☾ 9.

Gdy nadeszła sobota, zaczęłam czuć lekkie podenerwowanie oraz ekscytację. W momencie, w którym okazało się, że rodzice pojadą do dziadków na cały weekend od razu po powrocie taty z Włoch, odetchnęłam z ulgą. Prawdopodobieństwo, że wrócą wcześniej niż w niedziele wieczorem to jak jeden do miliona, czyli prawie niemożliwe. Przestałam się tak przejmować, że mnie przyłapią, bo będą w zupełnie innym mieście, więc mogłam do woli napawać się swobodą i nadchodzącym, imprezowym nastrojem. 

Po późnym obiedzie, jakim okazała się być pizza, wybrałyśmy się do kosmetyczki, która zrobiła porządek z moją twarzą, a następnie pomalowała moje paznokcie na kolor idealnie dopasowany do sukienki. Na palcach serdecznych zastosowała efekt syrenki, który się wyróżniał i był w pewnym sensie uroczy. Choć barwa lakieru była zbyt wyrazista i ostra, jak na mnie, postanowiłam się nie sprzeciwiać, bo intuicja podpowiadała mi, że tego nie pożałuje. Gdy było po wszystkim, w większości odmieniona wróciłam z Red do domu, aby zacząć się przygotowywać. Zostało nam mnóstwo czasu, ale brunetka stwierdziła, że i tak się spóźnimy, ponieważ na początku przeważnie jest nudno oraz drętwo. Przystanęłam na to, gdyż nie miałam jeszcze wyrobionego zdania w tych sprawach. Patrzyłam się, jak wyjmuje ze swojego plecaka, który jej zastąpił torebkę mnóstwo kosmetyków oraz innych pierdół. Siedziałam na łóżku, przypatrując się, jakie ma zamiary i prawie w ogóle się nie odzywając. 

- Jak to się właściwie zaczęło? - zapytałam, gdy posadziła mnie przy toaletce, aby zając się moim makijażem.

- Co się zaczęło? - zapytała, związując mi włosy, aby jej nie przeszkadzały. 

- No wy, Michael i ty. - odpowiedziałam, gdy nasze spojrzenia skrzyżowały się w lustrze. Red zamyśliła się, podczas nakładania bazy na moją twarz. 

- Opowiadałam ci już o tym. - stwierdziła po chwili, przez co uśmiechnęłam się cicho. 

- Lubię tego słuchać. - powiedziałam, gdy szukała czegoś w kosmetyczce.

 - Już nie pamiętam, choć bym miała poruszyć niebo i ziemię, to sobie nie przypomnę. Jesteśmy ze sobą ponad dwa lata, ale zaczynaliśmy jeszcze jako takie totalne szczeniaki. Był o mnie zazdrosny jeszcze w wieku dwunastu lat. To chyba było na wakacjach przed pierwszą klasą liceum. Nie mam stuprocentowej pewności, ale chłopcy zaczęli go podpuszczać, że w końcu któryś z nich się ze mną umówi, aż w końcu to on poprosił mnie o randkę. Potem były kolejne i kolejne, aż w końcu przeleciała nam pierwsza rocznica, za niedługo będzie trzecia, jakoś to leci. - wzruszyła w końcu ramionami. - Kocham go, to idiota, który za niedługo będzie łysy, ale cholera, kocham go. - podsumowała, zamierając na chwilę. Zaśmiałam się cicho, widząc jak bardzo zakochana jest, a potem myśl, czy ja kiedyś przeżyje coś podobnego. 

- Nie śmiej się, jeśli dobrze pójdzie, to ja za niedługo będę to robić widząc ciebie i Hemmingsa. - mruknęła, kontynuując mój makijaż. 

- Chyba sobie żartujesz. 

- Nie?

- Tak. 

- Nie. - powtórzyła. - No weź, Jo. Przecież widzę, że ci się podoba, z resztą komu Hemmings się nie podoba. - przewróciła oczami, na co ja uniosłam brew. 

- Tobie.

- Mój kanon piękna to Michael. - wzruszyła ramionami, jakby to było najnormalniejsze na świecie. - Poza tym, nie odwracaj kota ogonem, panno Clarkson. - dodała, przez co zacisnęłam usta w wąską linię, a potem uniosłam ich kąciki w lekkim uśmiechu. Ja nic takiego nie zrobiłam. - Poza tym nikt nie każe wam od razu biec pod ołtarz, albo do łóżka. 

- Red!

- No co? Mówię, jak jest. Chociaż ja to bym pobiegła, nawet się nie zastanawiając, jeśli chodziło by o tego idiotę. - wyszczerzyła się, na co westchnęłam ciężko. 

- Jesteś niemożliwa.

- Powtarzasz się, a to niezdrowe, złotko.

- Przy tobie nie da się inaczej. - zauważyłam, na co uśmiechnęła się szeroko, po czym odrzuciła włosy, jakby grała główną rolę w teatrze. 

- Już nie dramatyzuj. - mruknęła, jakby to nie było nic takiego i zajęła się z powrotem moją twarzą. Gdy zobaczyłam efekt końcowy, prawie się nie poznałam. Moje oczy były mocno podkreślone, usta zdobiła matowa pomadka w kolorze krwistej czerwieni i rozświetlone policzki oraz wykonturowane kości, nos, podbródek i trochę czoła. Wszystko idealnie do siebie pasowało i zgrywało się w całość, więc podziękowałam za to przyjaciółce całusem w powietrzu i przytuleniem. - Jeszcze nie masz za co dziękować. - zauważyła, gdy wstałam, aby pójść się przebrać w sukienkę. Westchnęłam ciężko i zniknęłam w łazience, podczas gdy ona zajmowała się sobą przed lustrem. Nie potrzebowała makijażu, naturalnie była piękna i na miejscu Michaela też byłabym zazdrosna o taką dziewczynę, jaką była Red. Nie miałam mu się, czego dziwić. 

- Wyglądamy dobrze. - stwierdziłam, gdy obydwie byłyśmy już gotowe. Nie byłam przekonana, co do butów na wysokim obcasie, ale ostatecznie postanowiłam je ubrać. Bez nich cała stylizacja wyglądała nijako, a jeśli będzie mi w nich faktycznie niewygodnie, to najwyżej zostanę boso. 

- Dobrze może wyglądać stara babcia w berecie z parasolką. Wyglądamy cholernie seksownie, powtórz to. - zaśmiała się, patrząc się na mnie. 

- Cholernie seksownie. - wymruczałam, a kąciki moich ust mimowolnie drgnęły do góry. Podekscytowanie wskoczyło na nowy poziom. Zaczęłam wyginać palce w różnych kierunkach, przy okazji starając się utrzymać równowagę w butach, których nigdy nie nosiłam. To wszystko było dla mnie nowe, ale tak bardzo ciekawe, że chciałam to poznać, niewiele się przy tym zastanawiając. 

:::

Z odległości kilkuset metrów słyszałam już głośną muzykę, gdy Michael zaparkował w garażu i wysiedliśmy z pojazdu, do moich nozdrzy wdarł się słaby zapach alkoholu wymieszany z benzyną, ale nie dziwiłam się w temu, gdyż w kącie pomieszczenia stał niewielki kanister z tą substancją. Red złapała moją dłoń, prowadząc mnie schodami na górę, gdzie zabawa pewnie trwała już w najlepsze. Z każdym kolejnym stopniem, jaki pokonywałam muzyka i zapach nasilały się, a benzynę zastępował pot i nie tylko. Obiecałam sobie, że się nie upije oraz, że nie przyjmę niczego, co będą oferować mi obcy. Wiedziałam, że Red prędzej czy później mnie zostawi, więc wolałam zachować resztki świadomości. 

- Przedstawię cię kumplom Michaela, tylko nie przeraź się, bo to jeszcze więksi idioci niż on. - zaśmiała się, gdy znalazłyśmy się przy stoliku z alkoholem. Wcisnęła mi w dłoń jakiegoś kolorowego drinka w plastikowym kubeczku i ruszyłyśmy dalej przez bawiący się tłum. 

- W takim razie nie jestem pewna, czy chce ich poznać. - stwierdziłam, upijając łyk napoju, czego od razu pożałowałam. Gardło zaczęło mnie palić, przez co prawie się zakrztusiłam, ale ostatecznie niczego nie wyplułam. Drink zdecydowanie był zbyt mocny, ale pewnie nie mogłam liczyć tutaj na nic słabszego. 

- Chcesz. - postanowił, po czym zatrzymałyśmy się przy jakimś wysokim brunecie i blondynie. Śmiali się do rozpuku z żartu, który opowiedział im nie kto inny, jak Luke Hemmings.

- Siemka leszcze. - Red przywitała się z nimi szybkimi buziakami w policzek, po czym rozejrzała się dookoła, aby sprawdzić, czy Michael tego nie widział. Wiedziałam, że pewnie nie będzie miał jej tego za złe, poza tym oni nie wyglądali na takich, którzy chcieliby zniszczyć ten związek. - Chce wam kogoś przedstawić, ale ty się nie odzywaj. - zwróciła się z pierwszą częścią zdania do chłopców, a z drugą do najwyższego blondyna, który uniósł dłonie do góry w geście obronnym.

- Joelle poznaj Caluma oraz Ashtona, idioci, poznajcie Joelle, albo Jo, co kto woli. - przedstawiła nas sobie, więc posłałam im ciepły uśmiech, który szybko odwzajemnili i wyciągnęłam rękę na przywitanie. 

- Cześć. - oznajmiłam nieśmiało, po czym zaśmiałam się, gdy zaczęli przepychać się do tego, aby się lepiej zaprezentować w moich oczach. Ostatecznie wygrał Ashton, którego mięśnie z łatwością odsunęły na bok nieco nieporadnego bruneta. 

- Ashton, ale dla ciebie mogę być kimkolwiek chcesz, nawet jednorożcem. - puścił mi oczko, a jego usta musnęły skórę na wierzchu mojej dłoni, przez co zaczerwieniłam się lekko. - Mówię poważnie. - dodał, poruszając zabawnie brwiami. 

- Zapamiętam. - zapewniłam go, po czym podszedł do mnie brunet. 

- Jestem Calum i nie jestem Azjatą, więc nie słuchaj tego, co oni będą pieprzyć po pijaku. - zaśmiał się, obdarowując mnie kolejnym oczkiem, na co przytaknęłam głową. Wyglądali na bardzo przyjacielskich i miłych, co od razu mi się spodobało. Z nich dwóch zdecydowanie Ashton był tym przystojniejszym. Dłuższe, pokręcone włosy naturalnie opadały mu na kark, lekki zarost zdobił twarz, a oczy wydawały się już być lekko zamglone. Nosił czarne spodnie z przetarciem na udzie, czarne buty oraz tank top, przez co zauważyłam wcześniej jego mięśnie. Calum natomiast był od niego niewiele niższy, miał krótkie ciemne włosy oraz oczy, a jego ramiona okrywała skórzana kurtka z naszywkami. Pod spodem miał zwykły, granatowy T - shit, a na nogach to samo, co jego przyjaciel czyli klasyczne, jak dla nich spodnie z przetarciem i czarne buty. Z nich wszystkich jedynie Luke postawił na koszulę, była ciemna i pasowała mu do włosów oraz oczu, wyglądał w niej przystojnie, chociaż to i tak za mało powiedziane. 

- No to co. - brunet klasnął w dłonie. - Imprezę czas zacząć. - dodał, rozlewając nam wszystkim wódkę do kieliszków. 

- Na początek za dobrą zabawę. - oznajmił Luke i podsunął mi niewielkie, szklane naczynie. Odstawiłam kubeczek i jako ostatnia pozbyłam się z niego cieczy z procentami. Wzięłam głębszy oddech, zastanawiając się nad dalszym przebiegiem wieczoru, jeśli tak ma to wyglądać, to już mogę pożegnać się z minimalną trzeźwością. 

~*~

kto ma jutro tylko 5 lekcji? REEED 
to takie piękne, geez

wiem, że ostatnio zaniedbuje swoje prace, ale jedyne, co robiłam do tej pory to nauka i spanie na zmianę, mam nadzieje, że zrozumiecie :')

jak wam się podoba rozdział? co sądzicie?

komentujesz = motywujesz 

lots of love, Red x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top