七
Przybycie na miejsce, nie zajęło mu długo czasu.
Widok jaki tam zastał, był. Cóż ciężko było mu powiedzieć to co zobaczył, a raczej resztki tego co kiedyś było pokojem. Miał dziwne wrażenie że sprawcą całego tego zajścia był nie kto inny niż ich mistrz. Wiedział jak dosyć często reagował na porażkę z ich strony. Więc nie zdziwił by się jakby po powrocie, od razu wolał się rozprawić z tym dzieckiem. Dowiedział się o tym przypadkiem. Jakąś chwilę temu, kiedy wpadł na niego ten obrzydliwy kutas Douma.
Zachichotał jak małe dziecko, mówiąc że chyba mistrz pozbył się problemu niedołężnego demona raz na zawsze. Szczerze ta wiadomość go uszczęśliwiła, jeśli miał być szczery. Pierwszy raz, od dawna Douma powiedział mu coś co go nie rozgniewało. Przeważnie było wręcz odwrotnie, zawsze miał ochotę po jego obrzydliwych słowach wyrwać mu język. A najchętniej to by go zabił, ale to jeszcze nie ten czas.
*
Rozejrzał się, szukając wzrokiem jego mistrza. Nie było go nigdzie, tak samo jak dziewczyny. Zmarszczył delikatnie brwi zastanawiając się gdzie są. Plus nie dawało mu to spokoju czemu mistrz zniszczył połowę kwatery? Czy był aż tak przepełniony gniewem iż stracił panowanie nad sobą ? Nie raczej nie. To musiało być coś innego.
Udał się za zniszczeniami. Lecz to co ujrzał, całkowicie odebrało mu mowę przez chwilę. Nie wierzył własnym oczom w to co widział. Dziewczyna, która miała nie żyć, żyła. Jak i również była przepełniona nie ludzkim aż gniewem wymierzonym w Lorda Muzana. Jak ktoś taki był wstanie dokonać czegoś takiego. Przecież, spała. Powinna być słaba. Powinna umrzeć!
Walczyła. A raczej próbowała za wszelką cenę rozerwać twarz naszego mistrz na drobne kawałeczki. Wygląd młodej Kamado zmienił się diametralnie. Już nie przypominała wyglądem dziecka a raczej młodą kobietę. Na jej ciele pojawiły się liczne wzory z winorośli a w okuł oka drobne czarne pęknięcia. Jej źrenica była podłużna. Na tle tego wszystkiego najbardziej się wybijał widoczny prawy róg. Proces, który w niej nastąpił był dla niego nie małym zaskoczeniem.
Nie powinno to się w ogóle wydarzyć. Dziewczyna była słaba. Muzan nie dał jej więcej krwi. Więc nie mogła się zmienić. Nie zjadła ludzi więc nie mogła stać się silna. Co jest do diabła?!
Zamyślenia wyrwał go warkot dziewczyny, która rzuciła mu się natychmiast do szyji. Bez problemu odeparł jej atak. Mimo wszystko był od niej silniejszy. Mógł przypatrzyć się jej z bliska. Zmarszczył brwi. Jej oczy były przepełnione gniewem jak i rządzą mordu. Chciała go zabić. Ewidentnie młoda Kamado była szalona. Tylko co się stało? Jak do tego doszło? Przecież spała przez przeszło dwa lata. Niby co mogło się stać, aby doszło do takiego finału.
-Zatrzymaj ją ! - powiedział bardzo poirytowany głos ich mistrza.
Starał się to zrobić oczywiście. Trzymał ją, ale mimo dobrych chęci, ta mała pchła starała się za wszelką cenę wyrwać się. Wgryzając się w jego rękę raczej nie zmieniła swojej sytuacji. Warknął zirytowany tą gówniarą. Skąd w niej tyle energii ? Czy to przez ten sen?
Nie wiedział tego.
Wyraz twarzy jego mistrza do najprzyjemniejszych nie należała. Głupia. Gdyby był na jej miejscu, raczej modlił by się o szybką śmierć znając możliwości pana.
Lecz mimo tej przerażającej aury, dziewczyna tym razem nie przejmowała się tym. Pamiętał doskonale jak za pierwszym razem sparaliżował ją strach. Prawidłowo. Nikt nie powinien nawet patrzeć się na ich mistrza a tym bardziej wykrzykując te idiotyczne obietnice. Zabić go ? Czy ona nie postradała zmysłów? Była jak tamta, która przed wiekami uciekła od nich. Zrywając klątwę, obiecała że zabije go.
Teraz sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Zuchwale a raczej w obraźliwy sposób pogrywa z nim. Jest pewna siebie.
Nie boi się go. Mimo, iż tak naprawdę postawiła nad sobą już krzyżyk. Mistrz jej nie oszczędzi. Nie żałuje, jej ani trochę. Głupie bachory, które niczego się nie nauczyły powinna czekać surowa kara.
- Zabawna mała rzecz...
A wystarczyło powiedzieć o śmierci jej brata. Intrygujące. - powiedział czarnowłosy mężczyzna poprawiając włosy.
Akaza mimowolnie zmarszczył brwi.
Co? Co tutaj się właśnie stało?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top