wydobył się przeraźliwy śmiech. Czuł to.
Lada chwila a zdobędzie to nad czym pracował przez tak wiele wieków.
Na samą myśl jego ręce drżały z podekscytowania.
*
Pstryknął palcami.
– Akaza. -powiedział swoim poważnym tonem. – Zabierz dziewczynę do fortecy nieskończoności.
Nie musząc na niego patrzeć, czuł jak mięśnie różo-włosego demona się gwałtownie napięły. Nie był zaskoczony postawą wyższej trójki. Znał go doskonale. Co nie zmieniało faktu, że powinien natychmiast wykonać jego rozkaz.
Przeszył chłopaka karcącym spojrzeniem, po czym dodał.
– Czy Akaza masz jakiś problem z wykonaniem mojego rozkazu? - zapytał niewzruszonym tonem.
Bez słowa Akaza wziął w ramiona nieprzytomną dziewczynę.
– Nie mistrzu - odparł.
Zanim jednak zniknęli z jego pola widzenia powiedział.
– Jak tylko się obudzi dopilnuj aby najadła się do syta. - uśmiechnął się na samą myśl o tym.
Wiedział, że dziewczyna wiecznie opierać się nie będzie mogła, głód prędzej czy później odbierze jej zmysły.
– Nie zabijcie jej tylko. - mruknął na odchodne idąc w swoim kierunku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top